Liczba stron: 96
Tłumaczenie: Anna Karpiuk
Oprawa: miękka
Kajii Motojirō
to jeden z wielu japońskich pisarzy, których życie zakończyło się zbyt
wcześnie. Tworzył na początku ety Shōwa, czyli w momencie literatury kraju
Kwitnące Wiśni, który swoją uwagę ogniskował głównie na kwestiach politycznych
i społecznych. Kajii Motojirō zafascynowany był jednak innymi prądami. Jego
mistrzami byli Sōseki Natsume, Ōgai Mori oraz Jun’ichirō Tanizaki, których
dzieła wykraczały poza to co codzienne i doczesne. Owa młodzieńcza miłość do
klasyków odcisnęła na młodym człowieku tak duże piętno, że gdy ten zachorował na
nieuleczalną wtedy gruźlicę, nie poddał się, tylko zaczął pisać, spełniając tym
samym swoje największe marzenie.
Dorobek
twórczy Kajii Motojirō jest bardzo skromny. Reprezentuje go około dwudziestu
opowiadań i kilka niedokończonych szkiców. Japoński pisarz zafrapowany był
zjawiskiem ciemności w jej różnych wymiarach: mroczne cienie na ziemi, lasy
opatulone czernią nocy, pustka ukryta na późnym, wiosennym niebie. Zawikłane
podejście do tego tematu było niewątpliwie napędzane własną walką ze zmierzchem
ideałów i marzeń. Choroba nie oszczędzała jego rodziny. Najpierw zmarła babcia,
później młodsza siostra, wreszcie w 1931 roku i autora „Cytryny” dopadło smutne
przeznaczenie. Warto zauważyć, że był to okres zwyżkującej rozpoznawalności
artysty, wcześniej praktycznie całkowicie ignorowanego przez społeczność
literacką. Przydomek ‘kultowy’ przylgnął do jego nazwiska dopiero dużo później,
a jego najsłynniejsze opowiadanie, do dzisiaj czytają uczniowie japońskich
liceów jako lekturę obowiązkową.
Jako pisarz,
Kajii ma kilka unikalnych cech, które odróżniają go, od współczesnych mu
twórców. Stylistycznie opowieściom najbliżej do poezji prozatorskiej (tak zwanej sanbunshi), która jest elegancka,
wyrafinowana, a przy tym zwięzła. Kajii zapełnia swoje mikroświaty metaforami,
a jego pisanie jest pełne żywych, intensywnych i zmysłowych wyobrażeń. Zwraca
uwagę także podejście do konkretu anatomicznego, co należy powiązać z
wykształceniem – zanim został studentem literatury angielskiej, próbował swoich
sił w fizyce („Co nadaje kształt płatkom? Co formuje słupki i pręciki? Jakbym
widział, jak ta krystaliczna ciecz, spijana przez macki korzeni, sennie i
bezgłośnie pnie się w górę wewnątrz tkanek naczyniowych”). W jednej z recenzji
Yukio Mishima napisał o nim tak: „Istnieją pisarze, którzy mają zdrowe ciała i
schorowane dusze. Istnieją też tacy jak Kajii Motojirō, którzy są chorzy, ale
których dusze są zdrowe i silne” (tłumaczenie własne). Wypływa z tych słów
jasny przekaz: poetycka proza Kajii tętni siłą, odwagą i witalnością, mimo
mrocznej aury, jaka z niej bije. Autor nie uciekał przed nieuniknioną śmiercią,
a raczej bezlitośnie ją ścigał i analizował, ostatecznie przekształcając w
zdania pełne przejmującego piękna.
Jest coś,
czego można nauczyć się z fascynacji ciemnością. Jak komentuje w różnych
miejscach sam autor, większość współczesnych miast jest zalanych światłem nawet
w nocy, dzięki czemu kompletna i obezwładniająca ciemność nie jest już dostępna
w codziennym życiu. Co w ten sposób tracimy? Opowiadania Kajii, takie jak
chociażby „Zwój ciemności” czy „Zimowe muchy” zdają się mówić, że w zamian za
poczucie bezpieczeństwa straciliśmy okazję do przezwyciężenia strachu przed
nieznanym i odszukania harmonii w cieniu. Stabilność i gwarancja w jednym
miejscu, deprecjonuje więc nasze przygotowanie na ostateczne („Musimy przeć
naprzód, nawet powłócząc nogami, choć każde stąpnięcie przepełnia gorycz,
niepokój, trwoga; choć musimy przyzywać demony, aby dodać sobie śmiałości”).
Metaforyczne potwierdzenie tych myśli, możemy znaleźć też w pierwszym tekście
zbioru „Pod drzewami wiśni”. Kajii zestawia tu brzydotę i zgniliznę martwych
ciał, z finezją i ulotnym pięknem kwitnących wiśni, stanowiących symbol tego
wszystkiego, co w życiu najważniejsze. Dopiero jednak w paraleli z silnym,
odrzucającym kontrastem otwierają się przed nami oczy i już z czystym
sumieniem, możemy usiąść wraz z autorem pod drzewami, by oddać się melancholii,
która „przeniknie nas do cna”.
Dzieła Kajii
Motojirō przenika mrok, ale zdarzają się także narracje bardziej nostalgiczne,
mówiące też o życiu. Ważne miejsce w jego utworach zajmują zwierzęta: koty
(„Pieszczoty”), żaby kajika („Spółkowanie”) czy muchy („Zimowe muchy”). W
tytułowym opowiadaniu silnie akcentowany jest motyw świeżości i powiewu, jaki
może przynieść życiu mała radość. Bohater, który jak każdy protagonista Kajii
przesiąknięty jest melancholią i ciemnością („Przy tak mrocznej oprawie,
wystarczyło kilka lampek zapalonych przy wejściu, by zalać przestrzeń witryny
olśniewającym blaskiem”), krąży ulicami miasta bez większego celu i planu, aż w
pewnym momencie spostrzega cytrynę, która urzekła go kształtem oraz kolorem. Z żółtym
owocem w ręku, jego dusza oczyszcza się, złowieszcza gruda odpuszcza „ustępując
poczuciu rozpierającego szczęścia”. To piękna narracja, przypominająca jak
ważne w naszym życiu są małe gesty, jak cenne jest wszystko to, co często
wykonujemy mechaniczne.
Poszukiwacze
przygód, piętrowych intryg i silnych charakterów nie mają czego tu szukać.
„Cytryna” to przykład książki intymnej, osobistej i trochę też depresyjnej.
Pięknie napisana, otwiera polskiego czytelnika na nową postać, która nie
dostała czasu, aby w pełni ukazać swój talent. Ten zbiór zostanie ze mną aż do
końca, a do tytułowego opowiadania będę wracał wielokrotnie, bo to jedna z
najbardziej czarownych historii, jakie przytrafiły mi się w ostatnim czasie. Dla
wszystkich przesiąkniętych melancholią lektura obowiązkowa!