Recenzja "Kobane Calling” Zerocalcare, „Niebo w głowie” Antonio Altarriba i Sergio Garcia

Wydawca: Mandioca

Liczba stron: 296+144


Tłumaczenie: Paulina Kwaśniewska-Urban, Jakub Jankowski

Premiera: 2024 rok

Już ósmy rok z rzędu staram się pokazywać polskim czytelnikom, że rynek książki jest bardzo różny. Nadal jednak spotykam się z wieloma stereotypami, co utwierdza mnie w przekonaniu, że powtarzania i omawiania nowych przykładów nigdy za wiele. Z dwoma takimi szablonami myślowymi postaram się rozprawić dzisiaj. Brzmią one – ‘komiksy to lektura na chwilę’ oraz ‘komiksy mówią wciąż o tym samym’. Pomogą mi w tym dwa albumu wydane niedawno przez Mandiokę – „Kobane Calling” oraz „Niebo w głowie”.

Rok temu recenzowałem „Przepowiednię pancernika” autorstwa Zerocalcare. Podkreślałem wtedy kilka cech specyficznych jego stylu – sarkazm, humor, odwagę w wyrażaniu poglądów, krytykę własnej osoby, chęć mówienia o trudnych rzeczach i parę innych. W swoim kolejnym komiksie są one również obecne, choć poruszana tematyka jest zgoła inna. "Kobane Calling" opisuje podróż autora do syryjskiego regionu Rożawa. To właśnie tam, na terytorium przynależącym do obozów kurdyjskich, Zerocalcare zdaje relację z konfliktu Kurdów i Państwa Islamskiego.

Autor nie boi się napisać wprost, że jego relacja jest w jakiś sposób uładzona, sfabularyzowana. W przeciwnym razie zamiast interesujących wątków i zdarzeń, dostalibyśmy opisy długich dialogów, z których nic nie wynika. Próby dogadania się z obcokrajowcami i inne takie. Jego decyzja jest zrozumiała i dzięki dużemu talentowi literackiemu, w stu procentach trafiona. Mamy tu więc bombardowania, strach i cierpienie, ale obok nich całkiem sporo miejsca poświęca się rzeczom dużo mniej podniosłym – nieporadności bohaterów, podróżom czy uzależnieniu od czaju. To właśnie dzięki nim "Kobane Calling" nie jest tylko kolejną historią o współczesnej wojnie, ale też opowieścią o życiu w drodze, o zderzeniu kultur czy radzeniu sobie w ekstremalnych sytuacjach.

Wiele kadrów i pomysłów narracyjnych przykuło moją uwagę i zapadło w pamięć. Weźmy chociażby takiego napotkanego starszego pana wyglądającego jak dziadek z „Odlotu”. Jego główną ambicją jest gotowanie zupy krem z soczewicy, którą chce ugościć paczkę Zerocalcare. Ten bierze go trochę za świra, bo też wiekowy Irakijczyk niewiele mówi i śpi. Jak się jednak okazuje, jego życiorys rzuca na kolana. Tak naprawdę jest tureckim Kurdem, cudem przeżył ludobójstwo i został uratowany z masowego grobu. Takich ludzi można tam spotkać na każdym kroku.

Albo te momenty, gdy w trosce o prywatność rozmówców przedstawia ich jako kozi ser i pikantne oliwki, jego wątpliwości komentuje brat świnki Peppy, a podczas kontroli rekwirowane są ich przesyłki. Wszystko to jest żywe, interesujące, w jakiś sposób widowiskowe. Ale przy tym inteligentne i nie przekraczające granic. Czy to odpowiednia metoda na mówienie o tak skomplikowanym temacie? A czemu nie? Z pewnością dzięki temu komiksowi, który we Włoszech jest dzisiaj absolutnym klasykiem, dziesiątki tysięcy osób dowiedziało się w ogóle o takim miejscu jak Rożawa.

"Kobane Calling" jest tomem pokaźnym rozmiarów. Na prawie 300 stronach zmieszczono naprawdę dużo tekstu, przez co lektura nie zajmuje jednego wieczora, a co najmniej kilka. I to jest super, bo dostaliśmy tu smaczną i zabawną, komercyjną opowieść, która bije na głowę swoją pomysłowością wiele innych promowanych lektur.

Jakże inny jest na tym tle album „Niebo w głowie” autorstwa Antonio Altarriba i Sergio Garcia. Połowę krótszy, z dużo ważniejszą rolą ilustracji, oszczędnie operujący słowem. Bohaterem jest tu Nivek, młody człowiek z Demokratycznej Republice Konga. Nie miał on szczęścia zażyć luksusów, podróży czy kompleksowej edukacji. Trudno jego losy porównać do naszych. Pewnego dnia okoliczności sprawiają, że dalsze trwanie w ubóstwie, brudzie i beznadziei nie ma po prostu sensu. Wyrusza więc na w swoją prywatną odyseję, która prowadzi go po bardzo różnych drogach. Przyjdzie mu uczyć się od czarnoksiężnika, walczyć na śmierć i życie na arenach gladiatorskich, chodzić po pustyni, przepływać wielką wodę czy sprzedawać podróbki. Każde z odwiedzanych miejsc wydobywa własną kulturę, ludzi, sposoby życia, kochania, bania się i negocjowania kształtu następnego dnia.

Autor scenariusza kreuje dychotomię między życiem w Afryce i Europie. Jest w tym podziale coś podobnego do innego dzieła, nieco bardziej rozpoznawalnego w Polsce – „Persepolis” Marjane Satrapi. W obu przypadkach mówimy o literaturze emigracyjnej, o biegunowym przedstawieniu relacji społecznych i rodzinnych, o idei bezpieczeństwa i niebezpieczeństwa leżącym między punktem wyjścia (Iran/Demokratyczna Republika Konga), a miejscem docelowym (Niemcy/Hiszpania).

Co najbardziej pesymistyczne u Antonio Altarriby to stopniowe rozwiewanie się wszelkich nadziei. W każdym z etapów podróży, Nivekowi ktoś towarzyszy. Prędzej czy później doświadczają oni cierpienia, a w otoczeniu pojawiają się martwi ludzie. Europa też nie okazuje się zbawieniem. Jest jedynie obrazem najgłębszej z otchłani. Nie ma tu miejsca na humor czy sarkazm wylewający się z plansz Zerocalcare. Zamiast lekkości jest brutalność, czarne kadry zmieniają się w barwne plansze, codzienne rytuały ustępują miejsca wszechogarniającej niepewności.

„Kobane Calling” oraz „Niebo w głowie” to dwa bardzo różne komiksy opowiadające o wyjątkowo bolesnych kartach współczesnej geopolityki. To ona wywiera silny wpływ na jednostki, sposób patrzenia na świat, potrzeby. Oba albumy potwierdzają jednak, że współcześni twórcy mają wiele do opowiedzenia i narysowania, a komiks to nie tylko zabawa w superbohaterów, ale także format dobrze skrojony pod poruszanie trudnych tematów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz