Wydawca: Ossolineum
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Premiera: 9 września 2024 rok
"Wstręt. Thomas Bernhard w San Salvadorze" autorstwa Horacio Castellanosa Moyi to dzieło, które, choć krótkie, wyrzuca czytelnika w głąb zatrważającej, a zarazem komicznej ciemności. Przepełniona mizantropią i brutalnie szczera powieść wydana pierwotnie w 1997 roku jest jak nieustępliwy, wielki krzyk frustracji i pogardy wobec Salwadoru. Inspirując się stylem Thomasa Bernharda, autor przenosi charakterystyczny dla Austriaka strumień świadomości i pełną cierpkiego dowcipu tyradę do realiów Ameryki Środkowej – regionu pełnego przemocy, politycznych traum, kulturowych sprzeczności i upadłych wartości.
Główny bohater, Edgardo Vega, ekspat z Kanady, wraca po latach do Salwadoru na pogrzeb matki. Jego reakcja na kraj dzieciństwa daleka jest jednak od sentymentu i bardziej przypomina bezwzględną anatemę. Edgardo nie jest po prostu rozczarowany czy zirytowany – jest przepełniony obrzydzeniem, wręcz nienawiścią do wszystkiego, co salwadorskie. Nie ma tu miejsca na subtelność ani wielowarstwowe interpretacje – "Wstręt. Thomas Bernhard w San Salvadorze” to seria agresywnych oskarżeń pod adresem kraju, społeczeństwa i samych mieszkańców, którzy w oczach Vegi stanowią zbieraninę prostaków i barbarzyńców. Jego tyrady o politykach, telewizji, jedzeniu (na przykład pupusach, narodowej potrawie Salwadoru, którą bohater określa mianem "symptomu głodu i ignorancji") czy o salwadorskiej mentalności są niczym wzorcowy przykład oparów gniewu, w której każdy element codzienności jawi się jako groteska.
Narracyjna forma książki – nieprzerwany, jednostajny monolog przez ponad 80 stron – to literacki hołd i przerysowana parodia stylu Bernharda. Castellanos Moya zręcznie powiela rytmiczne powtórzenia, które nasycają monolog dynamicznym zacięciem. Bohater zatacza koła, nie pozwalając czytelnikowi odetchnąć. Wszystko to prowadzi do efektu, który, choć pełen obrzydzenia, jest także nieodparcie komiczny. Vega to postać, która widzi nie tylko polityczne zło, ale i kulturowe upośledzenie, jakie, w jego mniemaniu, przepełnia kraj. W tym, jak gorączkowo rzuca oskarżenia na wszystkie strony, jest coś przerażająco znajomego, co wywołuje w czytelniku mieszankę współczucia i rozbawienia.
Książka, choć wyśmiewa absurdy Salwadoru, ma też wymiar uniwersalny. Castellanos Moya pokazuje, że „Wstęt…” to nie tylko portret Salwadoru – to obraz każdego kraju, każdej społeczności, w której ludzie popadają w marazm i ignorancję, napędzani polityczną obłudą i kulturalnym zubożeniem. Edgardo Vega nie tyle nienawidzi Salwadoru, co przenosi swoją własną wściekłość i wewnętrzne niepokoje na kraj, który reprezentuje coś, co go odrzuca. Jest tu echo frustracji, które wielu ludzi może poczuć w stosunku do własnych ojczyzn, będących źródłem osobistych i społecznych rozczarowań.
"Wstręt. Thomas Bernhard w San Salvadorze" to książka, która, choć pełna złości i satyry, daje niezwykle trafny wgląd w społeczne i psychologiczne mechanizmy Salwadoru w okresie powojennym. Jednocześnie jest to dzieło dla czytelników ceniących literaturę wyrafinowaną, pełną ironii i nie bojącą się dotykać najciemniejszych zakamarków ludzkiej natury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz