Wydawca: Ha!Art
Liczba stron: 248
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: 2 czerwca 2025 rok
Sięgając po „Na własne ryzyko. Testament świętego”, trzymasz w rękach coś więcej niż autobiografię. Derek Jarman, brytyjski reżyser, artysta wizualny, aktywista i pisarz, daje Ci do przeczytania manifest, historię osobistą splecioną z historią walki całej queerowej społeczności drugiej połowy XX wieku. To książka, której nie sposób czytać bez emocji, bo sama jest zbudowana z emocji: z gniewu, bólu, czułości i bezkompromisowej szczerości.
Jarman urodził się w 1942 roku i zmarł w 1994 na AIDS. W międzyczasie stworzył jedne z najważniejszych queerowych filmów w historii kina, m.in. „Caravaggio”, „Sebastian”, „Edward II” czy „Wojenne requiem”. Jednak „Na własne ryzyko” nie jest opowieścią o jego twórczości filmowej. A przynajmniej nie wprost. To zapis życia na marginesie społeczeństwa, pisany z jego wnętrza. To dokument oporu i afirmacji życia w obliczu śmierci.
Nie spodziewaj się linearnej narracji. Książka Jarmana podzielona na dekady od lat 40. po 90., to kolaż wspomnień, manifestów, cytatów z prasy, literatury, podręczników, fragmentów wywiadów i prywatnych notatek. Takie postmodernistyczne podejście do formy nie jest przypadkiem. Ono samo w sobie jest wyrazem oporu wobec klasycznej, „normatywnej” biografii. Tożsamość Jarmana nie daje się ująć w proste ramy, tak samo jak jego życie, które nie mieściło się w żadnym dominującym społecznym modelu.
Autor nie ukrywa swojej choroby, nie maskuje lęków przed fizycznym rozkładem, ale też nie pozwala, by choroba odebrała mu prawo do bycia kochanym, seksualnym, dumnym. Jego tekst to nie lament, a raczej świętokradcze kazanie wygłoszone z wysokości jego własnego doświadczenia. Właśnie dlatego tytuł „Testament świętego” nie jest tylko ironią. Jarman został „kanonizowany” przez Sisters of Perpetual Indulgence, performatywną organizację queerowych „sióstr zakonnych”. Jego „świętość” jest świadomym bluźnierstwem wobec moralizatorskiej opresji i próbą przejęcia władzy nad narracją o ciele, seksualności i śmierci.
Jedną z największych sił tej książki jest to, że Jarman nie oddziela spraw intymnych od polityki. I właśnie w tym tkwi jej głęboka aktualność. Pytania o tożsamość, akceptację, prawo do życia i miłości wciąż są przecież realne i żywe, również w Polsce. Jarman był przekonany, że każde ludzkie życie jest polityczne, zwłaszcza życie osoby queerowej w społeczeństwie, które tego nie chce widzieć.
Przywołując własne doświadczenia – od homofobicznego systemu edukacji w Wielkiej Brytanii, przez policyjne naloty na bary gejowskie, po śmierć przyjaciół z powodu AIDS – Jarman rysuje mapę życia w „Heterosoc”, jak sam nazywa dominującą kulturę heteronormy i opresji. Z jego słów bije przekonanie, że walka o widzialność i godność jest walką o prawo do bycia człowiekiem.
Jego komentarze są radykalne. Jarman neguje potrzebę istnienia wieku przyzwolenia, otwarcie nazywa heteroseksualność „nienaturalnym stanem” i mówi: „Understand that if you or I decide to have sex, whether safe, safer, or unsafe, it is our decision and other people have no rights in our lovemaking”. W jego ustach te słowa to nie tylko bunt, to desperacka próba odzyskania sprawczości w świecie, który chorobę wykorzystuje jako narzędzie społecznej kontroli.
Jarman był przede wszystkim artystą. Żył i tworzył na własnych warunkach. W „Na własne ryzyko” nie znajdziesz analitycznych rozpraw o jego filmach, ale dostrzeżesz, że całe jego życie miało strukturę dzieła sztuki: eksperymentalnego, nieoczywistego, opartego na intuicji i prowokacji. W jego opowieści codzienność przeplata się z estetyką. Kupno damskiego kapelusza to akt oporu, przyjaźń z Hockneyem to element formacji artystycznej, a anegdota o odrzuconym przez społeczeństwo ciele staje się medytacją nad tym, czym jest piękno i brzydota.
Tak jak w „Chroma” pisał o kolorze jako emocji, a w „Pharmacopoeia” o roślinach jako narzędziu terapeutycznym, tak w „Na własne ryzyko” Jarman ukazuje polityczność każdej decyzji: jak się ubierasz, z kim sypiasz, co mówisz i czego się boisz.
Czytając tę książkę dziś, trzydzieści lat po jej publikacji, nie sposób nie dostrzec, jak bardzo Jarman był prorokiem swoich czasów. „Na własne ryzyko” to nie tylko zapis historii. To narzędzie, które pomaga budować queerową pamięć i przeciwstawia się wymazywaniu. Autor przypomina, że jeśli nie opowiemy naszych historii sami, zrobią to za nas ci, którzy nas nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć.