Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura brytyjska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Literatura brytyjska. Pokaż wszystkie posty

Recenzja "Śmierć Anglika" Magdalen Nabb

Wydawca:
Próby

Liczba stron: 202


Oprawa: miękka

Tłumaczenie: Dorota Kozińska
 
Premiera: 22 lipca 2021

Człowiek nie może pracować w każdej chwili swojego życia. Udowodniono naukowo, że do prawidłowego funkcjonowania ludzki organizm potrzebuje emocji, które stymulują produkcję adrenaliny. Rozrywka jest zatem niezbędna, a sposobów jej realizacji mamy obecnie tysiące. Jednym z nich jest czytanie kryminałów. Opowieści o zbrodni i metodach jej wykrycia wciągają odbiorcę, pozwalają wejść w zupełnie obcy świat i poddać się grze według zasad ustalonych przez autora. Te reguły są jednak powtarzalne. Biorąc do ręki książkę z tego gatunku wiemy, że już na początku pojawi się jakaś zbrodnia. W jej następstwie organy ścigania podejmą śledztwo, które pomimo wielu przeszkód i zwrotów akcji, zakończy się powodzeniem.

„Śmierć Anglika”, czyli powieść napisana w 1981 roku przez praktycznie nieznaną do tej pory w Polsce Magdalen Nabb, jest właśnie takim kryminałem. Już na początku książki dowiadujemy się, że w małej kamienicy we Florencji zastrzelono niejakiego Langleya-Smythea. To 60-letni samotnik wynajmujący za darmo mieszkanie. Skąpiec i odludek, nie prowadzący życia towarzyskiego. Komu miałoby zależeć na jego śmierci? Na to pytanie starają się odpowiedzieć policjanci z Włoch i Anglii. Jest ich właściwie czterech, po dwóch z każdej strony. Anglicy zostali przysłani na specjalne życzenie szwagra denata, który jako wpływowy człowiek boi się skandalu.

Na pierwszy plan wybija się postać karabiniera Bacciego. To młody, niedoświadczony uczeń, który całkiem przypadkowo jako pierwszy odbiera informację o zbrodni. Bacci nie jest specjalnie spostrzegawczy ani inteligentny, ma za to dobre serce i umie mówić po angielsku. To dzięki niemu dochodzi do porozumienia z Lowestoftem i Jeffreysem ze Scotland Yardu. Najważniejszy jest jednak kapitan policji, który prowadzi śledztwo w sposób fachowy i jak przystało na następcę Herculesa Poirota – drobiazgowy. Nie umknie mu żaden szczegół – czy to grymas twarzy rozmówcy czy porzucony worek z rzeczami. Kapitan ostatecznie rozwiąże zagadkę, której jak się okaże daleko do skomplikowanych intryg.

I tu właśnie można zadać sobie pytanie o co tak naprawdę chodzi? Podsuwane ślady, prowadzone poszukiwania, postrzelenie niewinnej kobiety – to wszystko tylko pozornie posuwa akcję do przodu. Dla Magdalen Nabb ważniejsze jest bowiem ukazanie czegoś więcej. Spójrzmy chociażby na scenerię, w jakiej odbyło się zabójstwo. To uboga kamienica. Mieszkają i pracują tam przeciętne osoby. Jest chociażby ekscentryczna Brytyjka prowadząca muzeum nieznanego poety. Jej zeznania odsłaniają światło na nocne życie Langleya-Smythea. Na innym piętrze poznamy rodzinę z dziećmi, które mają swoje małe tajemnice. Kluczowa jest jednak rola zbieracza spadających klamerek. Jego ubogie życie pcha małżonkę do pełnienia posługi, za którą bogaci wcale nie zamierzają uczciwie zapłacić.

Magdalen Nabb kreśli nam obraz Florencji jakiej nie znamy. Tej nieturystycznej, pełnej brudnych zakątków, smutku, bólu i szarości. Istotnym wątkiem jest też życie emigrantów. Bardzo często nierozumianych, błąkających się między zakręconym wikariuszem a żałosną biblioteką, szukających uszu, które chciałyby posłuchać nagromadzonych rozterek. Pejzaż życia marginesu, powiązany z dowcipnym szkicem relacji wewnątrzpolicyjnych jest wartością dodaną tej książki i elementem, dla którego z przyjemnością będę wypatrywał kolejnych trzynastu tomów serii Maresciallo Guarnaccia. Fani piętrowych knowań i rozwiązywania niejednoznacznych kombinacji, będą mogli poczuć się oszukani.

Recenzja "Zakochany" Alfred Hayes

Wydawca: Próby

Liczba stron: 135


Oprawa: twarda

Tłumaczenie: Anna Arno

Premiera: 17 maja 2021

Alfred Hayes to brytyjski scenarzysta, poeta i pisarz, który swoje życie spędził we Włoszech i Stanach Zjednoczonych. Sławę przyniosły mu przede wszystkim współprace z reżyserami filmowymi, między innymi Fritzem Langiem, Nicholasem Rayem, Georgem Cukorem, Alexe Segalem, Johnem Hustonem, Roberto Rosselinim, i Vittorio De Siką. Był współodpowiedzialny za scenariusz do arcydzieła włoskiego neorealizmu – „Złodziei rowerów”. Heyes jest także autorem 7 książek, z których „Zakochany” jest uważany za tę najważniejszą. I to właśnie na jej wydanie zdecydowało się Wydawnictwo Próby.

Akcja tej krótkiej książki trwa jedno popołudnie i dzieje się w którymś z wielu barów położonych w Nowym Jorku. Bezimienny mężczyzna w średnim wieku opowiada historię swojego związku z samotną, młodą kobietą. Piękna relacje zostaje zburzona przez osobę trzecią i niecodzienne zdarzenie. Oto bogaty biznesmen proponuje anonimowej piękności, że zapłaci za spędzenie z nią nocy. Ta ową propozycję traktuje całkiem poważnie, bo po pierwsze zapewniłoby to stabilizację dla jej córki, po drugie zaś jej relacja z narratorem miała pozostać otwarta.

Młoda kobieta decyduje się więc na zawarcie nowej znajomości, przypieczętowanej tysiącem dolarów. Problem z tym ma przede wszystkim bezimienny narrator. Próbuje zrozumieć, co tak naprawdę się stało i dlaczego jego życie nie może być bardziej ustabilizowane. Wydaje się zagubiony i dryfujący w świecie, który nie ma już dla niego żadnego celu ani znaczenia. Im dalej jego była partnerka zagłębia się w relacje z biznesmenem, tym bardziej on doznaje swego rodzaju moralnego i psychicznego paraliżu. Raz bywa egocentryczny, zgorzkniały i zazdrosny, by po chwili jak dziecko rozkoszować się w niewinnym zauroczeniu.

„Zakochany” to powieść płynąca z wnętrza człowieka. Hayes to artysta, którego w ogóle nie interesują tanie chwyty. Opowiada o kobietach, ludzkiej naturze i miłości bez skrótów i fabularnych uproszczeń. Wybiera trudne momenty i decyzje, żeby uwypuklić temat przestrzeni wewnętrznej wolności. Z jego słów bije przekonanie, że bez drugiego człowieka obok, jesteśmy niczym. To bliskość, pewność i stabilizacja dają nam siłę. To dzięki ukochanym możemy przetrwać, a w imię miłości można żyć pełnią życia. Banalne, ale szczere. Smaczne, bo słodko-gorzkie i wielokrotnie okrutne.

Choć nie ma tu linearnie przedstawionego związku, szybkiej akcji czy narastającego dramatu, całość sprawia wrażenie mroczne i duszne. Hayes jest przenikliwy w swoich obserwacjach, doskonale operuje także słowem. Jego zdania są długie, tajemnicze, nieoczywiste. Zachwycić może też konstrukcja historii – retrospektywna, niespieszna, inteligentna. Wydaje mi się, że to, co przyciąga w tej noweli najbardziej to jej prawdziwość. Prosta historia bez wielkich wydarzeń i politycznego zaplecza. I właśnie tej prostoty tak bardzo potrzeba. Hayes mówi o prawdziwym bólu i zagubieniu. O miłości niemożliwej, szczerej, mimo że prowadzącej do nienawiści. O tym wszystkim, co każdy z nas pewnie już przeszedł, albo co dopiero go czeka. Mała, wielka książka o rozczarowaniu, o walce racjonalności z emocjami i wreszcie o samotności. Wszystko podane w klimacie Casablanki. Rewelacyjna rzecz!

Recenzja "Klara i Słońce" Kazuo Ishiguro

"Klara i Słońce" Kazuo Ishiguro to unikatowa opowieść o dzieciach i sile natury
Wydawca: Albatros

Liczba stron: 320


Oprawa: miękka

Tłumaczenie: Andrzej Szulc

Premiera: 24 marca 2021

Bohaterka najnowszej książki Kazuo Ishiguro do przetrwania potrzebuje promieniowania słonecznego. Wierzy, że źródło dostarczające jej niezbędnej energii do dalszego działania, jest zdolne do spełniania życzeń i wskrzeszania zmarłych. Swoje modlitwy o zdrowie przyjaciółki kieruje właśnie ku Słońcu, które traktuje jak jakieś pierwotne bóstwo. Ze wszystkich wspomnień, które Klara przechowuje w swojej pamięci, pierwsze, którym dzieli się z czytelnikami, także dotyczy Słońca. Stojąc na półce w sklepie, sięga po promień przemykający po podłodze. Bóstwo Klary może zniknąć z jej widoku za budynkami tudzież za horyzontem, ale życiodajna poświata nigdy jej nie opuszcza. 

"Klara i słońce" Kazuo Ishiguro to najnowsza powieść Noblisty z 2017 roku

Ishiguro odkrywa prawdę o świecie po jakim stąpa Klara z wykalkulowaną powściągliwością. Surowa ekonomia jego prozy, która tak często odsłania intensywne emocje we wnętrzu czytelników, nie chce od razu dopowiadać wszystkiego. Autor małymi kroczkami, systematycznie odsłania następujące po sobie plansze, by napięcie i zainteresowanie losami małego androida, nigdy nie spadło choćby o jeden stopień. I to wszystko udaje mu się idealnie, mimo że w warstwie fabularnej dzieła, nie ma jakiejś niepotrzebnej szarży. Bohaterki są właściwie dwie – Klara, android zakupiony ze sklepu, oraz Josie, 14-latka z pewnym schorzeniem, która podobnie jak większość zamożnego społeczeństwa, została genetycznie skorygowana w nadziei na zapewnienie jej przyszłego sukcesu.

Wychwalanie Klary przez kierowniczkę sklepu jako pięknej i dostojnej, odzwierciedla obsesję na punkcie godności, która definiuje Stevensa, głównego bohatera „Okruchów dnia”. Podczas gdy absolutna lojalność Stevensa wobec rodziny stale przyćmiewa jego uczucia, oddanie Klary pozwala jej zrozumieć, czym tak naprawdę jest miłość. Bohaterka najnowszej powieści Kazuo Ishiguro zawsze rozumiała podstawowy cel wszystkich SP – towarzyszenie człowiekowi samotnemu, który sam zepchnął się do tej roli, poprzez dorastanie spędzone głównie przed ekranami. Jednakże, jak to ujęła Klara w jednym z fragmentów, „Im więcej obserwuję, tym więcej uczuć staje się dla mnie dostępnych”.

"Klara i Słońce" Kazuo Ishiguro to także powieść o sile natury

Refleksyjna proza Ishiguro pięknie pokazuje, jak Klara uwalnia swoje najsilniejsze uczucia, obserwując akty dobroci. Po tym, jak matka Ricka – Helen, dzieli się z nią swoimi marzeniami o wysłaniu syna na studia z dala od domu, Klara przyznaje ze zdziwieniem: „Do niedawna nie sądziłam, że ludzie mogą wybrać samotność”. Pomysł wyboru samotności przeczy przecież jej istnieniu. Bycie świadkiem tego wyznania, momentu gdy pozwalamy odejść ludziom, których jesteśmy najbliżej, tylko wzmacnia wiarę Klary w miłość. To właśnie to uczucie pcha ją w nieznane miejsce, gdzieś na horyzoncie. Tam, w jednej z najbardziej pamiętnych scen powieści, będzie poszukiwać boskiej interwencji, by pomóc tej, którą ją wybrała.

„Klara i Słońce” Kazuo Ishiguro jest w gruncie rzeczy próbą przypomnienia nam istoty człowieczeństwa

Fakt, że nieco nieopierzony Rick ośmiela się nazwać swoją miłość do Josie „prawdziwą i na zawsze”, wyróżnia się jeszcze bardziej w dystopijnym społeczeństwie definiowanym przez sztuczność i ulotność. Świat zewnętrzny właściwie nie zostaje tu odmalowany. O panujących w nim twardych zasadach, dowiadujemy się tylko z dialogów i pojedynczych obserwacji. Cała akcja zostaje zamknięta w czterech ścianach, bo najważniejsze dla autora nie jest ukazywanie zbiorowości, a pojedynczych przypadków. „Klara i Słońce” jest w gruncie rzeczy próbą przypomnienia nam istoty człowieczeństwa. Fakt, że Ishiguro wykorzystuje do tego celu sztuczną inteligencję, tylko wzmaga ten przekaz. Książka przypomina nam, że warto pielęgnować wspólne chwile, tak jak Klara dziękuje Słońcu za każdy moment spędzony w jego cieple. Ostatecznie więc, choć trudno nazwać tę powieść rewolucyjną czy nowatorską, stanowi poruszające świadectwo potrzeby bliskości i akceptacji. To książka tętniąca emocjami i w tym aspekcie upatruję jej największą wartość.