Wydawca: Dowody na Istnienie
Liczba stron: 220
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: 24 października 2017 r.
Olga Gitkiewicz postanowiła napisać reportaż
społeczny o rynku pracy w Polsce. Podjęła się więc tematu niezwykle chłonnego,
w którym każdy z nas mógłby stanowić ciekawy przypadek. Trudność polegała na
odpowiednim doborze opowieści tak, aby z jednej strony nie przesadzić z malkontenctwem,
a z drugiej właściwie zobrazować mechanizmy rządzące tym rynkiem.
Autorka w swojej książce zestawia ze sobą trzy
różne światy – Polskę w okresie przedwojennym, komunistycznym i
kapitalistycznym. W tym celu odtwarza zawodowe losy swoich przodków,
ogniskujące się wokół fabryki lnu w Żyrardowie, jednocześnie przyglądając się narzędziom
wykorzystywanym przez wiele firm działających obecnie na rynku. Bada logiczne
powiązania między sytuacją Polaków kiedyś i dzisiaj, posługując się nicią jako
elementem splatającym różne przestrzenie i zdarzenia. Zastosowana gra
kontrastami daje bardzo ciekawy obraz, z którego wyłania się człowiek jako
osoba pracą zniewolona, ale też samoistnie dążąca do tego zniewolenia. I nie ma
tu znaczenia, że dawniej poza człowiekiem nie było nic, a obecnie są systemy,
maszyny, informatyka – ludzkość w swojej istocie stanowi źródło i sedno
problemu niezadowolenia z rynku pracy. To my tworzymy prawa, zarządzamy
produkcją, budujemy gigantyczne konstrukcje prawne, w których jest więcej luk
niż klarowności.
Olga Gitkiewicz przygląda się różnym historiom –
przewoźnika, pracownicy zakładów Amica popełniającej samobójstwo, warszawskim
korpoludkom, sytuacji bezrobotnych w Szydłowcu i wielu innym – dzięki czemu nie
mamy wrażenia powtarzalności, mimo że doskonale rozumiemy, że to wszystko to
tak naprawdę jedno błoto. Rynek pracy przesycony jest niedomaganiami,
biurokratycznymi absurdami, różnymi formami hierarchiczności prowadzącymi do
poniżania, co wpływa na każdy element życia jednostki, od nastroju poczynając,
na zdrowiu kończąc. Poszczególne historie przeplatane są rozważaniami na temat
znaczenia słów mobbing czy praca, książka została wzbogacona także statystykami
oraz rozmowami ze specjalistami, dzięki czemu zyskała na rzetelności.
Czym więc była i jest praca? Upokorzeniem, powodem do
wstydu, wiecznym brakiem bezpieczeństwa, hańbą? Takie słowa narzucają się po
lekturze reportażu. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że to jedna strona
medalu, którego rewersu nie jest dane nam poznać. Olga Gitkiewicz skupia się na
ciemnej stronie rynku pracy, brnie z uporem w to co złe, nie podając przykładów
dobrych praktyk i budujących historii. A przecież praktycznie na każdym rogu
ulicy spotkać możemy człowieka zrealizowanego zawodowo, dumnego z funkcji jaką
pełni w społeczeństwie, chełpiącego się radością z każdego poranka, podczas
którego udaje się na swoje stanowisko. Pominięcie w książce tych elementów,
przyczynia się do utrwalenia powszechnie panującej opinii, że praca to
konieczność, tym samym czytelnik nie ma możliwości odkrycia nowych wymiarów
rynku pracy.
Z pewnością „Nie hańbi” czyta się bardzo dobrze.
Autorka posiada niewątpliwy dar do pisania, literackość jej dzieła wykracza
poza standardy przyjęte w polskim reportażu. Jej styl cechuje nie tylko celność
spostrzeżeń i zwięzłość, jak to zazwyczaj bywa, ale także świeżość porównań,
żywa narracja czy momentami wręcz poetycki dobór słów. Tym większa szkoda, że
Pani Olga nie spojrzała na drugi brzeg tematu, nie wydłużyła swojej pracy o
inne rejony zagadnienia, które aż prosiło się poruszyć. Pozostaje też otwarte
pytanie, co daje nam lektura tej książki i czy coś może zmienić w kwestii praw
pracowniczych? Szczerze wątpię, już teraz widać, że książka przeszła bez
szerszego echa na rynku wydawniczym. Czy warto więc ją poznać? Wydaje mi się,
że mimo wszystko tak, chociażby dla przywrócenia wiary w młodych polskich
reportażystów oraz ze względu na subtelność z jaką autorka pisze o swoich
przodkach. Zachęcam zgłębienia prozy młodego twórcy, który mimo że popełnił
pewne błędy, chce nas zmienić tak, byśmy umieli przeciwstawić się
wszechobecnemu złu i wyzyskowi, dąży do tego, byśmy potrafili wykrzesać w
nomadycznym trybie egzystencji jeśli nie słońce, miłość i radość, to chociaż
krztynę spokoju. To już dużo więcej, niż ja zrobiłem dla ludzkości. I za to
dziękuję.
Ocena: