Recenzja "Partita" Sławomir Wernikowski

Wydawca: Forma

Liczba stron: 264


Oprawa: miękka ze skrzydełkami
 
Premiera: wrzesień 2022 rok

Sławomir Wernikowski w 2019 roku popełnił „Passacaglie” – zbiór wciągających opowiadań, który przez długo nie dawał mi spokoju. Wiem, że nie czytaliście go (10 ocen na lubimyczytać mówi wiele), więc krótko opowiem Wam co i jak  W siedmiu tekstach obserwowaliśmy zmagania współczesnego człowieka z przeszłością, z namiętnością, przede wszystkim z relacjami. Każdy z bohaterów (podobnie jak każdy z nas) był w jakiś kontakt uwikłany. A to profesor spotykał ucznia, a to malarza odwiedziła dawna partnerka, a to znowu samotnik skorzystał z usług prostytutki. Powiecie nic wielkiego, ot codzienność, brak nowych rozpoznań. I ja Wam przytaknę. A jednak dzięki intensywnemu użyciu dialogu, dzięki niewątpliwemu talentowi do dobierania słów, opowiadania Wernikowskiego we mnie żyły, rezonowały, domagały się sięgnięcia głębiej. Nie jest to dla mnie oczywista sytuacja, bo czytając rocznie ponad 500 opowiadań, o wielu zapominam od razu.

„Partita”, czyli najnowsza książka autora, jest dla mnie kontynuacją tego, co czytałem trzy lata temu. Ponownie rzecz dotyczy relacji z drugim człowiekiem (czasami nawet całą społecznością) i co warte podkreślenia, znowu istotny jest tu dialog. Od siebie dodam – dialog niepodrabialny, żywy, pełen kolorytu. Bohaterami są prawnicy (uściślają prawniczki), żołnierze, weteran, porzucone żony, kochanka, ofiara Wołynia a nawet Cezar. Akcja meandruje między współczesnością, przeszłością bliższą i dalszą, a rzeczywistością alternatywną (bo tam odczytuję „Faszystów”). Dzieje się tu naprawdę wiele, przez co czytanie jest po prostu dobrą rozrywką.

W centrum uwagi Wernikowskiego znajduje się język i związane z nim relacje interpersonalne. To dzięki nim pisarz udowadnia, że to co pozornie naturalne i oczywiste — jak rozmowa, odwiedziny klienta czy pogrzeb — jest zjawiskiem fascynującym i skomplikowanym. Dla autora „Passacaglii” język to nie tylko system znaków. On uwzględnia pragmatykę, uwarunkowania kontekstualne, indywidualność swoich bohaterów (dlatego żołnierze bywają wulgarni, prawnicy cyniczni, a emigranci mówią z obcymi naleciałościami) ale też szerokie spektrum zjawisk poznawczo-emocjonalnych, które warunkują procesy komunikacji. Skutkiem tych zabiegów jest literacka wizja porozumiewania się, która nie tylko kreuje iluzję rzeczywistości, ale faktycznie nią się staje. Jest zbliżona do naturalnej rozmowy. Komunikacja u Wernikowskiego przybiera też formę różnorodnych sygnałów werbalnych i pozawerbalnych. Sporo tu „odkrzyknięć”, „zdumień”, wodzenia wzrokiem i monologów wewnętrznych. Czytając poszczególne teksty czujemy się podglądacze, jakbyśmy stali tuż obok prawdziwych ludzi i wchodzili w ich świat.

W obu tekstach ‘prawniczych’ („Partita” i „Namaszczenie”) poznajemy ambitne kobiety sukcesu: Panią sędzię i adwokatkę. Są one bogate, mogą pozwalać sobie na traktowanie pracowników z góry, same decydują co i jak zostanie zrobione. Pozornie mają dużą swobodę, są symbolami wolności. A przy najmniej do czasu. Życie potrafi płatać różne figle i tak dzieje się i tym razem. Najpierw Pani sędzia powołuje na biegłego profesora, swoją dawną miłość. Później do gabinetu adwokatki wpada syn jej mężczyzny z lat młodzieńczych. Motyw dawnego związku jest jednym z ulubionych autora, wszak mogliśmy go już przerabiać np. przy lekturze „Żurka” z poprzedniego tomu opowiadań. Rozstanie daje przestrzeń do studiowania nieprzepracowanych traum. Pozwala także unaocznić, że nawet chodzący zwycięzcy bardzo łatwo mogą zostać skruszeni. Każdy z nas ma jakąś przeszłość, popełnione błędy, zdarzenia, o których nigdy nie zapomni.

Innym pojawiającym się w zbiorze wątkiem jest zdrada. Autor rozpatruje ją w wielu kontekstach. W „Klusce” i „Blogu” zdradzają partnerzy, a konsekwencje ich działań prowadzą do rozbicia komfortowych układów. W „Farsali” przenoszącej nas do roku 48 naszej ery (starcie między wojskami Cezara i Pompejusza), zdradzają poddani. Jednak mimo agitacji swoich zaufanych żołnierzy, Cezar nie zamierza wyciągać z tego konsekwencji. W tym konkretnym kontekście zdrada uchodzi na sucho, bo tak jest politycznie korzystniej. O zdradzie myślą też bohaterowie innych opowiadań, jak chociażby wtedy, gdy wykonują rozkazy sprzeczne z ich sumieniem. Być może właśnie ten rodzaj zdrady, własnych poglądów i zasad, jest najboleśniejszy.

Czytając kolejne opowiadania zwraca uwagę powtarzalność układu tekstów. Zaczyna się od kilkuakapitowego wstępu, płynnie przechodzącego w rytmiczny dialog i emocjonalną puentę (a to zabawną, a to zaskakującą, a to nawet poruszającą). Narracja Wernikowskiego przypomina utwory muzyczne. Oddala się od życia wewnętrznego bohatera, by zaraz do niego powrócić, oddaje głos postaci drugoplanowej, by jeszcze lepiej uwidocznić absurdy dziejących się zdarzeń. Wszystkie teksty splatają się w jedną rzeczywistość, w kalejdoskop ludzkich pożądań, odkryć, zaskoczeń i rozczarowań. Są jak partita – rozciągnięty utwór składający się z kilku mniej lub bardziej spójnych stylistycznie fragmentów (do zmiany pozostaje utwór o pomocy dla obywateli Ukrainy – być może i ważny, ale zupełnie nieangażujący).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz