Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura żydowska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura żydowska. Pokaż wszystkie posty

Recenzja "Brylanty" Ester Singer Kreitman

Wydawca: Fame Art

Liczba stron: 366


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: dr Monika Polit, Zofia Zięba, Jakub Zygmunt

Premiera: 26 sierpnia 2021

Nie tak dawno pisałem o książce „Singerowie: kolejne wygnanie”, w której syn Ester Singer Kreitman, Marurice Carr, opisywał losy swoje i matki na przełomie kilku dziesięcioleci. Z relacji tej mogliśmy dowiedzieć się, że Ester nie miała szczęśliwego życia. Nierozumiana przez rodzinę wyjechała z mężem do Antwerpii, a później przeniosła się do pochłoniętego wojną Londynu. Właśnie w tych miejscach dzieje się akcja „Brylantów” – napisanej w 1944 roku powieści, w której fikcja dość luźno łączy się z wątkami biograficznymi.

W centrum swojej powieści autorka stawia mężczyzn. Gedaliasz to ojciec rodu. Bogaty, wpływowy i surowy bogacz, który dorobił się na umiejętności handlowania tytułowymi brylantami. Pracownicy cenią go za punktualność wypłat i uczciwość, ale z drugiej strony narzekają na skąpstwo. Sam Gedaliasz jest człowiekiem wielu sprzeczności i wad. Z jednej strony widać jak bardzo kocha rodzinę, z drugiej nie ma skrupułów aby traktować żonę przedmiotowo, a córce zagrozić całkowitym wyrzeczeniem. Gedaliasz kocha pieniądze, dla których jest w stanie wchodzić w szemrane układy. Jego syn Dawid, druga ważna postać powieści, to przeciwieństwo ojca. Wcale nie chce korzystać z dorobku rodziciela. Zamiast typowego w tych okolicznościach ślubu na szczycie, wiąże się z kobietą upadłą. Szuka też poślednich prac, a wreszcie zaciąga się do wojska. Do końca pozostaje człowiekiem zagubionym, ale też w tym zagubieniu w jakimś sensie pięknym, wyłamującym się schematom.

To co najważniejsze dzieje się jednak gdzieś na drugim planie. Są tam kobiety – żona Gedaliasza, córka Jeanette i pomoc domowa. Gitele jest uległa w stosunku do męża. To typowa kobieta tamtych czasów – całkowicie poddana męskiemu patronowi. Choć czasami cierpi, nie jest w stanie wyjść z impasu. Inną postawę, przynajmniej początkowo, przyjmuje córka. Jest orędowniczką swobody i wolności, co najchętniej wyraża poprzez sferę seksualną. Tak właśnie zachodzi w niechcianą ciąże, którą musi zakończyć ślubem z rozsądku. Kreitman wiarygodnie i niejednoznacznie kreśli portrety psychologiczne swoich bohaterek. One mają wątpliwości, zmieniają fronty, ciągle szukają odpowiedniej formy do wyrażenia swojego buntu. Jest przy tym żydowska pisarka ostrożna i wyważona. Nie ocenia decyzji protagonistek, nawet jeśli w grę wchodzi życie nienarodzonych dzieci.

Autorka „Rodowodu” wygrywa nie tylko ciekawymi bohaterami, ale także opisami otoczenia. Widać, że zna się na rzemiośle jubilerskim. Z drobiazgowością opisuje obieg towaru, wchodzi w psychikę negocjacji, objaśnia różne czynności związane chociażby ze szlifowaniem. Przywołuje do życia grupę osób skupioną wokół nowych nurtów politycznych (socjalizm, liberalizm, syjonizm). Oddaje też głos osobom starszym, dla których najważniejsza jest wiara i wspólnota. Ester Singer Kreitman potrafi wreszcie uformować ze słów chaos wojny światowej i w niebanalny sposób zakomunikować coś, co jest aktualne aż do dziś – pieniądze szczęścia nie dają, ale w wielu momentach bardzo pomagają. Autorka nie potrzebuje wielkich zdarzeń i zwrotów akcji, by stworzyć dzieło ciekawe od początku, aż do samego końca.

Recenzja "Na obcej ziemi" Izrael Jehoszua Singer

Wydawca: Fame Art

Liczba stron:  226

Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Krzysztof Modelski

Premiera: 4 czerwca 2020 r

Izrael Jehoszua Singer dla przeciętnego czytelnika jest postacią anonimową. Do tej pory w Polsce ukazały się trzy jego powieści: „Josie Kałb” wydana przez Wydawnictwo Graffiti w cyklu „Najpiękniejsze Romanse”, „Bracia Aszkenazy”, najpierw w 1992 roku puszczona w świat przez wydawnictwo Sagitta, później poprawiona i ponownie wprowadzona do użytku przez Wydawnictwo Dolnośląskie oraz promowana przez to samo wydawnictwo „Rodzina Karnowskich”. W czerwcu 2020 roku, w 95 lat od premiery, polski czytelnik ma wreszcie możliwość zapoznać się ze zbiorem wczesnych opowiadań „Na obcej ziemi”, który na nowo przypomina sylwetkę pisarza.

Twórczość literacka Izraela Jehoszua Singera pozostaje w cieniu osiągnięć jego młodszego, nagrodzonego swego czasu Noblem, brata. Tymczasem niebywały kunszt literacki starszego z Singerów, pozwala przyporządkować jego dzieła do grupy czołowych dzieł literatury jidysz. W odróżnieniu od wznowionych niedawno „Opowiadań chasydzkich i ludowych” Icchoka Lejb Pereca, który proste migawki z życia Żydów wzbogacał o mistyczną aurę i cudowne oddziaływanie Obecności Bożej, Singer stawia na realizm, i to ten rodzaj realizmu, tak dobrze nam znany z dzieł Flauberta czy Gorkiego. Można w tych rozważaniach iść zresztą nieco dalej. Autor „Josie Kałb” opisuje Żydów maksymalnie obiektywnie, bez zaangażowania emocjonalnego. Czuć w tym podejściu jakiś rodzaj antyromantyzmu, a może nawet naturalizmu inspirowanego twórczością dziś już praktycznie zapomnianego Icchaka Majera Weisenberga. W jego opowiadaniach brak rozbudowanych opisów przyrody, charakterystyki budowli, układów miasteczek. Z drugiej strony w „Na obcej ziemi” zachwyca ciekawość ludźmi, szczególnie tych prostych, oddających się różnorodnym uciechom i walczących z codziennymi problemami. Są oni szkicowani impresjonistycznie, z silnym naciskiem na subiektywne, ulotne wrażenia. W tym sensie proza Singera jest osobna i pionierska w literaturze jidysz.

Jednym z ciekawszych zabiegów narracyjnych Singera jest pobieżne szkicowanie swoich bohaterów. Czytelnik na ogół nie dowie się jak naprawdę wyglądali, czy nosili brody, jakiego koloru mieli włosy, ani czy zakładali kolorowe ubrania. Efektem takiej strategii jest odmalowanie pejzażu pozbawionego barw, któremu towarzyszy pesymistyczny wydźwięk większości opowiadań. Czarno-biały wymiar prozy pomaga Singerowi w skupieniu się na wnętrzu. W jego opisach dominują myśli i problemy ludzi. Jego bohaterowie trwają w świecie, którego nie rozumieją i nie są w stanie go zmienić. Są zwykle samotni i nierozumiani przez otoczenie, niejednokrotnie bije od nich zło i gotowość na poniesienie ostatecznej klęski. Większość przestrzeni jest całkowicie rozmyta, a jeśli już coś zostaje przez pisarza wyostrzone (na przykład zwierzęta czy proces grupowy), ma za zadanie oddać status społeczny, nastrój czy przeżycia bohatera.

Jednym z ważniejszych tematów poruszanych przez Singera jest sposób obrazowania kontaktów z chrześcijanami, którzy wbrew pozorom, ukazani są jako osoby pozytywne i prawe. W jednym z najlepszych opowiadań zbioru – „Krew”, bohaterem jest Symcha-Binem, prawdopodobnie nieślubny syn córki żydowskiego szynkarza i miejscowego rzeźnika. Symcha podejmuje decyzję o przechrzczeniu, co tłumaczy nie tylko presją ze strony męża matki, ale także wyśmiewającymi i znęcającymi się nad nim kolegami z chederu. Zmiana wiary nie wpłynie jednak na status młodego Żyda. Silniejsze od postaw jest prawo krwi, dlatego ostatecznie Symcha zostanie nie tylko chrześcijaninem, ale także rzeźnikiem, jak jego prawdziwy ojciec.

„Na obcej ziemi” prezentuje całą paletę postaci żydowskich. W różnych opowiadaniach pojawiają się: zamożny antykwariusz z Warszawy, mełamed, szynkarz z małego miasteczka, rzezak, rosyjscy chłopi, żydowscy kupcy, żołnierze, samotne dziewczęta, czekające całymi dniami na spełnienie ich marzeń, osoby chore, czekające na śmierć, prostytutki czy sieroty zaniedbane przez rodzinę. Ta różnorodność charakterów, świetnie kontrastuje ze stałością problemów, z jakimi się spotykają. Singer mówi o braku tolerancji na nowość, o przemocy, zarówno tej rodzinnej, jak i przenoszonej przez pokolenia, o zdziczeniu człowieka, pod wpływem otoczenia, o oddawaniu się uciechom kosztem innych osób, wreszcie o fanatyzmie i naiwności. To świat bez przyszłości, całkowicie zdeterminowany przez ślepą tradycję. Opowiadania Singera to nie jest kolejny nostalgiczny pejzaż wspomnień, ukazujący świat wschodnioerupejskich Żydów. To wyraźna i dosadna krytyka minionej rzeczywistości, boleśnie obnażająca jej najgorszą stronę. Jedna wielka historia, zawarta w kilku małych tekstach, całkowicie pozbawionych moralizatorstwa. Wielka literatura.

Recenzja "Opowiadania chasydzkie i ludowe" Icchok Lejb Perec

Wydawca: Wydawnictwo CM

Liczba stron: 244
 
Oprawa: miękka

Premiera: 30 marca 2020 r.

Icchok Lejb Perec, obok Mendele Mojchera Sforima i Szolema Alejchema, należy do grona klasyków literatury jidysz. Choć tym najbardziej rozpoznawalnym jest Noblista, Isaac Bashevis Singer, to właśnie Perec tworzył podwaliny literatury chasydzkiej i, jak wskazują niektórzy wtajemniczeni, bez niego nie byłoby późniejszych sukcesów autora „Spuścizny”.

Nie do końca wiadomo, kiedy Perec się urodził. Oficjalnie funkcjonują dwie daty 20 maja 1851 albo 18 maja 1852, chociaż większość badaczy jego twórczości optuje jednak za tą drugą wersją. Perec urodził się więc w epoce Melville’a, Turgieniewa, Hawthorne’a i Alphonse de Lamartine’a, ale to nie oni mieli na niego największy wpływ. Od zawsze podkreślał, że wzorami byli dla niego rodzice: Jehuda Perec i Rywka z domu Lewin. To oni włożyli sporą część swojego majątku w wykształcenie syna. Pozwolili mu podjąć studia Talmudu i Tory, przyczynili się do multilingwinistycznej natury Icchoka (biegle znał hebrajski, rosyjski i jidysz zaś nieco słabiej – niemiecki i polski). Dali mu wszystko, by ten w dorosłym życiu stał się kimś ważnym i szczęśliwym. Nie od razu jednak Perec stał się pierwszoplanową postacią na scenie żydowskiej Warszawy literackiej. Przez lata podejmował się wielu działalności, które zazwyczaj kończyły się katastrofalnie. Założył młyn, piwiarnię i szkołę. Pracował jako korepetytor języka hebrajskiego, miał wkład w powstanie ochotniczej straży pożarnej w Zamościu, wykładał w szkole wieczorowej dla robotników i był współzałożycielem gimnazjum żydowskiego. Sporo sukcesów odnosił jako adwokat, ale i tu po 11 latach i zawistnych donosach, musiał powiedzieć sobie dość. Rok po tym wydarzeniu Perec nieśmiało debiutuje jako pisarz poematem „Monisz”, który stanowi swoistą balladę o międzyreligijnej miłości.

Dopiero zamieszkanie w Warszawie i stopniowa radykalizacja poglądów, krystalizują styl literacki Pereca. Był orędownikiem teorii, mówiącej że żydowska literatura powinna wrócić do żydowskiego folkloru. Owocem tych poglądów były wydane na początku nowego wieku zbiory opowiadań, w tym ten najsłynniejszy, który obecnie przypomina nam Wydawnictwo CM. Na „Opowiadania chasydzkie i ludowe” składają się dwadzieścia trzy teksty o różnej długości: od kilkunastostronicowych, pełnoprawnych opowiadań, po kilkustronicowe miniatury. Całość przesiąknięta jest chasydzkim duchem i uzupełniona o rozbudowany słownik, który ułatwia współczesnemu czytelnikowi zrozumienie takich terminów jak: cheder, tosefty, Rosz-haszana czy mykwa. W zbiorze dominują historie proste, z jasnym przesłaniem, stanowiące zalążki przypowieści (np. „Bard”), ale znaleźć można tu też nieco trudniejsze tematycznie dzieła, podejmujące ważne społecznie problemy (np. „O historii”). Nad całym zbiorem unosi się duch realizmu magicznego, dowodzący że osiągnięcia Marqueza nie były dla literatury jakimś przełomem, a raczej autorskim odświeżeniem.

„Opowiadania chasydzkie i ludowe” przedstawiają nam świat Żydów, którego już nie ma. Przywołują dawne tradycje, opisują obchodzenie specyficznych świąt, zapoznają nas z kultem religijnym, który może stanowić sedno ludzkiego istnienia. Nie zabraknie w nich sennych wizji, niejasności, ciekawych postaci bijących się z własnymi myślami oraz ironii i baśniowych wydarzeń. To bardzo różnorodny, barwny i mądry obraz świata pełnego codziennych czynności, wiary i wyobraźni. Zawarte tu historie przepojone są mistyczną aurą, cudownym oddziaływaniem Obecności Bożej, ale też mówią o wartościach ukrytych w prostych, nieuczonych ludziach. Bez słownych piruetów, niepotrzebnego kombinowania czy wodolejstwa. Prawdziwie ciepła opowieść o zwyczajnych, ale jakby nieco zakurzonych wartościach. Perec nie tylko opowiada, ale i uczy słuchania i opowiadania. I jest to, moim zdaniem, zaraz po historycznej wartości tej książki, największy jej walor.