Wydawca: Czarne
Liczba stron: 592
Oprawa: twarda
Premiera: 20 marca 2024 rok
Seria Klasyki w wydawnictwie Czarnym nie jest szczególnie często omawiana i przywoływana w polskich mediach literackich. Być może jest to efekt tego, że wiele z pojawiających się tu tytułów jest wznowieniami dzieł znanych w niektórych grupach czytelników. Nie zmienia to jednak faktu, że pojawiające się nazwiska są naprawdę mocne, a poruszane tematy szeroko zakrojone. Josef Škvorecki pisał na przykład o jazzie (nie tylko), Płatonow stworzył antyutopijną opowieść podporządkowaną kolektywizacji wsi, zaś Tove Ditlevsen pochyla się nad losem kobiet porzuconych przez mężów. Trudno powiedzieć jaka była pierwsza intencja powołania do życia tej serii, ale obecnie, patrząc na nią z perspektywy wydanych już 14 książek zaryzykuję twierdzenie, że jest tu zawarta spora część europejskiego dziedzictwa literackiego. Zdecydowanie warto ją znać.
W serii Klasyki nie zabrakło oczywiście tematyki Holocaustu i obozów koncentracyjnych. Wystarczy przypomnieć sobie wybitny „Cyrk rodzinny” Danilo Kiša czy „Piękne zielone oczy” Arnošta Lustiga. Teraz do tego grona dołączył Primo Levi. Jego sylwetkę bliżej przybliżyłem przy okazji recenzji „Czy to jest człowiek”. Minęło już 7 lat od tamtego czytania, a niektóre zdania i namalowane słowami obrazy, dalej wiercą moje serce. W podsumowaniu napisałem o niej tak „to świadectwo funkcjonowania ludzkiego okrucieństwa, ale także ważny dokument socjologiczny, badający procesy istnienia człowieczeństwa. To swoiste mroczne memento na temat przetrwania fizycznego, ale także duchowego, w obliczu całkowitego zatracenia wszystkiego, na czym budujemy nasze marzenia o życiu. To wstrząsająca relacja ocalałego z obozu, który nie bał mówić się o wydarzeniach haniebnych i przerażających. To opowieść o czymś niezgłębionym w swojej grozie i niewyrażonym w słowach. Wreszcie jest to też książka o odkrywaniu sensu i istoty człowieczeństwa”.
Na wydaną niedawno książkę składają się trzy powieści włoskiego pisarza. Pierwszą jest właśnie „Czy to jest człowiek” – zdaniem wielu, jedna z najważniejszych książek obozowych, jakie kiedykolwiek napisano. Tuż po niej pojawia się „Rozejm”, na której skupię się w tym omówieniu. Tom kończy zbiór szkiców „Pogrążeni i ocaleni”, w których autor analizuje istotne elementy obozowego ekosystemu.
"Rozejm" Primo Leviego to nie tylko kontynuacja "Czy to jest człowiek", ale również osobiste i wstrząsające świadectwo traumy powojennej. To misternie tkana opowieść o przetrwaniu, godności i moralności w obliczu niewyobrażalnej tragedii Holocaustu. Punktem wyjścia jest tu opuszczenie piekła Auschwitz i rozpoczęcie nowej odysei - tym razem przez zniszczoną wojną Europę.
Autor mistrzowsko oddaje skomplikowaną gamę emocji towarzyszących wyzwolonym więźniom. Radość z odzyskanej wolności miesza się ze wspomnieniem przeżytych wydarzeń, poczuciem obcości w nowym, nieprzyjaznym świecie i niepewnością co do przyszłości. Ocaleni zmagają się z widmem obozu, które nieodłącznie im towarzyszy. Widać to chociażby w podejściu mieszkańców miast i prowincji, w których się pojawiają. Wymowne są chwile transportu, podczas których nadal trwają w ścisku, głodzie i niewygodzie. Nie bez znaczenia pozostają także szczegóły, jak chociażby ścinanie włosów czy brakujące buty.
Znaczną część książki zajmują refleksje na temat rządów Rosji Radzieckiej. W oczach Primo Leviego czas spędzony w obozach w Katowicach i Krakowie, a także później na podróży przez Ukrainę, Białoruś, Rumunię, Węgry, Słowację, Austrię, nie jest wypełniony brutalnością. Wschodni potentat nie jest tu mekką zbrodni, lecz strukturą chaotyczną, zaniedbaną i chimeryczną. W tym świecie tak naprawdę nikt nie wie dokąd zmierza, jaka będzie następna stacja na jego drodze, ile czasu tam spędzi i w jakich warunkach. Zdarzają się także problemy z namierzeniem osoby odpowiedzialnej za dowodzenie obozem przejściowym. Rosja jest zatem przeciętnym wybawicielem – nie tyle złym, ile amatorskim.
Żeby jednak nie było tak mrocznie, warto na „Rozejm” spojrzeć też z innej strony. Primo Levi doświadczył piekła, co do tego nie ma wątpliwości. Nie załamał się jednak, był w stanie patrzeć na rzeczywistość z dystansem. Piękne są tu chwile, gdy razem ze swoimi towarzyszami rozpoczyna handel (absolutnie wspaniały scenariusz kupna ‘kuricy’ w zamian za talerze), gdy opisuje wrażenia towarzyszące swobodnemu przejściu przez ulice, rozwodzi się nad tym, co począć z latryną, czy nakreśla uczestnictwo w zorganizowanych występach teatralnych. Wspomina też o ludziach, którzy bez większego interesu pomagali ocalałym. Autor celebruje małe chwile, zwraca uwagę na proste słowa i gesty, odtwarza też smaki i zapachy dawno zapomnianych uciech. W tym kontekście czytam „Rozejm” jako ważną dla mnie lekcję o tym, jak dużo piękna tkwi w codzienności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz