Najlepsze zbiory opowiadań wydane w 2019 roku zdaniem Melancholia Codzienności

ZAGRANICZNE

"Kamień w lustrze" - Państwowy Instytut Wydawniczy
Miłość i nienawiść, melancholia i dosłowność, brutalność i humor, modernizm i liryczność, klasyczna nowela i surrealistyczna figura, legenda i zagubienie w nowoczesnym świecie. W tej antologii jest tak wiele, że próba zdefiniowania ogromu zawartej tu mądrości, odwołań do tradycji i wątków, skończyłaby się małą pracą doktorską. A ja zamiast literaturoznawczych rozważań, wolę emocje. Czytając „Kamień w lustrze”, nie miałem poczucia zwiedzania obcego mi kraju, ale dotykania jego niezwykłej pełni, która objawia się w wielu barwach. Egzotyka, różnorodność stylów, niesamowitość – to wszystko sprawia, że tę książkę bez zastanowienia mogę nazwać WIELKĄ literaturą i jednocześnie najlepszym zbiorem opowiadań, jaki wydano w Polsce w tym roku. 

"Miasto uśpionych kobiet" Gyula Krúdy - Państwowy Instytut Wydawniczy
Świat Krúdy’ego jest bardzo specyficzny. Autor ma naturalny dar układania pięknych fraz, którym daleko do sentencyjnego tonu. One cieszą nas samą swoją plastycznością. Także postaci, bardzo różnorodne, przenikają wiele tekstów. Raz przybierają maskę odwagi, by po chwili, już w innej scenerii, zamienić się na rolę pijaka. Takie jest właśnie uniwersum węgierskiego artysty – kapryśne, ale jednocześnie uporządkowane, nowocześnie nadrealne, ale także tradycyjnie kokieteryjne. Okazuje się więc, że można taśmowo produkować literaturę wysokiej próby (jeśli oczywiście można wysnuć taki wniosek mając do dyspozycji tak nikły wycinek twórczości) i co więcej, literaturę przemyślaną i różnorodną.  Z niecierpliwością czekam na kolejne tłumaczenia!

Polubiłem ten okropny świat bez nadziei, te odległe czasowo miejsca i postaci, tą ciągłą walkę dobra ze złem, gdzie wygrany może być tylko jeden. Przypomniałem sobie także, czym jest autorska wizja tematyki tolerancji. To, że każdy może mówić swoim prostym i pełnym błędów językiem i ze właśnie w tym tkwi rzetelność dzieła literackiego, w tym dokładnym odwzorowaniu prowincji. „Ocalisz życie, może swoje własne. Opowiadania zebrane” to proza pełna humanizmu, wartościowych szczegółów, odmienności, różnych punktów widzenia. Taka książka, która nie tyle szokuje, co po prostu oburza, razi bezwzględnością i chłodnym przekazem. Mimo odczucia silnego dyskomfortu, nie pozostałem obojętny, a to chyba najlepsza rekomendacja.  

„Siedmiopiętrowa pagoda” to obok „Kamienia w lustrze” druga antologia opowiadań chińskich wydana w 2019 roku w Polsce. Tak jak książka Państwowego Instytutu Wydawniczego skupiała się na panoramicznym ujęciu kwestii krótkich form pisanych na przestrzeni ostatnich stu lat (stąd obecność pisarzy już dziś uchodzących za klasycznych: Shen Congwen, Qian Zhongshu, Mu Shiying, Shi Tiesheng czy Wang Xiaobo), tak w przygotowanym przez Dialog tomie ogniskują się prace napisane w ciągu ostatnich dwudziestu lat. O tym, jak dobre one są, najlepiej niech świadczy fakt, że aż dziesięć spośród nich uhonorowanych zostało Literacką Nagrodą im. Lu Xuna – wyróżnieniem przyznawanym przez Stowarzyszenie Pisarzy Chińskich. Zebrane w tym tomie historie bardzo wiele dzieli, ale można przedstawić je w postaci wspólnego mianownika. Ilustrują przemiany jakie obecnie zachodzą w Chinach z perspektywy prostego człowieka. Ukazują jego życie w obliczu dynamicznych transformacji, skupiają się na procesie przeobrażania się ludzkich uczuć i sensów, jednocześnie nie zapominając o konieczności tworzenia piękna w jego różnych formach.

"Opowiadania wszystkie" Clarice Lispector - W.A.B.
Różnorodność tematyczna i rozwój warsztatu pisarskiego to tylko część z unikatowości, jakie czekają odbiorców podczas lektury „Opowiadań wszystkich”. To taka książka, do której trzeba podejść z empatią i otwartym sercem. Tego nie da się opowiedzieć, tu nie ma punktów zwrotnych ani piętrowych fabuł. Nie ma też za dużo mądrości. Jest za to całe morze kobiecego instynktu. To esencja emocji i bardzo gęsta od znaczeń proza. Męczące, ale satysfakcjonujące. Zysk



"Dom kłamczuchów" Dezso Kosztolányi - Państwowy Instytut Wydawniczy
Wśród wszystkich pięćdziesięciu tekstów najwięcej jest tych krótkich, kilkustronicowych. Węgierski pisarz nie potrzebuje rozwlekłości, aby ukazać interesujące go zjawiska i tematy. Tymi najważniejszymi są z pewnością motyw śmierci i stosunku do prawdy. Pierwszy z nich, przybiera w książce różne formy, chociaż zazwyczaj występuje tylko jako tło. Kosztalnyi ukazuje swoich bohaterów w okresie terminalnym, gdy szykują już się do odejścia z tego świata („Ostatni odczyt”, „Czeski trębacz”),  opowiada, jak żyli i umierali („Biały pułkownik”, „Mój przyjaciel Serb”), prezentuje, jaki wpływ na psychikę lub los najbliższych ma śmierć („Melodia”, „Miklóska”), nie brakuje narracji przedstawiających pełen wachlarz reakcji na śmierć („Serce”, „Margitka”), przekonuje też, że spotkanie z nią, może  uporządkować nasz wewnętrzny świat („Esti i śmierć). Tak jak różne są cele przywoływania motywu śmierci, tak i odmienne techniki stosuje autor do ich opisu. Nie kalkuje znanych fraz, nie wrzuca pomysłów na gotowy szablon. Każdorazowo stara się nas zaskoczyć – czy to umiejscowieniem w otoczeniu, czy sposobem operowania emocjami.
 
"Łkające ryby i inne opowiadania" Chi Zijan - Kwiaty Orientu
Proza Chi Zijian to piękne świadectwo wystawione tym miejscom i ludziom, którzy normalnie nie dostają głosu. Te odległe światy, przypominają mi nieco Cape Breton Alistaira MacLeoda, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że styl i metoda pisarska Kanadyjczyka, znacząco różnią się od rzemiosła Chi Zijian. Oboje okopują się w podobnej, bliskiej im tematyce przestrzeni, pór roku i surowości, zestawianej z wyrazistymi charakterami ludzkimi. Oboje interesują się też czasami minionymi, które coraz silniej wypierane są przez objawy współczesności. U chińskiej pisarki przybiera to na przykład postać troski o zbiory, które ostatecznie porzucane są na rzecz obietnic bogatego kupca w opowiadaniu „Zbieracze jagód” lub miłość do domu rodzinnego, który starsza pani musi opuścić przez budowę kolei. Jest jeszcze melancholia, jako przewodnie uczucie towarzyszące lekturze „Łkających ryb i innych opowiadań” oraz „Skoro ptaki czynią słońce”. Wypływa ona nie tylko z losów bohaterów, ale też z otoczenia, pełnego detali. Tereny opisane w tych książkach można zobaczyć, poczuć, usłyszeć. One tętnią wielobarwnym życiem, tradycją i nieuchronnością odchodzenia. Wszystko to opisane jest z niezbędną czułością, dzięki czemu „Łkające ryby i inne opowiadania” są tak urocze i wartościowe.

"Koła zębate" Ryunosuke Akutagawa - Państwowy Instytut Wydawniczy
„Koła zębate” to wybór 25 opowiadań, będących swoistą panoramą twórczości japońskiego pisarza. Od wczesnych, nieco szalonych, symbolicznych i umoralniających opowieści („Nos”, „Kleik z batatów”, „Borsuk”), aż do autobiograficznych narracji, z których wypływa ból, cierpienie i strach („Rejestr umarłych”, „Miraż – lub Nad brzegiem morza – ciąg dalszy”, „Koła zębate”). Pisarz powiedział kiedyś „Jeśli ktoś nie popełnia samobójstwa, nie znaczy, że wybrał życie. On tylko nie potrafi się zabić”. Nie do końca zgadzam się z tą opinią, podobnie jak nie mogę pogodzić się z faktem, że Akutagawa dokonał takiego, a nie innego wyboru. A jeśli ktoś ma wątpliwości, czy twórca „Rashomona” wielkim twórcom był, polecam w szczególności sięgnąć po jego wczesne dzieła, bo to tam, odnoszę takie wrażenie, zawarta jest cała jakość jego pisarstwa (wyjątkowe połączenie Zachodniej maniery z klasycznymi opowieściami azjatyckimi). Kontekst literatury klasycznej pozwalał mu ukazywać ze szczególną mocą to, co stanowiło dla niego fundament opowiadania, a równocześnie uniknąć podejrzeń o opisywanie zdarzeń niemożliwych do zaistnienia we współczesności. Warto też zauważyć, że źródła jego inspiracji – czyli przede wszystkim zbiory Konjaku monogatari i Uji shūi monogatari – zawierały dużo więcej zdarzeń nadnaturalnych, niż przypowieści Akutagawy. Autor „Kół zębatych” w swoich pierwszych próbach literackich wolał skupiać się na istotnych dla niego problemach ludzkości – egoizmie i łatwości oceniania innych. Jego bohaterowie nie są zdolni rozpoznać własnych pożądań i lęków. Mnich z Ikenoo cierpi nie tyle z powodu zewnętrznej deformacji, co ze względu na zranioną miłość własną („Nos”). Goi nie dopuszcza do siebie możliwości, że sama wizja zaspokojenia pragnienia kleiku z batatów odbierze mu radość życia („Kleik z batatów”). 


POLSKIE 


"Gigusie" - Jakub Michalczenia - Korporacja Ha!art
Najlepszy polski zbiór opowiadań 2019 roku i przy okazji najlepsza książka wydana przez Polaka. Jestem absolutnie zakochany w tym języku, w tych sytuacjach, w tych pocztówkach z młodości, która jest też moją młodością (nie żeby zaraz dosłownie). Michalczenia odczarowuje świat polskiej prowincji. U niego wszystko to co brudne, niesie w sobie pokłady nostalgii, a to co nic nieznaczące (jak na przykład mecz), jawi się jako wydarzenie wiekopomne. Żywa, groteskowa i unikatowa wizja Polski w okresie transformacji ustrojowej.

 
"Mapa" Barbara Sadurska - Nisza
Są ciekawe powieści, skupiające się na wydarzeniach jednej doby. Są słynne dreszczowce, których akcja rozgrywa się w tydzień. Są piękne narracje, wpisujące się w roczny cykl życia natury. Są wielkie sagi, rozciągnięte na dwa pokolenia Jest też niepozorny zbiór opowiadań, którego misternie utkana nić zdarzeń, wiedzie czytelnika po przestrzeni kilkuset lat. W „Mapie”  autorka przygląda się ludzkiej kondycji, biorąc na warsztat zwykła-niezwykłą codzienność z jej całym znojem, samotnością i nadzieją. To literatura dotykająca kwestii ostatecznych, które wybrzmiewają tu w zupełnie niewymuszony i organiczny sposób. Jednym z ważniejszych czynników istnienia jest czas i jego dynamiczny upływ. Różnorodne płaszczyzny temporalne – retrospekcje przeszłości, lęki dotyczące nieuniknionej wizji przyszłości, efemeryczność teraźniejszości. Wszystko to sprowadzone jest przede wszystkim do pamięci przedmiotów (map). Formułując odmienne znaczenia rzeczy dla poszczególnych bohaterów, autorka nawarstwia wywoływane przez artefakt emocje, nadając im niemal magiczny charakter. Mapa, jak i inne przedmioty nie giną przy tym przygniecione warstwą wspomnień, ale pozwalają zrozumieć, są jak katalizatory nowych wyzwań i pragnień. Dla jednych będą obiektem westchnień, dla innych zwykłą spuścizną po przodku, jeszcze inni dostrzegą w nich obraz piekła. 
 
"Doktor Bianko i inne opowiadania" Maciek Bielawski - Książkowe Klimaty
Książka Maćka Bielawskiego tak bardzo kłóci się z aktualnymi koniunkturami literackimi, że pierwsza reakcja czytelnika, już przy pobieżnym przejrzeniu, może się okazać paradoksalna. Wyjścia z impasu nie ułatwi też lektura. Ona jeszcze bardziej utwierdzi nas w przeświadczeniu, jak trudno jest oswoić tak prawdziwą treść. Nie może dziwić, że w duchu przepytujemy siebie, z czym nam się kojarzy taka książka. Bo z czymś się kojarzy, to poczuje każdy z nas. Tylko skoro się kojarzy, to czemu jest tak inna? Odmienność nie wyklucza podobieństwa, dlatego pewne punkty zbieżne mogą się klarować w naszych umysłach. Nie zamierzam też dowodzić, że „Doktor Bianko i inne opowiadania” to utwór ze wszech miar oryginalny. Trzeba jednak przyznać autorowi, że przy wykorzystaniu ciekawej i mało eksploatowanej konwencji, buduje on mikrohistorie sytuujące się w nurcie prozy codziennej, czyli de facto niszowej. Prawdopodobnie dla części z Was, już to krótkie zdanie wystarczy, aby ocenić: warto – nie warto? Dla wszystkich tych, którzy już w tym momencie wybierają drugą opcję, podpowiem, że tej odmienności nie należy się bać, ona nie jest żadną potwornością. To nie jest literatura wychodząca poza nawias swojej dziedziny, przynajmniej ten nawias, który dotyczy prozy zaangażowanej w sprawy poważne. A o rzeczach poważnych też, a może przede wszystkim, warto czytać.

"Nieradość" Paweł Sołtys - Czarne
„Nieradość”, jedna z głośniejszych premier tego roku, mimo obiegowej opinii, to coś więcej niż zbiór opowiadań. Każda z przedstawionych narracji wchodzi w dialog nie tylko z innymi historiami zebranymi w tomie, ale też z życiem, które nas otacza. Dla tak skrojonej kompozycji, składającej się z 25 opowieści można znaleźć kilka podstawowych uzasadnień. Po pierwsze, gest spajania kolejnych elementów, komponowania z nich kompleksowej całości ma wskazywać na specyfikę pracy pamięci – tej codziennej, jak i historycznej. Inspiracją do napisania tej książki były przecież rozmowy z ojcem i dziadkami, a sama treść w wielu miejscach rozświetla przestrzenie spowite mrokiem zapomnienia. Po drugie, Sołtysowi nie zależy na linearnym porządku książki – wybiera raczej taki sposób pisania, który ma pełnić funkcję niuansowania rzeczywistości. Po trzecie wreszcie, dla tekstów składających się na zbiór zaprojektowany zostaje pewien ład – jedne narracje urywają się, by po pewnym czasie wrócić, w nieco innym wymiarze („Kot Rysio”, „Pani Halszka”). Ów porządek można rozpatrywać także na gruncie zastanej atmosfery, przesiąkniętej melancholią i próbą brania odpowiedzialności za to, co już minęło.

"La petite mort" Waldemar Bawołek - Nisza
„La petite mort” to zbiór, gdzie nie uświadczymy egzaltowanej frazy, nie poczujemy zapachów wanilii w powietrzu, nie skosztujemy ulotnych wrażeń, nie pochwalimy się też, że wszystko to rozumiemy, bo to wyjątkowo mało uniwersalne dzieło. To raczej rzecz o bezsilności, smrodzie niewdzięczności i niedoścignionej miłości. Ale także fraza ze wszech miar osobista, posiadająca wiele dróg interpretacyjnych. Dosadna, a przy tym odnoszę wrażenie, także inteligentnie prześmiewcza książka, która domaga się kolejnych odczytań i poszukiwania niedostrzeżonych treści. To też, podobnie jak w kuchni meksykańskiej, mieszanka syta, różnokolorowa i o wielu smakach, która może okazać się zarówno błogim odkryciem, jak i niestrawną papką. Wypróbujcie sami, na własnym literackim układzie trawiennym.  

"Czasy o obyczaje" Andrzej Turczyński - Forma
Sięgając po najnowszą książkę Andrzeja Turczyńskiego, trzeba być przygotowanym na wymagającą podróż w głąb dawnych czasów i odmiennych kultur, do miejsca, gdzie Wschód i Zachód nieustannie między sobą meandrują. Ta proza jest jak nietknięta współczesnym dynamizmem góra, na którą wspiąć się jest bardzo trudno. „Czasy i obyczaje” są ciężkie z kilku powodów: długie zdania (zdarzają się i takie na pół strony) i jeszcze dłuższe akapity, odwołania do dzieł mało znanych pisarzy, filozofów i teologów, nawiązania do własnych przeżyć i fikcyjnych miejsc (miasteczko En występowało chociażby w „Kuglarni” czy „Brzemieniu”), zmieniająca się narracja, czasy i bohaterowie, chirurgiczna precyzja opisu i archaiczna fraza. Autor bawi się słowem i swoją wyobraźnią – raz postawi na humor („Inicjacja”), by po chwili wpleść nas w długą rodzinną sagę godną Czechowa czy Turgieniewa („Kronika sentymentalna”). Celowo poddaje swoje książki językowej eskalacji. Ma świadomość, że jego czytelnik będzie się gubił, wracał i na nowo odkrywał inne znaczenia. Na tym też polega rola literatury, aby ze zdań i wymyślonych historii, kreować wiecznie rozrastające się, piętrowe otchłanie, w które bardzo łatwo wpaść i w których każdy musi znaleźć swój własny klucz do połączenia metafizyki z sensualnością świata przedstawionego. 

Recenzja "Żywa cisza" Joanna Maurer