Wydawca: Rebis
Liczba stron: 456
Tłumacz: Michał Jakuszewski
Oprawa: całopapierowa
Tłumacz: Michał Jakuszewski
Oprawa: całopapierowa
Premiera: 25 czerwca 2019 r.
Księga Hioba
jest biblijnym traktatem, poszukującym odpowiedzi na pytania o sens cierpienia
niezawinionego. Tekst rozpoczyna się od zakładu między Bogiem a Szatanem. Ten
drugi kwestionuje czystość intencji człowieka, podważa też jego
bezinteresowność, szczególnie w obliczu cierpienia. W opozycji do tego
stanowiska stoi Bóg, który bezgranicznie ufa człowiekowi. Na podstawie decyzji
tych dwu stron zmienia się życie Hioba, który najpierw doświadcza całkowitego
ogołocenia z majątku i rodziny. Jakby tego było mało zostaje obsypany trądem
złośliwym, od palca stopy, aż do wierzchu głowy. Boleść Hioba ma więc aspekt
wielowymiarowy: fizyczny, psychiczny i duchowy. Pozostawiony samemu sobie,
traci jakiekolwiek wsparcie moralne. Doświadcza nienazwanej tragedii i beznadziei,
wobec których większość wpadłaby w rozpacz. Hiob jest jednak silny i reaguje
inaczej. Jego milczenie pozwala podjąć refleksje nad sensem cierpienia i
akceptacji niezawinionego bólu. Będzie też czas na krzyk i lament, który jednak
ostatecznie wpłynie tylko pozytywnie na umocnienie zawierzenia Bogu.
Przez lata
postać Hioba była inspiracją wielu artystów. Jan Kochanowski w XVII trenie
zawarł alegorię losów biblijnej postaci, Piotr Skarga przywołał go w „Żywotach
Świętych”, Juliusz Słowacki opisywał Hioba w „Ojcu zadżumionych”, Karol Wojtyła
napisał dramat „Hiob”, a Wisława Szymborska wiersz „Streszczenie”. Także
zagraniczni twórcy często używali biblijnej postaci jako kluczowej figury
swoich dzieł (np. Byron „Więzień Czyllonu”, W. Goethe „Faust”, Jung „Odpowiedź
Hiobowi”, Joseph Roth „Hiob: powieść o człowieku prostym”, William Blake „The
examination of Job”, Léon Bonnat „Job”). W 1984 roku opowieść o Hiobie
postanowił wykorzystać także Robert. A. Heinlein, klasyk amerykańskiej fantastyki
naukowej. W jego interpretacji Hiob zyskuje nowe, współczesne i kontrowersyjne
oblicze.
Alexander
Hergensheimer, główny bohater powieści i tytułowy Hiob (który jednak w pełni
Hiobem nie jest, o czym wspomina napotkany po drodze Szatan) jest człowiekiem
głębokiej wiary. Wyświęcony na kapłana, zna Biblię na tyle dobrze, że jak z
rękawa sypie cytatami przy różnych okazjach. Podejmuje też teologiczne debaty z
przedstawicielami innych wyznań. Alexander jest przywiązany do swojej żony
Abigail, mimo że jej nie kocha, zresztą ze wzajemnością. Wspominam o imieniu
żony, ponieważ różne zbiegi okoliczności (tak o nich myśli na początku
bohater), sprawią, że w pewnym momencie pojawi się też inna żona.
Akcja książki
zaczyna się na Polinezji. To tam znajduje się Alexander, który w uznaniu zasług
podczas zbierania funduszy na kolejny szczytny cel, wybrał się na rejs po
odległych krainach. Wmanewrowany w nierozsądny zakład, bohater Heinleina przechodzi
po rozżarzonych węglach. Pod koniec trasy traci przytomność, a gdy ją
odzyskuje, świat nie jest już taki sam. Kierowany przez nieznane mu osoby,
Alexander trafia na pokład innego statku, gdzie wszyscy poznają w nim Pana
Grahama. Śpi w jego kajucie, jest obsługiwany przez jego pomoc, dziedziczy po
nim nawet milion dolarów. Całkowicie zdezorientowany, znajduje opacie w uroczej
stewardesie Margrethe, która nie tylko wyznaje wiarę w Odyna (jest więc
idealnym modelem do nawrócenia dla ambitnego kapłana), ale z czasem staje się
także żoną zagubionego amerykańskiego turysty. Razem ruszają w szaloną podróż
po bezdrożach, tanich pensjonatach, przydrożnych barach, dziewiczych strumieniach,
gabinetach adwokackich, meksykańskich restauracjach czy domach, w których za
wystrój wystarczają zmieniające się hologramy. Ta podróż będzie o tyle niecodzienna,
że wielokrotnie dojdzie w niej do zmiany rzeczywistości, z zacofanych i ubogich
miejsc bez maszyn latających, do wyprzedzających obecną technologię nowych
wspaniałych światów.
Heinlein
przemyca do tej wycieczki nie tylko rozważania eschatologiczne, chociaż tych
jest akurat sporo i momentami bywają ciężkostrawne, szczególnie gdy pisarz
trochę na siłę stara się obnażać brak logiki dogmatów biblijnych. Amerykański autor
lubi też bawić się opisami technologii, pojęciem siły nabywczej waluty,
historii, czy psychologii. Ukazuje to jego wszechstronność i dodaje książce
erudycyjnej jakości. Dzięki temu mogę i chcę odczytywać tę powieść nie tylko
jako symboliczną rękawicę rzuconą wierze w Boga, ale także jako przyjemną w
lekturze powieść drogi, gdzie świat filozofii miesza się z problemami codzienności
(głód, buty, środki do życie, odrzucenie, szantaż itd.). Nie sposób też nie wspomnieć
o całkowicie fantastycznym obrazie zaświatów, pełnych biurokratycznych absurdów.
Może niewiele w tym wiary i merytoryki, ale za to całkiem sporo wyobraźni, gry
z czytelnikiem i groteski.
Właściwie
niezależnie jak potraktujecie książkę Heinleina: czy jako alegorię biblijnej
przypowieści, czy jako atak na harmonię fundamentów chrześcijaństwa, czy jako
romantyczną historię miłosną, czy może szaloną podróż drogi albo traktat o sile
technologii we współczesnych świecie, niezależnie od tego wszystkiego „Hiob:
Komedia sprawiedliwości” będzie lekturą co najmniej satysfakcjonującą. Być może
amerykański pisarz chciał nam za dużo przekazać, dlatego czasami czytelnik
odczuje przesyt. Może jest tu za dużo zmian, a przez to także za mało atrybutów,
do których możemy się przywiązać. Z drugiej strony „Hiob” jest tak pełen
nawiązań, inteligentnych żartów i akcji, że na pewno nikogo nie znudzi. Dla
mnie to prawdziwa księga poszukiwania źródeł istnienia. Jednocześnie świetna
zabawa i przyczynek do refleksji na tematy filozoficzne. Napisana prostym
językiem rozprawa o cierpieniu, sile wiary i różnych formach zabawy literackiej.
Książka która domaga się kolejnych interpretacji i badań literaturoznawczych. Polecam
poznać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz