Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Filmy 2017. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Filmy 2017. Pokaż wszystkie posty

Recenzja "A Ghost Story" Dawid Lowery



Tytuł: "A Ghost Story"

Reżyseria: David Lowery

Premiera: 22 stycznia 2017 r.

Gatunek: Fantasy, Musical, Satyra, Melodramat

„A Ghost Story” to jedno z niewątpliwych odkryć 2017 roku w kinie. David Lowery, reżyser mało przekonującego kryminału „Wydarzyło się w Teksasie” oraz równie przeciętnej animacji spod znaku Disneya „Mój przyjaciel smok”, postanowił stworzyć dzieło o przemijaniu. Temat ten w historii kina poruszany był wielokrotnie, ale na palcach dwóch rąk policzyć można dzieła, którym udało się wiarygodnie oddać głębie tego zagadnienia. Lowery’emu wyszła ta sztuka.

W swoim nowym filmie amerykanin pozostaje wierny swoim przyzwyczajeniom – tworzy obraz z jednej strony przepełniony goryczą, z drugiej ujmująco niewinny. W ten sposób wyłamuje się on przyjętym schematom, a sam obraz trudno przypisać do jakiegokolwiek gatunku. Reżyser kpi sobie z tradycji amerykańskiego rynku filmowego, w którym duch przedstawiany jest jako istota z gruntu przerażająco, lub dobra, niosąca pomoc. 



Początek filmu to prawdopodobnie najtrudniejsza jego część. Otrzymujemy tu to, na co czekali widzowie, czyli dwie gwiazdy kina (Rooney Mara i Casey Aflleck) zaplątane w sieci codzienności. Bohaterowie dokonują codziennych wyborów, snują plany na przyszłość, cieszą się sobą. W tej części ujawnia się także tytułowy duch, czyli przykryta prześcieradłem dusza mężczyzny, odrzucająca życie po życiu i powracająca do miejsca swojego ogniska domowego. W tym momencie następuje też najbardziej rozpoznawalna scena dzieła, czyli blisko 10-minutowa statyczna obserwacja konsumpcji ciasta przez kobietę. Przyznam że ja, wielki fan nowohoryzontowego slow cinema, człowiek który obejrzał 7 filmów Lava Diaza, miałem problem z koncentracją nad tym aktem. To właśnie po tej scenie przechodzimy do właściwej, poetyckiej części dzieła. Obserwujemy bezbronne duchy, które czekają i obserwują zmieniające się otoczenie. Przeżywamy z nimi rozczarowania wywołane nowymi lokatorami, zapadaniem się ich domów, tworzeniem nowych osiedli, stopniowym zanikiem pamięci i więzi z naszym ludzkim światem. Subtelny sposób, z jakim reżyser kreuje kolejne wizje, wprawia nas w coraz większe zwątpienie podszyte nostalgią. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość mieszają się, tworząc pejzaż bezradności i nieuchronności zapomnienia. To wyczekiwanie na nieubłagane wytarcie nas z pamięci osób dawniej kochanych, ma w sobie coś bardziej przerażającego, niż fabuły najstraszniejszych horrorów.



„A Ghost Story” to melancholijna wizja życia po śmierci, w której reżyser stawia zdecydowanie na minimalizm inscenizacyjny oraz operatorski liryzm. Całość została zagrana bardzo plastycznie, każdy ruch aktorów podkreślał atuty jego ograniczeń, scena monologu jednego z nowych mieszkańców domu doskonale wypełniła powstałą pustkę i ciszę. Malowniczość kadrów i oszczędność fabuły wzbogaca doskonale z nimi skorelowana muzyka Dark Rooms, która nawet teraz, podczas pisania recenzji gra mi w głowie i przenosi w zamknięte przestrzenie wypełnione duchami.



Gdyby ktoś przed seansem powiedział mi, że zakocham się w filmie z wydłużoną do granic cierpliwości sceną jedzenia ciasta i gościem chodzącym pod prześcieradłem, z pewnością bym go wyśmiał. Nic bardziej mylnego. „A Ghost Story” to film wieloaspektowy, przygnębiający i inspirujący, duszny i piękny, film, który zapamiętam na długo.



Film otrzymuje znak jakości MELANCHOLIA CODZIENNOŚCI  
Ocena:

Recenzja "Ciambra" Jonas Carpignano



  

Tytuł: "Ciambra"

Reżyseria: "Jonas Carpignano"

Premiera: 19 maj 2017 r.

Gatunek: Dramat

Jonas Carpignano wyreżyserował do tej pory pięć filmów krótkometrażowych i jeden długometrażowy. „Mediterranea”, długometrażowy debiut reżysera, to opowieść o podróży dwóch mężczyzn z Afryki do Włoch. Carpignano poruszył w nim jakże aktualny temat imigracji, czyniąc to w sposób satysfakcjonujący, jednak z widocznymi brakami warsztatowymi. Jego najnowszy obraz – „Ciambra” wygrał w Cannes nagrodę "Quinzaine des Réalisateurs" dla najlepszego filmu europejskiego, mało prestiżową patrząc na poprzednich jej zwycięzców („Efekt wody”, „Trois souvenirs de ma jeunesse”, „Bez serca”, „Guillaume i chłopcy! Kolacja!”, „Camille powtarza rok”).
„Ciambra” porusza temat dojrzewania w trudnych warunkach. Jej główny bohater – Pio, zagrany przez znanego nam z poprzedniego filmu reżysera młodego aktora Pio Amato – to nastolatek dorastający na romskim osiedlu w Gioia Tauro. Jego rodzina za nic ma społeczne normy i zwyczaje dobrego zachowania. W tym miejscu pielęgnuje się takie cechy jak męstwo, oddanie rodzinie, lojalność czy dbałość o przetrwanie. Pio włóczy się więc po wypełnionej rozpadającymi się budynkami okolicy, zadając się z elementami najgorszego sortu. Raz coś przywłaszczy, innym razem ostrzeże przed nadciągającą policją dbając przy tym o zatuszowanie kradzieży prądu, a czasami nawet podejmie się handlu. Gdy jego starszy brat i ojciec, osoby nie będące dobrymi przykładami do naśladowania, zostaną aresztowani, to na Pio spocznie obowiązek zapewnienia rodzinie środków do życia.


Jego odskocznią od plemiennych obowiązków są spotkania z względnie uczciwym imigrantem z Afryki, Ayivą, granym przez Koudousa Seihon’a, również znanego widzom z dzieła „Mediterranea”. Razem jeżdżą na motorze, robią interesy, imprezują. Gdy pewnego razu Pio popełni błąd, dojdzie do niemożliwego do uniknięcia w tych okoliczności starcia lojalności rodzinnej i przyjacielskiej.
Najnowszy film Carpignano, to przede wszystkim intymna przypowieść o wartościach. Reżyser stworzył wiarygodną i poruszającą historię wychowania w świecie bez praw. Dzięki odstraszającej, rozsypującej się w oczach scenografii i zastosowanej narracji, opartej na operowaniu kamerą dynamiczną, podążającą za bohaterem, czujemy się na seansie jakbyśmy byli tuż obok bohaterów. Świat Pio, jego codzienne dylematy i trudny z którymi się spotyka, są w tej sytuacji bardzo uniwersalne. To nie jest kolejna ciekawostka o egzotycznym kraju i oderwanych od naszych realiów problemach. Carpignano rysuje swoją wizję z dokumentalnym oddaniem, bez opiniowania, patosu, trzymania którejkolwiek strony. Ta historia huczy w naszej duszy jeszcze na długo po seansie właśnie dlatego, że jest jak nasze życie, raz ciężka, innym razem przyjemna, a w międzyczasie wypełniona wieloma odcieniami szarości.


Jest to także intrygująca próba wykreowania wnikliwego portretu społeczności Romów. Ich świat, choć już dawno nieaktualny, nadal wpływa na młode pokolenia. W Gioia Tauro życie toczy się bez zmian od dziesięcioleci i ludność nie odczuwa potrzeby do zmieniania czegokolwiek. Tym światem rządzi niemoc wyjścia z marazmu, wieczne błędne koło toczy się dalej i obejmuje każdego młodego Roma. Ostateczny brak czułości wobec drugiego człowieka przenika społeczeństwo na wszystkich poziomach.


„Ciambra” jest filmem na tyle szczerym, zaangażowanym i przy tym niebanalnym, że stanowi doskonałe uzupełnienie znanej nam już z historii, filmografii portretującej kulturę Romską („Cygan” Sulika, „Czas Cyganów” Kusturicy”, „Spotkałem nawet szczęśliwych Cyganów” Petrovicia). Trzeba przy tym przyznać, że Carpignano interesuje inna tematyka niż jego poprzedników, którzy skupiali się bardziej na malowaniu portretowaniu etnografii społeczności Romskiej, niż na postaciach i ich uczuciach.


Fantastyczne zdjęcia, doskonałe aktorstwo i delikatność reżysera osiągnęły w tym filmie rejestry nieosiągalne dla większości współczesnych filmów. Na koniec wspomnę jeszcze o dwóch wybitnych scenach, jakie zaserwował nam twórca. Pierwszą jest scena porozumienia głównych bohaterów, drugą z kolei scena wieńcząca dzieło, w której młody Pio musi zdecydować czy jest już dorosły, czy woli jeszcze świat dzieci. Szczególnie ta ostatnia, w którą wpleciono utwór „I’m Faded”, wydaje się dla filmu niezwykle znaczącą i symboliczną. To było bardzo mocne zakończenie, zarówno filmu, jak i festiwalu. Na dzień dzisiejszy to mój najlepszy filmy wyprodukowany w 2017 roku.

Ocena: