Recenzja "Opowieść siewcy zarazy" Gesualdo Bufalino

"Opowieść siewcy zarazy" Gesualdo Bufalino to włoska powieść egzystencjalna z 1981 roku
Wydawca: Austeria

Liczba stron: 216


Oprawa: miękka

Tłumaczenie: Elżbieta Jogałła

Premiera: marzec 2023 rok

„Opowieść siewcy zarazy” jest debiutem zmarłego w 1996 roku sycylijskiego pisarza, poety i nauczyciela Gesualdo Bufalino. Autor rozpoczął pracę nad książką na początku lat 50., ale wydał dopiero trzydzieści lat później. Miał wtedy na karku sześćdziesiąt jeden lat[1]. Późny debiut jest często równoznaczny z dojrzałością formy i treści, co potwierdza lektura omawianej książki.

W 2023 roku wydano w Polsce dwie książki Gesualdo Bufalino, a jego nowele umieszczone zostały w tomie „Opowieści niesamowite z języka włoskiego”

Bufalino uznawany jest aktualnie za jednego z najlepszych twórców swojego regionu, klasyka, którego odkrywają nowe pokolenia. Tym dziwniejsze, że w czasach gdy w Polsce wydaje się prawie sto książek dziennie[2], żadna oficyna nie zdecydowała się wcześniej na publikację jego dzieł. A możliwości z pewnością były, bo już w 2005 roku fragmenty „Opowieści roznosiciela zarazy” (tłumaczenie Haliny Kralowej) i „Kłamstw nocy” znalazły się w 404 tomie Literatury na świecie[3]. Obie powieści musiałby przeczekać kolejne 18 lat, by najpierw Austeria, a później Officyna zdecydowały się przekazać je czytelnikom. Jakby tego było mało, w sierpniu 2023 roku Państwowy Instytut Wydawniczy opublikuje siódmy tom Opowieści niesamowitych, tym razem z języka włoskiego. Obok dzieł Giuseppe Tomasi di Lampedusy, Alberto Moravii, Luigiego Pirandello czy Dino Buzzatiego trafią się również nowele Gesualdo Bufalino.

Akcja „Opowieści siewcy zarazy” dzieje się w 1946 roku w podpalermitańskim sanatorium o wieloznacznej nazwie „Skała”. Jej narratorem jest weteran wojenny, który po początkowej izolacji i poczuciu obezwładniającej samotności, stopniowo otwiera się na otoczenie. Uwagę bohatera przykuwa pewna tancerka, z którą wchodzi w tragiczny romans. W „Skale” wszyscy są chorzy na gruźlicę, stąd wesołe podrygi protagonisty z uroczą Martą, są tak naprawdę pożegnaniem z tym światem (przynajmniej jednego z nich). „Opowieść siewcy zarazy” skupia się na relacji obojga pacjentów, ale nie zapomina o drugim planie. Warto zwrócić uwagę na postać głównego lekarza, niejakiego Wielkiego Chudzielca (który przepowie los bohaterowi), oraz pełnego religijnych lęków ojca Vittorio. Ich postępowania i wyznawane wartości są symboliczne dla kontekstu całego dzieła.

W „Opowieści siewcy zarazy” dzieje się pozornie niewiele

„Opowieść siewcy zarazy” autorstwa Gesualdo Bufalino jest książką skupioną na chwili. Powolną, w tym sensie, że nie doświadczymy tu wielkich wydarzeń i przełomowych decyzji. Aktorzy dramatu spędzają wspólne chwile, czasami wychodzą do portu w poszukiwaniu kobiety, albo wracają do domu rodzinnego na przepustkę. Zazwyczaj jednak siedzą i rozmawiają, przenoszą się myślami do przeszłości albo poddają dokładnej analizie otaczające ich przestrzenie. Lubią też odwoływać się do znanych im dzieł kultury oraz autorów, ot chociażby: Paula Valéry’ego, Dante, Prousta, Murnaua czy Carne.

Gesualdo Bufalino powiedział kiedyś „Wyspy na wyspie: to jest symbol naszej samotności, chciałbym ją określić nieistniejącym słowem „Isolitudine”[4]. Neologizm jest w tym wypadku złożony z dwóch słów: isola (wyspa) i solitudine (samotność). Podkreśla on specyficzny stosunek do życia, który charakteryzuje mentalną i emocjonalną ambiwalencję mieszkańców Sycylii. Z jednej strony są oni dumni ze swojej odmienności, z drugiej czują się odizolowani od świata zewnętrznego. W „Opowieści siewcy zarazy” słowo „Isolitudine” można odnieść do postaci głównego bohatera. Jest on mieszkańcem wyspy, a jednocześnie chorym na gruźlicę. Człowiekiem zamkniętym w sanatorium. Pacjenci Skały chowają się za bramami placówki, przez co stają się przedmiotem drwiny ze strony mieszkańców wyspy. Ci ostatni odrzucają z odrazą wszelkie kontakty z chorymi, którzy muszą pozostawać z boku okropnych, wojennych wspomnień. Bohaterowie nie mają punktu odniesienia (wiara, wartości). Ich życie i myśli podkopane są dojmującym poczuciem samotności i opuszczenia. Są jak stworzenia znajdując się na arce Noego, jak latarnie morskie zapomniane przez ludzi. Ich postawa wobec bycia tu i teraz, wobec czucia się Sycylijczykami, jest głęboko niejednoznaczna.

„Opowieść siewcy zarazy” Bufalino wzbogacono o szereg interesujących dodatków

Kwestia tożsamości mieszkańców wyspy nie jest jednym tematem dzieła. Dobitnie przekonują o tym niecodzienne dodatki do książki. Mowa tu między innymi o:

  • wprowadzeniu i wywiadzie z autorem,
  • wierszach, epigrafach i epitafiach nagrobnych, które autor ostatecznie zdecydował się usunąć (aby nie sprawiały wrażenia erudycyjnej kokieterii),
  • instrukcji obsługi, czyli wytycznych dotyczące tego, co autor chciał nam przekazać.

Lektura ostatniego z wymienionych dodatków pozwala skonfrontować własny odbiór z zamiarami pisarza. I jest to bardzo interesujące doświadczenie. Gesualdo Bufalino nie traktował wątku płci jako priorytetowego. Jego intencją było za to opowiadanie o śmierci, myślach samobójczych, holokauście, chorobie, ukryciu czy pamięci.

„Opowieść siewcy zarazy” Bufalino to Literatura pisana przez wielkie „L”

Cechą wyróżniającą „Opowieść siewcy zarazy” jest nie tylko jej wieloznaczność, ale może przede wszystkim język i sposób kreacji. Z jednej strony mamy tu długie, pięknie skrojone, barokowe zdania. Z drugiej ocean poezji i metaforyki. Już otwierająca książkę scena, jest niczym innym jak senną wizją: „droga szara jak popiół, płaska, wijąca się wzdłuż rzeki między murami nieco wyższymi od człowieka; urywa się nagle, otwiera na pustkę”[5]. W dalszej części odnajdujemy też wyraziste symbole (matczyną śluzówkę, Eurydykę). W ten sposób sen staje się preludium do śmierci. A to tylko przykład tego, jak myśli autor i czego wymaga od swoich czytelników. Gesualdo Bufalino nie celuje w proste rozwiązania, nie idzie na skróty, pisze dla uważnych odbiorów. Poprawiana po wielokroć książka jest w ostateczności utworem niedzisiejszym, naładowanym przypisami, z ukrytymi znaczeniami. To wyzwanie, które zalecam podjąć wszystkim tym, którzy szukają Literatury pisanej przez wielkie „L”.



[1] J. Janusz, La condizione di isolitudine in “Diceria dell’untore” di Gesualdo Bufalino, Università della Slesia

[2] Zgodnie z danymi raportu „Ruch wydawniczy w liczbach” w 2022 roku wydawcy przesłali do Biblioteki Narodowej 32 408 książek!

[3] https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4575817/literatura-na-swiecie-nr-3-4-2005-404-405-wlochy

[4] [4] J. Janusz, La condizione di isolitudine in “Diceria dell’untore” di Gesualdo Bufalino, Università della Slesia

[5] G. Bufalino, „Opowieść siewcy zarazy”, Austeria 2023, str. 8.

Recenzja "Suzannah, Austria" Jon Fosse, Cecilie Løveid

"Suzannah, Austria" Jona Fosse i Cecili Løveid to zbiór dwóch utworów dramatych z Norwegii
Wydawca: Panga Pank

Liczba stron: 184


Oprawa: miękka

Tłumaczenie: Ewa Partyga

Premiera: 30 października 2007 rok

Jon Fosse od lat jest jednym z faworytów do zdobycia Literackiej Nagrody Nobla. Obecnie tylko Can Xue (odsyłam do recenzji „Ulicy Żółtego Błota”)  znajduje się wyżej na listach bukmacherskich[1]. Jego popularność na świecie stale rośnie. Sztuki wychodzące spod jego ręki są często wystawiane na deskach najznamienitszych teatrów, zaś powieści doceniane przez kapituły rozpoznawalnych nagród. W 2022 roku jego książka „Eit nytt namn - Septologien VI-VII” znalazła się na krótkiej liście nominowanych do Nagrody Bookera[2]. Ostatecznie musiała uznać wyższość dzieła indyjskiej pisarki Geetanjali Shree, wiele jednak wskazuje na to, że była to jedna z najlepszych Loonglist w historii tej nagrody (dość wspomnieć, że znalazły się tam dzieła dobrze znanych w Polsce Fernandy Melchor, Claudii Pineiro, Davida Grossmana, Jonasa Eika oraz Olgi Tokarczuk).

Jon Fosse od lat uznawany jest za faworyta do literackiego Nobla

Jakby na przekór tym wszystkim laurom, nasi rodzimi wydawcy unikają dzieł norweskiego pisarza jak ognia. Właściwie poza kilkoma sztukami, które dzisiaj są praktycznie niedostępne w sprzedaży, próżno szukać wartościowych tłumaczeń. A przypomnę, że autor ma na swoich koncie 20 powieści, zbiory esejów, 8 tomików poetyckich i wiele dramatów. Dlaczego tak się dzieje? Główną przyczyną jest styl pisania. Karl Ove Knausgaard mówi o nich tak[3]:

Fosse’s writing contains scarcely an idea, and not a scrap of provocation, the contemporary is toned down or else avoided completely, and although his work often approaches death and explores a kind of existential ground zero, it is never disillusioned and certainly not misanthropic, but full of hope. Fosse’s darkness is always luminous. Moereover, his writing presents no face towards the reader, but is quite open.

W jego powieściach doświadczymy mnogości powtórzeń, braku kropek, strumieni świadomości i wszystkiego tego, czego przeciętny czytelnik nie lubi. Dzieła Jona Fosse są niesprzedawalne, zatem wydawnictwo, które ostatecznie zdecyduje się na tłumaczenie, musi liczyć się z tym, że w przypadku nieprzyznania Nobla, straci pieniądze. Brutalne, ale prawdziwe. Jest w tym wszystkim też dobra wiadomość. Już na jesieni „Septologię” w tłumaczeniu Iwony Zimnickiej wyda ArtRage. Nie pozostaje nic innego jak czekać i kupować, by w ten sposób utworzyć korytarz do kolejnych spolszczeń.

„Suzannah, Austria” to zbiór dwóch dramatów autorstwa Jona Fosse i Cecilie Loveid

Póki co w moje ręce wpadła „Suzannah, Austria”, a więc zbiór dwóch dramatów autorstwa Jona Fosse i Cecilie Loveid. Autorka, trochę podobnie jak jej młodszy kolega, jest w Polsce osoba raczej mało znana, choć jak zapewnia internet na świecie ma ona zaufane grono zwolenników. Zamieszczona w tym tomie praca jest jej jedyną dostępną w naszym kraju i nic nie wskazuje na to, że ten stan rzeczy może się w najbliższym czasie zmienić.

Oba zamieszczone dramaty odnoszą się wprost do osoby Henryka Ibsena (odsyłam do omówienia "Domu Lalki"). W „Suzannah” występują trzy osoby – młoda Suzannah, starsza Suzannah i stara Suzannah. Ta pierwsza, to pretendentka do miana żony Ibsena, czeka aż pojawi się w jej włościach, wybrała go choć ma wątpliwości czy jest wystarczająco urocza aby zdobyć jego wdzięki. Druga Suzannah to żona Ibsena, właśnie świętuje dzień urodzin ich syna w samotności, oczekując na męża i dziecko. Wreszcie trzecia, to wdowa po Ibsenie, która rozmyśla o swoim małżonku, czeka aż przyjdzie na jej urodziny i zamknie okno. Dramat rozgrywany jest w jednym pokoju. Sceneria jest bardzo skromna – krzesło, stół, okno. Wszystko to podkreśla ascetyczny wymiar życia pisarza i pozwala skupić się odbiorcy na rzeczach najważniejszych, którymi w tym przypadku są nawet nie same słowa, ile pauzy. Bo też właśnie te pauzy i elipsy to znak wyróżniający styl Fosse’go. To one podkreślają wartość wypowiadanych przez bohaterów słów, w nich kryje się głębia uczuć. Autor uważa, że najważniejsze jest nie to, co wypowiedziane, lecz to co kryje się między słowami. Fosse bada wytrzymałość języka. Używa bardzo prostych zdań, z ograniczoną liczbą słów, które powtarza wielokrotnie, dzięki czemu wbijają się one w naszą wyobraźnię, nadają sztuce niepowtarzalny rytm. Ta repetycja tekstu może wydawać się początkowo męcząca, a jej siła uwidacznia się dopiero pod koniec tekstu, gdzie bóle, tęsknoty i namiętności bohaterek układają nam się w obraz kobiety współczesnej. „Suzannah” nie szokuje, nie wzbudza zachwytów, nie rzuca na kolana. To cichy utwór, który brzmi w naszych duszach, o którym trudno zapomnieć. Albo to poczujecie, albo zostaniecie obojętni.

„Suzannah” to sztuka pełna powtórzeń, „Austria” jest z kolei dziełem metaforycznym

„Austria” z kolei traktuje o miłości. Bohaterka sztuki jedzie do swojego narzeczonego. Wiezie dla niego prezent, którym jest dramat Ibsena – „Brand”. Stanowi on dla niej drogowskaz do lepszego świata, tego z mężczyzną, z piękną naturą, zimą i morzem. Sceneria głównych wydarzeń, podobnie jak w dramacie Jona Fosse, również jest prosta i symboliczna. Mamy tu sznur, którym można się dostać na szczyt klifu do domu wybranka, oraz brzeg – miejsce łączące przyszłość z przeszłością, to co ważne i to co zapomniane, dobro i zło. Lina symbolizuje drogę jaką muszą przebyć bohaterowie do wzajemnego zbliżenia. Ale czy to się uda? Partner nie jest zainteresowany wspólnym życiem. On szuka samotności, odtrąca względy uroczej turystki. Ona z kolei poszukuje bezpieczeństwa przy boku mężczyzny, z czasem jednak widząc jego podejście również przestaje wierzyć w sens uczuć. Wszystko prowadzi do nieubłaganego finału, gdzie razem wyznają że to koniec. Tak jak u Ibsena, Loveid buduje dialogi, w których powaga i wzniosłość ocierają się niemal o patos. Głównym elementem zainteresowań autorki jest człowiek z jego bolączkami, próba odszukania własnego „ja” i miejsca w świecie. W jej sztuce górą wcale nie jest miłość, a indywidualizm.

Wydana w ramach serii Dramat Współczesny książka, zawiera także obszerne wprowadzenie przybliżające nam poetykę apofatyczną prozy Fosse’go oraz symbolikę prozy Loveid. Zamieszczone interpretacje pozwalają lepiej zrozumieć tekst dramatów, dają czytelnikowi narzędzie do wniknięcia w zakamarki literackiej niszy. Jeśli lubicie dramat, szczególnie ten surowy w formie i zmuszający do spojrzenia w swoją czarną naturę, „Suzannah, Austria” będzie dobrym wyborem. To też szansa, by jeszcze przed premierą „Septologii”[4] zapoznać się ze stylem faworyta do literackiego Nobla.