Czas trwania: 1 godz. 25 min.
Kraj produkcji: Dania
Premiera polska: 21 stycznia 2019 rok
Gustav Möller
to debiutant, co jest o tyle zaskakujące, że dzieło które stworzył jest nad
wyraz dojrzałe, a w kategorii przyjętej koncepcji wręcz perfekcyjne. Duński
reżyser udowodnił, że aby uchwycić sieć międzyludzkich zależności i
wewnętrznych rozterek, nie jest wymagany inscenizacyjny rozmach. Wystarczy
telefon i odpowiednio dobrany aktor.
„Winni”
są historią Asgara Holma (w tej roli znakomity Jakob Cedergren), policjanta
odsuniętego dyscyplinarnie od swojego dawnego zajęcia. Przeżywający wewnętrzną
walkę przed nadchodzącą rozprawą sądową, został przydzielony do obsługi numeru
alarmowego. Jako operator infolinii transformuje swoją złość na dzwoniących, jest
opryskliwy, odmawia pomocy, nie trzyma się procedur. Działa tak aż do czasu,
gdy jego uwagę przyciąga głos porwanej kobiety. Jej historia stanie się
przyczynkiem duchowego oczyszczenia bohatera.
Przyjęta
konwencja nie jest w kinie niczym nowym. Podobny pomysł na rozwiązania formalne
widzieliśmy już między innymi w filmach „Locke” i „Pogrzebany”. Möller postawił
jednak na odświeżenie dramatu policyjnego i trzeba przyznać, że zrobił to z
gracją i wymowną subtelnością. Przy użyciu niewielkich środków i zachowaniu
jedności czasu i miejsca akcji, zbudował historię trzymającą w napięciu od
pierwszego do ostatniego ujęcia. Klucz tkwi w starannej ekspozycji głównego
bohatera, realistycznej scenerii, wiarygodnych dialogach i mnogości stymulantów
muzycznych i wizualnych. Mrugające czerwone światło, dźwięk nadchodzącego
połączenia, napięcie słyszane w głosie, stopniowe przyciemnianie scenerii,
wszystko to komponuje się w szalony obraz powolnego przechodzenia w stan
szaleństwa. Nie ma tu retrospekcji, przeskoków ekranu czy szczegółów biografii
– wszystko to jest zdaniem Möllera zbędne i mogłoby jedynie przeszkadzać w
obserwacji dramatycznej walki z własnym sobą.
Siła tej
narracji tkwi w rodzących się w wyobraźni widza niedopowiedzeniach. Bazujemy na
strzępkach informacji, wokół których kreujemy interpretacje. A że reżyser lubi
mylić tropy, z tym większym zainteresowaniem będziemy odczytywać poszlaki i
dawać się wodzić za nos pokrętnej fabule. Dróg do rehabilitacji jest bowiem
wiele, a skuteczne lekarstwo musi boleć na wiele sposobów. W pewnym momencie
zdajemy sobie sprawę, że fabuła się rozgałęzia, idzie wielotorowo, mimo iż
konsekwentnie słyszymy tylko tykanie zegara i widzimy dyspozytora na
zbliżeniach i półzbliżeniach.
Można na „Winnych” spojrzeć jak na pewien
eksperyment, choć skumulowanie w tak krótkim czasie tak wielu wzorców
dramaturgicznych przesuwa punkt ciężkości z rzeczywistego doświadczenia w
stronę gry literackiej. Bo też dzieło Möllera
ma w sobie wiele z teatralnego moralitetu. Pod przykrywką rozrywkowej akcji,
reżyser umieszcza dramat jednostki i pozwala mu swój problem „przegadać” i
„przetrawić” na błędach dotykających kolejnych osób. Będziemy zatem świadkami
psychoterapii człowieka uwięzionego w oku kamery, jednostki znajdującej się na samym szczycie
emocjonalnej karuzeli życia.
Nie bez kozery „Winni” są duńskim kandydatem do
Oscara, wymienianym jednych tchem obok „Romy” i „Zimnej wojny” jako faworyci
całego rozdania. Nie przez przypadek film ten doceniono w Valladoid, Salonikach
i Sundance. To doprawdy świetne kino, minimalistyczne, a przy tym grząskie od
ciągłego zagrożenia. Jeśli tak ma wyglądać współczesny thriller, to ja jestem
na tak.
Ocena:
Bardzo zaintrygowałaś mnie swoją recenzją. 😊
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie obejrzeć, lubię takie filmy a recenzja jest świetna!
OdpowiedzUsuń