Recenzja "Prima sort" Walter Kempowski

"Prima sort" Walter Kempowski to fantastyczna powieść osadzona w czasach II wojny światowej
Wydawca: ArtRage

Liczba stron: 592


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Malgorzata Gralińska

Premiera: wrzesień 2025 rok

Chciałem wam napisać parę słów o Kempowskim. Wiem, że to nie jest świeżynka. „Prima sort” ukazało się w Niemczech w 1971, ale dopiero teraz dostaliśmy po polsku, dzięki ArtRage. I od razu powiem, dobrze że dostaliśmy. Bo to książka nie tylko ważna, ale i dziwnie aktualna. To nie jest kolejna „powieść wojenna”. Kempowski nie daje ani bohaterstwa, ani tragedii, tylko zwyczajność. I właśnie ta zwyczajność jest tu najbardziej nie do zniesienia.

Do rzeczy. Kempowski robi tu rzecz rzadką w literaturze. Pokazuje mianowicie II wojnę „od strony wroga”. Ale nie takiego wroga z podręczników, nie oprawcę z gestapo czy frontowego kata, tylko zwykłą mieszczańską rodzinę z Rostocku, wierzącą w Niemcy, w Hitlera (na początku), w codzienny porządek. Jest tu ojciec z jego bon motami („cud malina i prima sort”), matka, która woli nie przyjmować złych wiadomości, rodzeństwo, które raz jest w Hitlerjugend, raz słucha jazzu, raz piecze pierniczki na święta. To życie idzie swoim rytmem, jakby wojna była gdzieś obok. Codzienność i apokalipsa stoją obok siebie, bez komentarza. I nikt się nie dziwi.

Kempowski nie osądza. nie moralizuje. Prowadzi narrację chłodną, niby odłączoną, jak Camus czy Sebald. Jest w tym coś bezlitośnie obojętnego: matka piecze gęś, a w tle już widać ruiny, już słychać bombardowania. Narrator (dziewięciolatek, później nastolatek) mówi prosto, czasem naiwnie, a jednak wiemy, że ta naiwność to zasłona. że prawdziwa historia dzieje się w tym, co przemilczane.

Nie tylko treść, ale i forma jest tu niezwykła. Kempowski wrzuca cytaty z piosenek, reklam, lektur szkolnych, dialogi oderwane od kontekstu. Powtarzają się słowa-klucze, jak refreny. To właśnie ten kolaż działa jak wielki chór, gdzie każdy głos coś dopowiada, ale nigdy nie składa się to w jedną, prostą opowieść. Ta rozbita forma nie jest oczywiście efektem formalnego kaprysu. To dokładnie ta perspektywa, z której Niemcy patrzyli na swoją wojnę – fragmentaryczna, pełna półprawd, uników, z brakiem sprawców (bo przecież „nie my”, tylko „oni”).

Narracja. Niby pierwszoosobowa, ale Kempowski jakby specjalnie wyłącza „ja” i „oni”. Nadużywa strony biernej i form bezosobowych. Coś się dzieje, coś „powiedziano”, coś „zrobiono”. Rzadko autor mówi wprost kto. Ten zabieg, podobnie jak omówiona wcześniej refreniczność, działa jak literacki komentarz do niemieckiej pamięci zbiorowej. Fakty są obecne, nie da się im zaprzeczyć, ale odpowiedzialność rozpływa się w powietrzu. Niby coś widzimy, niby wszystko się dzieje na oczach bohaterów, a jednak winnych trudno wskazać. I to jest niepokojące, bo dokładnie w ten sposób mieszczańska większość mogła przetrwać, nie czując, że ma cokolwiek wspólnego z nazizmem.  

To napięcie między banalnym a apokaliptycznym, między żartem ojca a ostrzałem artyleryjskim, między zabawką-hitlerkiem w sklepie a spalonymi synagogami – to jest właśnie ta siła książki. Ta codzienność mieszczańska, pełna dbałości o normalność, okazuje się największym oskarżeniem. Bo to właśnie w tej zwyczajności rodzi się zgoda na zbrodnię.

Ktoś mógłby powiedzieć: ale to przecież niemieckie rozliczenie, daleko nam. Ja bym powiedział: niekoniecznie. bo „Prima sort” to książka o tym, jak społeczeństwo pozwala się uśpić. jak łatwo przychodzi rozdzielanie – my (normalni, porządni, lepsi) i oni (ci, co zawsze winni). I jak banalne rytuały (wspólny obiad, rozmowy o pierdołach) mogą przykrywać rzeczywistość, której wolelibyśmy nie widzieć.

Warto czytać. I to bardzo. Dla literatury (bo to proza naprawdę wybitna), dla historii (bo bez takich świadectw nie zrozumiemy XX wieku), i wreszcie dla siebie. Kempowski nie daje nam komfortu. Pokazuje, że zło nie przychodzi w kostiumie diabła, tylko w fartuszku gospodyni domowej, z talerzem pierniczków, mówiącej, że „będzie jeszcze lepiej”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Recenzja "Prima sort" Walter Kempowski