Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Opowiadania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Opowiadania. Pokaż wszystkie posty

Recenzja "Asortyment strapień" Lydia Davis

Lydia Davis i jej eksperymenty z krótką formą – jak "Asortyment strapień" łączy prozę, poezję i filozofię? Wnikliwe spojrzenie na unikalny styl i literacką wrażliwość autorki.
Wydawca: Czarne

Liczba stron: 280


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Michał Tabaczyński

Premiera: 19 lutego 2025 rok

Wiele w życiu opowiadań przeczytałem. Wiecie o tym bardzo dobrze. A jednak Lydia Davis, czyli jedna z najbardziej oryginalnych współczesnych prozaiczek, zaskoczyła mnie. W "Asortymencie strapień" udowodniła, że krótka forma narracyjna może być nie tylko elastyczna, ale także zadziwiająco pojemna.

Ósmy tom Opowiadań Amerykańskich to zbiór tekstów, które balansują na granicy prozy, poezji i filozofii. Lydia Davis nieustannie kwestionuje kanoniczne definicje tego gatunku literackiego. Eksperymentuje zarówno z treścią, jak i formą – niektóre historie są zwarte i skondensowane do kilku zdań, inne przypominają quasi-eseje czy studia socjologiczne, a jeszcze kolejne nabierają formy epistolarnych rozważań.

Autorka nie boi się tematycznej różnorodności. W "Asortymencie strapień" odnajdujemy zarówno egzystencjalne refleksje nad śmiercią i przemijaniem, jak i lekkie, ironiczne spostrzeżenia na temat codziennych absurdów. Davis przygląda się światu z precyzją badacza, analizując z równą uwagą listy dzieci do chorego kolegi, losy służących zatrudnianych przez wymagającą panią, jak i proces starzenia się dwóch kobiet. To proza świadoma, pełna detali, które budują niezwykle sugestywną atmosferę.

Spójrzmy na trzy proste przykłady, z czym przyjdzie się nam zmierzyć podczas lektury. W „Konkursie Dobrego Gustu” małżeństwo jest oceniane pod kątem gustu w zakresie kulinariów, wykładzin podłogowych czy roślin cebulowych. W „Tematach tabu” ponownie widzimy parę, która tym razem nie rozmawia na wiele tematów, bo pociąga to za sobą złe skojarzenia i emocje (znacie to skądś?). Na szczęście odpowiednia strategia sprawia, że z czasem coraz więcej tematów tabu wraca na wokandę. Spójrzmy też na „Współpracę z muchą”. Tu bez dalszego komentarza, zacytuję ten tekst w całości „To ja umieściłam słowo na stronie, ale interpunkcja jest już jej wkładem".

W "Asortymencie strapień" Davis stosuje technikę katalogowania, wymieniając dźwięki, emocje czy doświadczenia. Przypomina to archiwizację ludzkiej percepcji. Taka metoda pozwala na głębsze zanurzenie się w opisywane sytuacje i postacie, nadając prozie unikalny charakter. Autorka jest znana z precyzyjnego i oszczędnego języka. Jak sama przyznała, jej styl jest odpowiedzią na złożoność zdań Prousta, którego swego czasu tłumaczyła.

Twórczość Lydii Davis bywa porównywana do dzieł Samuela Becketta ze względu na minimalistyczny styl i skłonność do eksperymentowania z formą. Jej krótkie, często kilkuzdaniowe opowiadania przypominają również twórczość Jorge Luisa Borgesa, który jak dobrze wiemy wielokrotnie bawił się konwencjami literackimi i eksplorował granice narracji.

Z pewnością „Asortyment strapień” jest przykładem literatury wymagającej. Jest ona daleka od klasycznych schematów fabularnych. Niektóre teksty, szczególnie te pozbawione wyraźnej narracji, mogą nużyć czytelnika przyzwyczajonego do bardziej konwencjonalnych historii. Warto jednak podejść do tej książki jak do zbioru poetyckiego – dawkować opowiadania, pozwalać im wybrzmieć i stopniowo oswajać się z niezwykłą wrażliwością autorki.

Lydia Davis udowadnia, że opowiadanie jako gatunek wciąż ewoluuje, a granice literatury można przesuwać na nieskończoną liczbę sposobów. "Asortyment strapień" to książka, która wymaga skupienia i otwartości, ale w zamian oferuje wyjątkowe doświadczenie literackie – pełne ironii, wnikliwości i intelektualnej gry. Czytanie tej książki to jak przeglądanie szkicownika René Magritte’a – codzienne sytuacje nagle nabierają surrealistycznych kształtów, a zwykła rozmowa o gramatyce okazuje się być dialogiem o śmierci. Albo o gramatyce. Nigdy nie wiadomo.

Recenzja "Dwadzieścia jeden" Krzysztof Maciejewski

„Dwadzieścia jeden” Krzysztofa Maciejewskiego to mozaika krótkich form, które zaskakują, przerażają i bawią. Groza, surrealizm i ironia – to mieszanka, której nie da się zapomnieć.
Wydawca: Forma

Liczba stron: 122


Oprawa: broszurowa ze skrzydełkami

Premiera: listopad 2024 rok

Krzysztof Maciejewski to autor, który bawi się literaturą niczym wprawny iluzjonista – pokazuje nam rzeczy, które wydają się znajome, po czym jednym ruchem wywraca je do góry nogami, serwując fantasmagoryczne, niepokojące wizje. Jego najnowszy zbiór opowiadań zatytułowany „Dwadzieścia jeden” to podróż przez światy, które pozornie są odbiciem naszego życia, ale widzimy je w lustrze, które pękło na tysiąc kawałków.

Już od pierwszego opowiadania wiemy, że nie będzie tu miejsca na komfortowe czytanie. Maciejewski nie szuka sensacji – jego narracje zaczynają się w prozaicznych sceneriach, w piwnicach, przy kuchennych stołach, na dermatologicznym oddziale. Dopiero wtedy autor wprowadza elementy niesamowitości, które rozbijają rzeczywistość jak wściekły młot. Jakby ktoś zaprosił Kafkę do współczesnego horroru bizarro – niepokój czai się w najbanalniejszych szczegółach.

Weźmy choćby „Lalki pana Plumma”, gdzie niewinny fetysz kolekcjonowania lalek przemienia się w klaustrofobiczną opowieść o narastającym szaleństwie. Albo „Miasto Fregoliego”, które pod płaszczykiem opowieści o zdradzie skrywa duszny klimat psychicznego rozkładu i ucieczki. To historie, które najpierw cię wciągają, a potem nagle zaciskają się na twoim sercu, zostawiając cię z dreszczem na plecach.

Choć na pierwszy rzut oka może wydawać się, że „Dwadzieścia jeden” to mroczna, ponura antologia, prawdziwi czytelnicy Maciejewskiego wiedzą, że jego literacki geniusz tkwi w balansie między grozą a przewrotnym humorem. „Rycerze w opresji” to przykład tego, jak autor z uśmiechem na twarzy rozbija nasze oczekiwania wobec epickich pojedynków i średniowiecznych bohaterów. Rycerze, zamiast krwawych walk, muszą zmierzyć się z prawniczym absurdem – polisy ubezpieczeniowe uniemożliwiają im spełnienie swojego obowiązku. Czy to satyra na biurokrację? A może parodia rycerskich ideałów? Maciejewski pozostawia nam pole do interpretacji, ale jego ironiczny uśmiech wyraźnie czuć w tle.

Podobny efekt wywołuje „Fruwająca dusza” – historia kobiety, która na pozór tkwi w domowych obowiązkach, ale jej myśli latają po makabrycznych scenariuszach podsycanych przez telewizyjne newsy. To naprawdę ciekawa i udana wiwisekcja współczesnego lęku wywołanego natłokiem informacji.

Maciejewski porusza się po literackich konwencjach jak tancerz po zawiłym układzie choreograficznym. W jego opowiadaniach znajdziemy elementy grozy, absurdalny surrealizm, filozoficzne rozważania, a nawet dekonstrukcję klasycznych form. „Dachau doggin” łączy brutalność z powojenną traumą, a „Ustawiacz znaków” to niemal egzystencjalny traktat o samotności. Każda z tych historii jest jak małe lustro – raz pokazuje ci siebie, raz odbija w krzywym zwierciadle społeczeństwo.

Nie sposób nie wspomnieć o języku. Maciejewski jest pisarzem niezwykle precyzyjnym. Każde zdanie zdaje się wyważone, każda metafora na swoim miejscu. Autor puszcza oko do czytelnika, wplatając subtelne nawiązania do popkultury, filozofii, czy psychologii (a Freud i Jung w tle tylko przyklaskują). Nawet w mroku i grotesce jego pisarstwo ma lekkość, która sprawia, że czyta się go z prawdziwą przyjemnością.

W jednym z tekstów pisze tak „kartka papieru jest białą plamą na mapie i ode mnie zależy, jakie nazwy nadam losom, rzekom i górskim szczytom”. Jak mówi, tak też robi, a nam nie pozostaje nic innego, jak oddać się tej literackiej mozaice - różnorodnej, nieprzewidywalnej, czasem zabawnej, czasem przerażającej. Jasne, będziemy tu czuć pewien dyskomfort, bo nasze przyzwyczajenia każą szukać gotowego i klarownego scenariusza. Nie wszystkie miniatury przypadną nam też do gustu. Maciejewski udowadnia jednak, że granice między rzeczywistością a koszmarem są cienkie, a literatura może być dobrym polem do eksperymentu. To książka dla tych, którzy nie boją się stanąć twarzą w twarz z własnym niepokojem – i wyjść z tego z uśmiechem pełnym zadumy.

Najlepsze zbiory opowiadań 2024 roku zdaniem Melancholia Codzienności

W Polsce wydawanie zbiorów opowiadań to działalność niszowa, ale jednocześnie stabilna. Rok 2024 nie był pod tym względem wyjątkiem – krótkie formy prozatorskie nadal trafiały do księgarń z regularnością, która mogłaby zadowolić nawet najbardziej wybrednych czytelników. W ciągu dwunastu miesięcy pojawiło się ponad 150 nowych tytułów, w tym zarówno debiuty, jak i kolejne dzieła uznanych autorów. Opowiadania są różnorodne – od literatury pięknej, przez kryminały i grozę, po eksperymentalne teksty balansujące na granicy formy i treści.

Czy wszystkie zbiory zasługują na uwagę? Zdecydowanie nie. Znalezienie prawdziwych pereł w tym morzu literackiej produkcji wymaga selektywnego podejścia. Jak zatem wybieram te, które mogą mnie zainteresować? Kluczowe są dla mnie nazwiska tłumaczy, renoma wydawnictwa, a także konsekwencja w ramach serii wydawniczych. Ostatecznie jednak to sam autor i jego styl decydują, czy dany zbiór wart jest czasu.

W mijającym roku przeczytałem ponad czterdzieści nowych zbiorów opowiadań. Autorzy tych książek pochodzą z różnych zakątków świata – od Ameryki Południowej, przez Europę Środkową, aż po Azję. Jedni przenosili mnie w realia historyczne, inni eksplorowali przyszłość, a byli też tacy, którzy zaskakiwali mnie czystą zabawą formą i treścią. Opowiadania mają tę niezwykłą cechę, że w swojej zwięzłości potrafią być bardziej treściwe niż niejeden długi cykl powieściowy.

Bez dalszego rozwlekania – zapraszam do zapoznania się z moimi wyborami najlepszych zbiorów opowiadań wydanych w Polsce w 2024 roku. Kolejność, jak zawsze, pozostaje przypadkowa.

Odkryj najlepsze zbiory opowiadań 2024 roku! W naszym artykule znajdziesz najlepsze wydania, które zaskoczą Cię oryginalnością, stylem i głębią emocji.

"Przyszedłem do ciebie, ale cię nie zastałem" Antonio Tabucchi

Antonio Tabucchi to mistrz krótkiej formy, który pozostawił niezatarte piętno na literaturze światowej. Jego twórczość, wyróżniająca się subtelnym stylem i niezwykłą wrażliwością, przynosi niezapomniane portrety ludzkich emocji i relacji. Zbiór opowiadań „Przyszedłem do ciebie, ale cię nie zastałem” stanowi wyjątkowe przypomnienie tej bogatej spuścizny.

Wybór dokonany przez Joannę Ugniewską, tłumaczkę i znawczynię twórczości Tabucchiego, ukazuje pełen przekrój pisarskich umiejętności autora. Tom łączy najlepsze teksty z wcześniej wydanych w Polsce zbiorów oraz utwory dotąd nieznane polskim czytelnikom, w tym opowiadania z tomu „Piccoli equivoci senza importanza”. Dzięki temu stanowi on jednocześnie wprowadzenie w świat Tabucchiego dla nowych odbiorców i literacką ucztę dla jego wieloletnich miłośników.

Lubicie rozwiązywać literackie rebusy? A może interesuje Was mieszanie się snu z jawą, czy przeplatanie przeszłości z teraźniejszością? To wszystko znajdziecie w tym tomie, którego przewodnią osią są tematy pamięci, utraty i przypadkowości ludzkiego losu. To uniwersalne motywy, które Tabucchi rozwija z charakterystyczną dla siebie empatią i erudycją, czyniąc każdą historię unikalną, a jednocześnie głęboko osadzoną w doświadczeniu wspólnym dla czytelników na całym świecie.

„Środki do pielęgnacji chmur” Piotr Sommer

„Środki do pielęgnacji chmur” to książka, która oddaje wyjątkową atmosferę Otwocka, łącząc wspomnienia, mitologię i narrację o miasteczku z intensywnym nasłuchiwaniem języka. Piotr Sommer w swojej prozie przedstawia miejsce pełne zagubionych wymiarów czasu i przestrzeni, a jednocześnie z uporem pielęgnuje jego nieoczywiste, podmiejskie piękno. Dzięki mistrzowskiemu połączeniu języka, obrazów i emocji, autor przywraca do życia szczegóły codzienności, które dla innych mogą zostać niezauważone. Czas i przestrzeń w tej książce są nienamacalne, zmienne, zacierając granice między przeszłością a teraźniejszością. Pozycja ta jest zarazem hołdem dla twórczości Ficowskiego i Schulza, a także refleksją nad tym, jak język, mit i pamięć kształtują nasze postrzeganie świata.

 
"Być człowiekiem" Nicole Krauss

„Być człowiekiem” Nicole Krauss to zbiór opowiadań, które trafiają prosto w sedno tego, co znaczy być… no właśnie, człowiekiem. Autorka z niesamowitą wrażliwością i humorem pokazuje codzienne absurdy, nasze słabości, marzenia i to, jak czasem gubimy się w sobie. Opowieści rozgrywają się między Nowym Jorkiem a Tel Awiwem, a Krauss mistrzowsko lawiruje wokół tematów miłości, samotności, starzenia się czy rodzinnych więzi. Zbiór ten zachwyca zarówno precyzją narracyjną, jak i artystyczną odwagą, oferując czytelnikowi wgląd w wielowymiarowość życia. To literacki popis, który bawi, porusza i czasami działa na nerwy. Mimo, że to najsłabszy punkt serii opowiadań amerykańskich wydany w 2024 roku, nadal zasługuje na to wyróżnienie.

"Mrok jest miejscem" Ariadna Castellarnau

„Mrok jest miejscem” rekomenduje dla nas Marianna Enriquez. Czy trzeba czegoś więcej? Tak? No to posłuchajcie. To zbiór ośmiu opowiadań, w którym głównymi bohaterami są rodziny, ich tajemnice, zniekształcone relacje i mroczne pragnienia. Castellarnau nie podchodzi do swoich postaci z litością. Wręcz przeciwnie – wrzuca je w sam środek traumatycznych przeżyć, dając im niewielkie szanse na wyjście z tego cało. A jeśli już, to tylko po to, by do końca życia nosiły ze sobą nieuleczalną bliznę. Świetny, równy, nieoczywisty tom, który nie pozostawia nas z przeświadczeniem, że gdzieś już to kiedyś czytaliśmy.

„Ziemia niczyja” Eduardo Antonio Parra

„Ziemia niczyja” to zbiór dziesięciu opowiadań autorstwa Eduardo Antonio Parry, którego możemy i powinniśmy kojarzyć z „Paraboli milczenia”. Jego nowa książka jawi się jako świadectwo brutalności i piękna życia na pograniczu Meksyku i Stanów Zjednoczonych. Parra, czołowy przedstawiciel literatury północnego Meksyku, tworzy narracje, które balansują na granicy między liryzmem a surową rzeczywistością, angażując czytelnika w świat pełen kontrastów – od desperacji i przemocy po miłość i czułość. Plastyczny i pełen detali język, pozwala fizycznie poczuć pustynny upał, smród brudnych ulic, mróz opuszczonej wioski czy wilgoć oddechu bohaterów w chwilach skrajnych emocji. To takie pisanie, które nigdy się nie znudzi. Dla czytelników gotowych zmierzyć się z mrocznymi aspektami ludzkiej natury, „Ziemia niczyja” będzie literacką podróżą, która na długo zapadnie w pamięć.

"Pociecha rzeczy okrągłych" - Clemens J. Setz

„Pociecha rzeczy okrągłych” Clemensa J. Setza to literacka podróż w świat niecodziennych postaci i sytuacji, które łączą zwyczajność z dziwnością, a codzienność z surrealizmem. Setz, laureat prestiżowej nagrody im. Georga Büchnera, z ogromnym wyczuciem tworzy opowiadania, w których tło science fiction i elementy grozy służą jako metafory współczesnych lęków, wykluczenia i osamotnienia.

Zbiór opowiadań zaskakuje różnorodnością – od surrealistycznych historii, gdzie mieszkanie bohatera zamienia się w przepełniony chorymi lazaret, po psychologiczne analizy relacji międzyludzkich, gdzie ojciec walczy z własnymi lękami i niezrozumieniem ze strony synów. Niezwykły talent autora do balansowania między groteską, melancholią a ironią sprawia, że każde opowiadanie niesie unikalne przesłanie i intensywne emocje.

Setz, nawiązując do tradycji Kafki czy Poe’go, tworzy literaturę wyjątkową, która wymaga od czytelnika uwagi i zaangażowania. "Pociecha rzeczy okrągłych" to książka niepokojąca i intrygująca – pełna subtelnych tropów, metafor i symboli, które pozostają z czytelnikiem długo po zakończeniu lektury. To pozycja dla miłośników literackiego eksperymentu i tych, którzy nie boją się zanurzyć w dziwność codzienności.

„38 opowiadań” Thomas Bernhard

Znajdziemy w”38 opowiadaniach” fenomenalnego „Świniopasa”, wyjątkowo mroczne „Na granicy drzew” czy znane już polskiemu czytelnikowi „Czy to komedia? Czy to tragedia”. Jest więc trochę różnorodnie, tak w warstwie fabularnej, jak i językowej. Dzięki temu całość czyta się lepiej. Nie można jednak mieć złudzeń – mimo ukazania rozwoju warsztatu twórczego (tak, austriacki mistrz pisywał słabiej), Bernhard pozostaje Bernhardem. Nie zabraknie tu słynnych długich zdań oraz dziesiątek powtórzeń. Fasada zmienności szybko przeistacza się w świadomość, że tak naprawdę to tylko złuda, a „życie jest wyłącznie powtórzeniem powtórzenia i bardzo szybko kończy się monotonią”. Komizm i tragizm, skrupulatność i powierzchowność, rytm oraz fragmentaryczność – różne siły rządzą tą prozą, która jest podporządkowana maniakalności trwania w tym beznadziejnym świecie. Mimo wszystko gorąco zalecam tę lekturę odważnym czytelnikom. Tym osobom, które nie szukają w książce przygody, ale prawdy. Nawet jeśli ta, bywa bardzo smutna.

"Furia i inne opowiadania" Silvina Ocampo

Na zbiór składają się 34 opowiadania, z których 6 mogliśmy już czytać w „Opowieści niesamowite z Hispanoameryki”. Jakie są te teksty? Na pewno trudne do opisania. Objętościowo bardzo często nie przekraczają 4-6 stron. Są zatem skondensowane i skupiają się na wyrywku rzeczywistości (albo snu, fantazji czy mieszanki realności z niesamowitością). Wiele z nich cechuje się surrealistycznymi i fantastycznymi motywami, często eksplorującymi mroczne aspekty ludzkiej natury. Figura śmierci, szaleństwa czy dziecięcej traumy powraca tu jak refren, za każdym razem grany jednak nieco inaczej. „Furia i inne opowiadania” to unikalny i mroczny zbiór opowiadań, które miały duży wpływ na rozwój literatury latynoamerykańskiej. Ocampo nie bała się poruszać trudnych i kontrowersyjnych tematów, za co doceniła je nasza Noblistka włączając książkę do serii Konstelacje Olgi Tokarczuk. Są tu pewne punkty styczne z twórczością Leonory Carrington (metaforyka, sugestywny język, surrealizm), ale w mojej opinii argentyńska pisarka bardziej eksploruje ludzką psychikę. Zwraca tez uwagę na małe, niepozorne przedmioty i zdarzenia, które dość nieoczekiwanie zmieniają przeznaczenie ludzi – ot znaleziona po 15 latach bransoletka. Trudna, nierówna, ale finalnie bardzo satysfakcjonująca lektura. Nie tylko dla koneserów.

"Trylobity. Opowiadania zebrane" Breece D’J Pancake

Twórczość Breece’a D’J Pancake’a można podsumować jako chęć realistycznego przedstawienia życia na amerykańskiej prowincji, ze szczególnym uwzględnieniem Wirginii Zachodniej, gdzie autor dorastał. Miejsca akcji poszczególnych tekstów emanują ponurą atmosferą. To zapomniane przez Boga miasteczka, gdzie życie toczy się w rytmie upadku, a każdy dzień jest walką o przetrwanie. Nawet natura staje się tu wrogiem, mrocznym i nieprzewidywalnym żywiołem. Autor używa prostego, kolokwialnego języka, często zbliżonego do gwary mieszkańców Wirginii Zachodniej. Ten język jest pozbawiony ozdobników, surowy i bezpośredni, co odzwierciedla brutalną rzeczywistość życia bohaterów. Pisarz powtarza słowa i frazy, tworząc rytmiczną, hipnotyzującą prozę. Ten zabieg wzmacnia napięcie i potęguje wrażenie monotonii życia w prowincjonalnym miasteczku. Głównie z tego względu jego twórczość doceniali Cormac McCarthy i Donald Ray Pollock. I chociaż język wygląda momentami na dość toporny, dopowiedziany, co każe mi przypuszczać, że nie wszystko na etapie tłumaczenia poszło prawidłowo, trudno nie wyróżnić tego tomu w moim rankingu.

"Ty, krwawe dzieciństwo" Michele Mari

Michele Mari w unikalny sposób eksploruje motywy dzieciństwa, nostalgii i literatury. Zanurza się w otchłaniach pamięci, tworząc świat, w którym ten okres w życiu człowieka jest pełen bolesnych doświadczeń, ale także zachwytów nad drobnymi przyjemnościami. Narracja przyjmuje formę drobiazgowej "inwentaryzacji" wspomnień—zachwyca precyzją i magią szczegółów, wyciągając z pozoru błahe epizody, jak miłość do powieści przygodowych czy fascynacja komiksami. Bohaterem każdorazowo jest syn lub wnuczek, młoda postać, która wypełnia fabułę w sposób absolutny. W tym sensie można jego postać odczytywać nie tylko jako ‘syna’ danego rodzica, ale także potomka spuścizny literackiej, którą chłonie z fascynacją i głęboką świadomością. Mari maluje obraz dzieciństwa jako czasu nieustannie obecnego w życiu dorosłego, otwartej rany, która krwawi przez całe życie, ale jednocześnie stanowi źródło życiowej energii.

Autor wyraźnie czerpie z mrocznych korzeni romantyzmu, choć jego refleksje nad przeszłością i literaturą rodzą się w zaciszu biblioteki, a nie na bezkresnych oceanach. W swoich tekstach potrafi zestawiać elementy klasyki z popkulturą, przechodząc od egzystencjalnych rozważań do z pozoru błahych szczegółów. Jego opowiadania są jak podróż w czasie, w której czytelnik odnajduje swoje własne wspomnienia. Zamiast sentymentalizmu, Mari oferuje literaturę pełną ironii i głębokiego zrozumienia ludzkiej natury. Absolutny tegoroczny top.

"Człowiek, który nigdy nie skłamał" Lao She

Tom "Człowiek, który nigdy nie skłamał" to literacki skarb, który zachwyca zarówno mistrzostwem formy, jak i głębokim humanizmem. Lao She, jeden z najwybitniejszych chińskich pisarzy XX wieku, w jedenastu opowiadaniach ukazuje pełnię ludzkich emocji – od salw śmiechu po chwile przejmującego smutku.

Historie te, pełne czułości dla bohaterów i ironii wobec ludzkich przywar, są zarazem fascynującą podróżą w głąb chińskiej kultury i tradycji. Autor subtelnie splata codzienne relacje, obyczaje i tło polityczne tamtych czasów, czyniąc każdą opowieść uniwersalną i głęboko poruszającą. To książka, która bawi, wzrusza i skłania do refleksji, pokazując, że literatura potrafi przekraczać granice czasu i przestrzeni.

"Luneta z rybiej głowy" Patryk Zalaszewski

"Luneta z rybiej głowy" Patryka Zalaszewskiego to niezwykły literacki debiut, który przenosi czytelnika do nadbałtyckiej wioski, pełnej melancholii, symboliki i egzystencjalnych pytań. Zbiór opowiadań, osadzony w surowym świecie rybackiej społeczności, splata realistyczne obserwacje codzienności z delikatnymi elementami realizmu magicznego. Narrator, młody chłopiec, przygląda się rzeczywistości przez pryzmat dziecięcej wrażliwości, co dodaje opowieściom unikalnej perspektywy i głębi emocjonalnej.

Bałtyk w tej książce to nie idylliczne morze z pocztówek, lecz groźny żywioł, nieustannie balansujący między dawaniem a odbieraniem. Zalaszewski opisuje życie mieszkańców wioski jako splecione z rytmem fal – pełne trudu, tęsknot, strat, a także miłości i przemijania. Proza pulsuje napięciem między światem żywych i martwych, codziennością a snem, przypominając, że istotą życia jest ciągłe zmaganie się z jego fundamentalnymi tajemnicami.

Wrażliwość autora przejawia się w misternie budowanych zdaniach, które łączą liryczną rytmikę z obrazami przejmującymi do głębi. Książka zachwyca nie tylko treścią, ale i formą, tworząc przestrzeń do refleksji nad przemijaniem, relacjami i ludzką kondycją. „Luneta z rybiej głowy” to poetycka przypowieść o życiu w pełnym jego pięknie i grozie – książka, której nie mogło tu zabraknąć.

„Ptaki Ameryki” Lorrie Moore

Autorka bierze na warsztat codzienność bohaterów, których życiowe rozterki – te duże i te maleńkie – tworzą wyjątkowy kolaż ludzkich emocji. To opowieści o samotności, strachu, rodzinnych bliznach i próbach złapania oddechu w świecie pełnym napięć. Choć życie w tej książce bywa brutalne, Moore umiejętnie balansuje jego ciężar subtelnym humorem i ironią.

Co mnie szczególnie zachwyca? Jest to chyba umiejętność wyławiania szczegółów, które nadają opowiadaniom głębię i autentyczność. Bohaterowie są osobliwi, często zagubieni i wątpliwie szczęśliwi, ale przez to stają się bliscy każdemu, kto choć raz czuł się obco we własnym życiu. Autorka eksploruje uniwersalne prawdy o ludzkiej kondycji – od bolesnych strat po absurdy codziennych sytuacji. To opowieści, które zaczynają się od genialnych zdań i płynnie wciągają czytelnika w świat, gdzie nic nie jest proste, ale wszystko zdumiewająco znajome.

„Paryż Noir. Przedmieścia” praca zbiorowa

„Paryż Noir. Przedmieścia” to literacka podróż po mrocznych zakamarkach paryskich blokowisk, która zachwyca klimatem i różnorodnością. Ten zbiór opowiadań z serii Noir to coś więcej niż tylko kryminalne historie – to głęboko osadzony w społecznych realiach obraz współczesnych przedmieść miasta świateł. Autorzy, pochodzący z różnych zakątków Francji, serwują pełne napięcia opowieści, gdzie lokalizacja odgrywa kluczową rolę, a każda z dzielnic jest niemalże osobnym bohaterem.

Zbiór otwierają opowiadania, które od razu wciągają w wir emocji i kontrastów. Cloe Mehdi eksploruje złożone problemy społeczne, balansując między oszczędnością słów a głębokim przekazem. „Metamorfoza Emmy F.” to z kolei wciągająca opowieść o zawiłościach ludzkiej psychiki, a „Pod obwodnicą” oferuje fascynującą, choć mroczną, historię o młodości, beznadziei i ucieczce. Każdy z 13 tekstów jest inny, ale wszystkie łączy wspólne tło – mroczne, pełne tajemnic i napięcia przedmieścia Paryża.

Jak dla mnie jeden z mocniejszych punktów całej serii.

"Mojżesz na równinie" Xuetao Shuang

„Mojżesz na równinie” to zbiór trzech nowel, które przenoszą nas do surowego, przemysłowego wschodniego regionu Chin lat 90. Shuang Xuetao świetnie uchwycił klimat tego miejsca, pełnego przemian społecznych i ekonomicznych. Tytułowa nowela to misternie skonstruowana historia, która łączy miłość, politykę i kryminał. Narracja z różnych perspektyw buduje napięcie, a jej zakończenie to prawdziwa poezja. Kolejne opowieści pokazują życie w brutalnym świecie, gdzie zemsta i honor mają większe znaczenie niż sprawiedliwość. Shuang nie boi się ukazać mrocznej strony życia, a jego bohaterowie – zmagający się z przemocą i trudami codzienności – nadają tej książce głęboki, emocjonalny wymiar. Bez dwóch zdań jeden z najlepszych zbiorów 2024 roku.