Recenzja "Historie drobnoziarniste" Henry James

Wydawca: PIW

Liczba stron: 480

Tłumacz: Barbara Kopeć-Umiastowska

Oprawa: twarda z obwalutą

Premiera: 27 maja 2019 r.

Henry James był autorem bardzo płodnym. Oprócz powieści, esejów i wielu tekstów krytycznych, pozostawił po sobie mrowie opowiadań, pisanych głównie z pobudek czysto ekonomicznych. Nie inaczej było z jego najpopularniejszą nowelą – w niniejszym zbiorze opatrzoną tytułem „Obrót śruby”. James napisał ją w 1898 roku, czyli w momencie, gdy jego pisarstwo dojrzało do odejścia od klasycznego porządku dziewiętnastowiecznej powieści. W tym czasie jego twory stały się bardziej wieloznaczne, niepokojące, uciążliwe w lekturze, ale z tego też powodu hipnotyczne i niezmierzone, pozwalające spokojnie wędrować po ogrodach ostrych fascynacji i pokrętnych aluzji. W „Obrocie śruby” autor osacza czytelnika mrokiem i strachem czającym się gdzieś głęboko w nas. Najbardziej niepokoi wszystko to, co niewidoczne dla oka, co jest tylko imaginacją naszych ukrytych wyobrażeń o lęku. Kuszą nas nie pojawiające się zjawy czy senne mary, ale tajemnica i skutecznie eksponowane niedopowiedzenia. 

Narratorką opowieści jest młoda kobieta, zatrudniona jako guwernantka dwojga dzieci na wiktoriańskim dworze w hrabstwie Essex. Zaczyna się sielankowo, chociaż już na tym etapie pojawiają się sygnały nadchodzącego zła (w momencie przyjazdu do Bly pojawia się obraz kraczących wron, które zataczają kręgi nad głową guwernantki). Domostwo, choć stare i brzydkie, ma przyjemną dla oka fasadę i świeże zasłony w oknach, cała zatrudniona w majątku służba jest życzliwa, a podopieczni - 8-letnia Flora i dwa lata starszy Milton – posłuszni, samodzielni i pełni uroku. Ten piękny pejzaż szybko ulega zniekształceniu. Sugestywność tego tekstu polega bowiem właśnie na ambiwalencji miejsca akcji, w którym rozgrywają się owe mroczne wydarzenia. Stopniowa deformacja sielskiego krajobrazu uwidacznia się na wielu płaszczyznach, z których najbardziej czytelnym jest aspekt wizualny: plastyczne opisy przyrody i okolicy Bly stanowią preludium do potencjalnej konfrontacji z nienazwanym złem. Właściwie to przekonanie, że podopieczni obcują z parą duchów, narasta w nas powoli, na podstawie dość wątłych przesłanek. Bo w sumie czy za pewnik można przyjąć spotkanie obcych istot przez jedną z bohaterek? A może to były zwykłe złudzenia? James prowokuje czytelnika do wysnuwania osądu: winna czy niewinna, pomylona czy zwykła ofiara? Konstrukcyjny zabieg, ustawienie optyki zdarzeń z punktu widzenia guwernantki, pozwala na stopniowe potęgowanie atmosfery lęku i dwuznaczności. Perspektywa dziewczyny jako jedyne dostępne czytelnikowi źródło wiedzy o tym co się dzieje, jest sprzeczna z doświadczeniem pozostałych bohaterów. Co zatem jest prawdą? Jeśli guwernantka zwariowała, to duchy zrodzone w jej wyobraźni są emanacją wewnętrznych napięć, freudowskim symbolem przerażenia. Jeśli jednak zjawy istnieją naprawdę, a wszystko wokoło jest obrazem horroru, to ofiarne próby ocalenia dzieci, mimo że daremne, świadczą o prawdziwym heroizmie. Zakończenie nie pomaga czytelnikowi w obraniu konkretnej interpretacji. „Obrót śruby” to utwór, który nie poddaje się analizie, celowo napisany dla mylenia czytelnika. 

Gdy opowieść ujrzy już swój finał, a emocje nieco opadają, „Historie drobnoziarniste” kierują nas ku kolejnemu opowiadaniu - „W klatce”. Wydane w tym samym roku co „Obrót śruby”, często bywa porównywane z pierwszym, ze względu na postacie bohaterek. Obie to bezimienne, nieobyte życiowo kobiety zatrudnione na obiecujących posadach, jedna w mrocznym dworze, druga w urzędzie pocztowym, w dobrze notowanej dzielnicy Londynu. Analogiczna jest też architektura psychiczna obu dziewcząt, swoiste połączenie natrętności, zajadłości i furii. Obie cechuje bujna wyobraźnia, żarliwy romantyzm, skłonność do poświęceń i niepewność co do kształtu jutra. Jest jeszcze uczucie, którym obydwie darzą skrycie nieosiągalnych mężczyzn. Oprócz podobieństw, są też różnice, rozumiane nie tylko w kontekście postaci, ale też zdarzeń i stylistyki. „W klatce” nie oferuje nam gotyckiej zabawy konwencją, a skupia się na wewnętrznym krajobrazie emocjonalnym. Bohaterka często chadza na samotne spacery nocą pod domem ukochanego. Prowokuje wieczorne spotkania w parku. A przecież dzięki swoim zawodowym możliwościom, doskonale wie o jego sekretnych i trywialnych miłostkach. Nie czyni jednak z tej wiedzy użytku. Ostatecznie porzuca myśl o arystokracie i przystaje na małżeństwo z panem Mudge, który jako jedyny należycie docenia jej spryt i przenikliwość. Tym samym kobieta znowu pozostaje w pozycji niespełnienia. 

Analiza dwu pierwszych tekstów zbioru daje nam odpowiedź, co w tamtym czasie najbardziej interesowało Henry’ego Jamesa. Chodzi rzecz jasna o jego bohaterki. Tę tezę potwierdzają kolejne teksty zaprezentowane w „Historiach drobnoziarnistych”. W opowiadaniu „Julia Bride” autor przyjął w pełni kobiecy punkt widzenia. Prawie cała narracja ma formę trzecioosobowego monologu wewnętrznego, prowadzonego przez inteligentną i wrażliwą kobietę. Akcja skonstruowana została jako dynamiczny zapis ocen, analiz i kalkulacji Julii. To inna postać, niż ta znana nam z poprzednich historii. Julia ma imię, jest urocza, obyta w świecie i niezależna finansowo. Jest kobietą wolną, wyposażoną w świadomość mechanizmów społecznych. James ukazuje w tej noweli zderzenie postaw „nowej kobiety” z przestarzałymi i sztywnymi zwyczajami ówczesnego szanowanego grona społeczeństwa Nowego Jorku. 

Jeszcze inaczej jest z tytułową bohaterką opowiadania „Mora Montravers”. James w osobie Mory prezentuje protagonistkę wyposażoną w siłę, w przeciwieństwie do uprawianego wcześniej przesądu damskiej ofiarności. Bohaterka została tu opisana niemal wyłącznie z zewnątrz, jako projekcja cudzej imaginacji. Obserwujemy myśli i starania jej opiekunów – Sudneya Traffle’a i jego żony Jane. Oboje starają się jej pomóc, popadając jednocześnie w pułapki stereotypów – Jane uznaje Morę za żyjącą w grzechu niewdzięcznicę, Traffle’a interpretuje jej zachowanie jako chęć doświadczenia artystycznej przygody. Ostatecznie obie wersje okazują się błędne, a jedynym życiowym celem Mory jest chęć bycia wolną, wyjście poza ograniczenia narzucane jej przez zwyczaje poparte wieloma wiekami historii.

Swoistym zwieńczeniem dociekań autora nad sferą kobiecości jest „Jakaś historia”. To symboliczna fraza, gdzie głównymi figurami są „kobieta uczciwa” i „kobieta zepsuta”. James prowadzi dialog ze samym sobą, świadomie odwołując się bardziej do kategorii moralnych, niż do właściwych postaci. Kluczową rolę w dramacie odgrywa pułkownik Voyt – kochanek jednej z kobiet i recenzent książek drugiej. Bohaterowie swój czas spędzają głównie na debacie o literaturze i życiu. Dywagują o wzorcach kulturowych, określających podział ról w obu sferach. Dochodzą do wniosku, że wyłącznie namiętne i rozwiązłe francuskie romanse, są historiami wartymi opowiedzenia. Jakby w opozycji do tego zdania, James każe nam skupić swoją uwagę na kobiecej historii, która inaczej nie zostałaby dostrzeżona, na tej spokojnej i uczciwej jednostce. W ten sposób, na naszych oczach historia kobiety uczciwej staje się historią godną literatury. 

Choć Henry’ego Jamesa pamiętać będziemy głównie z jego największych powieści, nie należy deprecjonować wartości jego literackich miniatur. Amerykański pisarz był komentatorem wielu różnych problemów społecznych, z których prawa kobiet wybijają się na wierzch recenzowanego zbioru. Jak pisze w posłowaniu tłumaczka książki Barbara Kopeć-Umiastowska „Późne teksty Jamesa są pełne zastygnięć i znieruchomień, ale także raptownych gestów, które krążą wokół nieuchwytnej przeszkody, przyciągającej ją z magnetyczną siłą; pisarskich natręctw, sugerujących niemal kompulsywną skłonność, by zawrócić i raz jeszcze przyjrzeć się czemuś, co stawia opór i nie daje się ostatecznie rozstrzygnąć. Fascynujące jest przede wszystkim tytułowe drobne ziarno – współczująca precyzja, z jaką James ukazuje pułapki, zastawiane na bohaterki przez złudnie postrzeganą rzeczywistość, a także jego rosnąca koncentracja na możliwościach wyrwania się z opresji”. Są więc „Historie drobnoziarniste” swego rodzaju komentarzem do roli płci pięknej w dawnej rzeczywistości, ale także empatycznym spojrzeniem na ludzkie bolączki, pożądania i marzenia. To prawdziwa podróż w mroki chaosu kobiecej duszy. Cenna o tyle, że napisana z punktu widzenia mężczyzny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz