Oprawa: twarda
Premiera: 1968 r.
Par Lagerkvist to bez wątpienia postać
nietuzinkowa. Jego pierwszym prozatorskim sukcesem okazał się „Kat”. Wydany w
1933 roku utwór, stanowił udaną parabolę potępiającą ustroje dyktatorskie w
ogólności, a faszyzm w szczególności. Ta przemyślana powieść, która z czasem
zyskała miano proroczej, w zestawieniu z lirycznymi osiągnięciami artysty, pozwoliła
wejść mu najpierw do Akademii Szwedzkiej, a wreszcie w 1951 roku uzyskać
Nagrodę Nobla za artystyczną świeżość i prawdziwą niezależność myśli, przy
pomocy których usiłował w swojej poezji znaleźć odpowiedzi na odwieczne stojące
przed ludzkością pytania. Lagerkvist
został więc wyróżniony za poezję, co w żaden sposób nie umniejsza jego
prozatorskich dokonań, bez których prawdopodobnie nie dopłynąłby tak daleko. Co
więcej, już po tym odznaczeniu, w jego twórczości nastąpił całkowity
nawrót do dzieł nasyconych wątkami biblijnymi, które stanowiły punkt wyjścia do
rozważań o tematach dla człowieka fundamentalnych. To w tym czasie powstały najbardziej
znane utwory Lagerkvista – „Barabasz” i „Mariamne”, oraz niepozorna tetralogia
„Sybilla. Pielgrzym”, w której skład weszły cztery powieści: „Sybilla”, „Śmierć
Ahaswera”, „Pielgrzym na morzu”, „Ziemia święta”. Badacze twórczości
szwedzkiego pisarza źródeł tej odmiany dopatrują się w biografii artysty.
Wychowywany w protestanckiej rodzinie Lagerkvist nie podzielił wiary rodziców,
a będąc pod silnym oddziaływaniem darwinizmu stał się zwolennikiem radykalnych
poglądów społecznych, co skutkowało między innymi współpracą z lewicowymi
czasopismami.
W
recenzowanej książce autor „Karła” rozważa motyw Żyda Wielkiego Tułacza,
człowieka, który będąc świadkiem męki Jezusa odmówił mu pomocy, za co został
przeklęty na nieustanną wędrówkę w poszukiwaniu spokoju. W „Sybilli”
spotyka on kapłankę Apollina, co jest o tyle ważne, że bohaterów łączą ciężkie
doświadczenia z bóstwami. Najpierw do głosu dochodzi Ahaswer, który snuje swoją
wersję mitu, przedstawiając go jako przypadkowe spotkanie i zwykłe
niezrozumienie. Kto bowiem pomoże skazanemu, ryzykując cały swój życiowy
dorobek? Wieczny Tułacz żali się, wylewa swoje myśli na dłonie Pyti.
Przedstawia własną, powolną i pełną bólu metamorfozę psychologiczną, napęczniałą
od niepokojów metafizycznych i egzystencjalnych. Ta, jak i inne opowieści
przedstawione w tej historii, to tak naprawdę relacja o cierpieniu, o efekcie
boskiego gniewu na kształt ludzkiej separacji i obojętności. W dziele noblisty
Żyd Wieczny Tułacz wymyka się więc tradycyjnemu obrazowi tej postaci, wedle
której przyjmuje on pokornie karę i za wszelką cenę dąży do odkupienia.
Lagerkvist przedstawia nam buntownika, człowieka który nie boi się mówić co
myśli o Bogu, a jego wędrówka jest tak naprawdę próbą odnalezienia nurtujących
odpowiedzi o sens życia. A wszystko to pisarz konfrontuje z relacją Pyti, która
podobnie jak Ahaswer została wyklęta przez swoje bóstwo w sposób niesprawiedliwy,
jak bowiem można karać za szczerą miłość? Choć kapłanka nie jest w stanie pomóc
przybyszowi, wlewa w jego serce wiele spokoju przed dalszą wędrówką oraz
dostrzega fakt specyficznej koneksji Boga i Tułacza, sugeruje że ta kara jest
osobliwą formą przeżywania spraw wyższych.
W ten płynny sposób Żyd Wielki Tułacz przenosi się
na karty innej powieści – „Śmierć Ahaswera”. Jego towarzyszem podróży jest
nastoletni Tobiasz. W tej historii Lagerkvist modyfikuje obraz Tułacza. Z
rozżalonego gaduły przekształca się w pełnego wątpliwości filozofa. Ahaswer nie
stroni od rozmów o Bogu, zawsze czyni to jednak z ukrycia, nie wyjawiając jakie
relacji łączyły go z Jezusem. Zadaje
mnóstwo pytań, poddaje się na przemian nostalgii i złości, nie może zrozumieć
Bożego zamysłu. Końcowe strony utworu to istna uczta dla wrażliwego czytelnika.
Mamy tu do czynienia z monologiem Ahaswera, który z czasem przeradza się w
pędzącą z dużą prędkością tyradę sceptycyzmu i podejrzliwości. Dokonuje
podziału istoty Boskiej na Boga i Jezusa, zupełnie nie zgadzając się z zamysłem
skazywania syna na śmierć krzyżową. Krzyczy na Boga, na jego pociąg do rzucania
kłód pod nogi mniejszym od niego, na jego pyszałkowatość i gniew, przez które
cierpią wszyscy inni, nawet jego syn. Ahaswer dzięki zrozumieniu tej zależności
wyleczy się z boskiej klątwy, sam będzie w stanie dojść do rozwiązania tego
problemu.
I choć Żyd Wielki Tułacz umrze, jego los i legenda
ciągnąć będą się dalej, przez kolejne dwie powieści. Tobiasz, który przejmie
zadziwiająco dużo przywar Ahaswera, odbędzie podróż do Ziemi Świętej, podróż
tyleż fizyczną, co mentalną. Przemierzając morza i oceany, przeżywając szereg
drastycznych przygód, wreszcie poznając wiele ludzi, stopniowo zbliżać będzie
się do tego obrazu, który Lagerkvist z taką siłą stara się potęgować w
kolejnych dziełach. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że szwedzki pisarz w
każdej kolejnej powieści, rozwija temat rozpoczęty wcześniej, uzupełnia go o
nowe przemyślenia i motywy, nie zmieniając jednak zasadniczo przedmiotu swojego
dążenia. Człowiek Lagarkvista jest
stały, to istota owładnięta potrzebą wiecznego poszukiwania sensu, obdarzony
zdolnością do kreowania znaczeń byt, który mimo prób, nie jest w stanie
uwierzyć w żaden wyższy, transcendentny sens. Lagerkvist wie, że „Musi istnieć
coś, co ma dla człowieka największą
wagę... Musi istnieć coś, co ma tak wielkie znaczenie, że lepiej stracić życie,
niż stracić w to wiarę”, nie wie jednak co to jest oraz gdzie zaczyna się zło.
„Sybilla. Pielgrzym” mimo swoich niewielkich
rozmiarów jest książką potężnych pytań i wartości. Takim rodzajem prozy, który
choć wyprany z banalnych emocji, nie pozwala przejść obok siebie obojętnie. Tu nie chodzi o zawiłą fabułę czy zmiany
tempa, tu nie ma znaczenia stylistyczna oryginalność czy lingwistyczna jakość,
nie forma nurtuje pisarza, ale to co kluczowe. Lagerkvist błądzi w świecie
religii, grzebie w boskim planie i co chwilę wzywa do odpowiedzi tego, który
prostych recept nie daje. To tak naprawdę podróż w głąb siebie, do swojego
pojmowania spraw wiecznych. Książka, która wymyka się takim pojęciom jak
uniwersalizm, fabuła, linearność czy narracja. Szwedzki pisarz, przy pomocy
prozatorskiego zamysłu zbliżonego w formule do „Milczenia” Shusaku Endo,
proponuje nam eschatologiczną rozprawę, dialog z Bogiem, możliwość dogłębnego
przemyślenia sensu naszego życia. Zapewniam
Was, że ta nominacja komisji Noblowskiej nie była chybiona i choć książka może
wydać się początkowo trudna i nieco archaiczna, ma ona w sobie prawdziwie magiczną
moc.
Tym razem nie dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńIt's amazing. I was despaired by the infidelity of my husband. From now on, he stays home at night and our couple comes back to life. A big thank to Dr Obodo , incase you need help get in touch templeofanswer@hotmail . co . uk or whatsapp + 234 8155 42548-1
UsuńNie wytrwałabym do końca tej lektury :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie dałabym rady.
OdpowiedzUsuń"Żyd Wieczny Tułacz" to sylwetka, którą autorzy stosunkowo chętnie wykorzystują w swoich dziełach. Ja spotkałem się z eksploracją tego tematu w "Dotknij wiatru, dotknij wody" Amosa Oza oraz w "Kamieniu filozoficznym" Marguerite Yourcenar. Bardzo ciekawi mnie interpretacja zaproponowana przez Para Lagerkvista, więc jeśli tylko trafi się okazja, to pewnie sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńP.S. A propos prozy skandynawskiej, to nie wiem czy słyszałeś, że powraca Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich. Może pojawią się jakieś wznowienia Lagerkvista, albo nawet dzieła, której nie doczekały się jeszcze przekładu.
Dużo Oza w życiu czytałem, ale wspomnianej pozycji jeszcze nie. Z pewnością mnie teraz tematem zainteresowałeś.
UsuńO wznowieniu słyszałem, "Niewidzialnych" planuję przeczytać w najbliższym czasie. Bardzo się cieszę na tę serię, wreszcie będzie można przeczytać coś ze Skandynawii, co niekoniecznie jest kryminałem. Także liczę po cichu na Lagerkvista ;)