Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Emilia Bielicka, Felicjan Faleński, Zbigniew Fonferko,Maria
Gero-Rożniewicz, Leonia M. Gradstein, Karol Irzykowski, Maria Kurecka,
Halina Leonowicz, Stefan Lichański , Gabriela Mycielska, Edyta Sicińska,
Stanisław Średnicki
Premiera: 26 lutego 2020 r.
Literatura
niesamowita, właściwie od zarania swojego gatunku, należała to typu podrzędnego,
przynajmniej w jej społecznym odbiorze. Pierwsze próby ukazania grozy spotykamy
już w Starożytności. W „Słowniku mitologii greckiej i rzymskiej” odnaleźć
możemy między innymi boginię strachu (Empusę), potwora pożerającego dzieci i
młodych mężczyzn (Lamia), czy wielogłowego węża wodnego (Hydrę lernejską). Właściwa
narracja przepełniona strachem i widmowością, rozkwitła jednak dużo później i w
zupełnie innym miejscu na Ziemi. Przyjmuje się, że to gotycyzm, którego
pierwszym ważnym dziełem było „Zamczysko w Otranto” Horacego Walpole’a, dał
początek współczesnej literaturze grozy. Historia wydania tej książki najlepiej
pokazuje, jak negatywnie odbierana była powieść niesamowita już w XVIII wieku.
Gdy w 1764 roku Walpole decydował się na premierowy wydruk, z premedytacją
pominął nazwisko autora. Popularność książki zmusiła go do przygotowania
kolejnego nakładu, tym razem przypisanego fikcyjnemu autorowi - Onuphria
Muralto. Dopiero trzecia próba pozwoliła synowi pierwszego premiera Wielkiej
Brytania na ujawnienie swojej własnej osoby. Od tego czasu pisarze coraz chętniej
sięgali po narzędzia typowe dla książek niesamowitych, czyli chęć eksploatowania
sytuacji w różny sposób nierzeczywistych, niemożliwych do odnalezienia w sferze empirycznych
doświadczeń czytelnika. Szczytowym osiągnięciem gotycyzmu, a przy okazji
punktem zwrotnym dla całej literatury grozy był 1796 rok i powieść „Mnich” Matthew
Gregory'ego Lewisa. Niespełna dwudziestoletni pisarz, tworząc swoją książkę w
niecałe 10 tygodni, musiał spotkać się z potężną krytyką. Tematyka paktów z mocami
nieczystymi, gwałtów, kazirodztwa czy inkwizycji szokowała, ale też stanowiła
niewyczerpane źródło inspiracji. „Mnich” zgrabnie łączył niesamowitość z dużym
natężeniem emocji i fabularną strukturą, dzięki czemu czytelnicy nie traktowali
grozy już tylko jako przypowiastki. I tak właśnie gotycyzm stał się inspiracją
dla romantyków.
Zanim jednak
świat poznał najważniejszy utwór Lewisa, Johann Wolfgang Goethe wydał zbiór „Unterhaltungen deutscher Ausgewanderten”, z
którego pochodzi pierwsze opowiadanie zamieszczone w „Opowieściach
niesamowitych z języka niemieckiego”. „Historia neapolitańskiej śpiewaczki” to
prosta relacja o nieszczęśliwej miłości, która kończy się w dość nieoczywisty
sposób. Czuć w niej jeszcze tę dawną, nienasiąknięta emocjami, chęć
opowiedzenia prawdziwych zdarzeń przy wykorzystaniu fantastycznych narzędzi.
Więcej tu gawędziarstwa i atmosfery bardowskiego podania przy kominku, niż
realnej grozy. Nie inaczej jest zresztą z narracją kolejnych zamieszczonych w
tomie opowiadań. Ludwig Tieck, Heinrich von Kleist oraz Friedrich de la Motte
Fouqué, zdecydowanie bardziej mówią, niż kreślą ramy znanego nam horroru.
Dopiero Ernst Theodor Amadeus Hoffmann i jego słynny „Piaskun” udowadniają, że
literatura grozy może być czymś więcej, niż tylko zapleczem dla literatury
poważnej. Nie mogło być jednak inaczej. Przecież do czerpania inspiracji z tej
pracy przyznawali się tacy twórcy jak: Edgar Allan Poe, Howard Phillips
Lovecraft, Gustav Meyrink (jego tekst też znajduje się w tym zbiorze) czy Stefan
Grabiński. Hoffmann nie tworzy już tylko prostych fabuł opartych na realnych
bądź zasłyszanych legendach. Materiał do swoich opowieści czerpie między innymi
z legend średniowiecznych, z
baśni braci Grimm, czy wreszcie z „Księgi tysiąca i jednej nocy”. Dzięki
rozłożeniu akcji noweli na płaszczyznę codzienną i ponadzmysłową, zacierają
się granice między światem rzeczywistym i fantastycznym. W pewnym momencie
czytelnik sam już nie wie, co jest prawdą, a co fałszem.
Hoffmann nie jest jedynym, którego nazwisko
należy wymienić wśród ważnych postaci niemieckojęzycznej literatury grozy.
Niedawno wydany zbiór przypomina nam między innymi, że po ten typ działalności artystycznej
sięgali: Thomas Mann, jego starszy brat Heinrich, Hanns Heinz Ewers, Wilhelm
Hauff, Paul Heyse czy Friedrich Gerstäcker. Jest więc w
tym gronie dwóch Noblistów. Książka przypomina także o pisarzach dzisiaj już
praktycznie zapomnianych: Ludwigu Bechsteinie, Georgu von Schlieben
czy Paula Rohrerze. O tym, jak różną tematykę zdecydowano ukazać się w
tych ponad dwudziestu opowiadaniach, najlepiej zaświadczają sugestywne tytuły: „Mandragora”,
„Posąg z marmuru”, „Opowieść o statku upiorów”, „Czarny pająk”, „Chłopiec na
widłach”, „Kochanka szatana”, „Majak” czy „Rozpustna mniszka”. Są tu opowieści
wyraziste i przepełnione duchem oniryzmu, pisane rozwlekle lub w sposób
skondensowany, romantyczne i efekciarskie, wykorzystujące psychologię postaci
oraz opierające swoją siłę na różnych zjawach. Im dalej w głąb książki, tym
coraz wyraźniej widać, że bliżsi nam współcześnie autorzy starają się mówić
nowymi metodami o starych koszmarach i lękach. Właśnie tak najlepiej patrzeć na
ten zbiór – przekrojowo, jako na tom ukazujący pewne zjawisko kulturowe.
Oprócz
tego, że „Opowieści niesamowite z języka niemieckiego” są ciekawym,
panoramicznym zestawieniem tekstów, dają one niemałą czytelniczą radość i
satysfakcję. Nie zawsze jest to tylko i wyłącznie kwestia znalezienia rozrywki
i chwili oderwania się od konwencjonalnej rzeczywistości. Czasami, jak
chociażby w tekstach Manna czy Heyse, mamy do czynienia z prawdziwymi
literackimi labiryntami. Inne opowiadania, choć niekoniecznie służą to kontemplacji,
wykazują silne tendencje refleksyjne w manifestowaniu swojej intertekstualności.
Cenię ten zbiór także za jego opracowanie. Szacunek budzi merytoryczny wstęp
Gerarda Koselleka oraz, chyba jeszcze lepsze posłowie Macieja Płazy, który w
kilkunastostronicowym eseju porządkuje wszystko to, co właśnie
przeczytaliśmy. Na uznanie zasługuje też grono doświadczonych tłumaczy, którzy
odświeżyli tekst pierwowzoru i nadali mu nowe, jeszcze bardziej klimatyczne i
tajemnicze brzmienie. Całości dopełnia nienaganna redakcja i ciekawe noty
biograficzne pisarzy. Oby więcej takich
wydań w Polsce.