Recenzja "Parabole milczenia" Eduardo Antonio Parra

Wydawca: Officyna

Liczba stron: 168


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Tomasz Pindel
 
Premiera: 18 maja 2022 rok

Na jednym z portali literackich pod pierwszą, oryginalną wersją „Paraboli milczenia” („Parábolas del Silencio”) znajduje się raptem kilka ocen i trzy opinie. Szczególnie interesująca jest ostatnia, w której rodak autora zauważa, że niski stan czytelnictwa Meksyku oraz promocja ukierunkowana na reklamowanie dzieł wątpliwej jakości przyczyniają się najpierw do przemilczenia, a później całkowitego zapomnienia tak wyrafinowanej beletrystyki. To zdaje jako żywo przypomina moje własne przemyślenia na temat rynku książki w Polsce (czego doświadczy też niniejszy zbiór, mam co do tego całkowitą pewność). Widać dobra literatura ma pod górkę w wielu miejscach na świecie. Tym większa radość, że ktoś ten zbiór odkrył i dzięki zaangażowaniu wydawnictwa Officyna oraz tłumacza Tomasza Pindla, możemy teraz podziwiać go w dziale nowości.

„Parabole milczenia” wyróżniają się na tle modnych dziś książek tematyką i narracją. Język meksykańskiego pisarza nie jest ani syntetyczny, ani nadmiernie rozciągnięty. Liryczna fraza, autentyczność i potężny, przesiąknięty humanizmem głos – właśnie tak napisane są opowiadania zamieszczone w tomie (chociaż, jeśli mam być szczery, zdarzają się też niespodzianki, jak chociażby rozwlekłe zdania pozbawione przecinków w jednej z historii). Narratorzy opowieści nie spieszą się. Snują swoje relacje powoli, przerywając je na wspomnienia, opis detali czy odpoczynek. Na dokonanie morderstwa, pocałunek czy rozstanie przyjdzie przecież jeszcze czas. To właśnie monolog wewnętrzny połączony ze zdyscyplinowanym, obiektywnym przedstawianiem świata sprawia, że pisarstwo Parry porównuje się do niesłusznie zapomnianego w Polsce Juana Rulfo („Równina w płomieniach” jest jednym z moich ulubionych zbiorów opowiadań).

Eduardo Antonio Parra urodził się w León w stanie Guanajuato, czwartym co do wielkości mieście Meksyku. Już jako dziecko przeprowadził się do Linares w stanie Nuevo León. To zdecydowanie mniejsza miejscowość i co ważniejsze, położona na północy kraju. Od MaAllen położonego w Teksasie dzieli Linares raptem 170 mil, a nie jest to wcale najbliższy punkt Stanów Zjednoczonych, patrząc z perspektywy domu Parry. Perspektywa Północnego Meksyku pojawia się w literaturze i kinematografii bardzo często i praktycznie zawsze związana jest z kartelami narkotykowymi, handlem bronią, wojnami gangów i przekraczaniem granicy. W „Parabolach milczenia” tych problemów praktycznie nie doświadczymy (kwestia narkotyków pojawi się dopiero w ostatniej historii „Ciche modlitwy”, zaś przekraczanie granicy jest tylko wspomniane w „Niewinnych świętych” oraz „Pod spojrzeniem księżyca”). Zawarte tu dziewięć opowiadań rozgrywa się na peryferiach, a bohaterami są zwykli, ubodzy ludzie. Owe peryferia można rozumieć dosłownie, jako enklawy miast lub wsie, ale jednakowo trafnym będzie podział na peryferia płciowe (np. kuchnie i szerzej dom jako przestrzeń, w której obracają się kobiety), i społeczne (dom opieki, więzienie, dom publiczny). Głównym motywem, wokół którego toczą się losy postaci, jest zło.

Eduardo Antonio Parra skupia się na jednostce. Widać, jak bardzo intryguje go przemoc, ale nie w tym popularnym, melodramatycznym i brutalnym znaczeniu, ale jako próba dotarcia do źródła postępowania. Właśnie z tego powodu Bosco dokonuje rachunku sumienia i ponownie odtwarza trudną przeszłość, zanim naciśnie na spust pistoletu („Na czatach”). W innym miejscu („Tylko nie perfumy”) razem z protagonistą będziemy świadkami napaści pomywacza samochodów na kierowcę. Nie dowiemy się jednak, jaki był finał całego zajścia, bo bohater wróci już do swojego normalnego życia, poszukiwać nikczemności gnieżdżącej się w nim samym. Przemoc może też przybierać formę ignorowania otoczenia („Tyle, ile trwa piosenka”), co czasami bywa jeszcze bardziej szokujące i bolesne, niż znalezienie zwłok w stawie. To ostatnie opowiadanie ma też drugie, feministyczne dno. Podczas gdy bohaterka przygląda się agonii własnego męża, w tle słyszymy utwór „Mudanzas” Lupity D'Alessio, który swego czasu  był ambasadorem sprawy wyzwolenia kobiet w Meksyku.

Eduardo Antonio Parra nie wprost pyta nas, skąd się to zło bierze? Trudno przy tym nie odnieść wrażenie, że głęboko wierzy w pierwotność niegodziwości, draństwa i zniszczenia. Zło jest w bohaterach od początku. Pod wpływem określonych czynników zewnętrznych nasila się i przeradza w konkretne uczynki. Takim bodźcem mogą być oczekiwania rodziny, przywódcy, otoczenie, czy wreszcie erotyka. W większości opowieści kobiety i mężczyźni prowokują przyjemność, żyją nią, pożądają jej, dążą do niej z pełnymi konsekwencjami, jakie to niesie.

Wśród dziewięciu opowiadań zamieszczonych w tomie „Parabole milczenia” co najmniej trzy są cudowne, a dwa z nich mają związek z fragmentami biblijnymi. W „Pod spojrzeniem księżyca” przywódca Ramsés prowadzi grupę osadników do zajęcia posiadłości w pobliżu Rio Grande. Pełen nadziei, głodny tłum wyrusza, by rozpocząć nowe życie w swojej ziemi obiecanej. W ten sposób Eduardo Antonio Parra nawiązuje do żydowskiego exodusu. „W obecności ciała” z kolei oprócz tego, że wpisuje się w coraz dłuższą, latynoamerykańską tradycję pozytywnego pisania o domach publicznych (wystarczy wymienić „Pantaleona i wizytantki” Mario Vargasa Llosy, „Rzecz o mych smutnych dziwkach” Gabriela Garcia Marqueza oraz „Miejsce bez granic” Jose Donoso), odwołuje się także do życia Marii Magdaleny. Odrzucona przez świat Macorina trafia do przybytku, który dzięki niej rozrośnie się i przyniesie zadziwiające plony. Prostytutka połączy pokolenia mężczyzn, zyska szacunek ich żon, a wreszcie umrze w aurze lokalnej bogini. W ten sposób z grzesznicy zmieni się w świętą. 

„Parabole milczenia” to zbiór różnorodny. Sporo tu realizmu, ale znaleźć możemy także opowiadania z oniryczną atmosferą („Labirynt”. „Niewinni święci”). Ciekawym przykładem metafory jest także „Pokój w głębi”, gdzie grupa przerażających staruszków systematycznie zagraża nowej pacjentce, gdyż ta zajęła jedyny pokój od strony ulicy. Zarówno tu, jak i w innych narracjach protagoniści krążą, wracają do dawno nieodwiedzanych miejsc, planują zemsty i analizują  zbrodnie. Ich losy są wyjątkowo plastycznymi alegoriami sytuacji, które czynią życie i śmierć czymś więcej niż anegdotą. To przypowieści, których chce się słucha.

Zbiór znalazł się na liście "Najlepsze zbiory opowiadań 2022 zdaniem Melancholii Codzienności".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz