Wydawca: PIW
Liczba stron: 360
Tłumaczenie: Katarzyna Sonnenberg-Musiał
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: 17 czerwca 2019 r.
Już blisko sto lat temu, 10 stycznia 1927 r. w
Berlinie odbyła się premiera filmu „Metropolis” Fritza Langa. W momencie, gdy
zdanie publiczności wahało się między uznaniem za wyjątkową oprawę graficzną
dzieła, a krytyką za dość naiwny scenariusz, gdzieś w odległej Japonii, na
małej wiejskiej stacji kolejowej, stał Ryunosuke Akutagawa wraz z żoną i najmłodszym
synem, czekając na pociąg. Miał on zabrać 34-letniego pisarza i jego rodzinę w
drogę powrotną do Tokio, gdzie byli nieobecni przez prawie rok. Poprzednie
dwanaście miesięcy miały być dla niego okresem wyciszenia i spokoju,
przywiązania do wiejskiego klimatu i piękna natury. To miało być lekarstwo,
które pozwoli młodemu pisarzowi wrócić na właściwe tory zawodowe.
Gdy dziś wyobrażam sobie rodzinę Ryunosuke
Akutagawa czekającą na tym peronie, myślę o jego dorobku. Zaczynał od
groteskowej stylizacji klasycznych opowieści chińskich i japońskich. W 1915
roku zadebiutował opowiadaniem „Rashōmon” (w Polsce wydanym jako „Brama Demonów”),
a w 1916 roku opublikował opowiadanie „Hana” („Nos”), zyskując tym uznanie
wybitnego pisarza Natsume Sōsekiego. Właściwie cała jego twórczość skupiała się
na krótkich historiach, które uważał za główne medium ekspresji. Wydał ponad 150 opowieści i do dziś pozostaje nazywany
‘ojcem japońskich opowiadań’. Jest też patronem najbardziej prestiżowej nagrody
literackiej dla nowych autorów w Japonii, którą w przeszłości wygrywali między
innymi Abe Kobo, Shusaku Endo czy Oe Kenzaburo.
Stylistyka i wymowa opowiadań Akutagawy zmieniła
się w 1924 roku, po wielkim trzęsieniu ziemi, które zniszczyło znaczną część
Tokio i zabiło ponad 100 000 ludzi. Od tego wydarzenia pisarstwo twórcy
„Rashomona” stało się bardziej autobiograficznie, ponure i smutne. Cierpiał na
depresję i bezsenność. W 1926 roku te dolegliwości stały się chroniczne, a
obawa przed odziedziczeniem szaleństwa matki stała się dla Akutagawy obsesją. Pisarz
miał też wiele romansów co spowodowało, że wzmogło się w nim poczucie winy. Trudnej
sytuacji nie pomagały też problemy zawodowe – pismo redagowane przez Japończyka
zostało oskarżone o naruszenie praw autorskich. Zapowiedź tego, co miało
niedługo nastąpić, autor opisał we wrześniu tego roku w swojej opowieści „Rejestr
śmierci”, zakończonej pięknym haiku wyrytym na płycie nagrobnej.
Właściwie to nie wiemy dzisiaj z całą pewnością,
czy pobyt w rodzinnej wiosce żony w jakiś sposób pomógł pisarzowi. Tuż po powrocie
do Tokio zabił się bowiem jego szwagier, by uniknąć rosnących długów. Ciężar
opieki nad siostrą i jej rodziną spadł na Akutagawe. Ten z kolei wpadł w nieustający
stan lęku, który pogarszał się z dnia na dzień.
Cierpiał na halucynacje wzrokowe i słuchowe, którym towarzyszyły
gwałtowne bóle głowy. Prześladowały go złudzenia i paranoja. Bał się światła i
wychodzenia z domu. Jego jedynym ukojeniem były narkotyki. W tym stanie przeżył
ostatnie sześć miesięcy swojego życia. I trzeba przyznać, że był to okres
twórczo bardzo płodny. To wtedy powstała między innymi „Kappa” czy „Koła
zębate”.
23 lipca 1927 r. był dniem rekordowego upału w
Tokio. Japoński pisarz nie przejmował się upałem i żartował ze swoimi dziećmi
podczas lunchu. Przez całe popołudnie i wczesny wieczór przyjmował gości. Po
obiedzie skończył „Man of the West” - esej na temat Chrystusa w roli poety.
Następnie zaczął pisać długi list zatytułowany „Notatka do starego
przyjaciela”, wyjaśniający, co zamierza zrobić. Jest to misterny zapis jego
planów samobójczych. Dowiadujemy się z niego między innymi, że odrzuca
utonięcie, bo za dobrze pływa, także powieszenie, ponieważ jest nieestetyczne. Końcowa
decyzja padła na leki. Bladym świtem 24 lipca, kiedy lekki deszcz w końcu
przerwał niesłabnący upał, Akutagawa po raz ostatni rozmawia z żoną. Następnie
bierze śmiertelną dawkę leków, kładzie się na swoim futonie i zapada w wieczny
sen czytając Biblię.
Tak zakończyło się życie jednego z najważniejszych
pisarzy japońskich, ale też pewna epoka w literaturze. Żywot Ryunosuke
Akutagawy przypominał nieco strony gotyckiej powieści, chociaż sprowadzenie jego
istnienia do porównania do gatunku literackiego może być źle odczytane i nie
oddaje jego wkładu w literaturę. Akutagawa w swojej pracy twórczej kładł nacisk
na zdarzenia i siły nadprzyrodzone, które niezauważane wkradają się do naszego szarego
świat. Uniwersum japońskiego mistrza to miejsce, w którym diabeł przekształca
się w latającą książkę, nos wydłuża się i skraca pod wpływem obrzędów, a człowiek
budzi się z zaświatów z nogami konia. Jego proza pełna jest metafor, mądrości,
humoru i przenikliwości.
„Koła zębate” to wybór 25 opowiadań, będących
swoistą panoramą jego twórczości. Od wczesnych, nieco szalonych, symbolicznych
i umoralniających opowieści („Nos”, „Kleik z batatów”, „Borsuk”), aż do
autobiograficznych narracji, z których wypływa ból, cierpienie i strach („Rejestr
umarłych”, „Miraż – lub Nad brzegiem morza – ciąg dalszy”, „Koła zębate”). Pisarz
powiedział kiedyś „Jeśli ktoś nie popełnia samobójstwa, nie znaczy, że wybrał
życie. On tylko nie potrafi się zabić”. Nie do końca zgadzam się z tą opinią,
podobnie jak nie mogę pogodzić się z faktem, że Akutagawa dokonał takiego, a
nie innego wyboru. A jeśli ktoś ma wątpliwości, czy twórca „Rashomona” wielkim
twórcom był, polecam w szczególności sięgnąć po jego wczesne dzieła, bo to tam,
odnoszę takie wrażenie, zawarta jest cała jakość jego pisarstwa (wyjątkowe
połączenie Zachodniej maniery z klasycznymi opowieściami azjatyckimi). Kontekst
literatury klasycznej pozwalał mu ukazywać ze szczególną mocą to, co stanowiło
dla niego fundament opowiadania, a równocześnie uniknąć podejrzeń o opisywanie
zdarzeń niemożliwych do zaistnienia we współczesności. Warto też zauważyć, że
źródła jego inspiracji – czyli przede wszystkim zbiory Konjaku monogatari i Uji
shūi monogatari – zawierały dużo więcej zdarzeń nadnaturalnych, niż przypowieści
Akutagawy. Autor „Kół zębatych” w swoich pierwszych próbach literackich wolał
skupiać się na istotnych dla niego problemach ludzkości – egoizmie i łatwości
oceniania innych. Jego bohaterowie nie są zdolni rozpoznać własnych pożądań i
lęków. Mnich z Ikenoo cierpi nie tyle z powodu zewnętrznej deformacji, co ze
względu na zranioną miłość własną („Nos”). Goi nie dopuszcza do siebie
możliwości, że sama wizja zaspokojenia pragnienia kleiku z batatów odbierze mu
radość życia („Kleik z batatów”).
To w tych pierwszych opowieściach Akutagawa wyrobił
podstawową strategię opisu kondycji ludzkiej - ironię perspektywy danej
sytuacji, inaczej odczytywaną przez bohatera, narratora oraz czytelnika, do
którego adresowane są filozoficzne w swej istocie pytania o granice poznania i
bezmiar ludzkiego egocentryzmu. Ów niemy śmiech, będący efektem obserwacji
egoistycznych zachowań bohaterów ostatecznie zwraca się również przeciwko
czytelnikowi, który przyjmując rolę naocznego świadka, upodabnia się do rzeszy
szyderców wspomnianych w opowiadaniach. Jest więc to lektura empiryczna,
odczuwalna na kilku poziomach wewnętrznego samostanowienia człowieka. Lektura
dla nas, ale i o nas samych. Książka o tyle refleksyjna i nostalgiczna, że
zyskująca w dalszym fragmencie wymiar autobiograficzny, naturalny, jeszcze
bardziej ludzki.