Oprawa: twarda z obwalutą
Premiera: 8 października 2018 r.
Literaturę
można szufladkować na wiele sposobów. Są różne gatunki i długości, odmienne
narracje, różnorodne stylistyki. Można też literaturę dzielić ze względu na
cel, jakiemu służy. W ten sposób uzyskujemy dość wiarygodny wskaźnik wartości
samego dzieła. Bo jeżeli celem pisarza jest wzrost sprzedaży lub dostarczenie
rozrywki czytelnikowi, można z góry założyć, że powstały projekt będzie nosił typowo
komercyjne ograniczenia. Zamierzeniem może być też na przykład wzruszenie
czytelnika, rozbawienie go, nakreślenie jakiegoś społecznego problemu. Ale celem
może być też stworzenie opowieści o opowiadaniu, choć z pozoru wydaje się to
zadaniem karkołomnym. Taki właśnie głos po raz kolejny zabiera dwukrotny
zdobywca Literackiej Nagrody Nike – Wiesław Myśliwski, a to, co tworzy, z góry
wzbudza nie tylko zainteresowanie, ale też powszechne artystyczne oczekiwania.
Punktem wyjścia najnowszej opowieści Myśliwskiego była
przepowiednia. W dawnych czasach autor usłyszał od jednej z wróżek, że dożyje
81 lat. Gdy więc ten wiek osiągnął, zaczął ponownie analizować swoje życie i
doszedł do wniosku, że ma nam coś jeszcze do przekazania. Tak właśnie powstał
zalążek, z którego zdanie po zdaniu rozwinęła się historia narratora,
spotykającego na sandomierskich Uchu Igielnym samego siebie, tylko młodszego. Oboje
czekają na dziewczynę – Żydówkę, która wcale Żydówką nie była, ot przezwisko
nadane po jednej ze szkolnych lekcji. Właśnie to spotkanie stanie się bazą do
typowych dla pisarza wycieczek w przeszłość, odkrywania tego co minione i
nadawania nowych znaczeń historii. „Ucho igielne” jest zatem tekstem o miłości,
o fundamentalnej potrzebie ciągłego jej doświadczenia, niezależnie od wieku czy
bagażu noszonych doświadczeń.
Szkatułkowa
narracja otwiera się tu na wiele ciekawych zdarzeń i tropów. Poznajemy rodzinę
narratora, jego współlokatorów, kolegów z pracy, wielbicieli i dawnych
znajomych. Myśliwski ożywia to co było. Czyni to jednocześnie w dobrze nam
znany, trudny i wymagający sposób. Na nowo definiuje pojęcia, spogląda wstecz
na dawno zapomniane relacje, poszukuje odpowiedzi na pytania o to, jak pojąć
chaos związany z tym, co zostało przesłonięte mgłą czasu. Aby połapać się w
tych meandrach zaszłości i jednocześnie odnaleźć w tym wartościowy pierwiastek
dla siebie, trzeba przeszłość szanować. Myśliwski bowiem ignoruje to co tu i
teraz, nie wybiega także w przyszłość, przynajmniej tę oczywistą. Jego
literacki świat to ciągłe wskrzeszanie czasów minionych, permanentna refleksja
na tym kim się było na różnych etapach doczesności.
Bezimienny
bohater „Ucha igielnego” to klasyczny
obieżyświat. Choć jego los jest uniwersalny, a trwanie jakby wyjęte z kolein
historii, jego przypowieść nie nosi znamion ahistoryczności. To raczej relacja o
pewnej generacji, o ludziach żyjących w trudnym systemie, jednak potrafiących
podnieść się ponad jego ograniczenia. Bohater nie smęci, nie narzeka, nie
próbuje za wszelką siłę naprawić ludzkich krzywd. Żyje swoim życiem, a jedyne
co pozostaje mu po latach, to próba zrozumienia kim jest. Nie używa do tego
celu podsumowania, a raczej dekonstrukcji, to ona ma tu pierwszorzędne
znaczenie.
Niech się
nie boi jednak ten, kto myśli, że proza Myśliwskiego to wyłącznie filozoficzny
traktat o istocie bytu. Autora „Widnokręgu” interesuje bowiem przede wszystkim
codzienność, w którą wplata niewidoczną nicią głębsze treści. U niego na
pierwszym planie nie znajdują się wydarzenia graniczne czy szczyty jakie
osiągamy, lub doły, w które wpadamy. To raczej proza środka, wszystkich tych
zdarzeń, które pozornie niczym się nie wyróżniają, Poruszanie się po
powierzchni „Ucha igielnego” daje wiele czytelniczej satysfakcji. Nostalgia
wywołana wspomnieniami sprezentowanego płaszcza, smak maminego topielca, rozważania
o pisaniu doktoratu, powrót na stare śmieci po latach nieobecności czy
prozaiczność dialogów prowadzących donikąd, nadają tej frazie dodatkową jakość.
Czytanie Myśliwskiego jest też świetną odskocznią od współczesności. Pisarz nie
potrzebuje innowacyjności, wynalazków czy nowomody, aby przykuć uwagę
czytelnika. To sentymentalna podróż po dawnych czasach.
„Ucho
igielne” podobnie jak inne książki autora pozbawione są linearności. To książka
stworzona ze strzępków wspomnień, w których nic nie jest czarne, lub białe. Idealnie
oddaje tę konstrukcję scena, w której bohater na jednym z etapów swojego życia
rozmawia z kolegami z dawnych lat. Każdy przywołuje inne wydarzenie, a jeśli
nawet ślady pamięci gdzieś się spotkają, opowieść przybiera inny kształt.
Pamiętamy to co chcemy i w konfiguracji idealnie nam pasującej. Czym więc jest
prawda historyczna? Według Myśliwskiego ciągłą kreacją przeszłości,
systematyczną wojną wspomnień i własnych wyobrażeń. Tak właśnie budujemy
siebie, swoje aktualne ja.
Autor
napisał książkę o opowiadaniu. Bo też widać wyraźnie, że literatura w jego
praktyce nie jest nośnikiem fabuły. Nie ma właściwie znaczenia, czy narrator
był dobry, czy zły, czy kochał zwierzęta, czy może je tępił, czy pamięta
uprzejmą Panią piekącą mu ciasto na przywitanie, czy może całkowicie wyparł ją
ze świadomości. „Ucho igielne” jest kolejnym przykładem wyższości języka, nad
treścią. Każde zdanie jest tu częścią składową większej całości i bez
odpowiedniego przyporządkowania jej w strukturze tekstu, nie ma w sobie
większej wartości. To nie jest skarbnica cytatów, wręcz przeciwnie, to raczej
poddana magii rytmu pieśń o magii polskości. Z jednego zdania wypływają
kolejne, a coś co na pierwszy rzut oka jest zwykłym przegadaniem, z każdą
kolejną stroną będzie coraz bardziej zachwycać i świadczyć o doskonałym
przemyśleniu narracji przez autora. Niewątpliwie „Ucho igielne” to książka
wielu perspektyw i odczytań, a przez to dostępna dla szerokiego grona
czytelników. To bardzo humorystyczna i wieloznaczna przypowieść o miłości,
utęsknieniu i próbie ułożenia życia w jakiś sensowny wzór. Proza zadająca
mrowie pytań, jednocześnie stroniąca od dawania klarownych odpowiedzi. Do
głębszego przemyślenia.
Ocena: