Wydawca: Wydawnictwo W.A.B
Liczba stron: 221
Oprawa: twarda
Premiera: 13 lutego 2019 r.
I znowu, powieść monument, która
ze względu na swoją klasyczną łatkę nie ma szansy przebicia się na wierzch
stosu przeciętnego czytelnika. „Szkarłatna litera” to książka legenda w
amerykańskiej literaturze. Proza o tyle ciekawa, że zaczyna się od rozdziału
mającego niewiele wspólnego z pozostałą częścią. Urząd Celny, bo taki nosi on
tytuł, opowiada o pracy w administracji państwowej. Całkiem sporo tu o
ludziach, ich przyzwyczajeniach, strategiach unikania odpowiedzialności, chorych
ambicjach, charakterach, ale także o krytyce Stanów Zjednoczonych. Znaleźć
można tu także kilka wątków autobiograficznych, bowiem Nathaniel Hawthorne
swoje dzieło stworzył po stracie pracy właśnie w Urzędzie Celnym. Jest więc to
rozdział w pewien sposób rozliczeniowy, kończący pewien etap w życiu autora.
Bardzo osobisty, negatywny, pełen frustracji. To prawdziwy wyrzut sumienia,
który powstał z wewnętrznej potrzeby autora, dzięki któremu także światło
dzienne ujrzała dalsza, dojrzalsza część książki. „Szkarłatna litera” to
lekarstwo na bolączki strapionej duszy i doskonały przykład na to, jak radzić
sobie ze stratą i niechcianą zmianą.
Amerykański pisarz akcję książki
umiejscowił w Bostonie w XVII wieku. Główną bohaterką jest Hester Prynne,
jawnogrzesznica napiętnowana przez społeczeństwo. Powodem ostracyzmu jest owoc zdrady małżeńskiej – mała Pearl. Hester ma
wybór – opuścić miasto lub dobrowolnie poddać się karze, którą w tym wypadku
jest tytułowa szkarłatna litera wyszyta na jej ubraniu. Piętno będzie z nią
kroczyć aż po kres życia, a towarzyszące temu uczucia wcale nie będą
jednoznaczne. Mimo wszystko Hester zdobywa się na odwagę i zostaje. Bohaterka
wykorzystuje swoje zdolności szewskie i z dumą znosi swoją pokutę. Przynajmniej
tak okazuje to na zewnątrz. W zdominowanym szarością mieście przyodziewa
jaskrawe stroje, aby pokazać wszystkim, a przede wszystkim sobie, że uczucia
nie są powodem do wstydu. Ale to co widzimy jako obserwatorzy, wcale nie musi
oddawać intymnych emocji. Hester targają sprzeczne uczucia – z jednej strony
szanuje ojca dziecka i jest dumna ze swojej córki, z drugiej nie może przejść
obojętnie wobec potępienia, jakie na nią spływa.
„Szkarłatna
litera”, jawi się więc pozornie jako książka jedna z wielu, jako oparta na
prostych emocjach historia kobiety wyzwolonej walczącej o swoje prawa i dobre
imię. Także, jeśli spojrzeć na tę kwestię w makroskali, jako walka jednostki ze
zorganizowaną grupą. Ale to wszystko tylko pozory. Siła tej prozy osadza się
wokół dwóch elementów – z jednej strony szczegółów, którym nadaje autor
symboliczne znaczenia, z drugiej także na wyrazistym ukazaniu dylematów
społeczno-moralno-religijnych, które
targają ludźmi od zarania dziejów. Z rozrzewnieniem wspominam na przykład scenę
rozgrywającą się przy pręgierzu. Hester jeszcze siedząc w więzieniu rozmyślała
nad kształtem tego zdarzenia. Przygotowała się na ból, krzyki, transparenty,
złorzeczenia. Spodziewała się linczu nie tylko fizycznego, ale też psychicznego.
Tymczasem otrzymała ciszę. Bardzo sugestywną ciszę, która ogarnęła cały rynek.
Opisy jej zdziwienia, smutku, cierpienia są jednym z piękniejszych i bardziej
harmonijnych, jakie czytałem ostatnio w literaturze. Hawthorne doskonale rozumie, że estetyka
literatury osadza się nie na wyżynach, ale właśnie w emocjonalnych dolinach.
To książka pisana klasycznym i
nieodbiegającym od XIX maniery stylem. Być może właśnie dlatego przykuwa ona
uwagę, traktujemy ją jako dawne podanie, jako legendę o czasach minionych. Ale
„Szarłatna litera” nie ma wiele wspólnego z bajaniem – to ze wszech miar
sugestywny i uniwersalny opis ludzkiej zawiści i odrzucenia. Trudno porównywać
książkę z obecnymi dziełami literatury kobiecej, tak bardzo upraszczanymi przez
niwelację wszelkich dwuznaczności. U Hawthorne’a psychologia stoi na bardzo
wysokim poziomie, bohaterowie są jakby żywcem zabrani z ulicy i wsadzeni w wir
karcących ich wydarzeń. Autor, z niezwykłym jak na samozwańczego artystę
zacięciem, łączy ludzkie dramaty z wielką polityką. Choć nie jest to proza
egzystencjalna, dostrzegam tu odniesienia do wielu ważkich kwestii: tożsamości,
zagubienia, samotności.
Trochę się bałem, że „Szkarłatna
litera” nie wygra z próbą czasu. Stary język, stosunkowo prosta fabuła, dobrze
rozrysowani, ale jednak jasno określeni bohaterowie, odcinający się od całości
wstęp…to wystarczające argumenty, aby wpisać książkę w szereg lektur, które
warto znać jedynie ze streszczeń i adaptacji. Powieść Hawthorne’a broni się
jednak przed takim szufladkowaniem. Ma bardzo mocne momenty, piękne detale,
które nadają błysku całemu dziełu. Jeśli poczujecie potrzebę odpoczynku od
współczesnej prozy artystycznej, sięgnijcie po „Szkarłatną literę”. Romantyczna
jak książki Dickensa, mroczna, jak opowiadania Poe’go. I mimo wszystko nie gra
prostymi regułami, nie moralizuje. Buntuje się przeciwko konwenansom
społecznym, zadaje na nowo pytania o moralność, winę i jej odkupienie.
Ocena:
Czyli bohaterka znajduje się w bardzo trudnym położeniu: odrzucona przez społeczeństwo, oznaczona upokarzającą szkarłatną literą... Zachęciłeś mnie do sięgnięcia po książkę. :)
OdpowiedzUsuń