ZAGRANICZNE
"Kamień w lustrze" - Państwowy Instytut Wydawniczy
Miłość i nienawiść, melancholia i
dosłowność, brutalność i humor, modernizm i liryczność, klasyczna nowela i
surrealistyczna figura, legenda i zagubienie w nowoczesnym świecie. W tej
antologii jest tak wiele, że próba zdefiniowania ogromu zawartej tu mądrości, odwołań
do tradycji i wątków, skończyłaby się małą pracą doktorską. A ja zamiast
literaturoznawczych rozważań, wolę emocje. Czytając „Kamień w lustrze”, nie
miałem poczucia zwiedzania obcego mi kraju, ale dotykania jego niezwykłej
pełni, która objawia się w wielu barwach. Egzotyka, różnorodność stylów,
niesamowitość – to wszystko sprawia, że tę książkę bez zastanowienia mogę
nazwać WIELKĄ literaturą i jednocześnie najlepszym zbiorem opowiadań, jaki
wydano w Polsce w tym roku.
"Miasto uśpionych kobiet" Gyula Krúdy - Państwowy Instytut Wydawniczy
Świat Krúdy’ego jest bardzo
specyficzny. Autor ma naturalny dar układania pięknych fraz, którym daleko do
sentencyjnego tonu. One cieszą nas samą swoją plastycznością. Także postaci,
bardzo różnorodne, przenikają wiele tekstów. Raz przybierają maskę odwagi, by
po chwili, już w innej scenerii, zamienić się na rolę pijaka. Takie jest
właśnie uniwersum węgierskiego artysty – kapryśne, ale jednocześnie
uporządkowane, nowocześnie nadrealne, ale także tradycyjnie kokieteryjne.
Okazuje się więc, że można taśmowo produkować literaturę wysokiej próby (jeśli
oczywiście można wysnuć taki wniosek mając do dyspozycji tak nikły wycinek
twórczości) i co więcej, literaturę przemyślaną i różnorodną. Z niecierpliwością czekam na kolejne
tłumaczenia!
„Ocalisz życie, może swoje własne. Opowiadania zebrane” Flannery O'Connor - W.A.B.
Polubiłem ten okropny świat bez
nadziei, te odległe czasowo miejsca i postaci, tą ciągłą walkę dobra ze złem,
gdzie wygrany może być tylko jeden. Przypomniałem sobie także, czym jest
autorska wizja tematyki tolerancji. To, że każdy może mówić swoim prostym i
pełnym błędów językiem i ze właśnie w tym tkwi rzetelność dzieła literackiego,
w tym dokładnym odwzorowaniu prowincji. „Ocalisz życie, może swoje własne.
Opowiadania zebrane” to proza pełna humanizmu, wartościowych szczegółów,
odmienności, różnych punktów widzenia. Taka książka, która nie tyle szokuje, co
po prostu oburza, razi bezwzględnością i chłodnym przekazem. Mimo odczucia
silnego dyskomfortu, nie pozostałem obojętny, a to chyba najlepsza
rekomendacja.
"Siedmiopiętrowa pagoda" - Dialog
„Siedmiopiętrowa pagoda” to obok
„Kamienia w lustrze” druga antologia opowiadań chińskich wydana w 2019 roku w
Polsce. Tak jak książka Państwowego Instytutu Wydawniczego skupiała się na
panoramicznym ujęciu kwestii krótkich form pisanych na przestrzeni ostatnich
stu lat (stąd obecność pisarzy już dziś uchodzących za klasycznych: Shen
Congwen, Qian Zhongshu, Mu Shiying, Shi Tiesheng czy Wang Xiaobo), tak w
przygotowanym przez Dialog tomie ogniskują się prace napisane w ciągu ostatnich
dwudziestu lat. O tym, jak dobre one są, najlepiej niech świadczy fakt,
że aż dziesięć spośród nich uhonorowanych zostało Literacką Nagrodą im. Lu Xuna
– wyróżnieniem przyznawanym przez Stowarzyszenie Pisarzy Chińskich. Zebrane w
tym tomie historie bardzo wiele dzieli, ale można przedstawić je w postaci wspólnego
mianownika. Ilustrują przemiany jakie obecnie zachodzą w Chinach z perspektywy
prostego człowieka. Ukazują jego życie w obliczu dynamicznych transformacji,
skupiają się na procesie przeobrażania się ludzkich uczuć i sensów,
jednocześnie nie zapominając o konieczności tworzenia piękna w jego różnych
formach.
"Opowiadania wszystkie" Clarice Lispector - W.A.B.
Różnorodność tematyczna i rozwój
warsztatu pisarskiego to tylko część z unikatowości, jakie czekają odbiorców
podczas lektury „Opowiadań wszystkich”. To taka książka, do której trzeba
podejść z empatią i otwartym sercem. Tego nie da się opowiedzieć, tu nie ma
punktów zwrotnych ani piętrowych fabuł. Nie ma też za dużo mądrości. Jest za to
całe morze kobiecego instynktu. To esencja emocji i bardzo gęsta od znaczeń
proza. Męczące, ale satysfakcjonujące. Zysk
"Dom kłamczuchów" Dezso Kosztolányi - Państwowy Instytut Wydawniczy
Wśród
wszystkich pięćdziesięciu tekstów najwięcej jest tych krótkich,
kilkustronicowych. Węgierski pisarz nie potrzebuje rozwlekłości, aby ukazać interesujące
go zjawiska i tematy. Tymi najważniejszymi są z pewnością motyw śmierci i
stosunku do prawdy. Pierwszy z nich, przybiera w książce różne formy,
chociaż zazwyczaj występuje tylko jako tło. Kosztalnyi ukazuje swoich bohaterów
w okresie terminalnym, gdy szykują już się do odejścia z tego świata („Ostatni
odczyt”, „Czeski trębacz”), opowiada,
jak żyli i umierali („Biały pułkownik”, „Mój przyjaciel Serb”), prezentuje,
jaki wpływ na psychikę lub los najbliższych ma śmierć („Melodia”, „Miklóska”), nie
brakuje narracji przedstawiających pełen wachlarz reakcji na śmierć („Serce”,
„Margitka”), przekonuje też, że spotkanie z nią, może uporządkować nasz wewnętrzny świat („Esti i
śmierć). Tak jak różne są cele
przywoływania motywu śmierci, tak i odmienne techniki stosuje autor do ich
opisu. Nie kalkuje znanych fraz, nie wrzuca pomysłów na gotowy szablon.
Każdorazowo stara się nas zaskoczyć – czy to umiejscowieniem w otoczeniu, czy
sposobem operowania emocjami.
"Łkające ryby i inne opowiadania" Chi Zijan - Kwiaty Orientu
Proza Chi
Zijian to piękne świadectwo wystawione tym miejscom i ludziom, którzy normalnie
nie dostają głosu. Te odległe światy, przypominają mi nieco Cape Breton
Alistaira MacLeoda, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że styl i metoda pisarska
Kanadyjczyka, znacząco różnią się od rzemiosła Chi Zijian. Oboje okopują się w
podobnej, bliskiej im tematyce przestrzeni, pór roku i surowości, zestawianej z
wyrazistymi charakterami ludzkimi. Oboje interesują się też czasami minionymi,
które coraz silniej wypierane są przez objawy współczesności. U chińskiej
pisarki przybiera to na przykład postać troski o zbiory, które ostatecznie
porzucane są na rzecz obietnic bogatego kupca w opowiadaniu „Zbieracze jagód”
lub miłość do domu rodzinnego, który starsza pani musi opuścić przez budowę
kolei. Jest jeszcze melancholia, jako przewodnie uczucie towarzyszące lekturze
„Łkających ryb i innych opowiadań” oraz „Skoro ptaki czynią słońce”. Wypływa
ona nie tylko z losów bohaterów, ale też z otoczenia, pełnego detali. Tereny
opisane w tych książkach można zobaczyć, poczuć, usłyszeć. One tętnią
wielobarwnym życiem, tradycją i nieuchronnością odchodzenia. Wszystko to opisane
jest z niezbędną czułością, dzięki czemu „Łkające ryby i inne opowiadania” są
tak urocze i wartościowe.
"Koła zębate" Ryunosuke Akutagawa - Państwowy Instytut Wydawniczy
„Koła zębate” to wybór 25 opowiadań, będących
swoistą panoramą twórczości japońskiego pisarza. Od wczesnych, nieco szalonych, symbolicznych
i umoralniających opowieści („Nos”, „Kleik z batatów”, „Borsuk”), aż do
autobiograficznych narracji, z których wypływa ból, cierpienie i strach („Rejestr
umarłych”, „Miraż – lub Nad brzegiem morza – ciąg dalszy”, „Koła zębate”). Pisarz
powiedział kiedyś „Jeśli ktoś nie popełnia samobójstwa, nie znaczy, że wybrał
życie. On tylko nie potrafi się zabić”. Nie do końca zgadzam się z tą opinią,
podobnie jak nie mogę pogodzić się z faktem, że Akutagawa dokonał takiego, a
nie innego wyboru. A jeśli ktoś ma wątpliwości, czy twórca „Rashomona” wielkim
twórcom był, polecam w szczególności sięgnąć po jego wczesne dzieła, bo to tam,
odnoszę takie wrażenie, zawarta jest cała jakość jego pisarstwa (wyjątkowe
połączenie Zachodniej maniery z klasycznymi opowieściami azjatyckimi). Kontekst
literatury klasycznej pozwalał mu ukazywać ze szczególną mocą to, co stanowiło
dla niego fundament opowiadania, a równocześnie uniknąć podejrzeń o opisywanie
zdarzeń niemożliwych do zaistnienia we współczesności. Warto też zauważyć, że
źródła jego inspiracji – czyli przede wszystkim zbiory Konjaku monogatari i Uji
shūi monogatari – zawierały dużo więcej zdarzeń nadnaturalnych, niż przypowieści
Akutagawy. Autor „Kół zębatych” w swoich pierwszych próbach literackich wolał
skupiać się na istotnych dla niego problemach ludzkości – egoizmie i łatwości
oceniania innych. Jego bohaterowie nie są zdolni rozpoznać własnych pożądań i
lęków. Mnich z Ikenoo cierpi nie tyle z powodu zewnętrznej deformacji, co ze
względu na zranioną miłość własną („Nos”). Goi nie dopuszcza do siebie
możliwości, że sama wizja zaspokojenia pragnienia kleiku z batatów odbierze mu
radość życia („Kleik z batatów”).
POLSKIE
Najlepszy polski zbiór
opowiadań 2019 roku i przy okazji najlepsza książka wydana przez Polaka. Jestem
absolutnie zakochany w tym języku, w tych sytuacjach, w tych pocztówkach z
młodości, która jest też moją młodością (nie żeby zaraz dosłownie). Michalczenia
odczarowuje świat polskiej prowincji. U niego wszystko to co brudne, niesie w
sobie pokłady nostalgii, a to co nic nieznaczące (jak na przykład mecz), jawi
się jako wydarzenie wiekopomne. Żywa, groteskowa i unikatowa wizja Polski w
okresie transformacji ustrojowej.
"Mapa" Barbara Sadurska - Nisza
Są ciekawe powieści, skupiające się na wydarzeniach
jednej doby. Są słynne dreszczowce, których akcja rozgrywa się w tydzień. Są
piękne narracje, wpisujące się w roczny cykl życia natury. Są wielkie sagi,
rozciągnięte na dwa pokolenia Jest też niepozorny zbiór opowiadań, którego
misternie utkana nić zdarzeń, wiedzie czytelnika po przestrzeni kilkuset lat. W „Mapie”
autorka przygląda się ludzkiej kondycji, biorąc na warsztat zwykła-niezwykłą
codzienność z jej całym znojem, samotnością i nadzieją. To literatura
dotykająca kwestii ostatecznych, które wybrzmiewają tu w zupełnie niewymuszony
i organiczny sposób. Jednym z ważniejszych czynników istnienia jest czas i jego
dynamiczny upływ. Różnorodne płaszczyzny temporalne – retrospekcje przeszłości,
lęki dotyczące nieuniknionej wizji przyszłości, efemeryczność teraźniejszości.
Wszystko to sprowadzone jest przede wszystkim do pamięci przedmiotów (map). Formułując
odmienne znaczenia rzeczy dla poszczególnych bohaterów, autorka nawarstwia
wywoływane przez artefakt emocje, nadając im niemal magiczny charakter. Mapa,
jak i inne przedmioty nie giną przy tym przygniecione warstwą wspomnień, ale
pozwalają zrozumieć, są jak katalizatory nowych wyzwań i pragnień. Dla jednych
będą obiektem westchnień, dla innych zwykłą spuścizną po przodku, jeszcze inni
dostrzegą w nich obraz piekła.
"Doktor Bianko i inne opowiadania" Maciek Bielawski - Książkowe Klimaty
Książka Maćka Bielawskiego tak bardzo kłóci się z aktualnymi koniunkturami literackimi, że pierwsza reakcja czytelnika, już przy pobieżnym przejrzeniu, może się okazać paradoksalna. Wyjścia z impasu nie ułatwi też lektura. Ona jeszcze bardziej utwierdzi nas w przeświadczeniu, jak trudno jest oswoić tak prawdziwą treść. Nie może dziwić, że w duchu przepytujemy siebie, z czym nam się kojarzy taka książka. Bo z czymś się kojarzy, to poczuje każdy z nas. Tylko skoro się kojarzy, to czemu jest tak inna? Odmienność nie wyklucza podobieństwa, dlatego pewne punkty zbieżne mogą się klarować w naszych umysłach. Nie zamierzam też dowodzić, że „Doktor Bianko i inne opowiadania” to utwór ze wszech miar oryginalny. Trzeba jednak przyznać autorowi, że przy wykorzystaniu ciekawej i mało eksploatowanej konwencji, buduje on mikrohistorie sytuujące się w nurcie prozy codziennej, czyli de facto niszowej. Prawdopodobnie dla części z Was, już to krótkie zdanie wystarczy, aby ocenić: warto – nie warto? Dla wszystkich tych, którzy już w tym momencie wybierają drugą opcję, podpowiem, że tej odmienności nie należy się bać, ona nie jest żadną potwornością. To nie jest literatura wychodząca poza nawias swojej dziedziny, przynajmniej ten nawias, który dotyczy prozy zaangażowanej w sprawy poważne. A o rzeczach poważnych też, a może przede wszystkim, warto czytać.
Książka Maćka Bielawskiego tak bardzo kłóci się z aktualnymi koniunkturami literackimi, że pierwsza reakcja czytelnika, już przy pobieżnym przejrzeniu, może się okazać paradoksalna. Wyjścia z impasu nie ułatwi też lektura. Ona jeszcze bardziej utwierdzi nas w przeświadczeniu, jak trudno jest oswoić tak prawdziwą treść. Nie może dziwić, że w duchu przepytujemy siebie, z czym nam się kojarzy taka książka. Bo z czymś się kojarzy, to poczuje każdy z nas. Tylko skoro się kojarzy, to czemu jest tak inna? Odmienność nie wyklucza podobieństwa, dlatego pewne punkty zbieżne mogą się klarować w naszych umysłach. Nie zamierzam też dowodzić, że „Doktor Bianko i inne opowiadania” to utwór ze wszech miar oryginalny. Trzeba jednak przyznać autorowi, że przy wykorzystaniu ciekawej i mało eksploatowanej konwencji, buduje on mikrohistorie sytuujące się w nurcie prozy codziennej, czyli de facto niszowej. Prawdopodobnie dla części z Was, już to krótkie zdanie wystarczy, aby ocenić: warto – nie warto? Dla wszystkich tych, którzy już w tym momencie wybierają drugą opcję, podpowiem, że tej odmienności nie należy się bać, ona nie jest żadną potwornością. To nie jest literatura wychodząca poza nawias swojej dziedziny, przynajmniej ten nawias, który dotyczy prozy zaangażowanej w sprawy poważne. A o rzeczach poważnych też, a może przede wszystkim, warto czytać.
"Nieradość" Paweł Sołtys - Czarne
„Nieradość”,
jedna z głośniejszych premier tego roku, mimo obiegowej opinii, to coś więcej
niż zbiór opowiadań. Każda z przedstawionych narracji wchodzi w dialog nie
tylko z innymi historiami zebranymi w tomie, ale też z życiem, które nas
otacza. Dla tak skrojonej kompozycji, składającej się z 25 opowieści można
znaleźć kilka podstawowych uzasadnień. Po pierwsze, gest spajania kolejnych
elementów, komponowania z nich kompleksowej całości ma wskazywać na specyfikę
pracy pamięci – tej codziennej, jak i historycznej. Inspiracją do napisania tej
książki były przecież rozmowy z ojcem i dziadkami, a sama treść w wielu
miejscach rozświetla przestrzenie spowite mrokiem zapomnienia. Po drugie,
Sołtysowi nie zależy na linearnym porządku książki – wybiera raczej taki sposób
pisania, który ma pełnić funkcję niuansowania rzeczywistości. Po trzecie
wreszcie, dla tekstów składających się na zbiór zaprojektowany zostaje pewien
ład – jedne narracje urywają się, by po pewnym czasie wrócić, w nieco innym
wymiarze („Kot Rysio”, „Pani Halszka”). Ów porządek można rozpatrywać także na
gruncie zastanej atmosfery, przesiąkniętej melancholią i próbą brania
odpowiedzialności za to, co już minęło.
"La petite mort" Waldemar Bawołek - Nisza
„La petite mort” to zbiór, gdzie nie
uświadczymy egzaltowanej frazy, nie poczujemy zapachów wanilii w powietrzu, nie
skosztujemy ulotnych wrażeń, nie pochwalimy się też, że wszystko to rozumiemy,
bo to wyjątkowo mało uniwersalne dzieło. To raczej rzecz o bezsilności, smrodzie
niewdzięczności i niedoścignionej miłości. Ale także fraza ze wszech miar
osobista, posiadająca wiele dróg interpretacyjnych. Dosadna, a przy tym odnoszę
wrażenie, także inteligentnie prześmiewcza książka, która domaga się kolejnych
odczytań i poszukiwania niedostrzeżonych treści. To też, podobnie jak w kuchni
meksykańskiej, mieszanka syta, różnokolorowa i o wielu smakach, która może
okazać się zarówno błogim odkryciem, jak i niestrawną papką. Wypróbujcie sami,
na własnym literackim układzie trawiennym.
"Czasy o obyczaje" Andrzej Turczyński - Forma
Sięgając po najnowszą książkę Andrzeja
Turczyńskiego, trzeba być przygotowanym na wymagającą podróż w głąb dawnych
czasów i odmiennych kultur, do miejsca, gdzie Wschód i Zachód nieustannie
między sobą meandrują. Ta proza jest jak nietknięta współczesnym dynamizmem
góra, na którą wspiąć się jest bardzo trudno. „Czasy i obyczaje” są ciężkie z
kilku powodów: długie zdania (zdarzają się i takie na pół strony) i jeszcze
dłuższe akapity, odwołania do dzieł mało znanych pisarzy, filozofów i teologów,
nawiązania do własnych przeżyć i fikcyjnych miejsc (miasteczko En występowało
chociażby w „Kuglarni” czy „Brzemieniu”), zmieniająca się narracja, czasy i
bohaterowie, chirurgiczna precyzja opisu i archaiczna fraza. Autor bawi się
słowem i swoją wyobraźnią – raz postawi na humor („Inicjacja”), by po chwili
wpleść nas w długą rodzinną sagę godną Czechowa czy Turgieniewa („Kronika
sentymentalna”). Celowo poddaje swoje książki językowej eskalacji. Ma
świadomość, że jego czytelnik będzie się gubił, wracał i na nowo odkrywał inne
znaczenia. Na tym też polega rola literatury, aby ze zdań i wymyślonych
historii, kreować wiecznie rozrastające się, piętrowe otchłanie, w które bardzo
łatwo wpaść i w których każdy musi znaleźć swój własny klucz do połączenia
metafizyki z sensualnością świata przedstawionego.