Recenzja "Modlitwa za Katarzynę Horowitz" Arnošt Lustig

Refleksja nad okrucieństwem i człowieczeństwem – Arnošt Lustig ukazuje absurd i dehumanizację w obozach zagłady, tworząc poruszającą opowieść o nadziei, złudzeniach i tragicznej determinacji.
Wydawca: Austeria

Liczba stron: 166


Oprawa: miękka

Tłumaczenie: Agata Firlej

Premiera: listopad 2024 rok

Są książki, które nie potrzebują głośnych okładek ani marketingowego szumu, by przykuć uwagę – wystarczy treść i styl. Taka właśnie jest „Modlitwa za Katarzynę Horowitz” Arnošta Lustiga. Cieniutka nowela, którą z łatwością można przeoczyć na półce w księgarni (o ile jakieś księgarnie ją w ogóle mają w ofercie), skrywa opowieść tak mocną i wstrząsającą, że czytelnik zostaje nią porażony na długo po przeczytaniu ostatniej strony. Lustig, sam będący więźniem obozów koncentracyjnych, przenosi nas w świat, w którym nadzieja staje się pułapką, a piękno i młodość – tragicznym kontrastem wobec bezmiaru okrucieństwa.

Tytułowa Katarzyna Horowitz jest postacią inspirowaną Franciszką Mann – polską tancerką, która w Auschwitz zastrzeliła niemieckiego strażnika. Lustig snuje opowieść o grupie bogatych amerykańskich Żydów, którzy zostają schwytani przez Niemców w Europie i skuszeni obietnicą wykupienia swojej wolności. Ich przewodnikiem w ‘transakcji’ wymiany za więzionych wrogów jest oficer Friedrich Brenske, który bardziej niż przemocą działa słowami i obietnicami. Każda decyzja jego ofiar jest coraz bardziej absurdalna, a ich los wydaje się z góry przesądzony. Brenske wciela się w rolę diabła i trzeba przyznać, że robi to doskonale.

Choć Katarzyna zostaje dodana do tej grupy jako akt desperacji jednego z mężczyzn, szybko staje się symbolem buntu i odwagi. Jej tragiczne zakończenie – niezgoda na upodlenie, odważny akt sprzeciwu – pozostawia czytelnika zdruzgotanego.

Lustig świetnie oddaje paradoks obozowego życia – nadzieja, która w normalnych warunkach jest siłą napędową, w tym przypadku staje się narzędziem oprawców. Każdy kolejny podpis na czeku, każde złudzenie wolności prowadzi bohaterów coraz bliżej przepaści. Autor „Pięknych zielonych oczu” nie oszczędza czytelnika. Już od pierwszych stron wiemy, że historia zmierza ku rozpaczy, ale to, jak boleśnie prowadzi nas przez kolejne etapy tej drogi, sprawia, że trudno oderwać wzrok od stron.
Książka jest krótka, ale niesłychanie gęsta od emocji i znaczeń. Tytułowa Katarzyna staje się nie tylko symbolem buntu, ale i tragicznego losu tych, którzy nie mieli szans. Motyw powracania do obozu – miejsca, które najpierw daje złudzenie, a potem ostatecznie odbiera życie – tworzy klaustrofobiczną atmosferę, od której nie można się uwolnić.

Lustig, podobnie jak Tadeusz Borowski, pokazuje absurd obozowego życia i zdehumanizowaną machinę śmierci, ale robi to bez nadmiernych opisów przemocy. Okrucieństwo jest tutaj bardziej sugestią – w spojrzeniu krawca w pasiaku, w cynicznych słowach Brenskego, w bezradnych gestach bohaterów.

 "Modlitwa za Katarzynę Horowitz" to opowieść o tym, jak okrutny może być człowiek, ale też o tym, że nawet w największym piekle można znaleźć odwagę, by powiedzieć "nie". Ten literacki majstersztyk łączy w sobie brutalną prawdę historyczną z głęboką refleksją nad naturą człowieka. Lustig udowadnia, że nie potrzeba krzykliwych słów ani epickich opisów, by poruszyć do głębi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz