Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura włoska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura włoska. Pokaż wszystkie posty

Recenzja "Czy to jest człowiek, Rozejm, Pogrążeni i ocaleni" Primo Levi

"Czy to jest człowiek, Rozejm, Pogrążeni i ocaleni" Primo Levi to fenomenalny zbiór powieści włoskiego mistrza
Wydawca: Czarne

Liczba stron: 592


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Stanisław Kasprzysiak, Halszka Wiśniowska, Krzysztof Żaboklicki

Premiera: 20 marca 2024 rok

Seria Klasyki w wydawnictwie Czarnym nie jest szczególnie często omawiana i przywoływana w polskich mediach literackich. Być może jest to efekt tego, że wiele z pojawiających się tu tytułów jest wznowieniami dzieł znanych w niektórych grupach czytelników. Nie zmienia to jednak faktu, że pojawiające się nazwiska są naprawdę mocne, a poruszane tematy szeroko zakrojone. Josef Škvorecki pisał na przykład o jazzie (nie tylko), Płatonow stworzył antyutopijną opowieść podporządkowaną kolektywizacji wsi, zaś Tove Ditlevsen pochyla się nad losem kobiet porzuconych przez mężów. Trudno powiedzieć jaka była pierwsza intencja powołania do życia tej serii, ale obecnie, patrząc na nią z perspektywy wydanych już 14 książek zaryzykuję twierdzenie, że jest tu zawarta spora część europejskiego dziedzictwa literackiego. Zdecydowanie warto ją znać.

W serii Klasyki nie zabrakło oczywiście tematyki Holocaustu i obozów koncentracyjnych. Wystarczy przypomnieć sobie wybitny „Cyrk rodzinny” Danilo Kiša czy „Piękne zielone oczy” Arnošta Lustiga. Teraz do tego grona dołączył Primo Levi. Jego sylwetkę bliżej przybliżyłem przy okazji recenzji „Czy to jest człowiek”. Minęło już 7 lat od tamtego czytania, a niektóre zdania i namalowane słowami obrazy, dalej wiercą moje serce. W podsumowaniu napisałem o niej tak „to świadectwo funkcjonowania ludzkiego okrucieństwa, ale także ważny dokument socjologiczny, badający procesy istnienia człowieczeństwa. To swoiste mroczne memento na temat przetrwania fizycznego, ale także duchowego, w obliczu całkowitego zatracenia wszystkiego, na czym budujemy nasze marzenia o życiu. To wstrząsająca relacja ocalałego z obozu, który nie bał mówić się o wydarzeniach haniebnych i przerażających. To opowieść o czymś niezgłębionym w swojej grozie i niewyrażonym w słowach. Wreszcie jest to też książka o odkrywaniu sensu i istoty człowieczeństwa”.

Na wydaną niedawno książkę składają się trzy powieści włoskiego pisarza. Pierwszą jest właśnie „Czy to jest człowiek” – zdaniem wielu, jedna z najważniejszych książek obozowych, jakie kiedykolwiek napisano. Tuż po niej pojawia się „Rozejm”, na której skupię się w tym omówieniu. Tom kończy zbiór szkiców „Pogrążeni i ocaleni”, w których autor analizuje istotne elementy obozowego ekosystemu.

"Rozejm" Primo Leviego to nie tylko kontynuacja "Czy to jest człowiek", ale również osobiste i wstrząsające świadectwo traumy powojennej. To misternie tkana opowieść o przetrwaniu, godności i moralności w obliczu niewyobrażalnej tragedii Holocaustu. Punktem wyjścia jest tu opuszczenie piekła Auschwitz i rozpoczęcie nowej odysei - tym razem przez zniszczoną wojną Europę.

Autor mistrzowsko oddaje skomplikowaną gamę emocji towarzyszących wyzwolonym więźniom. Radość z odzyskanej wolności miesza się ze wspomnieniem przeżytych wydarzeń, poczuciem obcości w nowym, nieprzyjaznym świecie i niepewnością co do przyszłości. Ocaleni zmagają się z widmem obozu, które nieodłącznie im towarzyszy. Widać to chociażby w podejściu mieszkańców miast i prowincji, w których się pojawiają. Wymowne są chwile transportu, podczas których nadal trwają w ścisku, głodzie i niewygodzie. Nie bez znaczenia pozostają także szczegóły, jak chociażby ścinanie włosów czy brakujące buty.

Znaczną część książki zajmują refleksje na temat rządów Rosji Radzieckiej. W oczach Primo Leviego czas spędzony w obozach w Katowicach i Krakowie, a także później na podróży przez Ukrainę, Białoruś, Rumunię, Węgry, Słowację, Austrię, nie jest wypełniony brutalnością. Wschodni potentat nie jest tu mekką zbrodni, lecz strukturą chaotyczną, zaniedbaną i chimeryczną. W tym świecie tak naprawdę nikt nie wie dokąd zmierza, jaka będzie następna stacja na jego drodze, ile czasu tam spędzi i w jakich warunkach. Zdarzają się także problemy z namierzeniem osoby odpowiedzialnej za dowodzenie obozem przejściowym. Rosja jest zatem przeciętnym wybawicielem – nie tyle złym, ile amatorskim.

Żeby jednak nie było tak mrocznie, warto na „Rozejm” spojrzeć też z innej strony. Primo Levi doświadczył piekła, co do tego nie ma wątpliwości. Nie załamał się jednak, był w stanie patrzeć na rzeczywistość z dystansem. Piękne są tu chwile, gdy razem ze swoimi towarzyszami rozpoczyna handel (absolutnie wspaniały scenariusz kupna ‘kuricy’ w zamian za talerze), gdy opisuje wrażenia towarzyszące swobodnemu przejściu przez ulice, rozwodzi się nad tym, co począć z latryną, czy nakreśla uczestnictwo w zorganizowanych występach teatralnych. Wspomina też o ludziach, którzy bez większego interesu pomagali ocalałym. Autor celebruje małe chwile, zwraca uwagę na proste słowa i gesty, odtwarza też smaki i zapachy dawno zapomnianych uciech. W tym kontekście czytam „Rozejm” jako ważną dla mnie lekcję o tym, jak dużo piękna tkwi w codzienności.

Recenzja „Anagalis. Historia miłosna” Paolo Maurensig

Anagalis. Historia miłosna" Paolo Maurensig to piękna historia o miłości i sztuce
Wydawca: Próby

Liczba stron: 176


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Halina Kralowa

Premiera: grudzień 2023 rok

Paolo Maurensig nigdy nie był twórcą pretendującym do rangi najważniejszych włoskich pisarzy. Poznałem go przypadkowo jako autora powieści, na podstawie której swój film nakręcił Ricky Tognazzi. Tego ostatniego też próżno nazywać znanym i cenionym artystą. Jego filmografia jest całkiem spora, ale niewiele z tych filmów zdobyło rozgłos. „Historia miłosna”, bo o niej mowa, opowiada o młodym skrzypku, który pewnego dnia zakochał się w znanej pianistce. Dobry to film, niespieszny, subtelny i z doskonałą muzyką Ennio Morricone oraz zdjęciami Fabio Cianchettiego. Pierwowzoru nie czytałem, ale warto odnotować, że „Kanon w odwróceniu” ukazał się w Polsce nakładem C&T Crime & Thriller.

„Anagalis. Historia miłosna” to trzecia próba włoskiego pisarza na naszym rodzimym rynku wydawniczym. Książka została pięknie wydana przez Próby i przetłumaczona przez Halinę Kralową, co jest już marką samą w sobie. Do tej pory, a minęło już parę miesięcy od premiery, nie doczekała się recenzji w żadnym poczytnym magazynie literackim – smutne, ale prawdziwe.

Jest to niezwykła rzecz, w której do końca nie wiadomo co jest prawdą, a co fikcją. Została podzielona na trzy części. W pierwszej dowiadujemy się, że odnaleziono nigdy wcześniej niewydany utwór Henry’ego Jamesa. W drugiej pojawia się właściwa nowela, co jest owocem pracy bohatera nad jej uratowaniem i odtworzeniem. Wreszcie w ostatniej części pojawia się fragment biografii amerykańskiego pisarz i jego związku z Konstancją Woolson.

Ten podział wymaga oddzielnej refleksji. Paolo Maurensig mógł przecież napisać/przytoczyć samą nowelę. Postanowił jednak obudować ją, wprowadzić element tajemnicy. Ten czynnik tworzy hybrydyczność historii. Nie tylko ją uwiarygadnia i wnosi znamiona autentyczności, ale także zatrzymuje czas. Fikcja to taka forma sztuki, która jest podatna na upływ chwil, nie potrafi ich zatrzymać. Przywołanie prawdziwych postaci w jakimś sensie wyjmuje nas czytelników z tych ram. To swoiste wybawienie, które każe skupić się nie tylko na emocjach i fabule, ale też zadać sobie pytania o to kiedy powstał ten tekst, czy dzisiaj nadal można pisać takie opowieści, kim są jego bohaterowie?

Czytelniczą frajdę daje też sama nowela. To historia pewnego amerykańskiego, poczytnego pisarza, który w poszukiwaniu inspiracji dla swojej nowej książki odwiedza różne zakątki Wenecji. Szukając piękna ogląda niezliczone zabytki, rzeźby i obrazy, w wolnych chwilach spotykając się z rodaczką. Ta przybyła do Włoch, aby choć na chwilę zapomnieć o trudnych chwilach, jakich niedawno doświadczyła. Delikatna nić uczuć splata losy bohaterów, kreując piękną i niedopowiedzianą opowieść o miłości.

„Anagalis. Historia miłosna” to bardzo dobra książka. Kluczem do jej wyjątkowości, obok samej konstrukcji, jest narracja. Snuta w spokojnym tempie, wypełniona dygresjami o otoczeniu i sztuce, podlana młodzieńczymi błędami i nadziejami. Do czytania w Wenecji, ale także w każdym innym miejscu na świecie. Świetnie oddaje klimat rodzącej się namiętności, potrzeby bliskości, odkrywania swoich potrzeb. To także relacja o pięknie, które może być tu interpretowane na różne sposoby. Fantastycznie płynie się z tym potokiem słów – nieprzegadanym, nieprzekombinowanym, niedopowiedzianym. To proza immersyjna, sprawiająca wrażenie zanurzenia się w magiczny sen albo podpatrywania uroczej historii toczącej się obok nas. Zdecydowanie polecam.

 

Recenzja "Opowieści niesamowite, t. 7: z języka włoskiego"

Wydawca: PIW

Liczba stron: 590


Oprawa: twarda

Premiera: 25 sierpnia 2023 rok

Nie jest tajemnicą, że literaturę włoską cenię bardzo wysoko. Powszechnie wiadomo także, że ta nacja słynie z dobrych opowiadań, a ich niewielka obecność na naszym lokalnym rynku wynika nie z niskiej jakości dzieł, ale raczej z występowania ryzyka finansowego dla potencjalnego wydawcy. Polacy chętniej czytają literaturę non-fiction czy powieści, krótkie formy spychając na margines. Państwowy Instytut Wydawniczy na szczęście kontynuuje swoją wyborną serię, która tym razem skupia się na Półwyspie Apenińskim.

W siódmym tomie „Opowieści niesamowitych” znalazło się miejsce dla aż 29 autorów. Jest noblista (Luigi Pirandello), znani i cenieni pisarze (Alberto Moravia, Dino Buzzati czy Primo Levi), twórcy, których na polski tłumaczono sporadycznie (Tommaso Landolfi, Alberto Savinio, Giorgio Bassani), jak i całkowici debiutanci (Giorgio Vigolo, Gianni Celati, Michele Mari). Pierwsze z zamieszczonych tu tekstów wydano w 1869 roku (ze zbioru „Racconti fantastici” Igino Ugo Tarchettiego), ostatni pochodzi z 2012 roku. Są kilkustronicowe miniatury, jak i dłuższe nowele. Część z nich straszny postaciami (np. 260-letni centaur), kolejne scenerią (wyrzucanie starszych osób na ulicę), jeszcze następne wydarzeniami (księżyc wpadający w ręce). Bywa fantastycznie, mrocznie, ale też refleksyjnie, bo dla wielu autorów niesamowitość to nie tylko szansa na grożenie czytelnikom, ale też tworzenie komentarzy.

Istotną cechą charakterystyczną antologii (nie tylko tej, ale tak w ogóle) jest zatem różnorodność. Ta bywa problematyczna, gdy teksty dobrane są po prostu źle. Odmienna stylistyka, sposób mówienia, urozmaicona sfera gatunkowa – to wszystko potrafi przytłoczyć i bardzo często się tak dzieje. Ale nie w przypadku „Opowieści niesamowitych, t. 7 z języka włoskiego”. Tu wszystko do siebie pasuje. Książka wzbudza nieustanny niepokój, ale też oddaje nastroje społeczne w konkretnych okolicznościach historycznych. Duże brawa i uznanie należą się redakcji, bo ten aspekt można było bardzo łatwo położyć. Przykładowo znając dokonania nowelowe Dino Buzzatiego (a są one rozmiarowo znaczące) nie mógłbym wybrać lepiej.

Zbiór rozpoczyna się od takiego zdania „Czy naprawdę istnieją ludzie zdolni wywierać złowrogi wpływ na osoby i rzeczy ze swojego otoczenia?”. Później jest tylko dziwniej. Zapomniany dziś noblista pisze o człowieku wyrzuconym z pociągu, który zupełnie nieoczekiwanie jest traktowany w mieście z szacunkiem. Alberto Moravia opisuje arystokratyczny ślub, który odbywa się nie tam, gdzie powinien. Zły wystrój, jedzenie i kelnerzy to dopiero zapowiedź szaleństwa, w którym latanie panny młodej nad pełnymi stołami wcale nie jest szczytem abstrakcji. Wspomniałem już o Dino Buzzatim i jeśli ktoś go nie zna, po lekturze zamieszczonych tu dwu opowiadań, powinien jak najszybciej pójść za ciosem. „Podróż do piekieł wieku” to wizja podziemi stworzonych z wielu innych miast. Dominuje tu pęd za obowiązkami, korki, ale także betonowanie otoczenia i niszczenie roślin. Brzmi znajomo prawda?

Nieco mniej imponująco wypadły teksty Primo Leviego i Gesualdo Bufalino. Opowieść o nowicjuszu spędzający, czas w izolacji i próbującym wytępić mole atakujące Księgę Rodzaju jest wielowymiarowa, ale nie zapada w pamięć. Z kolei nieszczęśliwa miłość centaura odwrotnie – zostanie ze mną, ale głównie ze względu na głównego bohatera. Sama historia jest raczej wtórna. W zbiorze „Opowieści niesamowite, t. 7 z języka włoskiego” znajdziemy też historię dziejącą się w Boże Narodzenie („W czasach Ruchu Oporu”), tekst z pociągiem w tle („Szatan w pociągu”) czy zabawę w policjanta, mordercę i ofiary, która wymyka się spod kontroli („Prowincjonalna noc”). A jak komuś jest nadal za mało wątków, niech sięga głębiej i dalej.

To jedna z najlepszych części tego cyklu. Bardzo wciągająca i intrygująca, mimo iż nie jest w wielu miejscach tak mroczna, jak teksty z języka angielskiego czy francuskiego.

Tom trafia na moją listę najlepszych zbiorów opowiadań 2023 roku.