Czas trwania: 1 godz. 35 min.
Kraj: Paragwaj, Francja, Niemcy, Norwegia, Urugwaj, Brazylia
Premiera polska: 2 listopada 2018 r.
"Dziedziczki"
to debiut fabularny paragwajskiego reżysera Marcelo Martinessiego. Południowoamerykański twórca ma za sobą
kilka krótkometrażowych prób, między innymi "Karai norte z 2009 roku,
stanowiący zapis wojny domowej z 1947 roku, "El baldio" z 2013 roku, w
którym twórca nie zostawia suchej nitki na dyktaturze Alfredo Stroessnera i
spustoszeniu jakie ona przyniosła dla tysięcy rodaków, czy wreszcie "La
voz perdida" z 2016 roku, gdzie dokonuje rekonstrukcji obrazów masakry
dokonanej przez policję w Curuguaty. Artysta chętnie sięga więc po tematy
społeczne, odtwarza bolesne wydarzenia i zadaje masę pytań o konsekwencje
decyzji politycznych dla szarego obywatela. Jego najnowsze dzieło, wyróżnione w
Berlinie nagrodą im. Alfreda Bauera i Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszej
aktorki oraz głównym laurem od FIPRESCI, skupia się na małych grupach
społecznych i lokalnych problemach.
"Dziedziczki" opowiadają historię Cheli (Ana Brun) i
Chiquity (Margarita Irún), dwóch wiekowych lesbijek zamieszkujących piękny,
odziedziczony przez pierwszą z nich, dom położony w stołecznym Asunción.
Bohaterki wiodą w nim życie spokojne i dostatnie, pozbawione niewygód oraz
trosk o doczesność. Ich sielankowa egzystencja pewnego dnia zostaje boleśnie
przerwana. Do kobiet docierają pierwsze oznaki finansowego kryzysu, które z
czasem przerodzą się w decyzję o wyprzedaży rodzinnych pamiątek, antycznych
mebli czy kolekcjonerskich egzemplarzy dzieł sztuki. W tym otoczeniu Chiquita
otrzyma nakaz stawienia się w areszcie, jako konsekwencja defraudacji środków
publicznych. Choć sprawa jest zwykłym nieporozumieniem, efektem nieznajomości
prawa, bohaterce przyjdzie spędzić w więzieniu kolejne miesiące. Chela
pozostanie więc sama z problemami, do czego nie jest przyzwyczajona. To
Chiquita była w tym związku głową planująco kolejne ruchy, to ona wyznaczała
rytm codzienności i dbała o właściwy kształt najbliższego otoczenia (jak w
symbolicznej scenie podawania posiłku). Zagubiona w klaustrofobicznej
rzeczywistości Chela podejmie się tyleż przypadkowego, co szalonego pomysłu
przewożenia osób. To właśnie ta działalność zacznie przynosić jej ukojenie
materialne i mentalne, to ona wytrąci ja z letargu introwertycznej natury. Bo
właśnie przełamanie rutyny i umiejętność czerpania radości z nowego źródła są,
obok badania granic dojrzałej relacji, clou
tego dzieła.
"Dziedziczki" to kameralna historia, której jakość i wartość można docenić przy głębszym
skupieniu. Martinessi akumuluje
swoją uwagę wokół szczegółów, koncentruje się na małych przedmiotach, którymi
wypełnia kadry. Każda rzecz, jej barwa i faktura ma tu swoje znaczenie. To one
potęgują duszną atmosferę, pozwalają niuansować odcienie uczuć. W swoim dziele
paragwajski reżyser unika jawności, proponuje narrację statyczną, wypełnioną
błahymi rozmowami i bogatym drugim planem. To tam ukrył wszystko co
najważniejsze, to tam należy szukać tropów do właściwego odczytania dzieła. Można
powiedzieć, że "Dziedziczki" są fabularnym zapisem wielkich pytań ukazanych w
prozaicznych scenach z życia, zawartych w mało eksponowanych i pozbawionych
ważnych słów dialogach, szczegółach i migawkach. Zza tych szarych fragmentów,
połączonych niewidoczną linią sensów i losów, wyłania się obraz pewnej grupy
społecznej wrzuconych w nurty codzienności. To historia trwająca bez końca,
przechodząca z osoby na osobę, swoiste perpetum
mobile zagubienia własnej tożsamości.
"Dziedziczki"
są hołdem złożonym wszystkim tym, którzy czują się uzależnieni od innych.
Metafora samodzielnie uchwyconej kierownicy jest, z jednej strony, bardzo
czytelna, z drugiej, doskonale oddaje wszystko to, co czasami tak trudno
wyrazić słowami. Martinessi wysyła do nas podświadome sygnały, licząc na
całkowite wejście w jego hermetyczny świat. W nim nie ma miejsca na przypadek,
wszystko ułożone jest niczym puzzle, posiadające tylko jedno rozwiązanie
historię. To melancholijny film stanowiący portret współczesnej kobiety na
granicy załamania nerwowego. Prawdziwa burza niemych emocji, huczących głęboko
w sercu.
Koniecznie muszę zobaczyć. 😊
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie jestem zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy film, tym bardziej intryguje, że pierwszy raz widzę ten tytuł. Jednak ostatnio nie mam siły na filmy melancholijne, choć nie wykluczam, że w przyszłości chętnie bym "Dziedziczki" obejrzała. :)
OdpowiedzUsuń