Recenzja "Krawędź" Lidia Yuknavitch

Wydawca: Czarne

Liczba stron: 168


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Kaja Gucio

Premiera: 5 maja 2021

Lidia Yuknavitch urodziła się 18 czerwca 1963 roku. Jest amerykańską pisarką, nauczycielką i redaktorką mieszkającą w Oregonie. Na swoim koncie ma kilkanaście książek, z których dwie mógł poznać już polski czytelnik - Księgi Joanny i esej Misfit. Manifest. „Krawędź” jest zbiorem opowiadań nominowanym do The Story Prize, amerykańskiej nagrody dla najlepszego tomu opowiadań (w ostatnich latach nominacje otrzymywały między innymi dobrze nam znane książki – „Grand Union” Zadie Smith, „Floryda” Lauren Groff, „Tęsknota za innym światem” Ottessy Moshfegh czy „To, co możliwe” Elizabeth Strout). Najnowsze dzieło Yuknavitch znalazło się się w zestawieniu najważniejszych książek roku portali bustle.com i lithub.com.

W „Krawędzi” autorka oddaje głos ludziom z marginesu społecznego. Mamy tu byłą narkomankę, pływaczkę uciekającą z rozdartego wojną kraju, sierotę z Europy Wschodniej, która straciła rękę i została przeszkolona do nowej pracy jako handlarz organów na czarnym rynku i wiele innych. To osoby, które nie potrafią zaadaptować się w otaczającej je rzeczywistości. Nie mają swojego miejsca na ziemi, ciągle czegoś szukają, nie akceptują siebie takimi, jakimi są. Pewnie właśnie dlatego los niczego im nie ułatwia.

Zakres tematyczny zbioru jest bardzo szeroki, bo też i zawartych tu historii jest całkiem sporo. To miniatury, w których jak mantra powraca temat feminizmu. Yuknavitch w jednej ze swoich narracji przywołuje pojęcie slut-shamingu. Jest zaangażowana w to, aby kobiety nie czuły się winne lub gorsze z powodu zachowań związanych z seksem. Daje temu upust w bardzo mocnych słowach i metaforycznych obrazach. Ten psychodeliczny i bulwersujący styl przedstawiania politycznego stanowiska jest w „Krawędzi” stosowany bardzo często. Autorka nie chce owijać w bawełnę, lubi szokować wulgaryzmem czy dosłownością. Inna sprawa, czy takie kreowania świata może jeszcze współczesnego czytelnika poruszyć. Mnie ten brutalny realizm pozostawił obojętnym.

Zbiór przedstawia wiele smutnych historii krytykujących zjawiska globalizacji, rozpadu rodziny, braku empatii ze strony ludzi czy wreszcie migracji. Każda narracja zbudowana jest w podobny sposób. Historie są dziwne, co wynika z połączenia naturalistycznych opisów z silną symboliką. Niestety, jak w przypadku wielu innych zbiorów opowiadań, początkowa inność staje się z czasem schematyczna. Opowieści Yuknavitch zwykle zaczynają się od opisu bohatera. Przykładowo dziewczyna rozumie siebie „jako ciało wywrócone na lewą stronę”, którego „niebieskie żyły wystające na jej szyi i skroniach upiornie przypominały mapę Syberii”. Nie wdając się w szczegóły charakteru  czy życiorysu, autorka nakreśla centralną tajemnicę opowieści, która ma opisać trudną sytuację protagonisty – w tym konkretnym przypadku chodzi o przemyt prostytutek z Europy Wschodniej. Zanim jednak zdążymy jakoś zżyć się z tymi realiami, z tym konkretnym bohaterem, historia kończy się serią niezrozumiałych sformułowań lub zwrotem akcji w ostatniej chwili. I tak przez kilkanaście kolejnych historii, które właściwie należałoby nazwać scenkami, niż opowiadaniami. Zamazując parę szczegółów jednego tekstu, uzyskujemy korpus, który z powodzeniem można przekleić w kolejnej historii.

Są w „Krawędzi” opowiadania niezłe, jak chociażby „Kosmos” czy „Przyciąganie”. W nich można jakoś zidentyfikować się z bohaterem. Wejść w ten hermetyczny świat, spróbować zrozumieć powagę sytuacji. Za mało jednak tak dopracowanych tekstów. Książka pozostawiła mnie obojętnym na przedstawione problemy. Yuknavitch porusza za dużo tematów, w zbyt sformalizowanej i skondensowanej formie, do tego ze zbyt dosadną krytyką. Nie pokusiła się także o opisanie szerszego planu przywołanych zdarzeń, przez co za kilka miesięcy pewnie żadnej historii pamiętać już nie będę. A nie o to chodzi w czytaniu książek. Spore rozczarowanie.

Recenzja "Jakob von Gunten" Robert Walser

Wydawca: PIW

Liczba stron: 180


Oprawa: twarda z obwalutą

Tłumaczenie: Małgorzata Łukasiewicz

Premiera: 24 marca 2021

„Jakub von Gunten” został wydany po raz pierwszy w 1909 roku, w okresie gdy Robert Walser mieszkał w Berlinie. Szwajcarski pisarz miał raptem 31 lat i wciąż żywił dużą nadzieję na zrobienie kariery literackiej. A jednak to właśnie omawiana powieść jest ostatnią w jego dorobku. Mimo przychylnej krytyki (ciepło o książce mówili między innymi Franz Kafka, Robert Musil czy Hermann Hesse), każda kolejna fikcja Walsera sprzedawała się coraz gorzej. Niedługo po wydaniu „Jakuba von Guntena” autor „Zbója” zmęczony życiem w stolicy i zniechęcony regułami rządzącymi rynkiem wydawniczym, powrócił do Biel, gdzie tworzył przede wszystkim najwyżej kilkustronicowe teksty. Z biegiem czasu kurczyła się nie tylko objętość tekstów, ale także ambicje narracyjne. Walser praktycznie usunął akcję ze swoich książek, a kilka lat później zmniejszył także swoje pismo.

Recenzja „Jakuba von Guntena” Roberta Walsera winna podkreślać zamieszczoną w dziele krytykę pracy korporacyjnej

„Jakub von Gunten” opowiada historię młodego mężczyzny z zamożnej szwajcarskiej rodziny, który postanawia zbuntować się przeciwko wygodnemu wychowaniu. Podobnie jak sam Walser wyrusza do Berlina. Tam trafia do Instytutu Benjamenty, gdzie szlifuje umiejętności pomagania innym. To tutaj ma być przygotowany do życia w służbie klasom wyższym. Znaczna część książki poświęcona jest szkicom interesujących postaci, które spotyka młody Jakub. Są to głównie jego koledzy, w tym nieprzeciętnie tłusty, świętoszkowaty Kraus, ale nie tylko om. Swoje miejsce w fabule odnajdą właściciele szkoły, słodka i urocza Lisie, a także jej surowy brat, który jest odpowiedzialny za karanie młodych mężczyzn za każdym razem, gdy ci łamią jedną z wielu obowiązujących zasad.

"Jakub von Gunten" Roberta Walsera to wspaniała książka

Tytułowy bohater z czasem zaczyna coraz lepiej rozumieć, że zupełnie nie nadaje się do tego miejsca. Odmawia traktowania rzeczywistości zbyt poważnie i już wkrótce prowadzi podwójne życie. Snuje się poza szkołą trafiając w środowisko swojego brata artysty. Tym samym Walser krytykuje instytucje narzucające określony format pracy. Kpi z neokonserwatywnego społeczeństwa, w którym młodzi mężczyźni są przygotowywani do życia jako korporacyjne drony. Poza Instytutem Jakub ma więcej swobody, może spacerować po metropolii, podziwiając Berlin z jego różnorodnością etniczną.

Robert Walser w swojej książce "Jakob von Gunten" elementy realizmu powieściowego pomieszał z poetyką marzeń sennych 

Tym, co wyróżnia „Jakuba von Guntena” jest z pewnością klimat. Elementy realizmu powieściowego mieszają się z poetyką marzeń sennych. Zasady panujące w Instytucie są tajemnicze i dziwaczne, nauczyciele często śpią lub są nieobecni, kary cielesne stoją na porządku dziennym. Czasami wydaje się, że nie przebywamy w miejscu szkolenia, ale w więzieniu o podwyższonym rygorze. To książka pełna szalonych marzeń, kreskówkowych postaci i chęci przeciwstawienia się oczekiwaniom społecznym. Doskonałą jej analizę przeprowadził J. M. Coetzee w swoim eseju „The Genius of Robert Walser”. A mi nie pozostaje nic innego, niż to co mówili o niej Kafka, Hesse czy Musil – czytajcie „Jakuba von Guntena”, bo to wielka rzecz.

Recenzja "Zakochany" Alfred Hayes

Wydawca: Próby

Liczba stron: 135


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Anna Arno

Premiera: 17 maja 2021

Alfred Hayes to brytyjski scenarzysta, poeta i pisarz, który swoje życie spędził we Włoszech i Stanach Zjednoczonych. Sławę przyniosły mu przede wszystkim współprace z reżyserami filmowymi, między innymi Fritzem Langiem, Nicholasem Rayem, Georgem Cukorem, Alexe Segalem, Johnem Hustonem, Roberto Rosselinim, i Vittorio De Siką. Był współodpowiedzialny za scenariusz do arcydzieła włoskiego neorealizmu – „Złodziei rowerów”. Heyes jest także autorem 7 książek, z których „Zakochany” jest uważany za tę najważniejszą. I to właśnie na jej wydanie zdecydowało się Wydawnictwo Próby.

Akcja tej krótkiej książki trwa jedno popołudnie i dzieje się w którymś z wielu barów położonych w Nowym Jorku. Bezimienny mężczyzna w średnim wieku opowiada historię swojego związku z samotną, młodą kobietą. Piękna relacje zostaje zburzona przez osobę trzecią i niecodzienne zdarzenie. Oto bogaty biznesmen proponuje anonimowej piękności, że zapłaci za spędzenie z nią nocy. Ta ową propozycję traktuje całkiem poważnie, bo po pierwsze zapewniłoby to stabilizację dla jej córki, po drugie zaś jej relacja z narratorem miała pozostać otwarta.

Młoda kobieta decyduje się więc na zawarcie nowej znajomości, przypieczętowanej tysiącem dolarów. Problem z tym ma przede wszystkim bezimienny narrator. Próbuje zrozumieć, co tak naprawdę się stało i dlaczego jego życie nie może być bardziej ustabilizowane. Wydaje się zagubiony i dryfujący w świecie, który nie ma już dla niego żadnego celu ani znaczenia. Im dalej jego była partnerka zagłębia się w relacje z biznesmenem, tym bardziej on doznaje swego rodzaju moralnego i psychicznego paraliżu. Raz bywa egocentryczny, zgorzkniały i zazdrosny, by po chwili jak dziecko rozkoszować się w niewinnym zauroczeniu.

„Zakochany” to powieść płynąca z wnętrza człowieka. Hayes to artysta, którego w ogóle nie interesują tanie chwyty. Opowiada o kobietach, ludzkiej naturze i miłości bez skrótów i fabularnych uproszczeń. Wybiera trudne momenty i decyzje, żeby uwypuklić temat przestrzeni wewnętrznej wolności. Z jego słów bije przekonanie, że bez drugiego człowieka obok, jesteśmy niczym. To bliskość, pewność i stabilizacja dają nam siłę. To dzięki ukochanym możemy przetrwać, a w imię miłości można żyć pełnią życia. Banalne, ale szczere. Smaczne, bo słodko-gorzkie i wielokrotnie okrutne.

Choć nie ma tu linearnie przedstawionego związku, szybkiej akcji czy narastającego dramatu, całość sprawia wrażenie mroczne i duszne. Hayes jest przenikliwy w swoich obserwacjach, doskonale operuje także słowem. Jego zdania są długie, tajemnicze, nieoczywiste. Zachwycić może też konstrukcja historii – retrospektywna, niespieszna, inteligentna. Wydaje mi się, że to, co przyciąga w tej noweli najbardziej to jej prawdziwość. Prosta historia bez wielkich wydarzeń i politycznego zaplecza. I właśnie tej prostoty tak bardzo potrzeba. Hayes mówi o prawdziwym bólu i zagubieniu. O miłości niemożliwej, szczerej, mimo że prowadzącej do nienawiści. O tym wszystkim, co każdy z nas pewnie już przeszedł, albo co dopiero go czeka. Mała, wielka książka o rozczarowaniu, o walce racjonalności z emocjami i wreszcie o samotności. Wszystko podane w klimacie Casablanki. Rewelacyjna rzecz!

Recenzja "Żywa cisza" Joanna Maurer