Liczba stron: 320
Oprawa: zintegrowana
Tłumaczenie: Andrzej Sawicki
Premiera: 23 czerwca 2020 r
Harry
Harrison, autor wznowionej niedawno książki „Przestrzeni! Przestrzeni!”
powiedział kiedyś o Alfredzie Besterze takie słowa „był jednym z niewielu
pisarzy, którzy wymyślili współczesną fantastykę naukową”. Mocne zdanie, które
nie jest bynajmniej jakąś towarzyską kurtuazją. Dość powiedzieć, że Bester
nominowany był do Nagrody Hugo aż sześciokrotnie, a zdobył ją raz, w 1953 roku
za „Człowieka do przeróbki”. Napisał też kilkadziesiąt opowiadań i osiem
powieści. W jego przypadku zamiłowanie do pisania nie wypływało z jakichś
traumatycznych przeżyć w dzieciństwie. Pochodził z przeciętnej, amerykańskiej
rodziny. Ojciec był właścicielem sklepu obuwniczego, a matka urodziła się w
Rosji i świetnie władała jidysz. Mieli dwójkę dzieci, co tylko utwierdza
tradycyjny obraz ich rodziny. Bester interesował się wieloma rzeczami. Grał w
drużynie piłkarskiej, był wyróżniającym się szermierzem, wstąpił do
Philomathean Society - kolegialnego stowarzyszenia literackiego przy
Uniwersytecie w Pensylwanii. Studiów zresztą nie skończył i 1936 roku pobrał
się z uroczą Rolly Goulko aktorką radiową i telewizyjną, która w latach
sześćdziesiątych oddała się karierze w agencji reklamowej. Przeżyli razem 48
lat, co stanowi piękny dowód na to, że nawet prowadząc mało ekstrawaganckie
życie, da się zaistnieć na scenie literackiej.
Bester nie
potrzebował szumu i kontrowersji, aby co jakiś czas narobić zamieszania na
rynku wydawniczym. W 1956 roku wydał powieść „Gwiazdy moim przeznaczeniem”,
która co prawda żadnego wyróżnienia nie otrzymała, ale do dzisiaj jest
wspominana w kontekście kanonu gatunku space opera. Ciekawe, że jej premiera
odbyła się dokładnie w tym samym dniu, w którym, również w Nowym Jorku, umierał
Jan Lechoń. Interesujące jest także, że pierwotnie nosiła tytuł „Tiger! Tiger!”,
co w jakimś sensie może wyjaśniać kształt okładki nowego wydania w ramach serii
Wehikuł Czasu.
Akcja powieści
rozgrywa się w XXV wieku, w okresie całkowitego prosperity związanego z
rozwojem technologicznym. Podróże międzyplanetarne są tu na porządku dziennym i
właśnie w kosmosie rozgrywać się będzie dramat głównego bohatera - Gully Foyle. Jest rozbitkiem dryfującym w
odległej przestrzeni. Beznadziejna sytuacja i totalna izolacja nie załamują go.
Z podniesionym czołem planuje wykonanie zemsty na osobach winnych jego
położenia – członkach statku „Vorga”, którzy nie udzielili mu pomocy. Zbieg
okoliczności sprawia, że udaje mu się odzyskać władzę nad statkiem, a w dalszej
kolejności wykonać misję, do której w duchu się zobowiązał.
Siłą książki
jest na pewno wartka, dobrze skomponowana akcja. To ona w jakiś sposób
rekompensuje braki w warstwie psychologizacji postaci głównego bohatera.
Niewątpliwie odosobnienie i postawienie w sytuacji granicznej zmienia
człowieka, czy jednak możliwa jest tak szybka ewolucja jak u Gully Foyle, który
od typowego, mało ambitnego robola, przez inteligentnego mściciela, staje się świadomym
własnych win filozofem? Trudno jest także zaakceptować bardzo schematyczną
formułę książki, opartą na wielokrotnym ratowaniu protagonisty z różnych
opresji w ostatniej chwili. Z drugiej strony „Gwiazdy moim przeznaczeniem” jest
powieścią w wielu miejscach przełomową. Bester uprzedza w niej powstanie
megakorporacji tak potężnych jak rządy państw czy cybernetycznego ulepszenia
ciała. Odwołuje się także do legendy „Hrabiego Monte Christo” i łączy ją z
realną sytuacją Poon Lima, chińskiego marynarza, który samotnie przetrwał 133
dni na tratwie na Południowym Atlantyku w czasie II wojny światowej. W
międzyczasie mógł zostać uratowany przez załogę frachtowca, ta jednak uznała go
za „przynętę” zastawioną przez nieprzyjacielski okręt podwodny.
Do „Gwiazdy
moim przeznaczeniem” można mieć parę uwag, nie wszystko jest tu odpowiednio
rozwinięte, a część zdarzeń i technologii idzie być może za daleko. Trudno
jednak odebrać książce miana pionierskiego w swoim gatunku. Zachwycali się nią
między innymi Neil Gaiman, Carl Sagan czy Thomas Michael Disch. Joe Haldeman
poszedł jeszcze dalej i stwierdził „nasza dziedzina wyprodukowała tylko kilka
dzieł prawdziwego geniuszu, a to jedno z nich”. Nie mogę więc dziwić liczne
odwołania do tej lektury w innych dziełach kultury. W „Historii Lisey” Stephena
Kinga książka Bestera jest ulubioną powieścią zmarłego męża bohaterki, w „The
Well of Lost Plots” nazwa gazety brukowej w fikcyjnym wszechświecie cesarza
Zharka brzmi dokładnie jak tytuł powieści Bestera, a w „Końcu śmierci” CixinaLiu to samo określenie otrzymuje projekt zainicjowany przez rezolucję 479. Te
wszystkie przykłady, które można przecież mnożyć, tylko potwierdzają, z jak
legendarną książka mamy tu do czynienia. Lektura „Gwiazdy moim przeznaczeniem”
to przede wszystkim dobra rozrywka, ale też kawał kultowej historii, bez której
dzisiejsza literatura cyberpunkowa nie byłaby tym, czym jest.