Recenzja "Rysio Snajper" Kurt Vonnegut

Wydawca: Zysk i S-ka

Liczba stron: 312

Tłumaczenie: Marek Fedyszak

Oprawa: twarda z obwalutą

Premiera:  31 marca 2020 r.

„Rysio Snajper” swoją premierę miał w 1982 roku. Choć pisząc książkę Vonnegut był już uznanym na świecie artystą, powieść traktująca o zbrodni i karze nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem czytelników. W rocznikach statystycznych możemy wyczytać, że najlepiej w owym czasie sprzedawały się „E.T.: Przygody istoty pozaziemskiej na Ziemi” Williama Kotzwinkle’a, „Kosmos” Jamesa A. Michenera, „Mozaika Parsifala” Roberta Ludluma, „Mistrzyni gry” Sidneya Sheldona, „Córka Mistrala” Judith Krantz, „Dolina koni” Jean M. Auel oraz „Cztery pory roku” Stephena Kinga. Na liście New Yorkera prym wiedli z kolei Andy Ronney i jego „A Few Minutes with Andy Rooney”, Jane Fonda i „Jane Fonda's Workout Book”oraz Leo Buscaglia i „Living, Loving and Learning”. Wspominek o „Rysiu Snajperze” brak, co tylko potwierdza wciąż niewielką jego rozpoznawalność w dorobku pisarza. Pytanie tylko, czy słusznie?

Przede wszystkim chcę tu podkreślić to, do czego wracam przy każdym omówieniu książek Vonnegut. Jego wszystkie powieści, niezależnie czy mówimy o debiutanckiej „Pianoli”, głośnej „Rzeźni numer pięć”, czy ostatnim epizodzie w jego literackim życiu „Trzęsieniu czasu”, łączą się w jakiś sposób ze sobą. A to powraca nam postać zwariowanego Trouta, a to jakiś mimochodem rzucony slogan, każe nam poszukiwać w myślach korelacji z odmienną sytuacją przedstawioną w innej książce, a to wreszcie jak mantra wracają duchy wojny, które wciąż niepokoją skołataną duszę bohaterów. Nie inaczej jest w przypadku „Rysia Snajpera”, choć tym razem powtarza się przestrzeń, konkretnie fikcyjne miasto Midland City, znane nam dobrze ze „Śniadania Mistrzów”. Dlaczego Vonnegut wraca w to miejsce po prawie dziesięciu latach rozłąki? A może chociażby po to, aby je nieco odczarować z fantastycznej aury i zaserwować nam utwór dramatyczny, w komediowym wykonaniu. Także dlatego, że potrzebne mu było miejsce, gdzie nikt nie może być anonimowy, nawet po wielu latach.

„Do jeszcze nienarodzonych, do wszystkich niewinnych wiązek jednorodnej nicości: strzeżcie się życia”. Takie ostrzeżenie wysyła do nas autor w jednej ze scen. Vonnegut żyjąc cierpi, nie może znieść nie tylko polityki i możnowładców, ale też ludzkiej głupoty. Tym razem krytykuje między innymi zwolenników posiadania broni. Jego bohater – Otto Waltz, pochodził z bogatej rodziny. Majątek zbili na sprzedaży tajemniczego medykamentu, a dzięki fortunie młody protagonista mógł z powodzeniem trwonić pieniądze na podróżach i imprezach. Na jednej z nich poznał swojego nowego przyjaciela, Adolfa Hitlera, od którego później kupił obraz (to właśnie idealny przykład typowego dla Vonnegut, czarnego humoru). Akcja książki dzieje się jednak w czasach, gdy Otto jest już dorosłym człowiekiem. Ma żonę Emmę i dwóch synów: Rudolpha oraz Felixa. Pech chciał, że ich sielankowe życie toczone w starej wozowni przerobionej na mieszkanie, pewnego dnia bardzo się komplikuje. Starszy z synów znajduje broń ojca i całkiem przypadkowo pozbawia życia ciężarną kobietę. Z uwagi na swój młody wiek, konsekwencje karne nie są dla niego nazbyt restrykcyjne, ale społeczny ostracyzm, konieczność opiekowania się rodzicami i tytułowe przezwisko, już nigdy nie pozwolą mu spać spokojnie.

„Rysio Snajper” jest więc kolejnym puzzlem w układance Vonneguta. Ponownie bada on konsekwencje używania broni na życie zwykłego człowieka. Znowu kieruje się w stronę absurdu i groteski, by wyostrzyć obraz do granic możliwości. Pisarz mówi też o innych wartościach: o roli przypadku w życiu człowieka, o konsekwencjach jakie trzeba ponosić przez całe życie, za chwilę słabości, o niespełnionych marzeniach i ambicjach, wreszcie o strachu przed społeczeństwem. Autor „Recydywisty” nie byłby sobą, gdy stworzył z tego typową historię, pełną dramatycznych fraz i moralizowania. Zamiast tego bawi się formą, piękne zdania i mądre myśli, miesza z dziwnymi przepisami kulinarnymi, niejasną symboliką (do której można dotrzeć znając jego biografię) oraz zalążkami sztuk teatralnych wplecionych w fabułę. Płynnie przechodzi z żartu w powagę, co jak sądzę jest nie tylko jego wyróżnikiem, ale też czynnikiem dla którego nadal sięgamy po jego książki. Pod tym całym absurdalnym pisaniem kryje się więc całkiem sporo prawdy o człowieku, mechanizmach władzy i otaczającym nas brudzie. Dlatego właśnie o „Rysiu Snajperze” nie należy zapominać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz