Wydawca: Nisza
Liczba stron: 112
Oprawa: miękka
Premiera: marzec 2023 rok
Zazwyczaj moja żona nie interesuje się tym, co czytam. „Nieuzasadnione poczucie szczęścia” Tomasza Tyczyńskiego poznawałem jednak podczas urlopu, gdzie codzienny wyścig z czasem zszedł na nieco dalszy plan. Była więc okazja podnieść wzrok znad telefonu i ujrzeć ciekawą, zieloną okładkę z ulatującymi, białymi płatkami. Ta grafika na tyle zaintrygowała moją wybrankę, że zapytała o czym jest książką. I przyznam się szczerze, że w pierwszym odruchu chciałem jej odpowiedzieć, że o wszystkim. Bo trochę tak właśnie jest. Tomasz Tyczyński na nieco ponad 100 stronach zawarł kalejdoskop myśli, meandrujących między wieloma ważnymi tematami: miłością, tęsknotą, śmiercią, bliskością, uczciwością. Jednocześnie zrobił to tak delikatnie, tak nienachalnie, że nijak ma się to do obecnych standardów literackich. Żonie powiedziałem jednak coś innego – że to zbiór tekstów o pięknie drzew, podróżowaniu pociągiem oraz rozmawianiu.
"Nieuzasadnione poczucie szczęścia" Tomasza Tyczyńskiego to niewielkich rozmiarów zbiór opowiadań mówiących o miłości, tęsknocie czy śmierci
Czy taka rekomendacja może wystarczyć do przeczytania książki? Pewnie nie. Czytelnicy domagają się opisów, streszczania fabuły, budowania napięcia już na etapie wyboru lektury. „Nieuzasadnione poczucie szczęścia” nie udaje się jednak sprowadzić do jakiegoś szkicu czy puenty. W pełni rozumiem wydawcę, który posiłkuje się fragmentem recenzji wewnętrznej i określeniem „jest bezczelnie staroświecka”. Jest to uzasadnione po pierwsze dlatego, że faktycznie jest to proza niedzisiejsza, po drugie, bo ścisłe trzymanie się poruszanych wątków, mogłoby przynieść skutek odwrotny do oczekiwanego.
"Nieuzasadnione poczucie szczęścia" Tomasza Tyczyńskiego bawi, porusza, skłania do refleksji
Żeby nie być gołosłownym podaję trzy przykłady. „W Omsku spadł czarny śnieg” to afabularna refleksja o końcu świata. „Po sezonie” stanowi zapis podróży i spędzają czasu w mieści K. nieopodal Helu. O czym jest? A na przykład o tym, że z nieba leje się żar. Albo w innym miejscu, że jednoczęściowy kostium odsłania pomarszczone części ciała. Jest też opis treningu lotów wykonywanego przez kormorany. I może jeszcze „Wierność”, która traktuje o psie pozostawionym przez umierającego ojca. Nawet tu nie doświadczymy jakiegoś godnego wzmiankowania wydarzenia. Tyczyński wykorzystuje psa jako figurę, która umożliwia mu snucie wspomnień o matce, o poszukiwaniach, ale również o zwyczajach dawnych pań („płakały na filmach, ślubach i chrzcinach, rozpaczały na pogrzebach, ale ostatecznie musiały być twarde, jakby nie miały serca, skazane na długie życie, potem już najczęściej samotne”).
"Nieuzasadnione poczucie szczęścia" Tomasza Tyczyńskiego jest zbiorem dalekim od modnych tematów
Te trzy przykłady potwierdzają wcześniej przytoczoną tezę - „Nieuzasadnione poczucie szczęścia” jest kontemplacją codzienności, drobnych szczegółów otoczenia, piękna ukrytego w szarości. W tym kontekście jest to zbiór otwierający, przypominający, że wielkie dla naszego życia wydarzenia, wcale nie muszą nieść silnego ładunku emocjonalnego, z kolei nic nieznaczące epizody, drążą tunele w naszym sercu aż po kres. Nie wiem czy Was to przekonuje, czy właśnie tego szukacie w literaturze. Ja trochę tak i może dlatego lekturą zbioru opowiadań jestem zachwycony. Podoba mi się, jak Tyczyński wyłapuje i opisuje magię zwykłości. W jego zdaniach nawet odkażanie mieszkania czy wyjście ze szpitala może być cudem („każda witryna sklepowa, nawet oczy przechodnia i umykająca szyba autobusu były jak tafla wody. Ja w nich. Ja w nich, naprawdę. Radość, że patrzę. I widzę. Twarz, moja, jak żywa. Żywa”). Autor bez upiększeń czy zbędnych złośliwości, za to ze sporą dawką oczyszczającego humoru i dystansu względem siebie, portretuje świat powoli odchodzący w niebyt. Nie szokuje konserwatystów ani nie szuka poklasku wśród kobiet czy ortodoksyjnych katolików. Po prostu dostrzega szczeliny obowiązującego porządku.
"Nieuzasadnione poczucie szczęścia" Tomasza Tyczyńskiego to jeden z najlepszych tomów opowiadań, jakie wydano w Polsce w ostatnich latach
„Nieuzasadnione poczucie szczęścia” to utwór łączący wielkość tematów z minimalizmem słów. Tomasz Tyczyński używa frazy poetyckiej, która doskonale ukazuje refleksje sięgające istoty bytu, zadaje fundamentalne pytania filozoficzne, ale stanowi też kameralną opowieść o człowieku i rodzinie. Wiele trafnych spostrzeżeń i świeżych myśli zostaje wyrażone w niemal szeptanej relacji na drugim planie. Nie bez znaczenia są pojawiające się zwierzęta czy skupienie się na naturze. Odczytanie tej impresji jako lirycznej traktatu zdaje się równie słuszne, co przyjęcie jej za zwykłą chwilę zadumy nad ulotnością i przemijaniem. Jestem przekonany, że pojawią się jeszcze recenzje przywołujące odwołania do filozofii czy mitologii. I dobrze, bo Tyczyński wiele kwestii pozostawia w niedopowiedzeniu. Sam tytuł oraz finalny tekst mogą być początkiem niemałej dyskusji. Tylko czy warto tak drążyć? Czy nie lepiej zanurzyć się w ten spektakl, doświadczyć czegoś, czego w literaturze praktycznie nie doświadczamy?
A dlaczego opowiadania? Przecież to pięknie napisane literackie eseje.
OdpowiedzUsuńPrzyporządkowanie gatunkowe ma małe znaczenie w obliczu takiej literatury, niemniej nawet Magazyn Literacki Książki umieścił „Nieuzasadnione poczucie szczęścia” na liście 4 najlepszych zbiorów opowiadań wiosny.
Usuń