Liczba stron: 208
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: 30 stycznia 2018 r.
Therese Bohman
Może irytować, jeśli zacznie się czytać jej powieść z niedostateczną dozą
uwagi. Można przypadkowo wysnuć zarzuty o pretensjonalność historii, o brak
logiki w postępowaniu Karoliny – głównej bohaterki, wreszcie o niezrozumiałe
wprowadzenie do akcji opowieści o krzyżowaniu kobiety z gorylem. Ano właśnie,
tylko że w tej pozornie dziwnej historii skryte jest zasadnicze przesłanie tej intrygującej
książki. Szwedzka pisarka gra wieloma znanymi nutami, mamy więc
czterdziestoletnią samotną kobietę, której nie udało się ułożyć życia w
rodzinie, tłumione pożądanie, samców alfa, którzy za wszelką cenę starają
udowodnić się światu, że są lepsi niż reszta, pasję naukową i wreszcie
doskwierającą samotność. Z tyloma wykorzystanymi pomysłami fabularnymi łatwo
było wykoleić się w kierunku nadmiernego feminizowania czy przestylizowania, na
szczęście „O zmierzchu” ani razu nie przekracza granicy, która zamazuje
wieloznaczny i dramatyczny wydźwięk tej historii.
Karolina Andersson
jest wykładowczynią na uniwersytecie. Swoją karierę zawodową poświęciła na
odkrywanie mało interesujących dla świata form malarskich. Pod wpływem
podszeptów kolegi z katedry, który doskonale rozumie wymogi współczesnego
rynku, wyspecjalizowała się w propagowaniu dzieł artystek. Ta feministyczna
łatka będzie się za nią ciągnąć w pracy zawodowej, stanowiąc niejako
kontrapunkt do jej rzeczywistych poglądów i bolączek. Bohman nie stawia w
swojej książce na oczywistą symbolikę i nie chce rozpisać kolejnej historii o
kobiecie niezależnej, która za wszelką cenę musi udowadniać światu swoją
niezłomność. To nie jest kolejna powieść idealizująca postać walecznej i
nieugiętej kobiety skrytej w cieniu męskiego patriarchatu. Karolina jest przede
wszystkim autentyczna w tym co robi. Miewa gorsze chwile, słabości i smutki.
Ulega mężczyznom, by za chwilę unieść się poza swoje czysto ludzkie
ograniczenia, bywa oszukiwana, by ostatecznie wyjść z kłopotliwej sytuacji nie
tylko z twarzą, ale też na wierzchu. I właśnie ta rzeczywistość bohaterki
stanowi o sile książki. Dzięki niej czujemy realność toczących się zdarzeń,
przeżywamy razem z nią wątpliwości, czerpiemy też satysfakcję z jej sukcesów. Bohman
nie boi się także wywodzić swojego czytelnika w pole, wysyłać sygnały, które
ostatecznie prowadzą donikąd. Wszystko to buduje napięcie z powodzeniem
przysłaniające nieliczne truizmy i oczywistości.
Myślę, że
zasadniczym zamiarem autorki było ukazanie klaustrofobii ludzkiej jaźni,
niezależnej od płci. Bohman pisze o kobiecie, która wiodąc pozornie normalne
życie, czuje się wyobcowana z lokalnej społeczności. Nie wpisuje się w normy
tych wszystkich osób, które stawiają w swojej codziennej egzystencji na
nowoczesność. To bohaterka, którą trudno polubić ze względu na jej mizerność i
skłonność do narzekania. Choć marzy o bliskości, nie może jej osiągnąć z powodu
braku akceptacji obowiązujących ram funkcjonowania. To powieść, która z
pewnością spodoba się czytelnikom o introwertycznym usposobieniu, ale będzie też
powieścią zagadek i subtelnych zmian. „O zmierzchu” interesująco niuansuje lęki
egzystencjalne – nie określając ich źródeł, ale nazywając konsekwencje. Powracająca
historia kobiety zapłodnionej przez goryla wzmaga tylko poczucie osamotnienia.
Decydując się na ten nieludzki eksperyment, nie miała ona wiedzy, że raptem po
kilku tygodniach zostanie ze swoim problemem sama, że tak jak to bywa w życiu,
ostatecznie wszystkie obiektywne czynniki ułożą się w obraz pełen mroku i
smutku. Skąd zatem czerpać siłę na dalsze bycie? A może pozostaje tylko patrzeć
na te wszystkie osoby odchodzące ze swoimi walizkami, wiedząc, że twój bagaż
doświadczeń nigdy nie pozwoli dołączyć do tłumu?
Szwedzka
pisarka kreuje opowieść o pozornym spełnianiu własnych i cudzych
oczekiwań oraz budowaniu relacji opartych na iluzji, a wszystko po to, by
unikać myśli o własnym wyobcowaniu bohaterki. Uzbraja Karolinę w oręż ironii,
która jest tu znakiem bezradności i wyrazicielem społecznych niepokojów. Choć
wywołuje wesołość, jest to raczej śmiech gorzki, niż niepohamowany rechot. Odnoszę
wrażenie, że „O zmierzchu” jest znakiem nowej jakości, nowego spojrzenia na
bolączki anachronicznego i skostniałego świata, w którym pragnienie o poczuciu
własnej wartości dalekie jest od spełnienia. Jest też ta książka próbą
udzielenia odpowiedzi na pytanie, czy praca naukowa w szerszym znaczeniu, a
poszukiwanie wszystkiego tego co odmienne i zapomniane w węższym znaczeniu,
pozwala dojść do punktu samospełnienia.
Bohman opowiada
też o mieście, choć ukazuje je raczej jako tło potęgujące poczucie wewnętrznego
odosobnienia. Sztokholm to kłębowisko samochodów, bloków i anonimowych ulic. Ma
też Muzeum, jako symbol dawnych czasów i niechęci do odwiedzania tego, co
minione. Karolina wzorcowo wpisuje się w ten grubo ciosany schemat. Z
biegiem lat staje się coraz bardziej dzieckiem, jej ewolucja przebiega w
kierunku przeciwnym, do ogólnie akceptowalnego. Odcina się od własnych emocji,
żyje po omacku. Z każdym dniem więźnie coraz bardziej w świecie swoich
fantazji i strachów, nie potrafi wejść w dojrzałość adekwatną dla
swojego wieku. Przypadkowy seks i odkrycie nowych zależności w sztuce jest dla
niej jedynym wybawieniem od traumy codzienności.
Z pewnością „O zmierzchu” nie jest książką
aspirującą do miana wybitnej i być może właśnie to jest jej najważniejszą
zaletą. Bohman nie chce nikomu udowodnić, że jest oryginalna, a jej historia
wyjątkowa. Lepi swoją opowieść z drobinek tego wszystkiego, co oglądamy w
realnym świecie. Tworzy interesującą analizę socjologiczną, dokonaną na
przykładzie konkretnej, wyraziście scharakteryzowanej jednostki z niezwykłą
wnikliwością oraz w tragikomicznym stylu. Karolina stanowi żywy dowód tezy
autorki, że we współczesnym społeczeństwie nie sposób dać szczęścia wszystkim
swoim żeńskim przedstawicielom. Każda wspólnota nie tylko ofiarowuje
przywileje, ale również stawia przed swoimi członkami określone obowiązki,
których wypełnianie nie każdemu musi przypaść do gustu. To bardzo intymna i
subtelna narracja o wyobcowaniu i poszukiwaniu swojej tożsamości. Do głębszego
przemyślenia.
Ocena:
Cenię sobie książki skłaniające do przemyśleń. 😊
OdpowiedzUsuń