Wydawca: W.A.B.
Liczba stron: 480
Oprawa: twarda
Premiera: 26 kwietnia 2017 r.
„Tylko Lola” to historia Niny
Molskiej i Lidii Kowal. Pierwsza z nich, to młoda dziennikarka, szybko zdobywająca
zawodowe zaszczyty, druga z kolei jest jej szefową. Książka pisana jest w
narracji pierwszoosobowej, jako powieść wspomnieniowa. Naprzemiennie czytamy
relacje tych dwóch bohaterek. Dowiadujemy się z nich, że akcja książki osadzona
została w Warszawie w latach sześćdziesiątych. Z retrospekcji wynika także, że w
błyskotliwą karierę Niny, dość mocno zaangażowany był jej ojciec, który znał
wcześniej Lidię. Gdy autor przenosi nas w czasy wojenne, poznajemy inną Lidię –
młodą, pełną zapału i chęci czynienia zmian. Wyjeżdża ona razem ze swoją
przyjaciółką Lolą do ogarniętej wojną domową Hiszpanii. Rzeczywistość nie jest
dla nich usłana różami, co nie przeszkadza przyjaciółkom zasmakować w swobodzie
i radości życia. Ich szczęście nie trwa długo, Lola ginie, a wraz z nią umiera
część duszy Lidii. Ta część na nowo odradza się po latach, właśnie za sprawą
Niny, której Lidia stara się pomagać. Ich związek pełen jest antagonizmów i
braku wiary w siebie. Atmosfera nieufności zagęszcza się jeszcze bardziej, gdy
wyjdzie na jaw żydowskie pochodzenie Niny, które stopniowo zacznie niszczyć
całe jej otoczenie i marzenia. Tak rozpoczyna się wątek marca 1968 roku,
rozpadu rodziny, przyjaźni, ucieczki.
Kamiński opowiada swoją fikcyjną historię z iście
filmowym zacięciem. Doskonale opanował umiejętność stawiania pauz i cięcia
akcji, płynnie przeskakuje między wątkami, okresami i przestrzeniami, swoje bohaterki
kreuje w sposób wiarygodny, ze współczuciem, ale także bardzo subtelnie. Co istotne
i godne odnotowania, dla autora najważniejsze są losy bohaterek i ich uczucia,
to na nich skupia swoją uwagę, wydarzenia polityczne i historyczne zarysowując
jedynie delikatną nicią, jako niezbędne tło wewnętrznych ludzkich potyczek. „Tylko
Lola” jest więc powieścią
o kobietach znajdujących się w kleszczach systemu, z którym wygrać się nie da.
Autor pełen męskiego dystansu zbudował studium kobiecych działań i emocji z iście
kobiecą wnikliwością i empatią. Bez strachu wszedł w rejestry
kobiecej psychiki, w które same kobiety wchodzić się boją. Najnowsza powieść Kamińskiego
to także książka o potrzebie walki z demonami przeszłości. Tylko dekonstrukcja swoich lęków i walka z nimi, może
prowadzić do przywrócenia równowagi życiowej i akceptacji własnego ja, może,
choć jak w przypadku Lidii nie musi.
Elementem wyróżniającym tę książki od innych dostępnych na rynku jest na pewno stylistyka. Pisarz bawi się formą i widać, że nieźle mu to wychodzi. Lidia, która jak dowiadujemy się pod koniec książki jest pacjentką szpitala psychiatrycznego, pisze jak osoba chora, językiem kalekim i pełnym niedopowiedzeń. Dlatego nie powinniśmy zdziwić się, że na początku książka napotkamy na takie zdania:
Z czasem jej język ewoluował i już po kilkunastu stronach wygląda to tak:
"dokończę jutro
i co pisałam
i spoglądałam w oczy i mówiłam no właśnie co ja
takiego mówiłam
jutro
bezsilność i strach i krople potu na twarzy i
widziałam lęk i widziałam panikę
no tak bo spoglądałam im w oczy
a nie coś innego nie patrzyłam w oczy coś
innego"
Ale zabawa formą, przybiera tu także inny wymiar,
bardziej polifoniczny. Są rozdziały, w których w jednym akapicie autor pisze o
wielu płaszczyznach czasowych. Raz Lidia jest młoda i walczy u boku Loli, by po
kilku słowach przenieść się do biura TVP i ściąć się z władzami o dobre imię
Niny. W ten sposób autor odwzorowuje rzeczywistą pracę naszych mózgów, która
niekoniecznie układa się w literacko akceptowalną całość. W myślach błądzimy,
szukamy powiązań, wspomnienia mieszają się z rzeczywistością i marzeniami. Ten
efekt chciał osiągnąć Kamiński i częściowo mu się to udało. Ekstrapolacja
ludzkich doświadczeń na bieżące wybory już dawno w polskiej literaturze nie
była tak jaskrawie przedstawiona. W epilogu sam zresztą tłumaczy się z takiego
pomysłu:
"Przyznaję, że w wypadku Pani propozycji
wydawniczej zdecydowałam się na większą niż zwykle ingerencję w układ książki.
Dla porządku przypomnę, że otrzymałam od szanownej Autorki dwa oddzielne teksty
niejako spięte wspólnym tematem. Po namyśle odszedłem od takiej formy
prezentacji materiału literackiego. Zamiast "dwubloku" proponuję
"dwugłos". Krótko mówiąc wspomnienia Lidii Kowal przeplotłem Pani
wersją wydarzeń. Dzięki temu oba teksty uzupełniają się, komentują a poniekąd i
kontrolują.”
„Tylko Lola” to na pewno książka
wyróżniająca się. Pozycja z mocno zarysowanymi portretami kobiecymi w trudnych
czasach. Lektura niełatwa w odbiorze i niewygodna w tematyce, a mimo to ważna i
potrzebna. Niestety zastosowana forma narracji jest męcząca i wymaga skupienia,
czasami aż ma się ochotę tę książkę odłożyć. Podczas lektury wielokrotnie
zadałem sobie pytanie: Po co tracić czas na wywody psychicznie chorej
nieistniejącej postaci o czasach, w których nawet nie żyłem? Ano właśnie po to,
żeby nieco inaczej patrzeć na kobiety współczesne i już zupełnie realne. I
chociaż zabawy formą dalekie są jeszcze od ideału, styl pisania (ten Niny) nie
wykracza poza ogólnie przyjęte standardy i ma irytujące angielskie wtrącenia, a
historia nie jest moją historią, to mimo wszystko warto sięgnąć po tę książkę,
bo to proza szczera i nie tworzona na pokaz.
Ocena:
Ocena:
Jarosław Kamiński, montażysta "Idy" i Jarosław Kamiński, autor recenzowanej książki to dwie różne osoby.
OdpowiedzUsuńRacja, nie wiem czemu ubzdurało mi się że to ta sama osoba. Dziękuję :)
Usuń