Wydawca: Czarne
Liczba stron: 376
Tłumaczenie: Rafał Lisowski
Oprawa: twarda
Bestseller
„New York Times” brzmi groźnie. W ostatnich latach tę łatkę przypinano między
innymi tak miałkim i nieciekawym książkom jak: „Asymetria” Lisy Halliday, „Był
sobie pies” W. Bruce Camerona, „Zapisane w wodzie” Pauli Hawkins czy
„Tatuażyście z Auschwitz” Heather Morris. Nie zawsze jednak to co popularne,
musi być z założenia złe i „Król darknetu” dobrze tę tezę potwierdza.
Życie pisze
najlepsze kryminały, które chce się czytać nawet wtedy, gdy cała historia oraz
jej finał jest nam dobrze znany. O Rossie Ulbrichcie, znanym wtedy jeszcze
tylko pod pseudonimem Straszny Pirat Roberts, głośno było przed kilku laty.
Jego wirtualne dziecko, Silk Road, oferowało w swoim asortymencie prosty zakup
wszystkiego co zabronione. Siedząc z komputerem w Krakowie, każdy mógł w kilku
kliknięciach nabyć kilogram heroiny z Kolumbii albo sto tabletek ecstasy z
Holandii. Ba, setki rodzajów narkotyków to jedno, ale Silk Road z czasem zaczął
oferować także broń (karabiny, granaty, miotacze i inne) oraz organy wewnętrzne.
Potrzebowałeś szpik kostny dla przeszczepu dziecka, a służba zdrowia nie była w
stanie Ci pomóc? Nic prostszego. Uzbieraj kilka milionów i kup na Silk Road. A
może potrzebna Ci nerka? 200 tysięcy dolarów i za kilka dni masz ją u siebie.
To zadziwiające
jak łatwo można było uruchomić serwis, który na całym świecie wyrządził tyle
zła. Wystarczył jeden nieprzeciętny mózg i całkowita wiara w wolność. Ross
Ulbricht nie wyróżniał się niczym szczególnym. Gdy był dwudziestokilkulatkiem,
jak wielu innych studiował fizykę, grał na bębnach i chodził na randki. Lubił
swoją rodzinę i życie. Nawet dziwne rytuały, jak nie mycie się dłuższy czas czy
udowodnienie sobie, że można funkcjonować bez kosztów, nie sugerowały że mamy
do czynienia z przyszłym Alem Capone Internetu. Bohater książki wierzył głęboko
w libertarianizm, czyli radykalny nurt neoliberalizmu amerykańskiego
postulujący minimalizowanie wpływu władzy państwowej na życie jednostki. Ross dążył
do całkowitego zniesienia narzucania norm społecznych. Uważał, że niewidzialna ręka rynku lepiej sobie
poradzi z uregulowaniem kontaktów międzyludzkich, niż politycy. Tak też
tłumaczył sobie i znajomym swoje podejście do powszechnej dostępności
narkotyków i broni. Jeśli ktoś chce się zabić, jego wola. Płytkości tej teorii
nie byli w stanie pokazać mu ani jego ukochana Julia, ani rodzice, ani nawet
współpracownicy, zachęcający do blokowania ofert na twarde narkotyki. Dla Rossa
nie istniał świat niewinnych ofiar, przedawkowania, mordów w afekcie.
„Król
darknetu” w swojej konstrukcji przypomina mi inną świetną książkę z Serii
Amerykańskiej „Ogar piekielny ściga mnie” Hamptona Sidesa. Na podstawie
wnikliwych, wieloletnich badań, prowadzonych wywiadów oraz wizji lokalnych,
Nick Bilton stworzył historię, która od samego początku trzyma w napięciu i nie
spuszcza z tonu, aż do końca. Doskonale prezentuje cały cykl powstawania
wirtualnego imperium: zalążek pomysłu, realizacja, pierwszy klient, trudności,
wsparcie, pieniądze, ataki, zabójstwo, pościg. Każdemu elementowi poświęca dokładnie
tyle uwagi, ile powinien. Pisze z reporterską starannością i czysto literacką
harmonią. Poszukiwania i śledztwo stały się dla Biltona okazją do
zaprezentowania różnych postaw i ideologii, a także popularnych dzisiaj zjawisk
społecznych. Silk Road nie zyskałoby statusu legendy, gdyby nie ludzie. Całe
miliony ludzi stojących po stronie darknetu.
Bilton krok po
kroku wyjaśnia, jak możliwe było utworzenie sklepu, którego rząd Stanów
Zjednoczonych nie był w stanie zlikwidować przez kilka lat. Pokazuje jak paczki
z nielegalnym towarem trafiały do klientów, jak nieudolnie policja podchodziła
do poszukiwań, portretuje głównych bohaterów książki z dbałością o emocje i
chwilowe słabości. Nie stoi po niczyjej stronie, pisze obiektywnie, wspiera się
danymi, statystykami i relacjami świadków zdarzeń. Bada też zło rodzące się w
człowieku i eksplodujące pod wpływem takich czynników jak chęć zysków, strach
przed utratą kontroli, brak zaufania. Świetnie jest to napisane, z pasją,
intrygująco, z właściwą strukturą, z kilkoma poziomami znaczeń i sensów. Jeśli
o jakieś książce wydanej w tym roku mogę powiedzieć, że pochłonęła mnie bez
reszty, jest to właśnie „Król darknetu”.