Recenzja "Mrok jest miejscem" Ariadna Castellarnau

W „Mrok jest miejscem” Castellarnau kreuje świat pełen przemocy i deformacji, gdzie każda próba wyjścia prowadzi głębiej w mrok. Niezwykła, mroczna proza.
Wydawca: Bo.wiem

Liczba stron: 160


Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Tłumaczenie: Justyna Sterna

Premiera: 12 listopada 2024 rok

„Mrok jest miejscem” rekomenduje dla nas Marianna Enriquez. Czy trzeba czegoś więcej? Tak? No to posłuchajcie. To zbiór ośmiu opowiadań, w którym głównymi bohaterami są rodziny, ich tajemnice, zniekształcone relacje i mroczne pragnienia. Castellarnau nie podchodzi do swoich postaci z litością. Wręcz przeciwnie – wrzuca je w sam środek traumatycznych przeżyć, dając im niewielkie szanse na wyjście z tego cało. A jeśli już, to tylko po to, by do końca życia nosiły ze sobą nieuleczalną bliznę.

Zaczynając od samego tytułu – „Mrok jest miejscem” – autorka zaprasza nas do przestrzeni, która jest zarówno fizycznie, jak i psychicznie niepokojąca. Przeczytamy tu chociażby o chłopcu, u którego nieludzka deformacja ciała sprawia, że staje się lokalną atrakcją. Albo o szaleństwie ojca, który przynosi do domu szkielet i traktuje go jak swoją córkę. Trafi się fabuła godna „Funny games” („Dzieci bawią się w ogrodzie”). Jest także mężczyzna przywołujący patykiem wodę ( „Człowiek wody”) czy małżeństwo znajdujące dziecko na progu („Wyspa w chmurach”). Zamiast jednak szczęśliwych zakończeń w tych ostatnich tekstach, w pierwszej sytuacji problem ma osiemnastoletnia córka, a w drugim ów noworodek, któremu nie będzie dane zaznać rodzinnego ciepła. Jak więc widać w każdym przypadku bohaterowie Castellarnau są zawieszeni na granicy między rzeczywistością a czymś nieokreślonym.

W zbiorze opowiadań hiszpańskiej autorki dominuje motyw destrukcyjnych relacji rodzinnych, w których dzieci i rodzice wzajemnie się krzywdzą, nie potrafiąc uciec od swoich przeszłości. Tu każde działanie ma swoje konsekwencje, a dowolna próba wyjścia z nich, kończy się jeszcze głębszym osunięciem w mrok. Castellarnau konfrontuje swoich bohaterów z tym, co przekracza granice normalności, zmieniając ich postrzeganie rzeczywistości. To nie jest świat, w którym da się znaleźć poczucie bezpieczeństwa.

Każde z opowiadań jest swego rodzaju podróżą do krainy, w której lęki, pragnienia i traumy bohaterów zostają brutalnie obnażone. Często te historie są na pograniczu realizmu i groteski – owszem, mamy do czynienia z postaciami, które przeżywają realne dramaty, ale są one tak niezwykle przedstawione, że nie sposób nie poczuć, iż coś w tej rzeczywistości jest wykrzywione. Wspomniane wcześniej deformacje ciała, kapelusz kupowany szkieletowi, pozornie spokojna plantacja yerba mate – to one kreują niepokój, który towarzyszy czytelnikowi przez całą lekturę.

Warto zauważyć, że Castellarnau buduje niezwykle silne, pełne napięcia poetyckie obrazy. Choć jej świat jest mroczny, pełen przemocy i szaleństwa, to jej styl pisania sprawia, że każda z opowieści nabiera niesamowitej intensywności. Jak mówi Mariana Enríquez, twórczość Castellarnau jest „elegancka i okrutna” – jest w tym bardzo dużo prawdy. Ten stan osiąga także dzięki sugestywnym opisom otoczenia. U niej czerwona ziemia zamienia się w strużki krwi po deszczu, wąska winda skrzypi, jakby ktoś wyszarpywał kable z jej wnętrzności, a szpetna kraina z jednego z opowiadań jest wzgardzona przez deszczowe chmury.

I choć wszystkie opowiadania są pełne mroku, to nie można zapomnieć, że w tym stanie wciąż błyszczy jakiś dziwny, nieoczywisty blask. Ot dualizm tych dobrze skrojonych miniatur. W opowieściach o rodzicielstwie, małych enklawach i rozpadzie relacji, nic nie jest do końca pewne i prawdziwe, a sama struktura tekstów przypomina spektakl wciągający widza w swój fantazyjny świat. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz