Wydawca: Mandioca
Liczba stron: 320
Oprawa: twarda
Premiera: sierpień 2025 rok
Drugi, ostatni tom zbiorczy „Alacka Sinnera” to coś więcej niż kontynuacja klasycznej serii detektywistycznej. To w moim odczuciu epitafium dla gatunku noir. Argentyński duet Carlos Sampayo (scenariusz) i José Muñoz (rysunki) powraca z dziełem, które czterdzieści lat temu zrewolucjonizowało sposób opowiadania historii kryminalnych. „Wiek rozczarowań” to zamknięcie cyklu, w którym prywatny detektyw Alack Sinner przestaje być bohaterem, a staje się świadkiem tego, jak świat traci sens.
W przeciwieństwie do klasyków amerykańskiego noir, w których bohater walczył z brudem miasta, ale wciąż wierzył w iskrę sprawiedliwości, u Sampayo i Muñoza ta wiara już dawno zgasła. Sinner, dawny policjant, dziś człowiek w średnim wieku, dryfuje przez Nowy Jork lat 80. i 90. To miejsce, które bardziej przypomina polityczny koszmar niż miasto. Tutaj wiek rozczarowań nie dotyczy tylko jednostki. To rozczarowanie całym systemem: amerykańską demokracją, rewolucjami, a nawet samą ideą człowieczeństwa.
Pierwsza z historii osadzona jest w czasach Reagana i trzeba przyznać, że otwiera tom z rozmachem. Detektyw wikła się w sprawę nicaraguańskich lewicowców, a Muñoz i Sampayo czynią z niej alegorię imperializmu i rasizmu. W centrum opowieści pojawia się Cheryl, czarnoskóra córka Sinnera, której dojrzewanie i zmaganie się ze światem stanowi oś emocjonalną późniejszych epizodów. To dzięki niej autorzy przechodzą od polityki wielkich mocarstw do prywatnych dramatów, a więc niewinnych oskarżeń, więzień, i miłości, która nie potrafi ocalić.
„Alack Sinner” zaczynał jako hołd dla amerykańskiego hardboiled – Chandlera, Hammetta, noir z Humphreyem Bogartem i bourbonem w szklance. Ale już w latach 80. duet argentyńskich emigrantów przekształcił ten świat w polityczno-egzystencjalną medytację, bliższą filmom Antonioniego czy Felliniego niż jakiejkolwiek opowieści o zbrodni i karze. W „Wieku rozczarowań” fabuła coraz częściej rozpływa się w wizjach, snach, wspomnieniach i halucynacjach. W jednym z rozdziałów Alack uczestniczy w kukiełkowym spektaklu o historii amerykańskiego kolonializmu. To scena równie absurdalna, co porażająco prawdziwa. Jedna z piękniejszym kompozycji, jakie czytałem w tym roku.
Sampayo nie daje czytelnikowi katharsis. Nie ma tu żadnego rozwikłania sprawy. Każde śledztwo prowadzi raczej do konstatacji, że zło nie jest przestępstwem, tylko strukturą. Największą siłą „Alacka Sinnera” pozostaje jednak rysunek Muñoza. Ekspresyjny, mroczny, skrajnie kontrastowy. Czerń i biel to tu nie kolory, lecz emocje. Postaci są zniekształcone, twarze pocięte światłem niczym przez reflektor w ciemnym klubie jazzowym. Muñoz to mistrz czerni. Potrafi z kałuży tuszu wydobyć więcej prawdy o ludzkiej duszy niż niejedna powieść psychologiczna. Jego styl jest pełen deformacji i rytmicznego niepokoju. Od czasu ukazania inspirował wielu twórców, w tym Franka Millera („Sin City”), Eduardo Risso („100 naboi”), czy Dave’a McKean’a. Ale nikt nie potrafił powtórzyć tego szczególnego połączenia realizmu i groteski, w którym nawet cień ma sumienie.
„Wiek rozczarowań” to nie tylko zbiór opowieści o zmęczonym detektywie. To portret Zachodu u kresu wiary w siebie, zapis rozczarowania, które przyszło po rewolucjach, wojnach i wielkich słowach o wolności. Sinner patrzy na świat tak, jak patrzy stary pies na swojego pana: z przyzwyczajenia, ale bez złudzeń.
Nie ma w tym komiksie łatwej przyjemności, nie ma akcji. To raczej czytanie ciszy między kadrami, oddechów i zmarszczek. Muñoz i Sampayo, Argentyńczycy na wygnaniu, stworzyli dzieło, które łączy gniew Ameryki Łacińskiej z melancholią europejskiej inteligencji. To noir, który wyszedł z kina i wszedł w życie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz