Recenzja „Słabnące światło sierpniowego słońca” Aleksander Wierny

Wydawca: Fundacja Duży Format

Liczba stron: 202


Oprawa: miękka

Premiera: 8 listopada 2021 rok

Któż z nas nie chciał choć raz w życiu rzucić wszystkiego, wsiąść do przypadkowego pojazdu (auta, busa, pociągu) i odjechać bez celu w siną dal? Taką nie w pełni uświadomioną potrzebę mają też bohaterowie najnowszej książki Aleksandra Wiernego, naczelnika Wydziału Promocji i Kultury Miasta Częstochowa, poety i twórcy powieści gatunkowych. Jest ich trójka: Bratek, Karolina i Emilka. Pozornie nic ich nie łączy. Spotykają się przypadkowo w knajpie Serotonina. Każdy z jakiegoś powodu wiedzie mało satysfakcjonujące życie. A to problemem są czarne interesy męża, a to na drodze do szczęścia staje samotność. Spotykają się więc i pod wpływem impulsu ruszają razem na Północ Polski.

Czytając „Słabnące światło sierpniowego słońca” można dostrzec inspirację powieścią „W drodze” Jacka Kerouaca. Aleksander Wierny nie chce być jednak współczesnym kopistą, dlatego do swojej książki wymyślił odmienny model literatury. Na czym on polega? Przede wszystkim zwraca uwagę nasycenie frazy poetycką refrenicznością. Zaprezentowane tu wątki powtarzają się, jak główny motyw piosenki. Bohaterowie jadą słuchając a love supreme, nocują w jakimś pensjonacie, na śniadanie spożywają parówki, jajka i kawę, ciągle mijają coś, czego nigdy w życiu już nie zobaczą. To ponawianie stanowi swego rodzaju impuls, którego zadaniem jest pokazać nam, z jak prostych, zredukowanych czynności składa się nasze życie. I to nawet wtedy, gdy wreszcie decydujemy się na coś szalonego. Nawet ucieczka od bliskich, pracy i zobowiązań nie pozwoli nam porzucić naszej natury.

Innym czynnikiem wyróżniającym książkę Aleksandra Wiernego jest jej dialogowość. Bohaterowie chętnie ze sobą rozmawiają. Najczęściej o tym, o czym akurat myślą, co widzą, albo czego nie lubią. Nie są to jednak poważne, głębokie, wielopiętrowe dysputy, a raczej banalne odpowiedzi, jakich każdego dnia słyszymy bardzo wiele. Warto się w nie wsłuchać, bo pada tu sporo fraz, które sami chętnie wypowiadamy w kierunku naszych bliskich.

Pytaniem otwartym pozostaje czy „Słabnące światło sierpniowego słońca” jest książką dobrą. Nie mam na to pytanie dobrej odpowiedzi. Przede wszystkim to powieść inna, właśnie przez zastosowanie poetycko-muzycznego modelu literatury. On burzy nasze przyzwyczajenia. Jako czytelnicy dobrze zaaklimatyzowaliśmy się do JAKICHŚ bohaterów i JAKIEJŚ fabuły. Tymczasem u autora „Teraz” wcale tak łatwo nie jest. Bratka, Karoliny i Emilki raczej nie polubimy, ale nie znajdziemy też powodu do obdarzenia ich negatywnymi uczuciami. Sama akcja jest mocno zarysowana, kryminalna, ale dzieje się gdzieś w tle, jakby poza tym, o czym czytamy. Dopiero pod koniec książki daje o sobie znać w iście filmowym finale. Przez prawie 150 stron czytamy powracające motywy. Te same zdania pojawiać się będą trzy, pięć, a czasami i dwadzieścia razy. Czy to zaakceptujemy? Czy damy się wciągnąć w tę odę do wolności? To już zależy wyłącznie od naszej otwartości. Jeśli nam się uda, całkiem prawdopodobne, że z najnowszej prozy Aleksandra Wiernego weźmiemy coś dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz