Recenzja „Dwie historie i inne historie” Gustaw Rajmus

„Dwie historie i inne historie” Gustaw Rajmus to zbiór opowiadań
Wydawca: Forma

Liczba stron: 148


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Premiera: październik 2023 rok

„Z czasem doszło do tego, że piekarnik nabrał tożsamości katolika i w piątki chciał przygotowywać tylko rybę, zaś radio obchodziło szabas, wyłączając się na weekend; zmywarka ze względu na prawa kobiet przestała współpracować z konserwatywnym kranem. Moja kabina natryskowa za każdym razem podkreślała współczesne niuanse gospodarki ekologicznej dotyczącej zużycia wody, a system monitoringowy prosił mnie, abym brał udział w jego artystycznych, filmowych przedsięwzięciach. Dom nabrał życia”.

To fragment pierwszego opowiadania z tomu „Dwie historie i inne historie”. Przytoczenie go na początku mojego omówienia książki Gustawa Rajmusa ma za znaczenie podkreślić dwie kwestie. Po pierwsze Absolwent Uniwersytetu Szczecińskiego lubi literackie ornamenty i stylistyczne zabawy, co podkreśla także Jarosław Jakubowski w swoim blurbie. Po drugie autor często odwołuje się do najróżniejszych aktualnych wydarzeń gospodarczych, społecznych czy politycznych. Jednocześnie czyni to w sposób pozbawiony tezy, nie zajmuje klarownego stanowiska, woli rzucić przynętę, na którą każdy może złapać się na swój własny, indywidualny sposób.

Zamieszczony cytat z opowiadania „AI” może przypominać nieco lekki i żartobliwy styl Kereta, Lamberta czy Gefena. I faktycznie ten konkretny tekst został napisany w takim tonie. Oto młode małżeństwo kupuje inteligentny dom. Zamiast jednak stworzyć przytulne, nowoczesne ognisko szczęścia, ich związek rozpada się po kilku latach. Z pomocą samotnemu mężczyźnie przychodzą urządzenia, które potrafią mówić, dawać cenne rady, a nawet mieć wolę oglądania „Ratatuj”. Jest więc nieco zabawnie, ale nie humor jest dla Rajmusa kluczowy, o czym dobitnie przekonują kolejne teksty. W „Dwóch historiach” bohaterka doświadcza przemocy rodzinnej. Gdy dorosła, znajduje sobie partnera, który zostawił ją przy pierwszym poważnym wyzwaniu. Tym razem ze wsparciem w uzyskaniu harmonii życiowej przychodzi założony blog. Jest też „Talib”, czyli opowieść o młodym humaniście, który pod wpływem otoczenia i doświadczenia zmienia swoje ambicje. Od celebrowania piękna w sztuce, przez poszukiwanie wiary i protesty LGBT, aż po zakup Netflixa i ostentacyjne palenie książek filozofów.

Co łączy te teksty? Dynamika i próba szukania substytutów. W tekstach Rajmusa niewiele jest stałości. Ludzką rodzinę mogą zastępować urządzenia, przemocowego ojca - nieodpowiedzialny partner, zaś wzniosłe idee – najpopularniejszy serwis z serialami. Autor „Dwóch histori i innych historii” żongluje konwencjami, łamie schematy gatunkowe i na tym fundamencie buduje opowieści o ułomności ludzkich poczynań. Ich poczynania bywają irracjonalne, wręcz surrealistyczne. W ten sposób unaoczniają nam samym, jak często pod wpływem czyichś słów, mody czy towarzystwa, robimy coś, co wytrąca nas z równowagi. Parafrazując opowiadanie „Tajniki wabienia umarłych” – za wszelką cenę chcemy znaleźć duchy, choć wiemy, że to odkrycie nie da nam spełnienia czy spokoju.

W zbiorze „Dwie historie i inne historie” zawarto kilkadziesiąt tekstów. Większość z nich to miniatury na 3-4 strony. Niektóre z nich mówią o jakimś konkretnym zdarzeniu (np. w „To się wydarzyło tego lata” młody mieszkaniec spotyka na spacerze Killerface’a  czarującego z maczetą na dzieciach na hulajnogach), inne traktują życie bohaterów przekrojowo. Ci najpierw kupują mieszkania, dostają pracę czy rozpoczynają nowy etap, a dopiero później doświadczają jakiegoś przełomu. Protagonistka „Biedy” jedzie w nieznane poznać czym jest prawdziwe ubóstwo, w „Oku cyklonu” widzimy jak traumatyczne zdarzenie z dzieciństwa oddziałuje na późniejsze losy kobiety, w „Perswazji” problemem dla młodej pary okazują się rodzice, którzy zakładają nowe związki czy jeżdżą na koncerty Justina Biebera.

Zdecydowałem się patronować temu zbiorowi, bo widzę u autora potencjał. Nie każdy pisarz umie zamknąć w kilku akapitach wciągającą historię, z przesłaniem i nieoczywistą puentą. To takie współczesne opowieści niesamowite, które potrafią zaskoczyć, a nawet zszokować. Muszę jednak dopowiedzieć, że nie przyjmuję tego zbioru bezkrytycznie. Część z tekstów jest wtórna nawet względem siebie samych (przykładowo kilka z nich rozpoczyna się od zakupu mieszkania przez parę), niektóre są zwyczajnie nudne (np. „Poeta”), styl bywa czasami aż nazbyt fantazyjny, trafiają się też opowieści dobre, które jednak nie do końca mi pasują w tym miejscu, w którym się znalazły. Bardzo lubię opowieść o terroryzowaniu podwórka i wynajęciu ‘kilera’ za gumy Donaldy, ale jednocześnie odnoszę wrażenie, że zostało ono tu doklejone trochę na siłę. To jakby wrzucić teksty Jakuba Michalczenia do antologii Edgara Allana Poe. To nie może dobrze pracować jako całość.

„Dwie historie i inne historie” to ciekawy, świeży głos w polskiej literaturze. Warto go poznać, spojrzeć na siebie z innej strony, wreszcie wynaleźć perełki, które pozostaną z nami na dłużej.

Recenzja "Historie środka" Michał Akrusiński oraz Robert Popielecki, Marcin Pryt, Leszek Ślażyk

"Historie środka" Michała Akrusińskiego to pierwszy polski komiks w ofercie Mandioki
Wydawca: Mandioca

Liczba stron: 112


Oprawa: twarda

Premiera: 6 października 2023 rok

„Historie środka” to jedenaście opowieści rozrysowanych przez Michała Arkusńskiego, artystę znanego z publikacji w „Bicepsie”, „Warchlakach” czy „Darmozinie” oraz autorskich zeszytów – „Justice” i „Ezgetto”. To właśnie z tego ostatniego albumu pochodzi sześć opowiadań zawartych w „Historiach środka”. Reszta stanowi owoc indywidualnej pracy autora oraz adaptacji tekstów Roberta Popieleckiego, Marcina Pryta oraz Leszka Ślażyka.

Wszystkie historie silnie artykułują tajemnicę, subtelnie kreślą atmosferę grozy, rozpoczynając od naturalizmu, skręcają ku grotesce, by ostatecznie przejść w onirię, która nie wynika jednak z rozpoetyzowanego stylu prozy poetyckiej, lecz staje się immanentną cechą samego świata przedstawionego. Cechą charakterystyczną zbioru jest ciążenie ku paraboli czy alegorii, jak w przypadku lisa, którego głowa już na początku albumu zmienia się w mroczny budynek restauracji.

Można by banalnie powiedzieć, że Michał Arkusński stworzył dzieło w duchu Edgara Allana Poe czy Howarda Phillipsa Lovecrafta. To jednak trochę zbyt duże uproszczenie. Napięcie, nerwowość i trwoga, czyli kategorie nierozerwalnie związane z poczuciem katharsis, nie rodzą się tu z próby racjonalnego usystematyzowania niesamowitych zdarzeń. Oczywiście, sploty zdarzeń i incydenty znajdujące się na wierzchu fabuły także wieją grozą, bo trudno aby było inaczej, gdy mowa na przykład o linczu w więzieniu na łódzkim Radogoszczu. Nie zawsze najważniejsze jest także to, co wynika z rozwoju akcji. Niezależnie od fabularnych atrybutów, tonacja opowieści kursuje wokół kafkowskiej sytuacji, pełnych mrocznej niepewności, niesprecyzowanego zagrożenia i poczucia znajdowania się pod kontrolą czegoś wyższego (powinności, przeznaczenia, niewidzialnej ręki). Jakby tego było mało każda z opowieści, choć konstrukcyjnie dobrze przemyślana, wydaje się nie tyle kończy puentą, co urywać w jakimś miejscu. Rozwiązanie zagadki bywa kłopotliwe, sporadycznie pozostawia pewien niedosyt, w wielu historiach jest jednak dokładnie takie, jakie powinno być. Michał Arkusński wraz z twórcami scenariuszy wybierając poetykę fragmentarycznego gatunku, chcą zaskakiwać, zmuszać do namysłu, a także przekazywać odbiorcom odrobinę melancholii.

W albumie jest kilka historii, które zrobiły na mnie duże wrażenie. Zapamiętam go jednak przede wszystkim z dwóch. W „Foliówce” nie dzieje się praktycznie nic. Człowiek niedopasowany do otoczenia siedzi na ławce i całą swoją uwagę skupia na tytułowej foliówce przytrzymywanej przez jego nogę. Po co to robi? Trudno powiedzieć. Jak pokazuje jednak wizja zamieszczona w dalszej części opowieści, nawet tak banalna aktywność może uchronić ludzkość przed kataklizmem. Druga historia rozgrywa się na łódzkim Radogoszczu. Bohaterom rozsupłały się języki po spożyciu kilku trunków. Spór o fundamentalne wartości prowadzi do rozwiązania ostatecznego. Pierwsze opowiadanie urzekło mnie swoją nienachalnością i prostotą w ukazaniu ludzkiego przeznaczenia. Ma też w sobie moc i urok dawnych przypowieści. „Nożem walczył o uczciwość” to z kolei opowieść łotrzykowska. Niewiele w nim grozy, za to całkiem sporo pięknego języka i klimatycznych plansz.

„Historie środka” są najbardziej przerażające wtedy, gdy nie ma w nich zdeformowanych istot. Cenię te opowieści, gdy najsilniej czuć przytłaczający brak znaczenia człowieka wobec tego, co nieznane. W trakcie przeglądania i czytania opowiadań (choć tekstu jest tu naprawdę niewiele) można odnieść wrażenie, że niezależnie od tego, jakich wyborów dokonują protagoniści i tak skazani są na porażkę. Jeśli dodać do tego surrealistyczny, mroczny klimat uzyskiwany przez sugestywne, ekspresyjne i silnie konturowane ilustracje nietrudno zrozumieć, dlaczego lektura utworów Arkusińskiego to prawdziwa uczta dla miłośników literatury grozy.

Ważnym elementem tomu są także grafiki. Część z nich przypomina mi plansze z „Imaginarium zbiorowego”, którego to komiksu co prawda nie czytałem, ale styl widoczny na dostępnych fotografiach jest porównywalny. Jest tu też niesamowitość „Sin City”, nostalgia „Klezmerów” czy żywiołowość „Barras”. Przede wszystkim Michał Arkusński stawia na różnorodność, dynamikę, detale i porównania (z czym może się skojarzyć odpływ wody?), dzięki czemu jego ilustracje należałoby interpretować jednostkowo. Prawie każda ma w sobie bowiem jakieś drugie dno, ukryte znaczenie. Są jak dzieła malarskie, gotowe do zawieszenia na ścianie i patrzenia pod różnymi kątami.