Wydawca: Tajfuny
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Czytanie książek Yōko Ogawy jest jak chodzenie po sinusoidzie. Pozytywne emocje i zaskoczenia przeżywane podczas lektury „Grobowej ciszy, żałobnegozgiełku”, mieszają się z rozczarowaniami wtórnością „Ukochanego równaniaprofesora” czy „Podziemia pamięci”. Ten ostatni zawód jest o tyle bolesny, że nowość od Wydawnictwa Tajfuny miała wszystko, aby do gustu przypaść. Dystopia, miejsce na liście nominacji Bookera obok chociażby Jona Fosse, liczne porównania do Orwella, Marqueza czy Kobo Abe – to powinno się udać. A jednak ostatecznie coś tu nie zagrało.
"Podziemie pamięci" Yōko Ogawy była nominowana do nagrody Bookera
Mam świadomość, że tak kategoryczna opinia może spotkać się z niezrozumieniem. Sukces „Ukochanego równania profesora” pokazuje, że polski czytelnik potrzebuje prostych, wzruszających historii w stylu filmowych „Nietykalnych”. Podobnie może być zresztą z kolejną książką autorki, która porzuca umiejętne niedopowiedzenie i operowanie nieoczywistością (znane z jej zbioru opowiadań) i znowu opisuje przyjaźń i bezinteresowną pomoc. Opisuje zresztą ckliwie, co zawsze odrzucało mnie od przedstawionych wydarzeń.
Do rzeczy. W „Podziemiu pamięci” poznajemy trójkę bohaterów: samotną pisarkę skrzywdzoną przez system, wiekowego człowieka morza i Pana R., który czyta i redaguje książki. Początkowo łączy ich niewiele – ot uprzejmości czy zawodowe zobowiązania. Z czasem relacje się zacieśniają, głównie dzięki wyjątkowym wydarzeniom dziejącym się wokoło.
"Podziemia pamięci" Yoko Ogawy to dystopia odwołująca się do innych dzieł literatury światowej - Orwella, Marqueza czy Bradbury'ego.
Akcja toczy się na wyspie, z której wypłynąć jest bardzo trudno. Cechą charakterystyczną miejsca jest znikanie różnych przedmiotów, czynności czy nawet części ciała. Po prostu pewnego dnia ludzie się budzą i już wiedzą, że zaraz będą musieli jakiś fant definitywnie zniszczyć. Jeśli się temu przeciwstawią, doścignie ich sroga ręka sprawiedliwości. Tak więc giną statki, pozytywki, ptaki czy książki (scena nawiązująca do „451 stopni Fahrenheita”). Wraz z przedmiotami znika też pamięć o nich. Przynajmniej u większości mieszkańców, bo część wyróżnionych przez los, nosi w sobie wspomnienia aż do końca. To właśnie ich ścigają specjalne służby. Tak przepadła matka bohaterki, tak też przepaść może niebawem Pan R. Co mu pozostaje? Zaszycie się w melinie. Ten epizod definitywnie łączy losy trójki protagonistów.
W "Podziemiu pamięci Yōko Ogawy można odnaleźć wątki dobrze znane z prozy Harukiego Murakamiego
Ogawa w książce "Podziemie pamięci" odwołuje się do pojęcia mono no aware. Postaci są tu raczej smutne, nieszczęśliwe, opuszczone. Z utęsknieniem wspominają dawne czasy, chętnie wyrażają melancholię przemijania, objawiającą się chociażby ciepłym stosunkiem do znikających artefaktów. Autorka skupia swoje siły na ukazaniu skutku kontaktu bohaterów z małymi sprawami. Z tego powodu dużo tu opisów sortowania rzeczy, przyglądania się szczegółom wykonania, kupowania warzyw czy rozmawiania o sprawach przyziemnych. To wszystko mogłoby być nawet ciekawe, gdyby nie było tak rozwleczone i oczywiste. Razi oszczędny język z dużą ilości powtórzeń i wyjaśnień. Jak refren powracają wciąż te same refleksje, konstrukcje stylistyczne, motywy dobrze nam znane chociażby z prozy Murakamiego.
"Podziemie pamięci" to powieść, która nieumiejętnie manipuluje emocjami czytelnika
Nie lubię powieści z nieumiejętnie dawkowanymi emocjami. Przywołam tu dwie sceny, których zaistnienie było pewne już w momencie nakreślenia schematu postępowania bohaterów. W pierwszej z nich do domu przybywają służby porządkowe. Czegoś szukają (początkowo jeszcze nie wiemy o co dokładnie chodzi), więc protagoniści obawiają się, że lada moment odkryją melinę Pana R. Pojawia się nawet zagięty róg dywanu, który ma dodatkowo potęgować grozę całej sceny. Rzecz jasna w ostatniej chwili napięcie opadnie, tajemnica motywacji oprawców będzie banalnie prosta, a czytelnikowi pozostanie jedynie wrażenie, że właśnie przeczytał coś, co doskonale zna z innych książek i kina Hollywoodu.
W kolejnej scenie "Podziemia pamięci" dwójka bohaterów zmierza do starej, rozpadającej się budowli. To tam zaginiona matka schowała wytwory swojej pracy, a wraz z nimi artefakty przeszłości (swoją drogą już sam fakt pojawienia się tego obiektu w opowieści jest doklejony na siłę). Nasi dzielni protagoniści muszą te przedmioty przewieźć do domu. Czy ich podróż będzie bezproblemowa? Oczywiście nie. Na przeszkodzie stanie kontrola, której uda się uniknąć w niewiarygodnych okolicznościach w ostatniej chwili. I znowu jako czytelnik miałem wrażenie, że ktoś tu mną manipuluje, próbuje wzbudzić emocje tam, gdzie nie są one w ogóle potrzebne. Wycięcie tego rozdziału w żaden sposób nie wpłynęłoby na wymowę książki. Niestety takich kadrów jest tu jeszcze kilka.
"Podziemie pamięci" Yōko Ogawy nie unosi ciężaru tematu, z jakim książka chciała się zmierzyć
Myślę, że sam pomysł na książkę dałoby się obronić. Wizja świata, w którym jedyną bronią z zapomnieniem może być pisanie, jest naprawdę ciekawa i jeszcze niewyeksploatowana w literaturze. Potencjał zostaje jednak skutecznie zaprzepaszczony przez złą redakcję, nieprzemyślaną konstrukcję zdarzeń i także mało przekonujące kreowanie charakterów. Tajemniczość i niepokój powinny być wpisane w płaszczyznę fabularną i emocjonalną postaci. To jednak zupełnie się nie udaje. Opowieści o życiu Ogawa nie potrafi interesująco rozegrać ani też dramatycznie unieść. Pozostaje nam zatem dzieło jednowymiarowe, pozbawione odcieni szarości. Ot kolejna cukierkowata obyczajówka.
Chyba nie do końca mój typ.
OdpowiedzUsuńjak dla mnie książka obiecująca i chyba się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńA dla mnie to przepiękna książka, trochę profetyczna (trzeba pamiętać, że w Japonii została wydana w 1994 roku): żyjemy właśnie w takim świecie, z którego wszystko pomału wycieka i znika.
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie, muszę ją kupić!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z opinią, że akcja nie zaskakiwała czytelnika, i była przewidywalna. Aczkolwiek uważam, że od początku autorka dawała nam do zrozumienia, że fabuła nie będzie opierać się na zaskakujących sytuacjach i mrożącą krew w żyłach akcji, lecz na ukazaniu psychiki i zagubienia w jakim człowiek znajduję się żyjąc w systemie który nieustannie ogranicza wolność i sprawia, że jednostka traci własną niezależność i tożsamość. Jak dla mnie ogromną rolę odegrały zwykłe codzienne sytuacje dzięki którym możemy ujrzeć postawę głównej bohaterki oraz symbolika (odlatywanie ptaków, spalenie książek oraz opowiadanie, które współgrało z fabułą i nadawało jej koloru).
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłem czytać tę niesamowitą książkę - polecam każdemu!
OdpowiedzUsuńHalina Ciemięga
OdpowiedzUsuńPodzielam pańską opinię Panie Pawle.
Właśnie przeczytałam tę książkę na dzisiejsze spotkanie w DKK.
Słaba to powieść, niestety,cóż z tego, że temat ciekawy,postaci nijakie,bez jakiejkolwiek głębi, dramatyzmu narracji brak- ot zwykłe czytadło.Aż się dziwię, że była nominowana do tych nagród.Dla mnie autorka nie ma dobrego pióra.Pozdrawiam.