Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura islandzka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura islandzka. Pokaż wszystkie posty

Recenzja "Świerzb" Fríða Ísberg

Wydawca: Biuro Literackie

Liczba stron: 128


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Jacek Godek

Premiera: 23 stycznia 2023 rok

Fríða Ísberg dwa miesiące temu stała się oficjalnie trzydziestolatką. Swoją przygodę z literaturą zaczynała od poezji. Pierwszy tomik wierszy pojawił się w Islandii w 2017 roku. Później autorka stworzyła jeszcze zbiór opowiadań, kolejny tom wierszy i powieść. „Świerzb” to jej debiut w Polsce. Książka ukazuje się w Biurze Literackim w ramach Nowego europejskiego kanonu literackiego, serii, która w zeszłym roku zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.

W „Świerzbie” zawarto czternaście opowiadań, obrazujących ludzkie słabości, przewrażliwienia i niepokoje. Fríðe Ísberg interesują przede wszystkim rodziny oraz związki, najwięcej dzieje się tu pomiędzy rodzicami i dziećmi oraz partnerami aspirującymi do roli małżeństwa. Ich dynamiczne relacje okazują się zazwyczaj osią opowieści o pęknięciach. W „Dręczyć albo pawia męczyć” drzazgą powodującą wrzenie staje się załatwianie potrzeb fizjologicznych przy drugiej osobie i wyciąganie kłaczków z prysznica. „Żyrandol” portretuje życie dwóch pokoleń pod jednym dachem. Ością niezgody pozostaje nie tylko bujający się w rytm łóżkowych taktów, tytułowy żyrandol, ale też wegańskie jedzenie. W „Świerku” wyrwa między koleżankami jest następstwem pogłębiających się różnic społecznych. Jak wspomina po latach jedna z nich „Niezwykle łatwo zostać wrogiem swoich przyjaciółek”. Czasami wystarczy styl ubierania, butność czy brak szczerości.

Fríðe Ísberg wchodzi w intymne życie przypadkowo dobieranych bohaterów. Ludzi jak my. Ukazuje ich myśli takimi, jakie one są, bez malowania, nakładania masek, nanoszenia filtrów szczęścia. Autorka inteligentnie prowokuje pytania o to, czym jest harmonia wewnętrzna i wolność oraz jak należy przyjmować i radzić sobie z banalnymi zdarzeniami, które bardzo często burzą od dawna powielane schematy. Zerwanie z chłopakiem, utrata znajomego, przejście ze świata wirtualnego do rzeczywistości, samotność potęgująca tęsknotę za dziećmi – te i wiele innych okoliczności bywa powodem do niepewności, ale także namysłu nad sensem trwania w miejscu. Każda z narracji jest kameralna i do bólu szczera, nawet jeśli fundamentem utworu jest narzekanie na ziomeczków czy powrót z imprezy.

Fríðe Ísberg swobodnie przemieszcza się między historiami, a urywając je i na nowo podejmując tok rozważań, dobrze oddaje dynamikę życia polegającą na zerwaniu oraz nieoczekiwanej kontynuacji. Jej fabuły od pierwszego, aż do ostatniego opowiadania, zbudowane są z niepowodzeń, małych towarzyskich szczelin, które w dłuższej perspektywie potrafią przerodzić się w niewygodną narośl. „Świerzb” to również przewrotna opowieść o samostanowieniu, w której autorka na kilka sposobów pokazuje mechanizmy zawłaszczania drugiego człowieka. Stają się one jednak pułapką, wielokrotnie powracającą z jeszcze większą siłą.

"Świerzb" ma w sobie potencjał na naprawdę ciekawą książkę, przede wszystkim za sprawą bezpośredniości oraz orientacji na detale. W wersji Fríðe Ísberg jest jednak ostatecznie głównie kalejdoskopem klisz. Język autorki, choć zmienny (monologi, slang), bywa sztuczny. Zdarzają jej się uproszczenia, skłonność do przerysowywania, mało absorbujące puenty. Może też za dużo czytam opowiadań, prawdopodobnie widziałem już takie próby u Lucy Caldwell czy Dainy Opolskaitė. Od książek ujętych w Nowym europejskim kanonie literackim domagam się czegoś więcej. Zbiór islandzkiej pisarki warto poznać dla kilku tekstów, np. „Świerku” czy „Wywiadu”. Całość jest jednak zbyt oczywista, aby z czystym sercem rekomendować ją wytrawnym czytelnikom.

Recenzja "Sztormowe ptaki" Einar Kárason

Wydawca: WUJ

Liczba stron: 128

Tłumaczenie: Jacek Godek

Oprawa: miękka

Premiera: 21 października 2019 r.

„Sztormowe ptaki” mogą być modelowym przykładem, jak minimalizm w przekazie, przewyższa niewiele wnoszące gadulstwo. Książka liczy niespełna 130 stron, na których jej autor, Einar Kárason, kreśli obraz grupy ludzi, postawionych w sytuacji granicznej. Jak będą się zachowywać? O czym myślą? Co w obliczu śmierci jest dla nich najistotniejsze?

Kanwą, na której Kárason buduje swoją opowieść jest prawdziwa sytuacja statku rybackiego Mewa. Gdzieś na lodowatych i bezkresnych wodach w okolicach Nowej Funlandii, dochodzi do dramatu. Wracając z połowów karmazyna, załamuje się pogoda. Szaleje niewyobrażalna wichura, siarczysty mróz utrudnia jakiekolwiek działanie, statek zalewają sztormowe fale, które szybko krystalizują się w morderczy lód.  Próba jakiegokolwiek kontaktu z otoczeniem kończy się jedynie kolejnymi sygnałami SOS otrzymywanymi z innych pokładów. Jedyną możliwością przetrwania jest podjęcie szalonej misji skuwania lodu. W tych okolicznościach niska temperatura i powiewy wiatru, potęgują uczucie osamotnienia i stopniowego odchodzenia na drugą stronę życia. Kilkudziesięciogodzinna walka o przetrwanie, brak snu, głód – to wszystko sprawi, że załoga będzie musiała zmierzyć się nie tylko z siłami natury, ale też dużo ważniejszym wrogiem – własną słabością.

Mimo skromnych rozmiarów, zadziwia mnie, jak zręcznie autor kontrastuje wielkie wydarzenie z delikatnością i stonowaniem. Kárason udowadnia, że o tragedii można mówić nie tylko w języku ‘parku rozrywki’, ale także w stylistyce teatralnej. Swoją uwagę koncentruje na działaniu ludzi, potęgę natury ustawiając w roli tła. Fascynujące są te małe, wyrywkowe biografie osób, które nawet w starciu z niemożliwym, zachowują trzeźwy umysł i potrafią podejmować trudne decyzje. Autor mówi o wielu ważnych postawach: honorze, odpowiedzialności, harcie ducha, godności, odwadze, ale także słabości, która już oswojona, może być podwaliną wielu sukcesów w przyszłości. Nie robi jednak tego przy użyciu patosu i kwiecistości, stawiając za to na skondensowanie i surowość. 

Ważna jest w „Sztormowych ptakach” struktura, całkowicie pozbawiona dialogów. To zapis wewnętrznych przeżyć, przetykanych co jakiś czas poetyckimi opisami natury oraz retrospekcjami z życia wybranych członków załogi. Jest wśród nich młody, niedoświadczony Lárus. Właściwie to nawet nie miał być marynarzem, nigdy nie mierzył się ze specyfiką tego zawodu, męczy go ciągła praca i brak snu. Podczas dramatycznych chwil, będziemy obserwować go ze szczególną uwagą. Dla niego to wydarzenie jest totalną nowością, prawdziwą inicjacją dorosłego życia. Istotne jest tu nie tylko samo zmaganie się z naturą, ale też szybkie dojrzewanie do nowej roli zawodowej oraz cenne obserwacje, ukazujące znaczenie doświadczenia w rozwoju człowieka.

Największe wrażenie zrobił na mnie sposób, w jaki ta historia została opowiedziana. Brak słownych piruetów, żadnego wodolejstwa, maksimum treści, przy minimalizmie słów. „Sztormowe ptaki” cechują się doskonałą kompozycją, przemyślaną treścią oraz szeroką przestrzenią interpretacyjną. To książka, którą można przeczytać bardzo dosłownie, zamknąć i odłożyć na półkę z poczuciem dobrze spełnionej misji. Ale warto poświęcić jej nieco więcej uwagi, bo to rzecz wykraczająca poza oczywistość, mająca wiele do zaoferowania dzięki swojej uniwersalności. Brakuje takich książek.