Liczba stron: 176
Tłumaczenie: Adam Kozieł
Oprawa: twarda
Premiera: 24 lutego 2019 r.Oprawa: twarda
Opracowań
dotykających kwestii rewolucji kulturalnej w Chińskiej Republice Ludowej można
znaleźć całkiem sporo. Sprawa trochę komplikuje się, jeśli obiektem naszych
zainteresowań chcemy uczynić Tybet. Z prawdziwym problemem możemy zetknąć się,
gdy chcemy poznać dzieje tego regionu od środka. A jeśli marzyłoby nam się
dowiedzieć nieco o historii, a przy okazji poczytać o tym z zainteresowaniem i
bez katastrofy wymalowanej na każdej stronie – wtedy pozostaje nam już tylko
Pema Bhum i jego „Opowiadania o rewolucji kulturalnej w Tybecie”.
Wyjątkowość
tej prozy polega na symbiozie rzetelności reporterskiej z pisarskim polotem.
Opowiadania składające się na zbiór są przede wszystkim świadectwem
historycznym. Autor, obecnie wykładowca na Uniwersytecie w Columbia University,
swoje dzieciństwo spędził w Rebgongu (znanym także jako Tongren County),
dzisiaj blisko stutysięcznym mieście położonym we wschodnim Tybecie. Wspomina
młodzieńcze lata z nutką nostalgii, humoru, ale także krytycyzmu dotyczącego
otoczenia. Dwa z zamieszczonych tekstów możemy śmiało zaszufladkować jako
literatura non-fiction. To w nich obserwujemy egzotyczny świat, w którym
cenzura i narzucone zwyczaje odbierają Tybetańczykom ich tożsamość narodową.
Pema Bhum dotyka niezwykle ważnej kwestii języka. Ówcześni mieszkańcy nie mieli
możliwości poznania go – nie był wykładany na uczelniach czy w szkołach, za
posiadanie egzemplarzy klasycznych dzieł Thonmi Sambothy groziły surowe
sankcje. Często jedyną możliwością zrozumienia klucza tradycyjnej gramatyki i ortografii
było spotkanie na swojej drodze wyjątkowej osoby. Właśnie takie szczęście miał
Pema Bhum, o czym opowiada w „Doringu”. Jego bohaterem jest Dordże Cering,
nauczyciel języka tybetańskiego w prowincjonalnej szkole. Dordże to człowiek
oddany tradycji. Nie boi zaufać się młodemu pokoleniu i powierza im tajemnice
dziedzictwa kulturalnego. Prosi ich także o kopiowanie zabronionych woluminów.
Opowiastka pisana jest z perspektywy młodej osoby, która nie wszystko jeszcze
rozumie. Zamiast strachu mamy więc entuzjazm, a rządowe ograniczenia wydają się
w tej perspektywie jeszcze bardziej absurdalne i krzywdzące. „Doring” to
prawdziwy hołd złożony odwadze i dowód na to, że warto iść pod wiatr
nieracjonalnych zakazów.
Faktograficzny
wymiar dzieła nie jest jedynym wartym wzmiankowania. Zbiór otwiera szalona
groteska, która w krzywym zwierciadle opisuje nam nastroje społeczne i
podejście władz do rewolucji kulturalnej. Zadawaliście sobie kiedyś pytanie, co
zrobić z chorym dzieckiem, gdy jest się członkiem rodziny niecieszącej się
sympatią rządzących? Jak się okazuje, w interpretacji Pemy Bhuma, czasami
wystarczy cud, albo nawet kilka pod rząd. Zaczyna się od konsumpcji stronicy z
„Cytatów Przewodniczącego Mao”, która w normalnej sytuacji byłaby równa
wyrokowi wybicia całego rodu, tym razem jest początkiem długiej drogi, na końcu
której jest sława i…no tego akurat Wam nie zdradzę. Zamiast ukazywać śmierć i
pożogę, autor idzie w komedię, i niczym Andrzej Munk w „Zezowatym Szczęściu”,
ustawia swoich bohaterów na planszy gry, w której wszystko jest możliwe. „Oko”
jest bardzo ważnym opowiadaniem, bo pokazuje, że autor ma dystans do trudnej
rzeczywistości i umie mówić o ważnych rzeczach z łatwością i polotem.
Właśnie ta
lekkości ujmuje mnie w prozie Pema Bhuma. Pisarz trzyma się bliżej
współczesności i operuje językiem dzieła dokumentalnego, które jest prostsze i
satyryczne, choć od strony ideowej uciekające od błahości i niepowagi. Nie ma
tu miejsca na wielkie metafory, stylistyczne eksperymenty i żonglerki
romantyczną tragedią. Nie uświadczymy bohaterów wewnętrznie rozdartych i
cierpiętniczo spoglądających na codzienność. Interpretacja utworów należy do czytelnika,
bo ten widzi świat czysty, nieskrępowany wartościami
patriotycznymi ani romantyczną fabułą. Rzeczywistość widziana słowami autora
jest wyjątkowa, nie mająca w Tybecie swego odpowiednika. Jego tkanką jest młodzieńcza fantazja i jeśli wkrada się do niej alegoria, to bardziej w duchu Chaplina,
niż ciężkostrawnego, epatującego przemocą opisu surowości reżimu. W tym sensie
Pema Bhum przypomina mi nieco Mo Yana, który nawet przez historię mięsnego
fanatyka potrafił ukazać niedorzeczność chińskiej dyktatury. A ja bardzo taką
formę opowiadania o totalitaryzmie cenię i dlatego będę bardzo zachęcał do
poznania „Opowiadań o rewolucji kulturalnej w Tybecie”, tym bardziej, że wielu
czytelników dostrzeże tu analogie z wydarzeniami własnego życia. Przy okazji
„Oko” trafia też na listę najlepszych krótkich tekstów wydanych w Polsce w tym
roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz