Recenzja "Nieśmiertelnik 03 1043" Faruk Šehić

"Nieśmiertelnik 03 1043" Faruka Šehicia czyta się jak współczesne "Na zachodzie bez zmian"
Wydawca: SEDNO

Liczba stron: 220


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Aleksandra Wojtaszek

Premiera: luty 2023 rok

Wielki słownik języka polskiego definiuje ‘nieśmiertelnik’ jako blaszkę z wytłoczonymi danymi identyfikującymi żołnierza, który nosi na łańcuszku na szyi[1]. to element systemu identyfikacji żołnierzy w razie ich śmierci bądź ranienia. Ów przedmiot występuje w książce Faruka Šehicia w jednym z opowiadań. Jego metaforyczne znaczenie jako figury przedłużającej wojenną traumę, było na tyle istotne, że znalazł się w tytule książki. „Nieśmiertelnik 03 1043” boleśnie przypomina jak kruche jest życie. Każe też zadać pytanie co lepsze: trwanie z piętnem bólu i niesamowitego cierpienia czy śmierć w okopach.

„Nieśmiertelnik 03 1043” to nie tylko relacja o czasie wojny w Bośni i Hercegowinie

Wydawnictwo SEDNO regularnie przemyca do polskiego krwioobiegu literackiego książki z Półwyspu Bałkańskiego. Wiele z nich skupia się na czasie wojny w Bośni i Hercegowinie. Akcja „Nieśmiertelnika 03 1043” również rozgrywa się w latach 1992-1995, ale nie tylko. Autora interesuje nie tyle sam bilans konfliktu domowego, który niezależni obserwatorzy oceniają co około 100 tysiącach ofiar śmiertelnych[2], ile jego wpływ na życie i zdrowie psychiczne mieszkańców małego kraju. Lektura książki dobitnie pokazuje, że na tej wojnie umierali Boszniacy, Serbowie i Chorwaci, żołnierze i cywile, dorośli i dzieci, ludzie i zwierzęta.

Faruk Šehić nie pisze z punktu widzenia obserwatora. On tej wojny doświadczył na własnej skórze, był w jej centrum. W wieku 22 lat, jako student weterynarii, dostał powołanie do wojska. Trafił na front, oddłużył swoje i został ciężko ranny. Doświadczył wszystkiego tego, z czym możemy kojarzyć konflikty zbrojne. Cisza przed burzą, rozczłonkowane ciała, bieg pod ostrzałem, głód, niewyspanie, brud, śmierć towarzyszy, tęsknota za bliskimi, niezaspokojone potrzeby seksualne i wiele innych. Te zdarzenia, te przeżycia były tak silne, tak emocjonalnie wyczerpujące, że ich następstwa odczuwał nawet wiele lat po zakończeniu wojny. Jak wspomina w wywiadzie opublikowanym w Krytyce Politycznej „ból wojny jest transcielesny i wszechobecny”[3]. Nie kończy się wraz z zawarciem pokoju.

 "Nieśmiertelnik 03 1043" to kolejna książka Faruka Šehicia wydana w Polsce

Faruk Šehić nie jest pisarzem przypadkowym. Na koncie ma cztery tomy poetyckie, dwa zbiory opowiadań i dwie powieści. Część z nich dostępna jest w Polsce. „Książka o Unie” wyszła swego czasu w prestiżowej serii Biura Literackiego, a „Auslanderska berlinologia” została opublikowana w Czasie Literatury. Autor jest laureatem nagrody literackiej Unii Europejskiej, co już samo w sobie gwarantuje nie tylko autentyczność tekstów, ale też ich wysoką jakość literacką. W cytowanym wcześniej wywiadzie przyznaje, że wojna stała się katalizatorem procesu przejścia z pisania metaforycznego i lirycznego, w klarowny i precyzyjny tekst[4]. To nie jest przypadek żołnierza, spisującego swoje przeżycia. To dzieło pisarza, który uczynił własną biografię jednym z tematów poruszanych w swoich dziełach.

 "Nieśmiertelnik 03 1043" Faruka Šehicia to jeden z ciekawszych zbiorów opowiadań wydanych w pierwszej połowie 2023 roku w Polsce

„Nieśmiertelnik 03 1043” jest zbiorem opowiadań o wojnie, ale też o jej wpływie na psychikę i życie ludzi. Zakres obserwacji jest szeroko zakrojony: od opowieści ‘przy kawie’, przez brutalne opisy z bunkrów oraz radość z otrzymania przepustki, aż na problemach psychicznych kończąc. Autor płynnie porusza się między prozą, białym wierszem, tekstami epistolarnymi, a nawet swego rodzaju wypunktowaniami. Są tu teksty dłuższe, pisane w pierwszej osobie, ale także, ale także relacja o mężczyźnie zbierającym odłamki, rozmowy prowadzone w barze o ruchaniu na froncie czy bójka w tramwaju już w okresie powojennym. Faruk Šehić bawi się formą, jak najlepsi moderniści. Co ważne panuje nad tym. Jako czytelnicy nie mamy wrażenia przytłoczenia. Tu nie ma miejsca na chłodną kalkulację i wpisywanie się w oczekiwania odbiorców. Bośniacki twórca jest szczery, dosadny i soczysty. „Nieśmiertelnik 03 1043” czyta się z niedowierzaniem i żalem, że mimo upływu lat dalej musimy doświadczać bezsensu wojny. Jest to też przestroga, szczególnie aktualna właśnie dziś, gdy za naszą wschodnią granicę giną niewinne osoby.

Recenzja "Sekretne życie pobożnych kobiet" Deesha Phiylaw

Wydawca: Czarne

Liczba stron: 192


Oprawa: zintegrowana

Tłumaczenie: Rafał Lisowski

Premiera: 24 maja 2023 rok

L. Doctorow, Do DeLillo, Philiph Roth, Annie Proulx, Michael Cunningham, John Updike – co łączy te nazwiska? Rzecz jasna fakt, że każdy z nich jest cenionym amerykańskim twórcą literackim. Ale nie tylko. Wszyscy są również laureatami nagrody Pen/Faulkner. To jedno z takich wyróżnień, które w Polsce nie jest specjalnie rozpoznawalne, ale dla czytelników z kraju Jerzego Waszyngtona znaczy bardzo wiele. Nie przez przypadek lista nagrodzonych aż roi się od wyrazistych głosów. W ostatnich latach triumfy święciły przede wszystkim powieści. Wyjątkiem jest Deesha Phiylaw i jej zbiór opowiadań Sekretne życie pobożnych kobietb. Po dwóch latach od przyznania lauru, Wydawnictwo Czarne zdecydowało się włączyć ten tytuł do nowej serii Opowiadań Amerykańskich. I choć jakościowo trudno je zestawiać z niesamowitą narracją Carson McCullers, nadal pozostają świetnym przykładem na to, jaka siła drzemie w krótkich formach.

Na „Sekretne życie pobożnych kobiet” składa się dziewięć historii. Opowieści o światach osobnych, mimo że zbudowanych na podobnych fundamentach. Zaglądamy w nich do życia i umysłów czarnoskórych kobiet. Jedne z nich piszą list do świeżo odkrytej siostry, inne podziwiają ciasto z brzoskwiniami, jeszcze następne poszukują bliskości w przygodnym seksie. Deesha Phiylaw koncentruje swoją uwagę na wartościach i emocjach, które dobrze już znamy z dziesiątek innych książek wydanych w ostatnich latach. Żeby daleko nie szukać, nawet w tegorocznych zbiorach „To nie ja” Karmele Jaio czy „Świerzb” Frídy Ísberg śledziliśmy losy kobiet, które musiały mierzyć się z patriarchatem, dyskryminacją ze względu na płeć czy pochodzenie etniczne, samotnością i odtrąceniem. Sekretne życie pobożnych kobiet” również jest narracją o poszukiwaniu miejsca na świecie, o badaniu własnej tożsamości, o próbie powiedzenie ‘nie’ dla roli, którą rzeczywistość usilnie próbuje przyporządkować bohaterkom. Ale nie tylko.

Deesha Phiylaw do katalogu modnych tematów dorzuca jeszcze rasizm oraz wątki religijnie. Nie przez przypadek w większości opowiadań pojawiają się przedstawiciele struktur kościelnych. I nie są oni nacechowani ciepło. Przykładowo w jednym z tekstów pastor zdradza swoją żonę, co przekłada się na życie niewinnej córki jego kochanki. Autorka „Sekretnego życia pobożnych kobiet” jest odważna w przedstawianiu swoich refleksji. Wskazuje na problemy, ale jednocześnie nie krytykuje filozofii życia opartej na wierze. Pisze w sposób zniuansowany, skupia się na jednostce i mimo wszystko nie ocenia. Umiejętnie pozostawia przestrzeń, aby każdy czytelnik sam odnalazł własne odczytanie jej opowiadań. To właśnie wyróżnia zbiory dobre, od przeciętnych. Deesha Phiylaw mimo pewnej wtórności poruszanych treści, pisze prawdziwie, od serca, wzruszająco. Przeczytajcie, a sami zrozumiecie.

Recenzja „Zsunęła się z krzesła. Ciennik” Krzysztof Bielecki

„Zsunęła się z krzesła. Ciennik” Krzysztofa Bieleckiego to świetny przykład prozy hermetycznej
Wydawca: PIW

Liczba stron: 232


Oprawa: miękka

Premiera: 19 maja 2023 rok

Nowa książka Krzysztofa Bieleckiego jest dopracowana w każdym calu. Spójrzmy chociażby na tytuł. „Zsunęła się z krzesła. Ciennik” informuje czytelnika, jeszcze zanim ten weźmie egzemplarz do ręki, że jest to relacja o śmierci matki. To przecież ona zsunęła się pewnego dnia z krzesła. Podsuwa także myśl, że autor postanowił pisać w formie dziennika (pierwsza z kilku dostrzeżonych przeze mnie gier słownych), tylko nie takiego tradycyjnego. Ciennik to zgodnie ze słownikiem języka polskiego „drzewo pozostawione w czasie wyrębu lasu do ocieniania młodych drzewek”[1]. Tym drzewem w książce Bieleckiego jest właśnie jego matka, z której cienia on, autor, wyrastał przez całe życie. 

W książce „Zsunęła się z krzesła. Ciennik” Krzysztofa Bieleckiego znaczenie ma tytuł, okładka, a nawet format książki

Tytuł mówi zatem całkiem dużo, a jego uzupełnieniem jest okładka. Stworzyła ją Mimi Wasilewska, projektantka, która przyzwyczaiła nas do wzorów, stonowanych barw i przesłania płynącego ze szczegółów. Nie inaczej jest tym razem. Mamy w centrum krzesło, jego cień oraz dłoń. Czy pomocną, niech każdy czytelnik oceni po lekturze. Zwraca uwagę także szarość, najlepiej definiująca życie bohaterów w Polsce (również nasze trwanie tu i teraz) oraz białe kropki, plamy, które odczytuję nie jako deszcz łez, a element czystości, niewinności. Nie bez znaczenia dla odbioru książki są pojawiające się grafiki, a nawet format. Mały, kieszonkowy, jak nieznaczące bywa życie osób, które odchodzą z tego świata.

Krzysztof Bielecki w książce „Zsunęła się z krzesła. Ciennik” pielęgnuje technikę umiłowania szczegółu

Tym wstępem chciałem podkreślić dwie rzeczy. Z jednej strony imponuje ogrom pracy, jaki włożyło wiele osób w powstanie tego dzieła. Z drugiej już na tym etapie widać cechę charakterystyczną pisarstwa Krzysztofa Bieleckiego - umiłowanie szczegółu. Autor „Noża” w poprzednich książkach próbował tworzyć coś z niczego. Opisywał małe gesty, przedmioty, nieistotne zdarzenia, wszystkie te elementy otoczenia, które w danym momencie są mało ważne i łatwo ulotne. W „Zsunęła się z krzesła. Ciennik” ich nagromadzenie jest chyba jeszcze większe. Koła ciężarówki, niewielki żuk, kamienie, spodnie, kurtki ortalionowe i wiele innych. Część z nich zyskuje w książce nowe życie, inne są wręcz symboliczne (skały, których nie da się ruszyć z miejsca) Już na początku czytamy „Wtedy się myślało, że to, czego nie zobaczy się dziś, zobaczy się jutro. A to nieprawda. Wszystko, co miniesz, miniesz bezpowrotnie”[2]. Taka właśnie jest ta książka.

Myliłby się jednak ten, który wrzuciłby „Zsunęła się z krzesła. Ciennik” do szuflady z napisem „książki o radzeniu sobie z traumą po śmierci rodzica”. Bo tak, to opracowanie jest pewnie swego rodzaju terapią. Odczytuję je jednak przewrotnie, zupełnie z innej strony. Dla mnie nowy utwór Krzysztofa Bieleckiego  to paradoksalnie refleksja o braku miejsca na żałobę. O tym, że smutek i cierpienie nie jest dobrym pomysłem na dalszą egzystencję. Właśnie dlatego tak dużo tu absurdu i specyficznego humoru. Autor jest zdystansowany, rezygnuje z ckliwości, ale nie zapomina o zachowaniu czułości tak dla matki, jak i czasów minionych. 

Kim jest Tytus Emfazy Cienki?

W „Zsunęła się z krzesła. Ciennik” znajdziemy co najmniej kilka wątków, które w typowej (czy coś takiego istnieje?) książce o odchodzeniu nie mogłyby mieć miejsca. Wielce interesujący był moment, gdy bohater wyznaje, że chciałby, aby jego ciało spoczęło między grobami Woody’ego Allena i Giovanniego Antoniniego. Dlaczego ich? Prawdopodobnie chodzi tu o pewną niezależność, wierność swoim nietypowym przyzwyczajeniom, także zmienność w czasie, która cechuje przecież samego autora książki. Innym ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie do relacji postaci fikcyjnej, niejakiego Tytusa Emfazego Cienkiego. Muszę przyznać, że fajny z niego gość. Zakochany, z mnóstwem przygód, nieumiejący zejść z radarów, choć bardzo by tego pragnął. Tytus Emfazy Cienki podkreśla przewrotność tej prozy, jej daleki od żałoby wymiar. Nadaje też książce dynamiki. Znajdziemy tu też odwołania do „Dekameronu”, refleksje na temat zarazy czy dość nietypowe podejście do spełniania ostatniej woli zmarłego.

„Zsunęła się z krzesła. Ciennik” Krzysztofa Bieleckiego to przykład literatury hermetycznej

Nie chcę przez to wszystko powiedzieć, że „Zsunęła się z krzesła. Ciennik” jest książką łatwą w lekturze. To zupełnie nie tak. Czytając nie będziemy się głośno śmiać, jak przy dziełach Petra Sabacha. Krzysztof Bielecki od swojego debiutu w 1980 roku jest stosunkowo mało czytany i recenzowany. Z jakiegoś powodu (nie do końca mi rozpoznanego) wielu czytelników zna dzieła Wiesława Myśliwskiego, Mariana Pilota czy powiedzmy Waldemara Bawołka. Autor „Noża” takiego przywileju nie dostąpił. Może tu chodzić o brak większych nagród w dorobku, albo specyficzną hermetyczność jego prozy. To umiłowanie szczegółu, mocne cięcie zdań, nadawanie znaczenia nawet kropkom, gry słowne (spiż/spisz). Ale nie tylko. Krzysztof Bielecki tworzy dzieła nasiąknięte filozofią. Dyskusyjne w tym sensie, że są one swoistą autorozmową, a jednocześnie dialogiem z nami, czytelnikami. Efektem takiej formuły jest duże nagromadzenie pięknych zdań, gotowych sentencji, przez które nie można przelecieć jak przez dialog policjanta ze złodziejem. Także niepewność czy to co napisane, w innych okoliczność, z odmiennym bagażem doświadczeń, nie byłoby fałszem lub nadmiernym uproszczeniem. Czyta się to zatem wolno, wymaga skupienia, ale w zamian daje naprawdę bardzo wiele. Tak w kontekście gotowych myśli, jak i refleksji na temat odchodzenia (nie tylko rodzica, ale też czasów, mód, przedmiotów, znajomych) oraz metod twórczych.  



[2] K. Bielecki, Zsunęła się z krzesła. Ciennik, PIW 2023, s. 11.