Recenzja „Epizod z życia malarza podróżnika” César Aira

„Epizod z życia malarza podróżnika” César Aira  argentyńska książka literacki Nobel

Wydawca: ArtRage

Liczba stron: 96


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Barbara Jaroszuk

Premiera: 19 sierpnia 2025 rok 

César Aira w krótkiej, gęstej formie „Epizodu z życia malarza podróżnika” osiąga to, co najlepsza literatura potrafi zrobić ze słowem. Jednym ruchem redukuje historię do jądra, a jednocześnie otwiera przed czytelnikiem szerokie pole interpretacyjne (filozoficzne, estetyczne i metodologiczne). Książka, napisana z mistrzowską oszczędnością środków, jest równocześnie przewrotną medytacją nad naturą oglądu, rolą języka i procedur w tworzeniu wiedzy oraz kroniką ekstremalnej przemiany indywidualnej percepcji.

Jak pisze Aira? Bez nadmiernych poprawek i z nieustannym ryzykiem formalnym. To postawa konsekwentnie prowokująca estetykę i krytykę współczesną. Jego proza bywa wymieniana przez krytyków jako fenomen literacki, a sam pisarz jako kandydat do najwyższych wyróżnień światowej literatury.

Fabuła, choć z pozoru prosta i biograficzna, szybko wypływa z faktów ku sferze metaforycznej. Rugendas, uczony malarz inspirowany Humboldtem, przemierza pampę, poszukując innego oblicza pejzażu. Takiego, który zmusiłoby jego pędzel do wynalezienia nowego modelu obrazowania. To poszukiwanie zostaje dramatycznie przecięte przez wypadek: błyskawica, trzepot uprzęży, ciągnący się po ziemi, okaleczający upadek. Raną i bólem Aira nie kończy opowieści, lecz ją przekształca. Uraz staje się laboratorium percepcji, a język narracji zmusza czytelnika do odczytu zmienionej epistemologii doświadczenia.

Dostrzegam w tej niewielkiej książce inspiracje fizjonomią przyrody rozumianej jako metoda: skrupulatne zbieranie danych, wybór cech fizjonomicznych, ich dalsza selekcja, kondensacja i montaż w obraz lub rycinę, która ma oddać całość systemu. Aira przywołuje ten model, aby poddać go krytyce i przetestować jego granice. Procedura, jako narzędzie poznania, ujawnia zarówno swoją siłę (możliwość syntezy), jak i swe ograniczenia (mediacyjny charakter reprezentacji).

Powiązany z tym tropem jest motyw brikolażu. Materiał empiryczny (notatki, szkice, pomiary), nie jest tu neutralnym zapisem, lecz surowcem do montażu konceptualnego. Aira pokazuje, że to montowanie (wycinanie, nakładanie, tabelaryzacja, wybór) jest równocześnie aktem twórczym i epistemicznym: to dzięki niemu całość może zaistnieć jako reprezentacja, choć zawsze jest ona konstruowana. Takie podejście ma historyczne uzasadnienie w dziele Humboldta, które integrowało wielorakie dane w jednym schemacie. To właśnie ta ambicja totalnego ujęcia natury jest jednym z przedmiotów gry narracyjnej Airy.

Z tej perspektywy sensowna staje się lektura książki przez pryzmat teorii Bruno Latoura. Nie ma bezpośredniego widoku całości, istnieją jedynie mediacje (mapy, instrumenty, diagramy, język artystyczny), które pozwalają zbliżyć się do systemu. Aira, podobnie jak Latour, zwraca uwagę na to, że coś jest zawsze między nami a pejzażem, i że to „coś” nie jest wadą, lecz warunkiem możliwości poznania. W powieści procedura nie jest więc błędem, a koniecznością, lecz jednocześnie miejscem, gdzie ujawniają się iluzje i założenia kolonialnej obserwacji.

„Epizod z życia malarza podróżnika” ma także głęboko zakorzeniony w narracji trop relacji między epizodem cielesnej katastrofy a przemianą estetyczną. Zerwanie z konwencjonalną percepcją (oszpecenie, ból, narkotyki uśmierzające cierpienie) nie wyłącza zdolności do tworzenia. Przeciwnie, otwiera nowe rejestry widzenia. Urazy cielesne u Rugendasa przerywają rytm humboldtiańskiej informacji zewnętrznej i wprowadzają intensyfikację wewnętrznych doznań. Każdy detal, każda możliwa do zanotowania drobnostka natychmiast staje się materiałem malarskim. Aira pokazuje tu paradoks: strata normalnej twarzy i percepcji prowadzi do innego rodzaju widzenia. Często groteskowego, zawsze jednak artystycznie produktywnego. To, co wygląda jak upadek epistemiczny, staje się możliwością twórczą.

W tym kontekście ważne są także tropy związane z przedstawieniem „Innego”. Aira unika egzotyzującego spojrzenia i sentymentalnego upiększania Indian czy mieszkańców pampy. Ukazuje ich raczej jako element pejzażu społecznego i jako komponent wpisany w humboldtiański schemat fizjonomii, ale bez kolonialnej triumfalizacji. Ich obecność jest zredukowana do faktów i bodźców, które Rugendas rejestruje z zawodową (choć po wypadku już zniekształconą) dociekliwością. To postawa, która jednocześnie krytykuje i wykorzystuje narzędzia dokumentalnego malarstwa XIX wieku.

Na poziomie formalnym „Epizod z życia malarza podróżnika” to lekcja powściągliwości i precyzji językowej. Aira miesza erudycję z poetyką obrazu i ironią tak, że książka nie traci ani mocy teatralnej, ani intelektualnej ostrości. Ten oszczędny, lecz bogaty w koncepty i dygresje styl, współgra z tematem procedury. Narracja sama staje się modelem metodycznego działania (zbieranie, szkic, strumień świadomości, kompresja). Równocześnie praca tłumacza i redakcji jest tu nie do przecenienia, bo przecież procedura to także proces przekładu.

„Epizod z życia malarza podróżnika” nie jest jedynie biografią czy anegdotą o malarzu. To skoncentrowana, przewrotna i rygorystyczna rozprawa o tym, jak widzimy świat. Trop procedury pozwala odczytać powieść jako debatę z humboldtiańskim idealem totalności, a zarazem jako afirmację literatury jako miejsca, gdzie mediacje (język, obraz, narzędzie) nie są przeszkodą, lecz elementem twórczego potencjału. Dla tych, którzy śledzą rozwój współczesnej prozy latynoamerykańskiej, Aira jest fenomenem. Jego temperament formalny i pomysły literackie sprawiają, że słowa o noblowskich aspiracjach zdecydowanie nie są przesadzone. Książkę polecam czytać nie tylko jako barwną narrację o XIX-wiecznym pejzażyście, ale przede wszystkim jako mały traktat o widzeniu, metodzie i etyce reprezentacji. Lektura „Epizodu z życia malarza podróżnika” pozwala dostrzec, jak Aira wpisuje się w szeroki nurt literatury postborgesowskiej i postboomowej. Podobnie jak Bolaño czy Vila-Matas, traktuje pisanie jako laboratorium, w którym można testować granice gatunków i konwencji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz