Liczba stron: 368
Oprawa: twarda
Premiera: 19 września 2018 r.
W jednym z wywiadów Elizabeth Strout przyznała, że
decydujący wpływ na jej twórczość miały dzieła Ernesta Hemingway’a. Ceniła w
nich przede wszystkim prostotę zdań i siłę z jaką pozwalają one opowiadać o
losach zwykłych ludzi. Taka właśnie jest
jej proza: osadzona w prowincjonalnym klimacie, kameralna, z wyrazistymi
bohaterami, przenikliwa i wolna od ferowania wyroków. Ale przede wszystkim jest
to literatura lekkostrawna, dostępna dla każdego, skupiająca się na cichym
napięciu, nie zaś stylistycznej rewolucji.
Potwierdzeniem tej teorii będzie także powieść
„Trwaj przy mnie”. Tym razem głównym bohaterem jest mężczyzna – pastor Tyler
Caskey. Wiedzie on ciężkie życie, wypełnione pracą i codziennymi ojcowskimi
bolączkami. Jego żona niedawno zmarła, starsza córka stwarza notoryczne
problemy wychowawcze, zaś młodsza znajduje się pod opieką babci. Sytuacja
komplikuje się jeszcze bardziej po zniknięciu jego gospodyni – Connie Hatch – z
którą pastor miał mieć rzekomy romans. To wtedy na wierzch wyjdą nawet
najbardziej skrywane animozje, a całe West Annet zacznie z jeszcze większą mocą
pielęgnować swoją głośną od plotek bezczynność.
Autorka
„Braci Burgess” subtelnie odmalowuje całą gamę rodzinnych i sąsiedzkich napięć.
Ważne są tu nie tylko społeczne dysonanse, ale także piętra ukrytych emocji,
walka interesów i zwykła swojska niegodziwość – tak ważne dla realistycznego
oddania wielopłaszczyznowej dramaturgii. Każdy kto czytał jakąś książkę pisarki
wie, że nie należy się tu spodziewać dynamicznej akcji czy stawiania banalnych
tez. Strout pisze w sposób niespieszny, staranny i wyważony. Wierzy przy
tym w międzyludzkie katharsis, pozostaje niesentymentalną optymistką – pastor
Caskey po całkowitym zagubieniu, dostąpi oczyszczenia, a otoczenie, które
wcześniej zaciskało pętle wokół jego szyi, zacznie go wspierać. Nie będzie tu
jednak nagłego zwrotu akcji, czasami wystarczy bowiem mały gest, który uruchomi
spiralę empatii.
Taka właśnie
jest ta książka, gęsta od codziennych refleksji i małych spraw. Rozmowy o
utracie wiary, chorobie, śmierci, ucieczkach, małżeńskich kryzysach, problemach
wychowawczych, kwestiach systemu edukacyjnego czy lękach przed atakiem
nuklearnym, będą się tu przenikać z mechanizmami powstawania nieporozumień i
plotek. Autorka operuje na wielu płaszczyznach psychologicznych – od
indywidualnych rozterek egzystencjalnych, przez rodzinne kłopoty, aż po lokalne
antagonizmy. Wachlarz poruszanych tematów jest więc bardzo szeroki, wszystko to
jednak zostało podane w odpowiednich proporcjach.
Na wierzchu pozostanie postać pastora i jego roli
jako ojca, zarówno dziewczynek, jak i całej parafii. Trzeba przyznać, że
autorka stworzyła bohatera wielowymiarowego. To żaden szablon, tylko pełen
wewnętrznego zwątpienia człowiek z krwi i kości. Chociaż chciałby przybliżać
wiernych ku Bogu, sam musi zmagać się z dorastaniem Katherine, oczekiwaniami
rady kościelnej, indywidualnymi rozmowami z praktykującymi. Ogrom kłód jakie są
mu rzucane pod nogi przytłacza go, prowadzi na manowce zwątpienia, powoduje
ból, prowadzący do nieuniknionej ucieczki. Taylor ma wiele wad i mankamentów, a
dopiero pełne uświadomienie sobie swoich niedostatków doprowadzi go do
religijnej dojrzałości. Strout mówi wyraźnie – najpierw musisz upaść, by
później móc powstać silniejszym.
„Trwaj przy
mnie” zachwyca zdolnością do niuansowania
rozlicznych problemów. Strout pisze w doskonałej frazie i bez rejestrów
emocjonalnych, dzięki czemu powieść stoi gdzieś obok czytelnika, nie manipuluje
nim. Autorka portretuje
sposób, w jaki ogrom trudnych doświadczeń przekłada się na zacieśnianie więzi i
solidarności. To powieść o małomiasteczkowym życiu, z czytelnym kontekstem
społecznym, książka, która nie unikając błędów i nie korzystając z gotowych
scenariuszy, idealnie wpisuje się w prozę godną polecenia.
Ocena:
Może za jakiś czas się skuszę na tę książkę, ale jeszcze nie teraz. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo przypadła mi do gustu, choć odrobinę mniej niż inne pozycje Strout.
OdpowiedzUsuńAkurat to nie książka w moim klimacie
OdpowiedzUsuńZ pozoru spokojna, bezbarwna społeczność, ale aż kipi w niej od ludzkich ukrywanych uczuć, tajemnic. Tylko literatura może odkryć taki podskórny nurt życia. Ciekawa jestem życia pastora, to zupełnie inna droga życia od tej, którą wybrałam (a może bardzo podobna?).
OdpowiedzUsuńErnest Hemingway ma wpływ na wiele osób :) Jego postać inspiruje nie ważne od wieku :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :)
https://moleksiazkowerazem.blogspot.com/
Już kiedyś czytałam książkę, której głównym bohaterem był pastor. Jej tytuł to "Gilead", autorką jest Marilynne Robinson. Z chęcią sięgnęłabym też po powieść, o której piszesz. :)
OdpowiedzUsuńChętnie rozejrzę się za tą książką...
OdpowiedzUsuń