Liczba stron: 232
Tłumaczenie: Małgorzata Gierałtowska
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Literatura
litewska jest coraz chętniej tłumaczona i wydawana w Polsce. Ostatnie przekłady
dzieł Ričardasa Gavelisa, Birutė Jonuškaitė i Sigitasa Parulskisa pokazują, że
po latach praktycznie całkowitego wyparcia historycznych korzeni, coś w temacie
się zmienia. Nadal jednak, mimo wspólnej przeszłości, kraj zza wschodniej
granicy jest dla Polaków miejscem kulturowo obcym i nieznanym, co będzie jedną
z przeszkód w dobrym zrozumieniu najnowszego zbioru opowiadań wydanego przez
KEW.
Za „Dzisiaj śpię od ściany” Giedra Radvilavičiūtė otrzymała w 2012 roku Europejską Nagrodę
Literacką – nagrodę tyleż prestiżową, co dość popularną i zbyt często nie
stanowiącą wyznacznika wysokiej jakości. Dość powiedzieć, że każdego roku to
wyróżnienie dostaje dwanaście lub
jedenaście książek, w zależności od grupy krajów, która akurat jest
rozpatrywana. Z rocznika 2012 w Polsce, oprócz omawianej książki, znamy tylko
nasz rodzimy „Pensjonat” Piotra Pazińskiego oraz „Tureckie lustro” Viktora Horvatha, które
kiedyś wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Książki Anny Kim, Lady
Zigo, Laurence’a Plazeneta, Emanuele’a Trevi, Gunsteina Bakke, Afonso Cruza,
Jany Beňovej i Sary Mannheimer, czyli innych laureatów z tego okresu, nadal
pozostają nieprzetłumaczone. Giedra Radvilavičiūtė w 2015 roku otrzymała też
Litewską Nagrodę Państwową w Dziedzinie Literatury i Sztuki, mimo że jej
dorobek artystyczny nie jest specjalnie bogaty. Do tej pory, poza „Dzisiaj śpię
od ściany”, napisała kilkanaście esejów, zebranych w dwóch tomach. To tylko
pokazuje, jak ważną postacią dla współczesnej literatury litewskiej jest
wspomniana autorka i to nie tylko w kontekście książek dla kobiet.
Teksty
Radvilavičiūtė tworzone są w mało znanej w Polsce formie prozy, wpisującej się
w nurt fikcyjnego eseju. W opozycji do tego, czego możemy doświadczać obcując z
najpopularniejszymi dziełami gatunkowymi, eseje litewskiej pisarki nie są
oparte na refleksji lub dyskusji na temat jakiegoś problemu. Zdecydowanie bliżej
im do opowiadań, lub niewielkich nowel, w których wątki autobiograficzne,
mieszają się z mnogością kontekstów kulturowych, grami słownymi, wspomnieniami
i fantazjami. Kompilacja tych tekstów tworzy swoisty autoportret duszy
literackiej, eksploruje tożsamość artystki, której życie jest nierozerwalnie
związane z pisaniem. Radvilavičiūtė nie tylko czyta, nie tylko kreuje.
Zawłaszcza sobie terytorium sztuki i zamieszkuje w różnych przestrzeniach.
Koronnym przykładem tej strategii jest opis picia wina w kuchni z Nabokovem i
nawiązanie z nim romansu. Jeden z badaczy literatury litewskiej, Aistė
Kučinskienė, określa ten zabieg jako pewną formę realizmu magicznego. Realizm w
tym wypadku bierze się w głównej mierze od postaci narratora, czyli samej
autorki, na co wskazują liczne poszlaki (chociażby powracający w kilku
opowiadaniach rok urodzenia).
Promując swój
najnowszy produkt wydawniczy KEW pisze następująco „Giedra Radvilavičiūtė jest
silnym i niezależnym kobiecym głosem w litewskiej literaturze”. Silny i niezależny
kobiecy głos wywołuje pejoratywne skojarzenia – feministyczna, roszczeniowa, dyskusyjna.
Jest więc to nie tylko zachęta, ale też potencjalna pułapka i przestroga dla
czytelników, którzy słusznie zauważyli wysyp niezależnych kobiecych głosów w
ostatnich latach. Litewska autorka pisze głównie o codziennych, pozornie
nieistotnych wydarzeniach, które stanowią dla niej odskocznie do innego świata.
To tam ujawnia ona swoje spostrzeżenia i dowodzi wielkiej wrażliwości na
głębokie odczuwanie zwykłych chwil. Każdy, nawet najmniejszy epizod może
sprowokować ją do tworzenia: kot, wizyta przyjaciela, sprzedaż mieszkania
sąsiada, słowa wypowiedziane przez córkę, nieoczekiwane połączenie czy reklamy
nieruchomości. Jej opowiadania są pozbawione pompatyczności i radości, często
zabarwione ironią. Dotykają ważnych w życiu człowieka tematów jak choroba,
kruchość fizyczna, samotność, niezdolność do utrzymywania stabilnych relacji,
ciężar obowiązków domowych. Rzadko wychodzą jednak poza to, co jest nam już
dobrze znane z innych dzieł literackich, które możemy przypisać do tej samej
kategorii.
Największy
problem z opowiadaniami litewskiej autorki wiąże się jednak z ich
intertekstualnością. Mimo świetnego tłumaczenia i szczegółowego wyjaśnienia w
przypisach licznych niejasności, nadal można mieć przeczucie, że gra do której
zaprasza nas pisarka jest nierówna. O ile nazwiska Nabokova, Faulknera czy
Hemingwaya każdy z nas zna i wie z czym mają się kojarzyć, o tyle nietłumaczeni
na polski, litewscy pisarze z ich zupełnie nierozpoznawalnymi u nas dziełami,
stanowią już spore wyzwanie. Spójrzmy na to zdanie: „Na pierwszym piętrze przez
lniane zasłony, sączyło się światło , w czasie przeszłym wielokrotnym”. Konia z
rzędem temu, kto najpierw wyłapie w tym sformułowaniu odniesienie do książki „Būtasis
dažninis kartas” litewskiego pisarza i dramaturga Herkusa Kunčiusa, a później jeszcze odkryje jego kontekstualne znaczenie. Niestety
nagromadzenie aluzji, odniesień i korespondencji jest tu tak duże, że bez
gruntownej znajomości tematu, wiele sensów umyka, a tekst z prawdopodobnie
wieloznacznego, staje się momentami jałowy, niezrozumiały. Czytelnik może i
chciałby się pośmiać, może i wie, że to zdanie ma gdzieś ukryte znaczenie, ale
zwyczajnie brakuje mu znajomości kontekstu, aby je w pełni docenić. Wszystko to
sprawia, że moich oczach „Dzisiaj śpię od ściany” to przede wszystkim książka o
lokalnym kolorycie, przeznaczona głównie dla badaczy literatury z tego regionu
i elit literackich, dla których nazwiska Vincasa Mykolaitisa-Putinasa, Renaty
Šerelytė oraz Eugenijusa Ališanki coś mówią.
„Dzisiaj śpię
od ściany” jest książką bardzo trudną. Nie tylko dlatego, że bazuje na licznych
cytatach i odwołaniach, ale też dlatego, że fabuły opowiadań często rozmywają się
w surrealistycznych fantazjach autorki. Najlepsze są te momenty, gdy narratorka
wraca wspomnieniami do rodzinnej przeszłości. Gdy opisuje jakieś dawno
zakurzone przedmioty, albo czynności, na które w obecnym świecie nie ma już
miejsca. Piękne są na przykład retrospekcje wyjścia na diabelski młyn. Po nich
następują jednak fragmenty, które są dla mnie w jakimś sensie wtórne i mniej
istotne „Codziennie obserwowałam to w lustrze podczas porannej toalety. Nie
mijały nawet dwa tygodnie od pofarbowania włosów, a już wracały nieobecne przez
chwilę siwe skronie”. Zbyt często Giedra Radvilavičiūtė mówi dokładnie to, co
tyle kobiet wcześniej już powiedziało, przez co jej opowieści nie wnoszą zbyt
wiele do życia. Nie spełniają też kluczowego kryterium uznania tekstu za dobry,
który autorka punktuje w jednej z historii – nie chce się do nich wracać i dość
szybko ulatują z głowy. Ostatecznie „Dzisiaj śpię od ściany” to nowość od
silnego i niezależnego kobiecego głosu, dla niezależnych kobiecych umysłów.
Niestety niewiele poza tym.