Liczba stron: 272
Oprawa: twarda
Premiera: 23 maja 2018 r.
Natalia Fiedorczuk, a właściwie
już Fiedorczuk-Cieślak na rynku literackim pojawiła się dwa lata temu z książką
„Jak pokochać centra handlowe”, która została wyróżniona Paszportem Polityki i
uzyskała nominację do Nagrody Conrada i Witolda Gombrowicza. Tak liczne laury sprawiły,
że o jej najnowszym projekcie było głośno jeszcze przed premierą i trudno
oczekiwać, że książka ta przejdzie bez echa w przyszłorocznych rozdaniach
kluczowych nagród literackich.
W „Uldze” nie mamy do czynienia z
fabułą traktowaną linearnie. To bardziej
prozatorski witraż złożony z wielu mniejszych kawałków rzeczywistości, niż
powieść sensu stricto. W centrum swojej historii autorka ustawiła Karolinę.
Poznajemy ją jeszcze za czasów studenckich, gdy przebywając w Niemczech na
stypendium, doświadcza pierwszych miłosnych uniesień. Jej obiekt westchnień nie
stanie na wysokości zadania, a wiadomość o śmierci babci i konieczność powrotu
do miejsca wypełnionego powszedniością, stagnacją i permanentną bylejakością na
zawsze zamknie w sercu dziewczyny marzenia o dokonaniu ‘czegoś więcej’. To też
początek jej życiowej drogi przesiąkniętej kolejnymi przeszkodami, stratami i
traumami. Karolinie pisany jest los typowy dla pokolenia trzydziestolatków.
Będzie mieszkać w apartamencie zakupionym na kredyt, upstrzonym elektroniką i
najnowszą kolekcją markowych mebli. Za swojego towarzysza weźmie mężczyznę,
którego trudno nazwać tą jedyną miłością. Nawet opieka nad dzieckiem i małe
radości nie pozwolą jej choć na chwilę wyrwać się z pułapki codzienności. W tej szarej, dwuznacznej egzystencji, gdzie
obok zapachu warzyw z supermarketu i przypalonej zupy czuć będziemy woń świeżo
upranej bielizny od Enrico Converi i najnowsze opary Hugo Bossa, Karolina zbliży
się z sąsiadką, co będzie początkiem złożonego układu, w którym zabraknie
miejsca na prawdę i bycie sobą.
Najnowsza książka autorki „Jak pokochać centra handlowe” to
wyjątkowo zwarta i depresyjna narracja. Najważniejsze są tu emocje kłębiące się w
sercach zagubionego pokolenia, ale trudno nie odnieść wrażenia, że równie
istotne dla wymowy dzieła są obrazy rzeczywistości, tak sugestywnie
sportretowane przez Natalię Fiedorczuk-Cieślak. Porzucone przedmioty,
poprzewracane krzesła, bolesne wiadomości na telefonie czy sceny samotnej
rozpaczy przedstawione są niezwykle plastycznie. Czytając te wycinki książki,
miałem wrażenie, że oglądam kadry z apokaliptycznego filmu. Dzięki nim mogłem
zasmakować tego heterogenicznego dania, choć na chwilę poczuć bezradność
bohaterów i ich wstyd. Postaci
Fiedorczuk są zagubione w sobie, nie mogą sobie poradzić z wyniszczającym
otoczeniem i błędnymi wyborami, a przede wszystkim uzależniają się od
nieodpowiednich mężczyzn. Próbują szukać tytułowej ulgi w lekach, religii czy
rozmowach nie dostrzegając jednak, że każde rozwiązanie jest z góry
przeznaczone na porażkę, nie można bowiem tak łatwo wyrwać się z klatki
samounicestwienia.
Bez wątpienia mocną stroną tej prozy jest jej
emocjonalny charakter. Autorka z
wyczuciem niuansuje losy kobiet nieprzystających do czasów i realiów w jakich
przyszło im żyć. To proza pełna bólu i rozczarowań, intymnych bolączek bez
odwrotu. Mocno refleksyjna książka, która proponuje gorzką lekcję
współczesności, zastanowienia się na pozornością tego, co nazywamy normalnością.
Autorka pod płaszczem przygnębiającej narracji stara się przekazać czytelnikowi
szarą stronę codzienności, świat oparty na chwiejnych fundamentach, pospolitość
i banalność ról w które wchodzimy.
„Ulga” ma jednak też drugą stronę,
tę bardziej schematyczną. Irytuje szablonowość wielu rozwiązań, chociażby
nakreślenia postaci. Mężczyźni
Fiedorczuk są albo nijacy, jak Marcin, albo też pławią się w przemocy,
narkotykach i seksie, jak Jacek i ojciec Karoliny. Z kolei kobiety wchodzą w
buty wiecznych ofiar. I być może nie byłoby w tym nic złego, ale
jednowymiarowość tych wybiegów jest nakreślona na zbyt dużą skalę, przez co
próżno tu szukać wiwisekcji skrawka realnego świata. Brak większej ilości barw
dostrzegam także w potraktowaniu innych tematów, ot chociażby instytucji
kościoła, korporacji, wychowania dzieci, małżeństwa czy ochrony zdrowia. Świat „Ulgi”
jest niestety zbyt często czarny lub biały, a ja oczekuję od poważnej książki
czegoś więcej, niż relacji pasującej do programu typu „Uwaga”.
Fiedorczuk-Cieślak balansuje na
cienkiej linie dzielącej kiczowate „Małe życie” i pełne głębokich przeżyć
książki Kuczoka. Przechyla się w obie strony, przez co lektura „Ulgi” jest
nierówna. Mam ambiwalentny stosunek do
tej powieści, gdyż z jednej strony urzekają mnie w niej te małe codzienne
dramaty jakie przeżywają bohaterki, ich heroiczne poświęcenie i ogrom cierpień
jakie na siebie przyjmują, z drugiej czuję przesyt tą boleścią i nagromadzeniem
deficytów. To niezła, społecznie zaangażowana proza, która nakreśla nam
obraz współczesnej kobiety z wszystkimi jej troskami i samotnością. Książka,
która może okazać się ważna dla pewnego grona odbiorców, jednocześnie będąc dla
innych zwykłym lamentem.
Ocena:
O autorce słyszałam, natomiast nie czytałam żadnej jej książki. Co do tej, jeszcze się zastanowię. 😊
OdpowiedzUsuń"(...) kiczowate „Małe życie” "
OdpowiedzUsuńMogę Cię przytulić? Nie rozumiem fenomenu tej książki, nie wiem czy kiedykolwiek TAK męczyłam się czytając cokolwiek. Może nie powinnam się wypowiadać, bo książki nie doczytałam. Nie wierzę w teksty typu "Wspaniała książka, po 200 stronach się rozkręca"... To znaczy, że co? Że OK jest fak że pierwsze 200 stron to kompletne nudy? Nie ze mną te numery.
Za książkę podziękuję - jestem z tych którzy uznaliby ją za lament ;)
O książce nie słyszałam, aczkolwiek nie przepadam za takimi gatunkami, więc raczej sobie odpuszczę :) Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńwy-stardoll.blogspot.com
Irytują mnie autorzy, którzy przedstawiają świat i ludzi w czarno-białych barwach, więc raczej nie będę szukała tej książki.
OdpowiedzUsuńPS. Okładka wydaje mi się bardzo dziwna.
Nie, zdecydowanie nie mam na nią ochoty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
https://zksiazkanakanapie.blogspot.com/
Oj to Soniu żałuj, książka jest naprawdę bardzo dobra i czyta się ją niezwykle przyjemnie. Powinnaś się przełamać i spróbować choć kilka pierwszych rozdziałów przeczytać.
UsuńPrzyznam, że pomimo swojej... hmm... aż brakuje mi słowa ;) Chciałabym po nią sięgnąć, może da się wyczytać coś między wierszami.
OdpowiedzUsuńDepresyjna treść? Raczej nie mam ochoty, zwłaszcza że sama tematyka mnie raczej nie przyciąga.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja. Nie brzmi zbyt zachęcająco, szkoda, bo "Jak pokochać centra handlowe" pochłonęłam w jeden dzień i bardzo głęboko przeżywałam. Trafione w punkt i pisane pięknym językiem.
OdpowiedzUsuńmnie się ta książka bardzo podobała. Uważam, że jest nawet lepsza od centrów handlowych :)
UsuńŚwietna książka, choć może faktycznie dla pewnego konkretnego grona odbiorców: którzy sięgają po lekki na depresje i ze skłonnościami do pewnych odjazdów od rzeczywistości. Odpowiada mi też to specyficzne, ciężkie poczucie humoru. Jeśli ktoś jest szczęśliwy z powodu swojej pracy w korpo, kredytu na mieszkanie itp i tak to sobie wyobrażał, to jak ma się taka książka spodobać
OdpowiedzUsuń