Liczba stron: 222
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Piotr Michałowski to szczeciński poeta, pisarz, literaturoznawca i krytyk. W zbiorze „Światy równoległe” prezentuje nam dwanaście opowiadań pisanych na przestrzeni ostatnich kilku lat. Część z nich polski czytelnik mógł już zresztą poznać. Tytułowy tekst ujęto w książce „2020. Antologia współczesnych polskich opowiadań”, z kolei „Patchworsk” i „Obrót rzeczy” znalazły się w tomach odpowiednio z lat 2017 i 2014.
W „Światach równoległych” możemy przeczytać narracje różnorodne pod względem fabularnym. Nie ma tu jednego narratora, bohatera czy postaci łączącej teksty. Raz jest nim człowiek czekający na dworcu kolejowym („Synogarlica turecka”), innym mężczyzna wplątany przez dawnego znajomego w tajemniczy „Projekt MAMY”, a jeszcze w następnym para pogodzona ze swoim losem („Dzień bez Twarzy”). Akcja tekstów przenosi się z niewielkich przestrzeni (dworzec, pokój, balkon) na szerokie plany (parkingi, ulice). Raz jest osadzona we współczesnym Szczecinie, by zaraz przeskoczyć do XIX-wiecznego Paryża. Teksty dygresyjne, w których pozornie dzieje się naprawdę niewiele, są często budowane z wykorzystaniem narzędzi typowych dla opowiadań grozy: tajemnicy, niedopowiedzenia, brutalności (przykładem może być tocząca się po bruku głowa odcięta od korpusu w „Obrocie rzeczy”).
W tym kontekście warto zadać sobie pytanie, czym są owe tytułowe „Światy równoległe”? Odwołanie do tego pojęcia możemy znaleźć w dziedzinie fizyki kwantowej (między innymi pod hasłem kopenhaskiej interpretacji mechaniki kwantowej), ja jednak pozwolę sobie pozostać w duchu interpretacji humanistycznej. W ostatnim, kończącym zbiór tekście poznajemy parę, która planuje podróż po owładniętym epidemią świecie. Wymyślają specjalną nazwę na nadchodzące wydarzenie, uzbrajają się w maseczkę i ruszają ku instytucji, która znowu pozwoli im poczuć się wolnymi. Choć bohaterowie mówią pozornie podobnym językiem, zwracają uwagę na analogiczne szczegóły, mają określoną wiedzę i doświadczenia, żyją w swoich światach. Nie potrafią się dogadać ani zrozumieć bez słów. Ich egzystencja, mimo że połączona sakramentalnym TAK, jest zbiorem nieporozumień i ukrywanych myśli.
Podobnie wygląda para ze „Światów równoległych” (choć tu zbawienia nie ma). Między protagonistami brakuje jakiegoś głębszego uczucia. Ona skupia się bardziej na swojej wiolonczeli, on z kolei nie potrafi wyjść z pogłębiającego się impasu. W tym opowiadaniu to człowiek staje się instrumentem, a instrument narzędziem obdarzonym duszą i emocjami. Ugrzęźniecie w związku z osobą, której ambicje i czyny nie mają punktów przecięcia z naszymi dążeniami, prowadzi do uzależnienia od czyjejś obecności, do strachu przed samotnością.
Owe uczucia występują praktycznie w każdym tekście. Bohaterowie (nie zawsze będący parą) są razem, rozmawiają, wspominają dawne czasy, biorą udział w tych samych eksperymentach. Rzadko jednak mogą sobie ufać. Są gdzieś na uboczu, odseparowani od głębszych przeżyć, osamotnieni. Co im zatem pozostaje? Przede wszystkim małe rzeczy, szczeliny, w których życie potrafi ukazać się w pełnej jaskrawości.
Elementem spajającym wszystkie teksty jest także technika narracyjna. Wspomniałem już o narzędziach typowych dla grozy, ale wiele jest tu także z sensacji czy kryminału. Zamiast jednak wciągać nas w intrygę, posuwać akcję do przodu, Piotr Michałowski skupia się na detalach. Słowa to przybliżają się ku małym szczegółom, to oddalają ku osi fabularnej. W obu tych warstwach bywa ciekawie i intrygująco. Autor ma dużą wiedzę i wyobraźnię, dzięki czemu możemy poznać jego refleksje na temat spotkań klasowych po latach, dowiedzieć się paru szczegółów o synogarlicy tureckiej czy sumaku octowcu, zagłębić się w pojęcia adekwatne dla języka logiki. Co ważne udaje mu się nad tymi dygresjami panować, nie daje się im ponieść. Dzięki temu cały zbiór czyta się nie jak studium erudycyjne, ale dobrze skrojony zbiór wyrazistych opowiadań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz