Recenzja "Rdza" Jakub Małecki


Wydawca: SQN

Liczba stron: 288

Oprawa: miękka

Premiera: 27 września 2017 r.

Mam wrażenie, że ostatnio wszyscy mówią o „Rdzy”. Każdego dnia nowe recenzje, wywiady, spotkania. Trudno obok tej książki przejść obojętnie, tym bardziej, że niepochlebnych opinii praktycznie nie zbiera. O co więc tyle szumu?

Początek opowieści i od razu bomba – śmierć rodziców. Tak właśnie poznajemy Szymka, sierotę, głównego bohatera książki. Nie rozumie on jeszcze z czym przyszło mu się zmierzyć. Zagubiony trafia do babci, której historię poznajemy w retrospekcjach przeplatających się z opisami dojrzewania Szymka. Dokonując opisu treści nie sposób nie wspomnieć o przyjacielu Szymka, który w całej zręcznie skonstruowanej fabule jest postacią niezwykle ważną. Bo też „Rdza” to powieść traktująca przede wszystkim o przyjaźni, nie tylko koleżeńskiej, ale także międzypokoleniowej.


Małecki ma dar do kreślenia wiarygodnych postaci, przynajmniej tych pierwszoplanowych. Autorowi udało się pokazać w sposób drobiazgowy i z psychologiczną zaciętością ich motywacje, rozczarowania, małe radości. Jednostki stoją u niego ponad tłem wydarzeń. Czas i przestrzeń jest jasno zarysowana i istotna, ale tylko w kontekście zmian jakim ulegają bohaterowie. „Rdza” jest układem minipowieści, słowną mozaiką ułożoną z losów zwykłych ludziach i ich małych żyć traktowanych całościowo, od dzieciństwa często aż po sam kres. To historia wiecznych wyrzutów sumienia, niemożności odnalezienia swojej ‘ojczyzny’ oraz samotności pomiędzy ludźmi. Jest to także swoiste studium egzystencjalnej dezercji, rozumianej jako próba zatuszowania balastu wspomnień i rodzinnych traum. Autor posługuje się w swojej książce czytelnym symbolem pociągu, jako rzeczą łączącego to co było, z tym co przyjdzie. Raz jest on przedmiotem zabawy dla dzieci, innym razem pozwala na transport do 'lepszego  świata', wreszcie służy jako narzędzie zakończenia życia.



Małecki to człowiek twardo stąpający po ziemi, ekonomista. Nie może więc dziwić jego metodyczne podejście do budowania historii, która dzięki zręcznemu montażowi i klarownej ścieżce ujawniania kolejnych wydarzeń nie pozwala oderwać się od czytania. Równoległe przedstawianie współczesności i historii, nieubłaganie zmierzających ku sobie, zadziałała tu na zasadzie synergii. Autor osiągnął co zamierzał - choć każda historia sama w sobie jest poruszająca, zastosowana struktura i splecenie dwóch linii czasowych sprawia, że wchodzimy w postaci bohaterów, chcemy im doradzać lub ostrzegać przed błędami. Ich codzienne natręctwa, pomysły i fobie, to wszystko staje się naszymi uczuciami. A że Małecki wcale nie spieszy się do radosnych rozwiązań, to razem z bohaterami stopniowo jesteśmy przykrywani falą tytułowej rdzy, która wraz z biegiem życia nie tylko obnaża nasze słabości, ale kieruje nas także wprost ku bezradności. Autor wykreował rzeczywistość, w której postacie miotane są wewnętrznymi konfliktami, słabościami, niszcząc tych, których kochają, a karmiąc tych, przepełnionych nienawiścią. Ich życie przypomina źle przycięte zdjęcie: niby wszystko jest w porządku, niby nie widać specjalnej różnicy, a jednak uważny rzut oka pozwala dostrzec niewielką pustą przestrzeń zaburzającą harmonię.



Kto czytał Małeckiego ten doskonale wie, że wyznaje on zasadę zamykania maksymalnej ilości treści w minimalnej ilości słów. To oszczędne podejście do pisania pozwala na narzucenie wysokiego tempa zdarzeń, co sprzyja wciągnięciu się w lekturę, przeszkadza jednak w refleksji. Lubię książki melancholijne, takie które umożliwiają spokojne poznawanie zdarzeń, wchodzenie nie tylko w ciała, ale także przestrzeń. Zastosowany przez autora styl ogranicza także dobre poznanie postaci drugoplanowych, co w przypadku powieści pokoleniowej jest niezwykle ważne. Coś, co nie przeszkadzało mi wcale w „Śladach”, gdzie mieliśmy do czynienia z opowiadaniami, w „Rdzy” jest barierą przez którą trudno mi przejść. Zdaję sobie sprawę, że do tej prozy i tak nie pasowałby duch literackiego eksperymentu czy światotwórczej inżynierii, jednakże większe skupienie się na szczegółach w mojej opinii mogłoby ją wynieść do ekstraklasy polskiej powieści z nurtu wiejskiego.
 

Najnowsza powieść pisarza z Koła nie pozwoliła mu zrobić kroku w przód w jego karierze. Utwierdza on swoją pozycję autora interesującego, poruszającego ważne tematy w sposób intrygujący, a jednocześnie oszczędny. „Rdza” jest powieścią czułą na niuanse i ukazującą ludzkie formy zagubienia z niesamowitą dozą empatii. Małecki szuka niezwykłości w przeciętności, konsekwentnie stawia na człowieka i jego traumy. Czyta się go z niepokojem i zdumieniem tym, jak trudne jest dostrzeżenie schematycznego myślenia o świecie i własnej w nim roli. Wierzę że wszystko co najlepsze autor ma nam jeszcze do zaprezentowania. Może jego „Nauka latania” będzie właściwym uzupełnieniem dobrze obranej ścieżki.

Ocena:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz