Liczba stron: 736
Oprawa: miękka
Premiera: 6 marca 2017 rok
Josef Škvorecký
to czeski pisarz i tłumacz literatury. W młodości został zmuszony do przymusowej pracy w fabryce samolotów. Jest
wielkim zwolennikiem jazzu (co przełożyło się na występy w zespole Red Music)
oraz książek Raymonda Chandlera. Po 1968 roku wyemigrował do Kanady, gdzie wraz z żoną
założył czołowe wydawnictwo emigracyjne Sixty Eight Publishers, co przyczyniło
się do utraty czeskiego obywatelstwa. To w Kanadzie napisze swoje dwa
najbardziej rozpoznawalne dzieła, czyli „Batalion czołgów” i recenzowane „Przypadki
inżyniera ludzkich dusz”.
Narratorem
powieści jest Danny Smirzicki, znany z „Tchórzy”, i wspomnianego „Batalionu
czołgów” czeski emigrant, alter ego samego pisarza (o czym świadczy zbieżność w
zakresie wszystkich wymienionych powyżej detalów). Ten blisko 50-letni
wykładowca literatury angielskiej na kanadyjskim uniwersytecie, wspomina swoje
życie. Rozważa wraz ze studentami dzieła Poe’go, Hawthorne’a, Lovecraft’a, Conrad’a,
Fitzgerald’a i innych, nadając im przy tym specyficzną, totalitarną
interpretację. Doświadczony i zraniony hitleryzmem oraz stalinizmem, bez
widocznych efektów stara się przedstawić swój punkt widzenia nowemu pokoleniu
studentów. Swoje poglądy podpiera przykładami z własnego życia, co w
najmniejszym stopniu nie przekonuje słuchaczy, zafascynowanych innymi sferami
ludzkiego istnienia.
„Przypadki
inżyniera ludzkich dusz” są skomplikowaną relacją o sztuce życia bohatera wciąż
szarpanego przez wydarzenia od niego niezależne. O dysharmonii między tym, kim
chcielibyśmy być, a tym, kim czyni nas otoczenie i jego kontekstowość.
Wspomnienia Dannego i jego znajomych bywają prawdziwie bolesne, ale także
magicznie zabawne. Mnogość nieporozumień, czarnego humoru i typowo czeskiego
spojrzenia na świat, wielokrotnie sprawiła, że śmiałem się jak dziecko łechtane
piórkiem po nagiej nodze. To taka
proza, która uspokaja i ujmuje, choć traktuje o tematach poważnych i okrutnych.
Naznaczona nostalgią oraz tragizmem w gruncie rzeczy daje nadzieję i
spełnienie. Jest barwną kroniką ludzkiej bliskości, starych znajomości i
wydarzeń, które splatają losy przypadkowych sobie osób.
Siłą książki
nie jest jednak wyłącznie fabuła, a przede wszystkim forma. Autor wprowadził
narrację wielowymiarową, tworzącą swoisty korowód myślowy, kolaż literacki, umiarkowany
chaos, z którego wyłania się intensywny i barwny obraz życia obywatela
niewielkiego kraju położonego w Europie Wschodniej. Poszczególne elementy
historii Dannego są jak rozrzucone przypadkowo na stole puzzle, które własnymi
siłami czytelnik musi poukładać w jedną całość. To taka lektura, gdzie brak
chronologii i wyraźnego kreślenia związków przyczynowo-skutkowych, sprawia, że
mamy do czynienia bardziej ze zbiorem miniatur literackich, niż ze spójną
całością. Inna sprawa, że każda z tych miniatur, stanowi osobliwe arcydzieło.
Skvorecky pozwala sobie na swobodny tok wypowiedzi dzięki czemu otrzymujemy
teksty stworzone przez strumienie świadomości, pełne lęku i samotności, ale
także humoru i miłości.
Przystępując do lektury należy wiedzieć, że łatwo nie
będzie. Bo chaotyczność to tylko jedno z utrudnień, które przygotował nam pisarz. Należy do niego dołożyć
jeszcze rozmiary dzieła (prawie 800 stron), retrospektywną formułę opowieści,
toczoną na kilku płaszczyznach czasowo-przestrzennych, wykłady o literaturze,
które należałoby dobrze przemyśleć i odnieść do tła wydarzeń, a także zabawy
lingwistyczne i stylistyczne (listy pisane z błędami ortograficznymi,
spolszczenia angielskich słów np. „naczurly”, „najs muwi”, frazy prowadzone w
języku obcym – angielskim i niemieckim, indywidualizację wypowiedzi). Jeśli do
tego dodać całą gamę bohaterów, którzy często swoje miejsce w opowieści
ujawniają dopiero po kilkuset stronach obecności, mamy cały obraz zagmatwania i
nieoczywistości, z którymi przyjdzie nam spędzić tydzień czy dwa.
Książka
Skvoreckego to wybitna intelektualna rozkosz, dla wszystkich, którzy lubią
odnajdywać ukryte sensy w prozie. Jest to przy tym lektura dynamiczna, żywa i
napisana z jajem. Wierzę, że jest to opus magnum czeskiej literatury. Relacja,
która łączy filozofię Kundery, pikantność Haszka, liryzm Pavela i sielankowy
komizm Hrabala. Jest tu wszystko to, za co kochamy czeską kulturę. A
jednocześnie „Przypadki inżyniera ludzkich dusz” oddają specyfikę współczesnej
historii sąsiedzkiego narodu, dzięki odwołaniom do okresu wojny, okupacji,
Praskiej Wiosny i wreszcie emigracji. To książka wielu opowieści, ale jednej
silnej miłości. Do kraju, do swoich korzeni i spuścizny przodków. Chciałoby się
zwiedzać Czechy u boku kogoś takiego jak Josef Skvorecky. Wydobyłoby się z
niego coś, czego nie znajdziemy w przewodnikach. Bo też autor opowiada o sobie
w sposób emocjonalny i esencjonalny, a przy tym udowadnia, jak bogatą ma
wyobraźnię i talent do dekonstruowania oczywistości i banalności naszych
przyzwyczajeń. Czytajcie tę książkę, bo to dzieło w mojej opinii wybitne.
Niecodzienne, indywidualne, kuriozalne, koślawe, jedyne w swoim rodzaju.
Ocena: