Liczba stron: 232
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: 22 października 2018 r.
Zacznę od przestrogi. Literatura japońska, choć niezwykle różnorodna, ma
w sobie pewną cechę, której próżno szukać gdziekolwiek indziej w takiej właśnie
formie – oniryczność. Jeśli komuś ta specyficzna, magiczna atmosfera do tej
pory nie odpowiadała, „Jestem tęsknię mówię” nie będzie dobrym antidotum.
Podobnie jak czynili to Jun’ichiro Tanizaki, Kenzaburo Oe czy Abe Kobo,
debiutująca pośmiertnie na polskim rynku wydawniczym Yuko Tsushima kreuje swoje
małe światy na obraz czyjegoś snu. Wszystko jest tu owiane mgłą trudno
uchwytnej tajemnicy, wydarzenia do bólu realistyczne przeplatają się z
epizodami folklorystycznymi, mocno zakorzenionymi w kulturze regionu. To bardzo
hermetyczna książka, stanowiąca wyzwanie dla czytelnika.
Aby właściwie odczytać recenzowany zbiór opowiadań należy odwołać się do
biografii autorki. Yuko Tsushima stanowczo nie miała łatwego życia. Wychowywała
się z bratem z zespołem Downa, ukrywanym przez rodzinę przed światem. Ich
intensywna zażyłość została przedwcześnie przerwana śmiercią. Pisarka miała
wtedy zaledwie trzynaście lat, a to doświadczenie i towarzyszące mu emocje
wracały później w jej twórczości bardzo często. Widzimy je także w
opowiadaniach „Zdjęty czar” czy „Ptasie łzy”. To historie przesiąknięte
tęsknotą, ale także bezwarunkową miłością i niesprawiedliwością dziejącą się
obok nas. Bardzo subtelne i osobiste narracje.
Autorka z Japonii pisze też o innych rodzajach utrat. Gdy miała rok,
samobójstwo popełnił jej ojciec, ceniony pisarz – Osamu Dazai. Samotne
macierzyństwo i relacje na linii matka-córka będą chyba najbardziej wyrazistą
materią poruszaną w niniejszym zbiorze. Dostrzec możemy ją chociażby w
opowiadaniach „Miejsce matki”, „Moc wody” i „Dzikie pole”. W tym ostatnim
obserwujemy typową dla pisarki polifoniczną narrację, w której w rolę córki w
pewnym momencie niepostrzeżenie wkrada się matka. To ona zbudowała dom, do
którego teraz przeniosła się jej latorośl. Jedna wspomina drugą, by po chwili sytuacja
się odwróciła. Wzajemne żale i niedopowiedzenia doskonale wpisują się w
prowadzony przez pisarkę dyskurs o trudnościach życia samotnych matek we
współczesnej Japonii, zdominowanej przez rosnące oczekiwania i niemożność
dostosowania się do nich, z uwagi na czysto ludzkie ograniczenia.
Dostrzegam jeszcze jedną formę utraty, szczególnie silnie czytelną w
takich opowiadaniach jak „Pełnia”, czy „Kłos Panny”. Chodzi tu rzecz jasna o
stratę dziecka. Syn Yuko Tsushimy zmarł nieoczekiwanie w wieku dziewięciu lat,
a kreowanie kolejnych historii z tym motywem odczytuję jako formę autoterapii
lub poszukiwanie sposobu na oswojenie bólu rozstania. Śmierć dziecka obarczona
jest bodaj najwyższą skalą cierpienia, co doskonale widoczne jest w kolejnych
zdaniach tych krótkich tekstów. Bezsilność, przemęczenie i marazm płyną z ust
tych, którzy bardzo często są pomijani, spychani na margines życia. Jednocześnie trudno
odnieść czytelne wrażenie, co rzeczywiście im się przydarza i w jakim wymiarze
rzeczywistości funkcjonują. Kim tak naprawdę są i co skrycie przeżywają. To
postaci, których życie doświadczyło pewnym odium wobec najbliższych osób, a ich
egzystencja jest nieskończonym ciągiem refleksji na temat odchodzenia.
„Jestem tęsknię mówię” to proza liryczna, dramatyczna a chwilami
subtelnie mistyczna. Mimo, że przybiera różne formy – epistolarną, retrospektywną
czy niemal baśniową – nie mam poczucia stylistycznego przesytu. Struktura wszystkich tekstów jest wyjątkowo gęsta i
wieloznaczna. Podążając wyśledzonym z narracji tropem, wpada się w pułapki i
staje wobec pytań, na które nie ma odpowiedzi, bądź są one zbyt bolesne, aby
mogły być na głos wypowiedziane. To taka proza, która domaga się powolności i
skupienia, mimo stosunkowo prostego języka. Nie są to teksty, które można pochłaniać, je należy
raczej powolnie sączyć. bo istnieje ryzyko niezaakceptowania nas przez
konwencję oraz język opowiadanej historii. To też zbiór dla tych odważnych czytelników, którzy pragną poznać kilka mrocznych znaczeń pustki oraz
wyobcowania. Yuko Tsushima stawia na świadomego czytelnika i
odnoszę wrażenie, że nie wymaga uproszczonych interpretacji ani doszukiwania
się zagmatwanej symboliki, choć przecież jest to literatura nieoczywista. Ważna jest przestrzeń tajemniczości, w której
żyją i ciągle powracają bardzo realistyczne historie.
Bardzo intymna, bolesna i minimalistyczna proza.
Trudna, a przy tym nie dająca gotowych recept. Jakby oderwana od wszystkiego
tego, co nas otacza. To taki rodzaj opowiadań, które nie zapadają w pamięć. Są
adekwatne dla danej chwili, ważne tu i teraz, w momencie ich czytania.
Wdzierają się głęboko w serce i niepostrzeżenie w nim zostają, mimo że mózg
przestawił się już na inny tryb pracy. Polecam szczególnie tym, którzy już
nieco japońską kulturę poznali, dla wszystkich innych może być nieczytelna i zbyt
hermetyczna.
Ocena:
Ja nie znam zupełnie literatury japońskiej, więc tak jak piszesz, nie jest to chyba odpowiedni moment, na sięganie po tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńJa poznałam Osamu Dazai i właściwie mogę powiedzieć, że Twoje słowa dobrze oddają i jego prozę: "To taki rodzaj opowiadań, które nie zapadają w pamięć. Są adekwatne dla danej chwili, ważne tu i teraz, w momencie ich czytania". Zaciekawiło mnie również co stało się z synkiem autorki, możesz coś więcej o tym powiedzieć?
OdpowiedzUsuńNiestety nie wiem, co stało się z jej dzieckiem. Znalazłem tylko informacje o samym fakcie śmierci.
UsuńTym razem jednak nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńHoduję w sobie ochotę na ten zbiór. Czytałem już dzieła Osamu Dazaiego ("Zatracenie" oraz "Zmierzch", ten drugi utwór, za sprawą wydawnictwa Tajfuny, doczekał się niedawno wznowienia) i ogromnie jestem ciekaw warsztatu jego córki.
OdpowiedzUsuń