Wydawca: Mandioca
Liczba stron: 112
Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Monika Motkowicz
Premiera: 3 lutego 2025 rok
Adaptowanie klasyki literackiej do formy komiksu to zawsze akt twórczego ryzyka, balansowanie między wiernością pierwowzorowi a potrzebą nadania mu nowego, autonomicznego życia. Bertrand Galic (scenariusz) i Paul Echegoyen (rysunki) w „Podróżach Guliwera. Z Laputy do Japonii” podejmują się niełatwego zadania: reinterpretacji trzeciej części słynnej satyry Jonathana Swifta, która w przeciwieństwie do powszechnie znanych przygód w Krainie Liliputów i Brobdingnag, rzadko trafia do kanonu popularnych lektur. Efektem ich pracy jest dzieło spójne plastycznie, narracyjnie inteligentne i interpretacyjnie świadome, choć niepozbawione ograniczeń wynikających z obranej strategii skrótu.
Wybór odcinka „z Laputy do Japonii” nie jest przypadkowy. To właśnie w tej części Swift osiąga pełnię swojej politycznej i społecznej satyry, uderzając w rozbuchany racjonalizm oświecenia, akademicką bezużyteczność, przemoc władzy i utopijny absurd teorii społecznych oderwanych od praktyki. Galic znakomicie wyczuwa ten ton, nie próbując uwspółcześniać przesłania w sposób dosłowny. Pozwala, by tekst mówił sam za siebie. Selektywnie, ale z zachowaniem najważniejszych tropów oryginału. Narracja prowadzona jest zwięźle, z wyraźnym rytmem podróży i przystanków na kolejnych wyspach: Laputa, Balnibarbi, Glubbdubdrib, Luggnagg i Japonia. Poszczególne epizody zachowują autonomię i dramaturgiczną funkcję, co w przypadku adaptacji komiksowej nie jest regułą.
Zaletą scenariusza Galica jest także rezygnacja z nadmiernej ekspozycji i dosłowności. Dialogi są zredukowane, nierzadko eliptyczne, co nie oznacza braku wyrazistości. Dostrzegam w tym dużą dojrzałość kompozycyjną tekstu. Autor unika infantylizacji, nie tworzy adaptacji „dla dzieci” mimo baśniowej estetyki rysunków. W efekcie otrzymujemy komiks, który może być odczytywany wielowarstwowo: jako przygodowa narracja dla młodzieży, ale też jako filozoficzna przypowieść o alienacji rozumu, jałowości wiedzy oderwanej od doświadczenia i nieuchronnej degeneracji wszelkich utopii.
Warstwa graficzna autorstwa Paula Echegoyena zasługuje na osobne omówienie. Artysta, znany z ilustracji łączących precyzję kreski z impresjonistyczną atmosferą, stosuje tu ograniczoną paletę barw. Dominują sepie, zgaszone brązy i błękity, które przywołują skojarzenia z mapami dawnych podróżników lub rycinami z epoki. Kompozycje plansz są przemyślane, często asymetryczne, co nadaje albumowi dynamiczny rytm wizualny. Szczególną uwagę przykuwają ujęcia architektoniczne: Laputa jako miasto unoszące się nad światem, Balnibarbi jako kraina groteskowych instytucji naukowych, Luggnagg z melancholijną ikonografią Struldbrugów. Echegoyen stosuje tu język wizualny bliski estetyce XIX-wiecznego symbolizmu, wzbogacony o elementy steampunkowe.
Wartym odnotowania zabiegiem graficznym jest też zróżnicowanie typografii w dialogach. Niektóre języki przedstawione zostały za pomocą odmiennego liternictwa, co podkreśla obcość kultur i języków, a jednocześnie eksponuje trudności w komunikacji, będącą przecież ważnym motywem tej części „Podróży Guliwera”. To również gest formalny, który świadczy o dbałości edytorskiej. Odnotujmy też, że przekład Moniki Motkowicz jest oszczędny, ale precyzyjny, redakcja i korekta (Paulina Frankiewicz, Iwona Gawryś) utrzymują wysoki poziom językowy, a liternictwo Raraku sprawnie wspiera narrację bez nadmiaru ozdobników.
Album ukazuje się w twardej oprawie, w dużym formacie i na kredowym papierze, co podnosi jego walory kolekcjonerskie. Estetyka edycji koresponduje z treścią: monumentalność formatu odsyła do klasycznego statusu adaptowanego dzieła, a zarazem podkreśla wagę przesłania.
„Podróże Guliwera. Z Laputy do Japonii” to nie tylko sprawna adaptacja literacka, ale także świadectwo dojrzałego dialogu z klasyką. Galic i Echegoyen nie próbują „uwspółcześniać” Swifta na siłę. Przeciwnie, pokazują, jak bardzo jego ironia, pesymizm antropologiczny i sceptycyzm wobec postępu brzmią dziś aktualnie. W czasach, gdy retoryka technokratyczna i ideologiczna maskuje strukturalne absurdy współczesnych systemów politycznych i ekonomicznych, przypomnienie, że wiedza oderwana od życia bywa narzędziem opresji, a utopia może z łatwością przeistoczyć się w koszmar, wydaje się nadzwyczaj na miejscu.
Jest to komiks, który nie udaje, że mówi więcej, niż mówi, ale też nie mówi mniej, niż powinien. Zdecydowanie będę do niego wracał.
Polecam też inne recenzje komiksów:
1. "Ardalen" Miguelantxo Prado
2. "Alack Sinner tom 1: Wiek niewinności" Carlos Sampayo, Jose Muñoz
3. "Lekcje aktorstwa" Nick Drnaso
4. "Ziemia, niebo, kruki" Teresa Radice, Stefano Turcioni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz